No co ty, szwagier, piwka nie chcesz? Chory jesteś
Wielkimi krokami zbliża się sierpień, miesiąc trzeźwości. Można uznać, że to bez sensu. Nie pić w wakacje, gdy małe piwko przy grillu aż prosi się o schłodzenie i konsumpcję. Gdy długie wieczory aż wołają do posiedzenia przy ognisku, jeziorku czy ze szklaneczką jakiegoś trunku na balkonie, co kto może i lubi. A Kościół właśnie teraz mówi, że ważna jest trzeźwość. Znowu nieludzko, bez sensu, zupełnie z czapy. Czy aby na pewno?
Mam wokół siebie kilkoro alkoholików. Pewnie każdy z nas ma, choć większość może nie zdawać sobie z tego sprawy. Kilka dni temu rozmawiałam z sąsiadem, który od dłuższego czasu jest w terapii, której jednym z największych sukcesów jest całkowite odstawienie alkoholu, po którym tracił kontrolę nad tym co robi. Rozmawialiśmy o tym jak mu idzie i jak bardzo go podziwiam, gdy padły słowa: „a w rodzinie nie rozumieją. Mój ojciec i brat powtarzają ciągle – co? Nie napijesz się ze mną? Jesteś miękka pała, nie facet. Terapia nie jest dla facetów – i zmuszają mnie do picia. Przestałem się z nimi spotykać”.
To co, nie napijesz się ze mną? No co ty, szwagier, piwka nie chcesz? Chory jesteś? – nie znam mężczyzny, który choć raz nie usłyszałby czegoś podobnego. Kobietom też czasem polewa się na siłę, wszak kieliszek winka dla zdrowotności nie zaszkodzi. Tak jakby życie bez alkoholu nagle traciło smak. Jednak ci, którzy doświadczyli jego nadużywania, a dziś są trzeźwi, powiedzieliby coś zupełnie przeciwnego.
Alkohol nie złagodzi naszego bólu i nie rozwiąże problemu, choć butelka najtańszej wódki kosztuje mniej niż wizyta u terapeuty. Alkohol nie jest antidotum na nieśmiałość, bo prawda jest taka, że nie jesteśmy po nim sobą, nawet jeśli pokazujemy się tak, jak na trzeźwo nie mielibyśmy odwagi. Najlepsze wino nie jest jedynym sposobem na dobre i fajne spotkanie, równie dobrze możesz napić się herbaty. Po co więc znowu sięgasz po kieliszek?
Mój sąsiad jest jednym z przykładów, bo osób zagłuszających swoje smutki procentami mam wokół siebie dużo więcej. Takich, które piją co wieczór, bo inaczej nie są w stanie zasnąć oraz takich, które zaczynają dzień od łyczka z piersiówki, by w ogóle wejść w nowy dzień. Nie widzą w tym problemu, a na pytanie „po co tyle pijesz? Czemu musisz to robić codziennie?”, odpowiadają „nie muszę, bo lubię, co tobie do tego, odwal się”. Odwalam się więc, kolejny raz, widząc jak bliska mi osoba zapija swoją żałobę, bezrobocie, rozwód. Zapija, bo inaczej już nie potrafi, bo otoczenie to akceptuje i popiera bardziej niż terapię i fachową pomoc. Zapija, bo życie go nauczyło, że łatwiej się znieczulić, choćby na moment niż stanąć świadomie, na trzeźwo, do walki o siebie i swoich bliskich.
A Kościół znowu swoje. W sierpniu miesiąc trzeźwości. Kto to wymyślił? Może właśnie to jest mądre, może tu jest klucz. Kiedy kolejny raz spotkamy się ze znajomymi, może warto odmówić kieliszka ulubionego wina, powiedzieć głośno „nie, dziękuję. Nie piję w sierpniu w intencji tych, którzy zapijają swoje smutki”, może w twoim towarzystwie jest ktoś, kto musi to usłyszeć, może pierwszy raz w życiu. Być może będzie cię to kosztować wyśmianiem i szyderstwem, ale ofiara czasem boli. Może okazać się jednak, że jej wartość jest bezcenna.
Dziś, gdy mówi się tak wiele o tolerancji i o tym, że każdy ma prawo żyć jak chce, nadal nie ma przyzwolenia na abstynencję. Możesz nie jeść mięsa, nie pić mleka, ale kieliszka odmówić nie wypada. Nazwą cię, jak cię nazwą, nawet najbliżsi w rodzinie i najlepsi kumple. Musisz się z tym liczyć. Pytanie jednak czy trzeźwe życie nie nabiera nowych barw? Nawet jeśli droga do pozwolenia sobie na świadome życie jest pełna wybojów, rezygnacji z tego co na pozór łatwiejsze, niezrozumienia otoczenia. Czy nie warto? Może zbliżający się sierpień to dobry czas na mały rachunek sumienia ze swojego stosunku do alkoholu? Można pić go dla przyjemności i nie ma w tym nic złego. Pytanie tylko czy nie jest on już niezbędny do „przeżycia” kolejnego dnia, czy przypadkiem nie wciskamy go na siłę innym, nie dajemy w prezencie tym, którzy go nadużywają. Nie przykładajmy ręki do cudzego nieszczęścia, ale bądźmy dłonią, która pomaga się dźwignąć ku trzeźwemu przeżywaniu codzienności. Może okazać się, że ta dłoń pojawiła się pierwszy raz w czyimś życiu…
Skomentuj artykuł