Papież, który bywał proboszczem
Ratzinger mówi o bliskości Boga, który towarzyszy chrześcijaninowi każdego dnia. Uświęca nasze życie i nadaje mu cel. Pozwala na otwarcie siebie względem drugiego człowieka, na przekraczanie własnego egoizmu i tendencji do zamykania. To rzeczy trudne, lecz kardynał potrafi mówić o nich w sposób jasny. O "Głodzie Boga" kard. Josepha Ratzingera.
Niedawno skończyłem lekturę niewielkiej, ale bardzo gęstej książki, będącej zbiorem kazań przyszłego papieża Benedykta XVI. Dziesięć homilii z Pentling, wygłoszonych przez Josepha Ratzingera w latach 1986-1999, może postronnemu czytelnikowi dać zupełnie nowy obraz "pancernego kardynała". Często oceniany jako niejasny w trudnym słowie papież, pokazuje w krótkich kazaniach inne oblicze: skromnego księdza, który potrafi o rzeczach trudnych mówić w sposób prosty i zrozumiały dla każdego wiernego.
Pentling to sześciotysięczna miejscowość na przedmieściach Ratyzbony, w której od końca lat 60. mieszkał przyszły papież Benedykt XVI. Sam pochodzę z gminy wiejskiej, którą zaludnia podobna liczba osób, więc łatwo jestem sobie w stanie wyobrazić tamten klimat. Niewielki kościół parafialny ze stałą grupą wiernych, z których każdy się zna. Od lat ci sami zasłużeni kościelni, przez dekady pracujący organista. Wiadomo kto intonuje modlitwę różańcową, za kogo odprawiana jest msza, nawet gdy nie zostało odczytane nazwisko, na tablicy z zapowiedziami przedślubnymi nazwiska znajomych koleżanek i kolegów. Mała wspólnota, która może być prawdziwą "wspólnotą wspólnot" - rodzin, które znają się od pokoleń. Parafia, która zrzesza ludzi prostych z ich codziennymi problemami i zupełnie przyziemnymi próbami kształtowania w wierze. Popularne w ostatnich latach pojęcie "churchingu" jej nie dotyczy. To ci sami ludzie razem przeżywają kolejne święta kalendarza liturgicznego, czy też wyjątkowe przedsięwzięcia, jak remonty kościoła, wprowadzenie relikwii świętych do parafii, peregrynacje czy poświęcenia dzwonów.
W takim kontekście przemawiał jeden z najważniejszych kardynałów rzymskiej kurii. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary jest przecież współczesną nazwą nadaną dawnemu stanowisku rzymskiego inkwizytora, odpowiedzialnego za obserwację rozwoju doktryny całego Kościoła. Teologa, na którego barkach spoczywa strzeżenie ciągłości nauczania. Człowiek pełniący na co dzień tak odpowiedzialną teologiczną funkcję może się nie odnaleźć w wiejskim kontekście. Może nie potrafić mowić w sposób zrozumiały, tak by Słowo Boże trafiało do serc zwykłych wiernych, których wiedza o Kościele często jest w pełni zależna od parafialnej katechezy. Bardzo często podobne zarzuty czyniono Benedyktowi XVI, nie będącemu tak medialnym papieżem jak Jan Paweł II. Może być traktowany jak poczciwy mądrala, wprawdzie znany od lat, ale jednak obcy. Mimo tego Joseph Ratzinger w kazaniach zebranych w książce "Głód Boga" doskonale radzi sobie z rolą, która przypadła mu w udziale.
Z jednej strony jest jak dobry proboszcz powracający do rodzinnej parafii. Zna lokalne środowisko ludzi, do których przemawia. Widać to zwłaszcza w poruszającym kazaniu wygłoszonym na mszy z okazji jubileuszu posługi zakrystianina Georga Hopfenspergera. Głosi przywołując bezpośrednio życie małej parafii. Mówi o współczesnych Niemczech, o tym czym żyje XX-wieczna kultura. Nie jest odklejonym od życia teologiem, lecz bliskim proboszczem, dotykającym ludzkich zmartwień i problemów. Pokazuje w jaki sposób każdy człowiek ma za zadanie towarzyszyć Chrystusowi na trudnej i wymagającej drodze wiary. Podkreśla świętość codziennego życia i pracy, które są przecież zadanymi przez Boga. Z drugiej przyszły papież mówi o rzeczach najważniejszych - najbardziej istotnych prawdach wiary, o centralnym miejscu jakie w życiu wierzącego powinien zajmować Jezus.
Część z homilii dotyczy relacji tego co publiczne i płaszczyzny wiary. Dziś miewamy tendencję do rozgraniczania powyższych porządków, lecz chrześcijaństwo działające wyłącznie w wymiarze prywatnym jest puste. Domaga się realizacji powszechnej, krzyczy o bycie widocznym i wyraźnym. Szczególne miejsce zajmuje tutaj niedzielna msza, która nie jest zwieńczeniem tygodnia, ale jego rozpoczęciem. Błogosławieństwem, jakie spływa na cały przyszły czas pracy i przebywania wśród innych ludzi. Łatwo nam wpaść w pułapkę ucieczki przed głodem Boga w przyjemności niesione przez skończony świat. Ratzinger obrazowo przeciwstawia sobie wieże kościołów i wielopiętrowe budynki biurowe. Te drugie są zbudowane na chwałę człowieka, ale stanowią tylko przeciągnięcie Ziemi w górę, lecz Ziemia, bez obecności religii, jest tylko pustynią. Dlatego to te pierwsze wskazują właściwy kierunek życia: bycie ku temu, co dopiero przyjdzie. Nastawienie na ciągłą podróż, aktywne czekanie na Jezusa. Tak też pisze o kościelnych dzwonach, które są dla człowieka znakiem tego co ważne, podobnym do głosu muezina, słyszanego przez przyszłego papieża Benedykta w Jerozolimie.
Ratzinger mówi o bliskości Boga, który towarzyszy chrześcijaninowi każdego dnia. Uświęca nasze życie i nadaje mu cel. Pozwala na otwarcie siebie względem drugiego człowieka, na przekraczanie własnego egoizmu i tendencji do zamykania. Człowiek zamknięty i skupiony na sobie nie chce Boga, który jest najcenniejszym pokarmem chrześcijanina. Jeśli pozostajemy na Niego obojętni, to widocznie Go nie pragniemy. Dlatego szereg treści jest poświęconych pysze dzisiejszych ludzi zadowolonych pieniądzem, skupionych na zysku. Tymczasem chrześcijaństwo to ciągły głód bycia kimś innym i życia inaczej. Takiego życia, które wciąż pragnie, zaś nigdy nie będzie syte dopóki nie znajdzie Jezusa. Z tej perspektywy przyszły papież krytykuje kulturę "światowości" w równie mocny sposób, jak czyni to papież Franciszek. Podobieństwo tych dwóch pontyfikatów jest widoczne także we fragmentach dotyczących Wcielenia, bliskości i konkretności Jezusa. Przecież to te same słowa, które Franciszek mówił choćby podczas ostatniej wizyty w Polsce. Jeśli natomiast spojrzymy na prosty sposób w jaki Ratzinger je przekazywał wiernym w Pentling, zobaczymy że nauczanie tych dwóch papieży naprawdę stanowi o ciągłości obecności Jezusa w Kościele.
Chrześcijaństwo jest nieustannym pragnieniem Jezusa, które rozciąga się od tu i teraz, do Jego ponownego przyjścia. To główny wątek kazań z Pentling. Sytuacja egzystencjalna, w której jest człowiek wierzący, to stan głodu, o którego zaspokojenie Ratzinger modli się z parafianami: prosi o to byśmy zrozumieli jego tajemnicę, byśmy ciągle pragnęli i przyjmowali ducha miłości, którego Bóg niesie w Eucharystii. To rzeczy trudne, lecz kardynał potrafi mówić o nich w sposób jasny. Pozwala każdemu wiernemu odnaleźć się w tej treści. Bóg jest bowiem zawsze najbardziej obecny wśród współczesnych - jego stała obecność jako towarzysza drogi, znaku, jest widziana z perspektywy tego co tu i teraz. Nieistotne gdzie jesteśmy: czy w ruchliwym mieście, czy w małym kościółku.
Karol Kleczka - członek Klubu Jagiellońskiego, doktorant filozofii na UJ
Skomentuj artykuł