Nie zgadzam się na sojusz ołtarza z tronem w Polsce
Dla ilu osób Eucharystia stanie się jedynie kolejnym narzędziem w ręku światopoglądowych wojowników, a nie Ciałem Boga? Ile osób niesłusznie poczuje, że skoro zagłosowało (zgodnie z sumieniem) na danego kandydata to teraz nie może przyjmować Komunii Świętej mimo, że może?
Miniona kampania wyborcza była czasem, w którym każdy z nas w szczególny sposób mógł zamanifestować swój światopogląd. Dobrze, że mamy możliwość dyskutować, spierać się czy po prostu opowiadać o swoich poglądach. W ten sposób możemy zainspirować lub przekonać inne osoby albo po prostu pokazać im, jak wygląda dana kwestia z naszej perspektywy.
Niestety, w kampanii przed wyborami prezydenckimi na wielu polach posunęliśmy się dużo dalej niż dyskusje czy merytoryczne spory. W tym czasie oprócz brutalności, nienawiści i ogromnej polaryzacji bardzo dotknęło mnie to, w jaki sposób część Kościoła Katolickiego została zaangażowana lub świadomie angażowała się w politykę, przekraczając dopuszczalne, zdrowe i przyzwoite normy.
Publiczna próba odmówienia Komunii Świętej jednemu kandydatowi, ołtarz na Boże Ciało, nad którym znajdował się baner kandydata, baner wyborczy na krzyżu na Giewoncie, przemówienie minister Jadwigi Emilewicz na Jasnej Górze (na tydzień przed wyborami), pominięcie przez szafarza Komunii Świętej osoby, u której wisiał baner "nieodpowiedniego" kandydata, agresywna obrona baneru przez zakonnika, teksty w stylu "oddasz głos na (...), a potem przyjmiesz Ciało Chrystusa?" czy powiedziane z wyższością "będę się za ciebie modlił" do osób, które mają inne poglądy (innego kandydata). Domyślam się, że te sytuacje, o których piszę, i które do mnie dotarły, nie są jedyne, a podobnych im było niestety znacznie więcej.
Profanacja świętości
Nie ma mojej zgody na wykorzystywanie sakramentów, uroczystości kościelnych czy miejsc kultu na agitację wyborczą, działania polityczne czy światopoglądowe. To przede wszystkim profanacja tego, co dla nas święte: eucharystii, świątyń czy świąt. To instrumentalne wykorzystanie Boga, Jego Słowa i sakramentów, które nam dał. To także cios poniżej pasa względem tych, którzy nie podzielają głoszonych poglądów.
Te same osoby, dla których eucharystia jest czymś największym na Ziemi, z łatwością biją Nią po głowie innych przy okazji wykorzystując ją instrumentalnie i odzierając z godności. Te same osoby, które dbają o kult i godność w świątyniach dają zgodę, by wykorzystywano je dla celów politycznych, pozwalając tym samym na ich profanację. Te same osoby, dla których modlitwa jest cennym spotkaniem z Bogiem, nie mają problemów, by to święte spotkanie wykorzystać przeciw drugiej osobie (która również jest dzieckiem tego samego Boga) dając poczucie, że modlitwa to forma chrześcijańskich zaklęć, które mogą zmienić czyjś światopogląd, a przy okazji podkreślają wyższość i “świętość” swoich poglądów. Te same osoby, które posiadają godność kapłańską, bezczeszczą ją, angażując się w agitację czy obronę lub propagowanie materiałów wyborczych.
Odrzucenie
Ile osób przestanie cenić eucharystię czy ją przyjmować dlatego, że ktoś wykorzystał ją przeciwko nim? Dla ilu osób Eucharystia stanie się jedynie kolejnym narzędziem w ręku światopoglądowych wojowników, a nie Ciałem Boga? Ile osób niesłusznie poczuje, że skoro zagłosowało (zgodnie z sumieniem) na danego kandydata to teraz nie może przyjmować Komunii Świętej mimo, że może? Ile osób przez takie instrumentalne wykorzystanie Eucharystii zostanie odsuniętych lub odsunie się od sakramentów? Ile osób zostanie niesłusznie wykluczonych z grona przyjmujących Ciało Jezusa? Niestety dla niektórych ważniejsze było to, by inni bali się zagłosować na kandydata XX.
Ile osób, które mogły się spotkać z Bogiem na Jasnej Górze czy w innym kościele zrezygnuje z wizyty w tych miejscach tylko dlatego, że ktoś dopuścił do politycznego wystąpienia tam, gdzie ma być głoszona Ewangelia? Ile osób przestanie wierzyć Kościołowi w głoszone Słowo, w głoszoną Ewangelię dlatego, że czasem głoszenie wykorzystywane jest na rzecz agitacji politycznej? Ile osób nie przyjmie głoszonej Ewangelii dlatego, że wcześniej z tej samej ambony słyszały przemówienie polityka? Znam osobę, która po wystąpieniu minister Emilewicz na Jasnej Górze powiedziała mi, że pomimo swoich chęci po tej sytuacji tam nie pojedzie. Żaden polityczny zysk nie był tego wart.
Ile osób zostanie niesłusznie wykluczonych z grona przyjmujących Ciało Jezusa?
Ile osób patrzących na Kościół z boku, przyglądających się i może chcących w nim żyć nie zbliży się do Niego tylko dlatego, że ktoś z tych praktykujących zaoferował mu ze światopoglądową wyższością, że się za niego pomodli? Ile osób, które nie wiedzą czym jest modlitwa, otrzymały przekaz, że to pewne zaklęcie, które wymawia się by zmienić myślenie tych "złych", a nie osobiste spotkanie z Bogiem? Ile osób nie spróbuje się modlić dlatego, że ktoś "przywalił" im zdrowaśką po głowie? Ile osób pomyśli lub przyjmie przekonanie, że skoro zagłosowały na innego kandydata niż tego, którego promowała część Kościoła, to Bóg ich odrzuca? Każda z tych utraconych osób jest warta wiele więcej niż zdobyte w wyborach poparcie.
Ilu osobom te opisane i im podobne sytuacje wypaczyły obraz Kościoła? Ile osób poczuło się przez te sytuacje odrzuconymi przez Kościół? Ile osób realnie wykluczyliśmy z przynależności do Kościoła Katolickiego? Ile osób nie przyjmie przez to zbawienia, które Jezus im dał umierając na Krzyżu? Ile osób zostało realnie skrzywdzonych czy zranionych takimi działaniami? Czy to jest sposób wypełniania misji, którą powierzył nam Chrystus?
Kościół nie jest polityczny
Musimy sobie jasno powiedzieć: żadna partia polityczna nie podziela w pełni nauki Kościoła Katolickiego. Nie było, nie ma i prawdopodobnie nie będzie kandydata na jakikolwiek urząd państwowy, który byłby kandydatem Kościoła Katolickiego. Oczywiście, będzie wielu katolików, którzy o różne urzędy będą się starać, ale to nie oznacza, że są to kandydaci Kościoła Katolickiego. Kościół Katolicki nie ma i mam nadzieję nigdy nie będzie miał swojego kandydata w wyborach państwowych, a ktokolwiek się takim mianuje robi to bezprawnie.
Żadna partia polityczna nie ma też monopolu na Kościół. W Kościele zmieszczą się wyborcy i popierający różne opcje polityczne. Nie ma tutaj podziałów pod względem poglądów politycznych. Tutaj liczy się przynależność do Jezusa, a nie do partii politycznej. Tutaj liczy się relacja z Bogiem, a nie światopoglądowa szufladka.Tutaj każda osoba jest tak samo ważna, tak samo kochana i tak samo zbawiona przez Jezusa.
Żadna partia polityczna nie podziela w pełni nauki Kościoła Katolickiego
Poprzez naruszenie porządku doszliśmy też do takiej sytuacji, że czasem głos polityków mocno deklarujących się jako katolicy i mocno związanych z różnymi organizacjami Kościoła jest odbierany jako głos czy stanowisko Kościoła. Tymczasem nie mają oni autorytetu, by się wypowiadać w imieniu Kościoła Katolickiego. Takie pomieszanie mocno niekorzystnie wpływa nie tylko na Kościół i wiernych, ale także na państwo.
Ewangelia stoi w centrum głoszenia Kościoła
Jeśli Kościół chce w pełni realizować misję powierzoną nam przez Chrystusa, potrzebuje odciąć i oczyścić się od powiązań czy interesów politycznych. Nie oznacza to, że Kościół nie może wypowiadać się w kwestiach społecznych czy moralnych, ale na pewno nie powinien pozwalać na polityczne manifestacje w swojej przestrzeni sacrum, a także nie powinien wykorzystywać swojej pozycji, by ingerować w działania rządzących.
Zostaliśmy posłani do głoszenia Ewangelii, a nie do głoszenia światopoglądu czy przekonań za Jej pomocą. To zasadnicza różnica. Misją chrześcijan jest propagowanie Dobrej Nowiny o zbawieniu, a zatem to Ewangelia powinna być w centrum głoszenia. Tymczasem zaobserwowałem, że część Kościoła podpiera swoją agitację polityczną Bogiem czy Ewangelią, co sprawia, że to nie Bóg, ale te poglądy stają w centrum. To pomieszanie porządku i wypaczenie misji Kościoła. W ten sposób chrześcijanie, którzy w imię Boga, Ewangelii czy Kościoła głoszą lub agitują za jakąś opcją polityczną nie realizują misji głoszenia Ewangelii, a jedynie się pod tą misję podszywają.
Drugą istotną kwestią głoszenia jest to, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną o zbawieniu każdego z nas. Jest tym samym inkluzywna, to znaczy zaprasza każdego do przyjęcia łaski zbawienia, a tym samym zaprasza każdego do uczestnictwa w Kościele. Chrześcijanie, którzy w imię Boga, Ewangelii czy Kościoła wykluczają kogokolwiek działają przeciwko pragnieniu i zamysłowi Boga, który chce by każdy uwierzył i przyjął zbawienie.
Oczyszczenie
Potrzebujemy dziś w Kościele odnowy i oczyszczenia, które będą oznaczały m.in. zamknięcie czy odcięcie tych niezrozumiałych i niezdrowych powiązań, a także postawienie jasnych granic pomiędzy Kościołem, a polityką i państwem. Potrzebujemy dziś wyzbyć się wszelkich niezdrowych kontaktów pomiędzy członkami Kościoła, a członkami partii politycznych czy rządu. Potrzebujemy dziś powiedzieć jasne i wyraźne "STOP" wystąpieniom polityków w trakcie nabożeństw i w miejscach głoszenia Słowa Bożego. Potrzebujemy zakończyć polityczne zaangażowanie we wszystkich przestrzeniach działalności Kościoła. Potrzebujemy dziś przestać korzystać z uprzywilejowanej pozycji Kościoła Katolickiego w Polsce i skupić się jedynie na misji powierzonej nam przez Jezusa.
Dlatego wszelkim politycznym działaniom podejmowanym w Kościele chcę dziś powiedzieć: NIE W MOIM IMIENIU.
Skomentuj artykuł