Odszkodowania zamiast Komisji?

Odszkodowania zamiast Komisji? (fot. flickr.com/stuck in customs)
Adam Suwart

Co kilka lat w polskiej polityce wraca niczym przysłowiowy bumerang sprawa tak zwanego finansowania Kościoła i rzekomych obciążeń, jakie dla budżetu państwa ma rodzić konieczność jego „wspierania”. Głoszący podobne frazesy niektórzy politycy lewicowi, niekiedy jeszcze o dalekim rodowodzie pezetpeerowskim, zgrabnie przemilczają fakt, że nie musiałaby istnieć żadna komisja majątkowa czy fundusz kościelny, gdyby polityczni protoplaści tychże polityków spod znaku Bieruta, Julii Brystygierowej czy później także Gomułki nie prowadzili agresywnej polityki antyreligijnej i antykościelnej.

Jej istotą była między innymi konfiskata majątków kościelnych (i to nie tylko należących do Kościoła rzymskokatolickiego, ale także do innych kościołów i związków wyznaniowych). Pozbawiony de facto w latach 40.-60. podmiotowości prawnej Kościół katolicki nie miał w PRL możliwości bronić swoich elementarnych i niepodważalnych praw. Dopiero po 1989 r. powołano kilka komisji majątkowych, które miały zająć się zwrotem tej części kościelnych majątków, które zagrabiono w latach powojennych z naruszeniem nawet komunistycznego prawa.

Wydaje się jednak, że wiedza na temat skali szkód, jakie poniosły kościoły, w tym Kościół rzymskokatolicki, jest niewielka. Przed ponad dwoma laty zwrócił na to uwagę w rozmowie z „Przewodnikiem Katolickim” biskup tarnowski Wiktor Skworc, przewodniczący Rady Ekonomicznej KEP: „ Rzeczywiście niektórzy politycy atakują Kościół katolicki, podnosząc zarzut, że jest finansowany przez państwo. Dlatego konieczna jest edukacja społeczeństwa w tym zakresie, bo żeruje się na niedoinformowaniu społeczeństwa, w tym także katolików, którzy nie wiedzą, jak rzeczywiście przedstawia się sprawa finansowania Kościoła i jego instytucji”.

A zatem jeśli dziś na lewicy podnoszą się głosy, że Komisja Majątkowa czy powołany jeszcze przez władze PRL Fundusz Kościelny są niesprawiedliwe i „gdy dojdziemy do władzy, to te instytucje czym prędzej zlikwidujemy”, to Kościołowi wypada chyba tylko przyklasnąć tym zapowiedziom. Żaden Fundusz Kościelny ani inny gest ze strony państwa nie zdołał bowiem do dziś wynagrodzić Kościołowi strat, jakie poniósł w wyniku bezprawnych praktyk z lat 50. Likwidując więc niedoskonałe instytucje, niektórzy politycy zamierzają pewnie przygotować stosowne odszkodowanie.

DEON.PL POLECA

Kościół w Polsce utracił bowiem nieporównanie więcej, niż kiedykolwiek starał się odzyskać. A sam majątek, który straciła wspólnota Kościoła w latach PRL, można oszacować; podobnie, jak pożytki, należne z tytułu jego użytkowania. To, co przed laty było ziemią orną, wchodzącą w skład „dóbr martwej ręki” miejskich parafii, dzisiaj jest często centrum wielkomiejskiej zabudowy, gdzie ceny ziemi są zupełnie inne. Warto też pamiętać, że Kościołowi zabierano nie tylko owe „dobra martwej ręki”, ale i lasy, zakłady pracy, drukarnie, szkoły, internaty, szpitale, sanatoria, ośrodki wypoczynkowe.


Zakończyć działalność Komisji Majątkowej!

Z bp. Stanisławem Budzikiem, sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, o kontrowersjach wobec Komisji Majątkowej rozmawia Marcin Przeciszewski, prezes KAI.

Problem majątków i finansów kościelnych. Mówi się, że Kościół załatwił sobie finansowanie „tylnymi drzwiami”. Chodzi o pensje dla kapelanów w instytucjach państwowych?

- Do standardów światowych należy duszpasterska opieka nad chorymi w szpitalu, więźniami czy żołnierzami. Kapelani pracują na terenie tych instytucji, bo są potrzebni. Chyba nikt nie ma wątpliwości, jak wielkie jest zapotrzebowanie na pracę kapelana w szpitalu. Jak ciężka i odpowiedzialna jest ta praca, jak ważna nie tylko w sensie religijnym. Za tę pracę kapelani otrzymują wynagrodzenie, bo muszą z czegoś żyć. Taki jest porządek prawny w cywilizowanych państwach, Polska nie jest wyjątkiem.

Standardem – w większości państw Europy – jest też nauczanie religii w szkołach. Przypomnę, że Kościół po 1989 r. nie oczekiwał pensji dla kapłanów katechizujących w szkołach. Okazało się jednak, że prawo nie pozwala angażować do pracy kogokolwiek bez wynagrodzenia.

A jeśli dotykamy już kwestii finansowych, to należy przypomnieć, że Kościół w Polsce – co wcale nie jest normą w Europie – utrzymuje się niemal wyłącznie z ofiar. W wielu krajach Kościół jest po części utrzymywany przez państwo. Na Słowacji czy w Czechach wszyscy duchowni otrzymują państwowe pensje. We Włoszech, na Węgrzech czy w Hiszpanii istnieje możliwość przeznaczenia części podatków na cele wybranego Kościoła. W Polsce Kościół nie korzysta z takich rozwiązań.

Czy będą jakieś działania, aby to zmienić?

- Wciąż realizacji wymaga art. 22 konkordatu, który mówi o konieczności rozwiązania kwestii finansowych Kościoła, we współpracy ze stroną państwową.

Jakie rozwiązania widziałby tu Ksiądz Biskup?

- Najbardziej sensowne byłoby wprowadzenie takich rozwiązań, dzięki którym wierni mogliby dobrowolnie decydować o przekazaniu na rzecz wybranej wspólnoty religijnej np. jeden procent swoich podatków, analogicznie jak to czynią na rzecz organizacji użytku publicznego. Taki model wprowadzony został np. na Węgrzech. Natomiast model niemiecki czy austriacki, gdzie każdy deklarujący się jako katolik musi przekazać część podatku na Kościół, jest dla nas nie do przyjęcia. Wolność decyzji jest w tym przypadku bardzo cenna i nie można z niej zrezygnować.

Takie mamy standardy w Europie. Tymczasem w polskich mediach krytykowane jest wciąż odzyskiwanie majątków przez Kościół. Zarzuca się, że może on odzyskać zabrane przez komunistów majątki, a inni nie.

- To jest kolejne nieporozumienie, które wymaga wyjaśnienia. Ani Kościół, ani inni nie mogą odzyskać dóbr, które zostały zabrane przez komunistów na skutek wprowadzonych przez nich ustaw. Te ustawy ciągle obowiązują. Natomiast zarówno Kościół, jak i inne podmioty, mogą odzyskiwać to, co zostało zabrane z naruszeniem nawet tego krzywdzącego prawa. Inne podmioty mogą to czynić drogą sądową. Dla Kościoła i innych wyznań i religii stworzono w 1989 r. Komisje Majątkowe – jest ich kilka. Miały one zwrócić tę cześć dóbr, o jakiej mówimy. W przypadku Kościoła katolickiego Komisja ta miała pracować kilka miesięcy. Zdawano sobie sprawę, że należy się pewna satysfakcja Kościołowi, który przez konfiskatę dóbr został pozbawiony zaplecza niezbędnego do prowadzenia działalności społecznej, edukacyjnej i charytatywnej. Problem w tym, że Komisja – ze względu na obstrukcję ze strony urzędników niektórych państwowych agend – działa już kilkanaście lat. To, co miało stanowić szybką ścieżkę, trwa o wiele dłużej niż droga sądowa, która okazuje się w wielu przypadkach szybsza i skuteczniejsza. To, co miało być ułatwieniem, stało się w wielu przypadkach utrudnieniem.

Jak można wyjść z tego zaklętego kręgu?

- Wokół Komisji Majątkowej powstało tak wiele nieporozumień, że Episkopat pragnie jak najszybciej zakończyć jej działalność. Nawet jeżeli w Komisji nie da się rozstrzygnąć wszystkich trudnych przypadków, można przekazać do rozstrzygnięcia niezawisłemu sądowi. Byłoby to bardziej normalne – dla Kościoła i dla państwa.

Ciągle pojawiają się doniesienia prasowe o nieprawidłowościach w Komisji Majątkowej.

- Orzeczenia w Komisji Majątkowej zapadają na zasadzie parytetu. Nic nie może być orzeczone bez zgody strony rządowej. Komisja Majątkowa ma za sobą wiele lat pracy, dzięki której udało się uregulować bardzo wiele spraw za zgodą zainteresowanych stron.

W sprawach, które mają wymiar materialny, dochodzi zazwyczaj do konfliktu rozmaitych interesów. Łatwo o zarzuty, wzajemne oskarżenia. Żyjemy w państwie prawa. Z tego wynika, że wszelkie zarzuty muszą być potwierdzone i udowodnione, zanim wyciągnie się konsekwencje przewidziane przez prawo.

Spore kontrowersje budzi w tym kontekście osoba Marka P.

- Nawiążę do wypowiedzi rzecznika KEP, że Marek P. nie był członkiem Komisji Majątkowej. Nie można też używać wobec niego określenia „pełnomocnik Kościoła”, ponieważ był jedynie pełnomocnikiem niektórych instytucji kościelnych. Wielokrotnie zwracałem uwagę kościelnym osobom prawnym, aby nie korzystały z jego pośrednictwa. Podzielam też stanowisko rzecznika archidiecezji krakowskiej, który zdeklarował w imię przejrzystości gotowość współpracy z organami państwowymi dla wyjaśnienia wszystkich ewentualnych nieprawidłowości związanych z odzyskiwaniem zagrabionego w czasach PRL mienia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odszkodowania zamiast Komisji?
Komentarze (14)
K
kierowcaPanaMichalika
4 października 2010, 19:09
 Niezrzeszony polityk kojarzony z lewicą podkreśla też przewiny natury etycznej i prawnej - z głośną sprawą wieloletniego procederu molestowania dziewczynek z podkarpackiej wsi Tylawa, która leży w jurysdykcji arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. - Kościół instytucjonalny kryje przestępstwa. Abp Michalik przez lata krył księdza, który molestował małe dziewczynki. Toleruje też zagryzanie osoby, która z delikatnością próbowała rozwiązać problem – podkreśla Celiński. I wskazuje, że chodzi mu o sprawę z Tylawy. Sprawa molestowania dzieci przez księdza Michała M. stała się głośna po publikacji latem 2001 roku w "Gazecie Wyborczej", a potem w innych mediach. Doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Krośnie złożyła w maju 2001 roku Lucyna K., żona księdza grekokatolickiego – wcześniej zgłosiła się do abpa Józefa Michalika, który jednak nie pomógł. Według niej, rzymskokatolicki ksiądz Michał M., będący także katechetą w miejscowej szkole podstawowej, molestował seksualnie uczennice z młodszych klas podstawówki. Na poparcie swoich słów Lucyna K. złożyła w prokuraturze nagrane na kasetę magnetofonową zeznania trzech dziewcząt. Po kilku miesiącach prokuratura krośnieńska jednak umorzyła sprawę. Prokurator rejonowy Stanisław Piotrowicz tłumaczył wówczas, że ksiądz nie molestował dzieci, brał je jedynie na kolana i całował. Po umorzeniu sprawy w Krośnie akta zostały przekazane do Prokuratury Rejonowej w Jaśle. Sprawą zainteresowało się w końcu Ministerstwo Sprawiedliwości. Ostatecznie sąd skazał katechetę na dwa lata więzienia z zawieszeniem na pięć lat, a także zakaz wykonywania zawodu nauczyciela przez osiem lat.
T
tad
2 października 2010, 13:37
cd. Czy oni nie pracowali? Przecież religia przyczynia się do wzrostu moralnego i duchowego ludzi. Księża prowadzili lekcje religii, odprawiali nabożeństwa, spowiadali, odwiedzali chorych, przychodzili z ostatnim namaszczeniem, w czasie stanu wojennego dystrybuowali pomoc z zagranicy, organizowali ruchy młodzieżowe takie jak Oazy, Światło i Życie, Maminki opiekujące się ludźmi niepełnosprawnymi. Księża i zakonnice nieśli pociechę ludziom w szpitalach, prowadzą hospicja, księża zorganizowali i wykładają w licznych szkołach wyższych w których opłaty są wielokrotnie niższe niż w innych prywatnych szkołach itd. Nie rozumiem dlaczego zdobycz świata pracy wywalczona ciężko już w XIX wieku, w XXI wieku ma być anulowana i to tylko w stosunku do księży. Nie rozumiem twego sposobu rozumowania, ale jednego jestem pewny, nie jesteś specjalnie miłosierna i nie widzę w Tobie gotowości do pomocy innym. No chyba, że jesteś ofiarą nieuczciwej propagandy mediów i w każdym księdzu widzisz milionera. Nie wińcie księży za to, że państwo Polskie postanowiło, oddać to co zostało Kościołowi zarobione. Ilu z Was, gdyby chciano Wam zwrócić to co Wam zabrano odmówiłoby ze względu na to, że w kamienicy wartej kilka milionów złotych jest szkoła, lub urząd. Weźcie pod uwagę i to, że dzięki odzyskanemu majątkowi powstały katolickie szkoły, przedszkola, szpitale, świetlice dla trudnej młodzieży itd.
T
tad
2 października 2010, 13:36
Nie podoba mi się, że dawny SBek dawniej prześladujący księży i Kościół był zaangażowany w tych sprawach. To ewidentny skandal. Następnym skandalem jest korporacyjna solidarność części hierarchii kościelnej, która wydaje się kłamać, że nie wiedziała o przeszłości SBeka. Nie wierzę, że po tylu latach obrony przed komunistycznym państwem nie wypracowano na poziomie co najmniej kurii metody sprawdzania ludzi zanim powierzy się im pracę dla instytucji kościelnych. Ksiądz Zalewski twierdzi, że Piotrowski był polecany niektórym instytucjom kościelnym. Jedyne co Kościół może zrobić to uczciwe i publiczne wyjaśnienie tej sprawy. W przeciwnym razie coraz trudniej będzie mi w tym Kościele się znaleźć. Poza tym stanie się coraz pewniejsza teza Wildsteina, że zaniechanie lustracji w Kościele spowodowało , że „umoczeni” księża są dalej w szponach agentów byłej SBecji i wykonują ich polecenia w obawie przed dekonspiracją. Jest jednak druga strona medalu. Ewo, smutne, że uważasz, że księża , którzy są już starzy, nie mogą się sami utrzymać nie zasługują na emerytury. Mają umierać z głodu? Emerytury, renty, pomoc socjalna to osiągnięcia cywilizowanego świata. Nie rozumiem dlaczego uznasz, że każdego biedaka należy wspierać ,ale nie starych księży .
Jadwiga
2 października 2010, 09:24
Ja zaś uważam ,że jest to duże wyzwanie dla Kościoła jako instytucji. To coś tak podobnego jak lustracja. Jezeli Koscioł chce być wiarygodny - wyjaśni sprawę. Jeżeli zamiecie pod dywan - dalej podcina gałąź na której siedzi. A ta gałąź wiele juz nie wytrzyma...
Jurek
1 października 2010, 22:05
Jeżeli mówi to kościół w osobach przedstawicieli Episkopatu Polski to tak. Ale ja też jestem zainteresowany prześwietleniem i rozwiązaniem tej sprawy.
Jadwiga Krywult
1 października 2010, 18:19
Jurku, Marek Piotrowski nie był doradcą tylko kilku parafii, jego rola było trochę (nie trochę) większa.
Jurek
1 października 2010, 11:41
Zobaczcie jaka jest manipulacja faktami w mediach i nawet tutaj adamajkis (myślę bezwiednie) to powtórzył. Niejaki pan Marek nie jest przedstawicielem ani strony kościelnej, ani hierarchii, jedyni kilku instytucji (parafii) kościelnych. Jest o tym mowa w końcowej części artykułu
J
joachim.b
1 października 2010, 11:26
Gdy brak argumentów to zawsze pozostaje obrzucenie kogoś błotem,nic oryginalnego Ewa zapisz się do SLD. A może już jesteś? Proponuję nawet reaktywację PZPR. Niech stworzą ją PO, SLD i nowa partia Paligłupa.
E
Ewa
1 października 2010, 09:34
No cóż wojtku, jezeli ktoś pracował przy naliczaniu składek ZUSowskich za duchownych - to chyba się dobrze orientuje ile to wynosi w skali miesiaca czy roku. Jezeli nic nie wiesz na ten temat t0o nie pisz. Bo ja akurat te składki liczyłam...
P
Peter
30 września 2010, 11:23
Hmmm sprawa oczywiscie mocno kontrowrsyjna(jak wszystko co ostatnio jest zwiazane z Kosciolem). Jednak z tego co wiem okolo 90% spraw rozpatrzanych przez komisje nie budzi kontrowersjii, najwieksze kontrowersje budza tzw. sprawy gruntow zamiannych. Moim zdaniem bledem jest ze komisje nie musza konsultowac oddania gruntow zamiennych z gmianami w ktorych te grunty sa i brak mozliwosci zaproponowania alternatywnych. Konstrukcja ta niestety umozliwia pewne naduzycia. Co do samego Marka P. to on tam chyba nawet same instytucje koscielne robil w "bambuko" bo po przekazaniu zostaly one sprzedane instytucji X, ktora po pewnym czasie za cene sporo wyzsza sprzzedawala instytucji Z. Jednak biorac pod uwage calosc budzetu panstwa prawie marginalna biorac pod uwage ile panstwo traci na KRUS, srednio korzystne umowy gazowe, naduzycia podczas budowy autostrad lub chociazby bledne decyzje urzednikow(polecam strone http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl , no ale kto "groszy" nie liczy ten "zlotowki" traci) Ciekawy artykul odnosnie sytuacji w Warszawie w ZW http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/519276_Za_zabrana_dzialke_co_laska.html @De Pot "Czy ci którzy utracili swoje rodzinne dobra mają tak samo postępować. Czy im dano możliwość wskazywania i wyceny gruntów ?" Z tego co wiem istnieje tzw. droga sadowa, a tam kazda ze stron moze powolywac ile rzeczoznawcow. Generalnie komisje powstaly aby rozne instytucje koscielne nie wchodzily na ta droge i jest to forma kompromisu, bo gdyby wchodzily to panstwo byloby zmuszone przez sady oddac duzo wiecej, sama idea gruntow zamiannych rowniez zostala stworzona aby uniknac sytuacji kiedy na danym terenie lub w budynku mieszcza sie "zywotne"(szkoly, urzedy etc.) instytucje panstwowe, ktorych przenosiny wiazaloby by sie z duzymi kosztami i problemami....tak wiec sama idea zla nie jest wykonanie juz nie koniecznie.
B
brat_robot
30 września 2010, 09:08
Ewa zapisz się do SLD. A może już jesteś? Proponuję nawet reaktywację PZPR. Niech stworzą ją PO, SLD i nowa partia Paligłupa. Jeśli prawak nie makontrargumentu to zawsze mu zostaje odniesienie do PZPR... 
W
wojtek
30 września 2010, 08:55
Ewa zapisz się do SLD. A może już jesteś? Proponuję nawet reaktywację PZPR. Niech stworzą ją PO, SLD i nowa partia Paligłupa.
E
Ewa
30 września 2010, 07:36
A jeśli dotykamy już kwestii finansowych, to należy przypomnieć, że Kościół w Polsce – co wcale nie jest normą w Europie – utrzymuje się niemal wyłącznie z ofiar. No nie "bujac to my ale nie nas". Fundusz koscielny w zamian za zagrobiony majatek kościelny wpłaca min lwia cześc składek ZUSowskich na emerytury dla duchownych. Gdyby to przeliczyc pomnożyc przez te wszystkie lata to uzbiera sie tego dosyc dobra sumka.....Nie sa to zadne ofiary tylko idzie to z pieniedzy podatników.Te emerytury wypłacane z ZUS duchowni dają  jako emeryci w wiekszosci na koscioł..... Poza tym jak napiusał mój poprzednik łapownictwa i malwersacji nie mozna usprawiedliwiac krzywdami z przeszłosci. Czyzby Sekretarz Generalny Episkopatu tego nie wiedział? tego nie wiedział? Przykra jest niewiedza ludzi na stanowiskach.
DP
De Pot
29 września 2010, 21:26
Złodziejstwa i łapownictwa dzisiaj nie można usprawiedliwiać krzywdami z przeszłości. Czy ci którzy utracili swoje rodzinne dobra mają tak samo postępować. Czy im dano możliwość wskazywania i wyceny gruntów ? Oni uczestniczą w licytackach agencji rynku rolnego jak każdy.