Obok takiej decyzji nie można przejść obojętnie
Ile razy mieliście Państwo tak, że mimo najszczerszych chęci nie byliście w stanie zrozumieć postępowania bliskiej wam osoby, czy mającej wpływ na wasze życie decyzji jakiegoś urzędu lub też odgórnie podejmowanych rozstrzygnięć przez władze państwowe? Z pewnością wiele razy. Zazwyczaj po jakimś czasie oswoiliście się z tym, przestaliście to rozgryzać i machnęliście na sprawę ręką. Mimo to są jednak takie sprawy, które gryzą i nie dają spokoju, bo trudno jest obok nich przechodzić obojętnie.
Trudno mi przejść obojętnie obok decyzji rządu, który wstrzymał ostatnio finansowanie dla prowadzonego przez Fundację „Dajemy Dzieciom Siłę” telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży (116 111). Nie jestem w stanie zrozumieć braku pieniędzy dla podjętej 12 lat temu inicjatywy, z której dotychczas skorzystało ponad 1,3 miliona szukających pomocy dzieci. To się zwyczajnie w głowie nie mieści. Rząd odsyła wprawdzie potrzebujących do Dziecięcego Telefonu Zaufania (800 121212), który działa przy Rzeczniku Praw Dziecka, ale ewentualna likwidacja sprawdzonej linii byłaby po prostu skandaliczna – zwłaszcza, że w czasie pandemii notuje się coraz większą liczbę przypadków przemocy domowej, większa liczba dzieci potrzebuje wsparcia psychologów, itd. „Dzieci dzwonią do nas na chwilę przed podjęciem próby samobójczej, gdy nie widzą sensu życia lub nie mogą znieść samotności” – zauważa Fundacja.
Na szczęście wrażliwością wykazali się Polacy, którzy gremialnie odpowiedzieli na apel Fundacji i w stosunkowo krótkim czasie zebrali blisko dwa miliony złotych, by telefon działał dalej. Bo takich inicjatyw nigdy dość! Zwłaszcza, że system pomocy instytucjonalnej ofiarom przemocy bardzo mocno w naszym kraju kuleje. Zadania, które powinno wykonywać państwo, wykonują organizacje pozarządowe – takie np. jak poruszająca się w tej tematyce od ponad 30 lat Fundacja „Dajemy Dzieciom Siłę”. Charakterystyczne, że finansowanie telefonu ze strony państwa zaczęło spadać systematycznie od 2015 roku, gdy wynosiło 62 proc., w 2016 już 50 proc., potem spadło do zera, a w ub. roku państwo dawało na niego jedynie 5 proc. potrzebnych środków.
Można kogoś nie lubić, można się z kimś nie zgadzać, można go postrzegać za liberała, lewicowca lub prawicowca, ale czy wolno pozwalać na to, by odbijało się na najmłodszych, na tych na których podobno opiera się polityka naszego państwa?
Obiecałem sobie kiedyś, że w tych felietonach polityki ruszał nie będę, ale dziś wyjścia nie ma… I przyznam szczerze, że po cichu liczę na to, że gdzieś u decydentów pojawi się jakaś refleksja, ktoś przyzna się do błędu i mimo, że obywatele zebrali już pieniądze na dalszą działalność telefonu, to dołoży się do niego także państwo. A ma skąd – choćby z Funduszu Sprawiedliwości, z którego finansuje m.in. działalność strażaków ochotników i kupuje przeróżne systemy.
Skomentuj artykuł