Niepokojące przesunięcie

Niepokojące przesunięcie
(fot. Marty.FM / Foter / CC BY-NC-ND 2.0)

Pojmowanie wspólnoty wierzących w Jezusa Chrystusa jako stada owiec w swej wielowymiarowości umożliwia nie tylko budowanie pięknych obrazów i porównań w opisie Kościoła, ale również pozwala na analizę występujących w niej zjawisk w specyficznym ujęciu. Z jednej strony daje szansę spojrzenia ze szczególnej, "pasterskiej" perspektywy. Z drugiej pozwala uświadomić sobie, jak sprawy wyglądają oczami tych, którzy potrzebują i wymagają prowadzenia oraz troski.

Patrząc z obydwu tych punktów widzenia, można dostrzec w funkcjonowaniu Kościoła katolickiego w Polsce coraz wyraźniejsze przesunięcie dokonujące się sferze duszpasterskiego zainteresowania poszczególnymi grupami jego członków. Jest to przesunięcie, które wpływa w równym stopniu na to, w jaki sposób Kościół jest postrzegany (przez siebie samego i na zewnątrz), jak i na to, jak sytuuje się w rzeczywistości społecznej.

Chodzi tu nie tylko o duszpasterstwo rozumiane wąsko, jako wysiłek tych, którzy otrzymali święcenia. Chodzi również o duszpasterstwo wynikające ze świadomości, że każdy uczeń Jezusa Chrystusa jest równocześnie misjonarzem. Także o wzajemnie zainteresowanie i troskę poszczególnych członków wspólnoty-stada. W dokumencie z Aparecidy, który stanowi jeden z podstawowych kluczy do zrozumienia priorytetów pontyfikatu Franciszka, można przeczytać: "Osoby świeckie są również wezwane do uczestniczenia w działaniach duszpasterskich Kościoła, po pierwsze poprzez świadectwo życia, a po drugie poprzez działania na polu ewangelizacji, życia liturgicznego oraz innych form apostolatu w zależności od lokalnych potrzeb i pod przewodnictwem swoich pasterzy. Pasterze z kolei będą gotowi otwierać przed nimi przestrzenie zaangażowania oraz powierzać im posługi i odpowiedzialności w Kościele, w którym wszyscy przeżywają odpowiedzialnie swoje powołanie chrześcijańskie".

Nadmierne dopieszczanie

DEON.PL POLECA

Wspomniane przesunięcie najkrócej można opisać jako nadmierne dopieszczanie i dowartościowywanie jednych kosztem innych. Jako preferowanie jednego, określonego sposobu przeżywania wiary i okazywania religijności, przy równoczesnym spychaniu na margines innych rodzajów wrażliwości oraz ekspresji duchowej. W skrajnych przypadkach lekceważenie i ignorowanie przeradza się w ostentacyjną nieobecność w niektórych środowiskach i traktowanie ich jako faktycznie wykluczonych, chociaż formalnie wciąż do wspólnoty należących.

Przejawem takiego przesunięcia bywa faworyzowanie wąsko, szablonowo pojmowanej pobożności ludowej i nastawienie na takie formy kościelnej aktywności, które gwarantują liczny, masowy udział. Wyrazem tego zjawiska jest też koncentrowanie uwagi przede wszystkim na tych, którzy codziennie odmawiają różaniec w kościele, nastawieni są raczej na trwanie niż na ekspansję i klaszczą w czasie bogoojczyźnianych kazań.

Równocześnie coraz częściej można usłyszeć pełne rozżalenia i zawodu głosy mówiące o zaniedbywaniu tych mających nieco inny odcień wełny lub wyłamujących się ze zgodnego chóru nieco inną barwą głosu. Tych wystających poza szablon i schemat, poszukujących czegoś więcej niż moralizatorskich połajanek i powierzchownej akceptacji w rozmaitych grupach o charakterze towarzystwa wzajemnej adoracji. Tych wciąż poszukujących, zadających kłopotliwe (choć niejednokrotnie wcale nie trudne) pytania. Tych, którzy mają wątpliwości i nie kryją, że oczekują pomocy w ich pokonaniu, bo sami sobie nie radzą.

Wewnętrzne pęknięcie

O ile w dużych ośrodkach mogą oni liczyć na dostrzeżenie i zainteresowanie, o tyle w mniejszych faktycznie trafiają na kościelne peryferie. Nie tylko nikt ich tam nie szuka, ale niejednokrotnie z całą świadomością są spychani do rowu, aby nie zakłócali zgodnego rytmu marszu pozostałych.

Co zastanawiające, z jednej strony mamy do czynienia z faktycznym wykluczaniem czujących inaczej, przeżywających sprawy duchowe w inny sposób, odmiennie eksponujących swoją wiarę, sięgających do innych form jej ekspresji, z drugiej ci, którzy wydawałoby się są w pełni doceniani, dopieszczani i dowartościowywani, często nie tylko deklarują poczucie wykluczenia, ale również w pewnym sensie dokonują samowykluczenia, odcinając się od tamtych. Prowadzi to do pęknięcia wewnątrz wspólnoty. Do realnego rozproszenia stada, bolesnego i szkodliwego rozbicia go na pełne wzajemnych pretensji i niespełnionych oczekiwań gromadki. To sprzyja postawom cierpiętniczym, kreowaniu się na męczenników i prześladowanych, niezrozumianych i odepchniętych. Może również owocować utrwalaniem się myślenia o Kościele w kategoriach "my" i "oni", etykietowania, kto jest "prawdziwym katolikiem", a kto nim nie jest. Drastycznym przejawem takich postaw jest wzajemne ignorowanie i ostentacyjna nieobecność przedstawicieli jednej grupy w środowiskach i na wydarzeniach organizowanych przez drugą. Tten niszczący mechanizm ma zdecydowanie charakter dwustronny i objawia się  także panicznym unikaniem okazji do spotkania.

Poważny błąd

W tle "selektywnego" podejścia duszpasterskiego raz po raz pojawia się takie postrzeganie i traktowanie Kościoła, w którym nacisk położony jest przede wszystkim na bycie znakiem sprzeciwu wobec współczesnego świata. W takim rozumieniu Kościoła na pierwszym miejscu stawiane jest odrzucanie świata, jak siedliska zła, zamiast przepajania go Dobrą Nowiną o zbawieniu i miłością. Podejście takie, często skutkuje koncentracją na tropieniu zła i protestach przeciwko jego przejawom. Uzasadniane jest zwykle zdaniem z Ewangelii według św. Łukasza tzw. proroctwa Symeona, które dotyczy Jezusa Chrystusa i wynika z mocno uproszczonej interpretacji. W rzeczywistości mówi ono o tym, że nie Chrystus przyszedł, aby sprzeciwiać się światu, lecz świat będzie się Jemu sprzeciwiał. Z pozoru drobne, ale brzemienne w skutki odwrócenie kierunku.

Lekceważenie pod względem formacyjnym i pasterskim części katolików, moim zdaniem, można określić jako grzech zaniedbania. Świadome wypychanie ich ze wspólnoty Kościoła, to już rzecz bardzo zła i groźna w skutkach. Walka z wykluczeniem nie może polegać na zmianie grupy wykluczonych, zastąpienia jednych odrzuconych drugimi.

Rezygnacja z intensywnej formacji jakiejkolwiek grupy wiernych w Kościele to bardzo poważny błąd. W odniesieniu do omawianej części katolickiej wspólnoty jest to błąd przynoszący dodatkowo negatywne skutki w sferze budowania wizerunku Kościoła oraz na poziomie jego społecznego zaangażowania.

W cytowanym wyżej dokumencie z Aparecidy, którego uniwersalność pod wieloma względami Kościół w Polsce dopiero zaczyna odkrywać, znalazło się bardzo istotne stwierdzenie: "Aby wypełnić swoją misję z osobistą odpowiedzialnością, osoby świeckie potrzebują gruntownej formacji doktrynalnej, pastoralnej i duchowej oraz właściwego towarzyszenia, aby dawać świadectwo o Chrystusie i o wartościach Królestwa w społecznym, ekonomicznym, politycznym i kulturowym wymiarze życia". Wielu z tych, którzy trafiają do grupy niewystarczająco otoczonej duszpasterską troską, to ludzie mający wpływ na kształt opinii społecznej oraz posiadający możliwość podejmowania ważnych, czasami kluczowych decyzji kształtujących wymienione sfery życia w Polsce. Są w miejscach, w których potrzebna jest obecność świadomych, zaangażowanych katolików kierujących się na co dzień Ewangelią. Trudno oczekiwać, że wszyscy znajdą odpowiednią dla nich formację w trzecich zakonach, Różach Różańcowych, ruchach czy stowarzyszeniach.

Metafora stada owiec w odniesieniu do Kościoła przypomina, że we wspólnocie katolików, którą łączy wiara w Jezusa Chrystusa, Bożego Syna i Zbawiciela świata, powinna być zachowywana równowaga. Jeśli stado ma być bezpieczne, nie może być tak, że jedne owce cierpią z przesytu, a inne ledwo trzymają się na nogach z powodu głodu i pragnienia. Nie może jedna grupa narzucać wszystkim swojego sposobu przeżywania wiary, a tym bardziej nie może ona podlegać specjalnej ochronie ze strony osób odpowiedzialnych za los całego stada.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niepokojące przesunięcie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.