Niezdiagnozowany? I co z tego!

Fot. depositphotos.com

O niezdiagnozowanym ADHD usłyszałem od najstarszej córki kilka tygodni temu. „To cały Ty” - oznajmiła. Małgosia, dla niezorientowanych moja Żona, natychmiast to potwierdziła. A ja zacząłem się zagłębiać w materiały na ten temat. I okazało się, że coś w tym jest. Wiele zrozumiałem dzięki tej „diagnozie” moich bliskich.

Tak, to prawda, że regularnie gubię rzeczy (od kluczyków, po plecak czy buty), a potem szukam ich z obłędem w oczach. Jest faktem, że deadline zazwyczaj oznacza dla mnie początek pracy, bo przecież wcześniej nie istnieje powód, żeby w ogóle zaczynać pracę. Ostatnia chwila jest najlepszym czasem na rozpoczęcie przygotowań, a zajmowanie się jedną rzeczą na raz w ogóle nie wchodzi w grę. Redaktorzy książek doskonale wiedzą, że najlepiej pracuje na niedoczasie i wtedy najlepiej gromadzi mi się materiały (bo wcześniej jest tyle innych rzeczy do przeczytania czy zrobienia). Wykład, spotkanie, tekst na ostatnią chwilę? Nie ma problemu. Ale, żeby wypełnić formularze, zapłacić rachunki, uporządkować archiwum czy choćby książki na półce? Nie ma mowy! Gdy byłem nauczycielem najbardziej nie znosiłem wypełniania dzienników i papierów. I zawsze któryś musiałem zgubić. Do dzisiaj skierowania na badania, jeśli ich nie zgubię w drodze do domu, oddaje natychmiast żonie.

Trudno mi też sobie wyobrazić, że mógłbym czymś zajmować się całe życie. Z podziwem patrzę na tych, co zajmują się nauką, i z pasją zgłębiają wiedzę na ten sam temat. Ja, nawet jak zafascynowany wejdą w jakiś temat, nawet jeśli przez pół roku, a czasem rok będę, jak automat czytał, badał, rozkminiał, to gdy zacznę pisać, to gdzieś w okolicach ostatniego rozdziału będę znudzony tematem. I z niechęcią będę do niego wracał. Ile można? Jest przecież tyle innych tematów, książek, a w ogóle to przecież jest już coś nowego, o czym zacząłem pisać. Znudzenie, brak koncentracji, aż do momentu, gdy nie znajdzie się coś nowego, co trzeba zgłębić.

DEON.PL POLECA

I nie ma co ukrywać, że bywa to irytujące. Może najbardziej dla innych, bo ja przez lata nauczyłem się z tym żyć, opracowałem techniki umożliwiające przetrwanie i zachowanie chwiejnej równowagi. Jestem w tym na tyle skuteczny, że wielu ludziom wydaje się, że jestem niebywale pracowity, a to tylko efekt zaburzonej koncentracji, która wymusza pracę w krótkich interwałach, za to bardzo intensywną. Inni dostają szału, gdy próbują uzyskać ode mnie kontakt, papier, umowę lub projekt czegokolwiek. Najprościej i coraz częściej sam o tym informuje, zadzwonić wtedy do mojej żony, bo ona z pewnością to ogarnie.

Czy tak wygląda niezdiagnozowane ADHD? Takie mam wrażenie. Czy zamierzam je w związku z tym diagnozować? Absolutnie nie. Dlaczego? Z wielu powodów. Po pierwsze nie do końca rozumiem, po co mi taka diagnoza. Jestem jaki jestem, leków na to brać nie będę, a jedyne, co mogę zrobić, to znaleźć sposób na ogarnianie rzeczywistości. Po drugie, i to może nawet istotniejsze, mam nieodparte wrażenie, że współczesna nam kultura, choć nieustannie głosi różnorodność, chce w istocie wszystko ustandaryzować. Każdy, kto wymyka się normie (cokolwiek ona znaczy, bo mam coraz częściej wrażenie, że więcej ten termin mówi niekiedy o kulturze, niż o rzeczywistości), musi zostać zdiagnozowany, opisany, zaklasyfikowany i farmakologicznie (bo to najprostsze) dostosowany do normy. Nieczęsto zadajemy pytanie, po co? Czy rzeczywiście każde dziecko, któremu trudno się skupić na jednej rzeczy, które nie może usiedzieć na czterech literach, które wciąż gada, zaczepia, działa musi zostać zdiagnozowane i leczone? Czy każda nostalgia, albo żal, albo wściekłość muszą być opisane w kategoriach medycznych? A potem regulowane za pomocą farmakologii? Uniformizacja psychiczna, jak się zdaje, bywa tak samo groźna jak każda inna. Inna rzecz, że wymuszana jest ona niekiedy przez system, szkołę, innych rodziców.

I żeby nie było wątpliwości, nie kwestionuje i nie zamierzam tego robić, że są sytuacje, gdy trzeba interweniować, gdy diagnoza, leczenie - także farmakologiczne - są konieczne. Jeśli się czegoś obawiam to raczej tego, że po zdiagnozowaniu i „wyleczeniu” wszystkiego zaczniemy przykładać kulturowe, związane z wymogami rynku, kultury, dobrego zachowania, reguły do wszystkiego. I że odmienność, ekscentryzm, inność będziemy traktować jakoś coś, co trzeba poddać leczeniu. Takiego świata bym nie chciał. Bo ostatecznie dobrze mi z moim - niezdiagnozowanym - ADHD. Jeśli oczywiście jest to ADHD, a nie zwykła niezdolność do uwiedzenia w jednym miejscu. „On to nie umie usiedzieć na …” - mawiano kiedyś o takich. I bynajmniej ich nie diagnozowane, ani tym bardziej nie leczono. Uznawano, że i tacy są potrzebni.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niezdiagnozowany? I co z tego!
Komentarze (9)
TB
~Tod Ben
6 grudnia 2023, 19:22
Jak nie było komputerów to nie było ADHD.
MN
Marek Nowak
6 grudnia 2023, 11:12
C.D. Odpowiednia diagnostyka i pomoc, do której dociera się czasami po wielu zbyt długich latach, bywa wybawieniem dla ludzi którzy w końcu wiedzą dlaczego i skąd biorą się rzeczy które nie pozwalały im dotąd normalnie funkcjonować, nie wspominając o dzieciach i nastolatkach które mogą "w końcu" opanować chaos emocji i stanów których nie rozumieją, będące przyczyną olbrzymich frustracji, depresji, uzależnień u części z nich. A to polepsza nie tylko komfort życia ich samych, ale tych z którymi stykają się na co dzień (szkoły, rodziny, pracy, znajomych). Zachęcam do zgłębienia tematu i uzupełnienia własnej wiedzy, nie tylko dla własnego dobra, ale dla dobra innych, którym takie artykuły jak ten będą szkodzić - tezy tu zawarte są błędne, wręcz szkodliwe w świetle nauki. Proszę propagować wiedzę i zdrowie, a nie własne tezy, sprzeczne z rozwojem naszej wiedzy o psychoneurologii. Ciekawostka: Już teraz ADHD bywa przyczyną stwierdzania nieważności małżeństw! Wiedział Pan?
MN
Marek Nowak
6 grudnia 2023, 11:01
C.D. Tyle dzisiaj jest mowy o zdrowiu psychofizycznym i sam Pan pisze różnorakie artykuły które wykazują naglącą potrzebę uwzględniania postępu nauk w nauczaniu kościoła i niemożliwości trwania w utartych schematach myślowych z przed kilkudziesięciu lat (jak choćby w tematyce seksualnej dotyczącej małżeństwa, i nie tylko), a lekceważy Pan (najprawdopodobniej pod wpływem typowego dla ADHD impulsu działania?) tak rozległą i znaną już sprawę diagnozy ADHD oraz jej ogromnego wpływu na życie osób. To nie jest dzisiaj wiedza tajemna - zachęcam, proszę zapoznać się z obecnymi wynikami badań naukowych, wziąć udział w konferencjach, posłuchać specjalistów dziedziny którzy zajmują się tą tematyką przez swoje życie zawodowe, posłuchać historii osób które na sobie samym doświadczyły trudności i ulgi jaką dało podjęcie leczenia - i nie sprowadzać bardzo złożonego, ważnego i szerokiego tematu do kwestii bałaganu na biurku, czy robienia zadania na ostatnią chwilę.
MN
Marek Nowak
6 grudnia 2023, 11:00
Szanowny Panie Tomaszu!! Nalegam aby zapoznał się Pan wnikliwie z tematyką diagnostyki i leczenia ADHD, tak samo jak zrobił Pan z tematem pedofilii w kościele. Zobaczy Pan, że sprawy mają się zupełnie inaczej niż opisuje to Pan w swoim nieco lekceważącym i całkowicie nienaukowym artykule. Niestety takimi tekstami jak ten, jako pewien autorytet dla niektórych ludzi, propaguje Pan dość niebezpieczne postawy bierności i lekceważenia realnego problemu. U Pana tego problemu nie widać aż tak, ponieważ jest Pan prawdopodobnie tzw. wysoko funkcjonującym przypadkiem ADHD, z wysokim poziomem inteligencji (jak wielu ludzi świata dziennikarzy, naukowców czy polityków) - ale przy tym wszystkim ADHD ma poważny i realny wpływ na łatwość uzależnień, podatności na depresję, czy problemy w organizacji życia, które nie pozwalają na "normalne" funkcjonowanie, a czasami bywają destrukcyjne dla samych osób i otoczenia.
BK
~Barbara Kordos
5 grudnia 2023, 22:42
Diagnoza służy temu aby poprawić jakość życia o zrozumieć skąd wynika dane zachowanie. To po prostu najzwyczajniej pomaga uporządkować wiele rzeczy w życiu. Dziwie się bardzo ze mozna tego nie rozumieć. Mogę powiedzieć tylko ze współczuję...
ML
Mateusz L
5 grudnia 2023, 20:19
Panie Redaktorze, Zwracam się z prośbą o przemyślenie wpływu Pana artykułu na czytelników. Brak medycznej wiedzy i powierzchowne podejście do tematu mogą niekorzystnie wpływać na osoby z ADHD. To zaburzenie neurorozwojowe ma poważne konsekwencje, m.in. zwiększa ryzyko wypadków drogowych, skłonność do uzależnień oraz problemy społeczne i komunikacyjne. Przykład: zapominanie kluczy może być analogią do zamyślenia się za kierownicą. Podobnie, Pana wcześniejsze radykalne wypowiedzi mogą mieć związek z niezdiagnozowanym ADHD, które często prowadzi do skrajnych osądów. Argument, że "kiedyś nie diagnozowano", jest nieprzekonujący. To tak, jakby lekceważyć współczesne diagnozy depresji, która dotyka coraz więcej młodych ludzi. Zachęcam do pogłębiania wiedzy i ostrożności w wypowiadaniu się na tematy medyczne bez odpowiedniego przygotowania.
EM
~Ewa Maj
5 grudnia 2023, 14:59
Zbyt to osobiste, by komentować :)
JM
~Justyna Mic
5 grudnia 2023, 11:39
Zgadzam sie jak najbardziej!
TL
Teresa L.
5 grudnia 2023, 09:49
No dzięki Panie Tomaszu za ten comming out! Ja zawsze myślałam, że Pan taki pracowity ;)!! Choć kiedyś jak zobaczyłam kolejną książkę to się zastanawiałam jak się Panu te tematy mieszczą w głowie!! " „On to nie umie usiedzieć na …” - mawiano kiedyś o takich. I bynajmniej ich nie diagnozowane, ani tym bardziej nie leczono. Uznawano, że i tacy są potrzebni." No tak, albo nie uznawano i łamano człowieka, że ma nie być taki jaki jest... nie wychodził z tego taki fajny Tomek, a połamany ktoś, kto już potem nie miał siły na nic...