Niepowtarzalna szansa, której nie wolno nam zmarnować

fot. René Ranisch / Unsplash

Najważniejsze wnioski wyciągamy z własnych pomyłek. A przecież wiele osób przed nami przechodziło podobną drogę i przestrzegało nas przed błędami. Nie przez przypadek słowa księdza Jana Twardowskiego "Śpieszmy się kochać ludzi…" są wciąż tak wymowne i aktualne.

Poznałem Janusza na oazie dla osób w kryzysie niepełnosprawności. Siedział na wózku i uśmiechał się szeroko. Miałem szesnaście lat i było to moje pierwsze spotkanie z niepełnosprawnością, które - przynajmniej na początku i mimo wielkiego dobra, które działo się w tych dniach - nie było łatwym doświadczeniem. Janusz w tym wszystkim okazał się jedną z osób, dzięki którym nie spakowałem się i nie wyjechałem do domu. Na oazę wracałem przez trzy kolejne lata. Następnie przeprowadziłem się do Krakowa i zacząłem studia. Oaza stała się wspomnieniem, w dużej mierze wciąż żywym dzięki życzeniom urodzinowym i świątecznym, które co roku, przez piętnaście lat, wysyłał mi Janusz. Kilka razy nawet pomyślałem: "A może warto by go odwiedzić?". Nigdy jednak tego nie zrobiłem, chociaż mieszkał zaledwie 30 kilometrów od mojej rodzinnej miejscowości.

Trzy tygodnie temu, pijąc kawę i skrolując Facebooka, natknąłem się na informację o śmierci Janusza. Jego pogrzeb odbył się dwa dni wcześniej. Pojawiły się wyrzuty sumienia. Nie ma to jak dowiedzieć się o pogrzebie znajomego przez Facebooka i to z dwudniowym opóźnieniem.

Zdaję sobie sprawę, że nawaliłem. Wiem jednak, że z takich sytuacji warto wyciągać wnioski. Gdy już zaakceptowałem to, że na odwiedziny Janusza i podziękowanie mu za jego pamięć jest już za późno, zastanowiłem się, ile jeszcze w moim otoczeniu jest osób, które o mnie pamiętają, odzywają się co jakiś czas, a ja tego nie odwzajemniam.

DEON.PL POLECA

Przyzwyczailiśmy się, że ludzie (bliżsi i dalsi krewni, chrzestni, dawni znajomi, może nawet rodzice lub rodzeństwo) po prostu są. Być może o nas pamiętają, dzwoniąc lub pisząc SMS-y, wysyłając kartki z życzeniami, a my jesteśmy zawsze tymi, którzy jedynie podnoszą słuchawkę i odczytują wiadomości. To bardzo niesprawiedliwe. Oczywiście, nie można utrzymywać częstych kontaktów ze wszystkimi (fizycznie jest to niemożliwe) ale co stoi na przeszkodzie, żeby przy najbliższej okazji zadzwonić do osób, które o nas pamiętają, zanim kolejny raz zrobią to one? Krótka rozmowa przez telefon na pewno nie jest ponad nasze siły.

Najbardziej owocne wnioski wyciągamy z własnych pomyłek. A przecież wiele osób przed nami przechodziło podobną drogę i przestrzegało nas przed błędami. Nie przez przypadek słowa z wiersza księdza Jana Twardowskiego: "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" są wciąż tak wymowne i aktualne.

To, że nigdy nie odwiedziłem Janusza i nie podziękowałem mu za jego pamięć, wciąż budzi wyrzuty sumienia. Ale jego cechy - otwartość, humor, cięta riposta i wytrwałość - przypominają (i będą przypominać), że warto dbać o relacje z ludźmi, którzy są. Mamy tu i teraz niepowtarzalną szansę być dla nich dobrymi. Szansę, którą warto wykorzystać, zanim będzie za późno. Bo nigdy nie wiadomo, jak jeszcze długo będziemy z nimi w drodze.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niepowtarzalna szansa, której nie wolno nam zmarnować
Komentarze (1)
JK
~Jan Kowalski
8 czerwca 2023, 11:32
Wierzymy, że kiedyś spotkamy jeszcze tych, których już teraz nie ma. Bo nawet oko nie widziało i ucho nie słyszało, co Bóg przygotował tym... A teraz pozostaje nam jeszcze modlitwa za tych, którzy odeszli.