Prorocze słowa Ratzingera. Kościół nie musi być liczny
Kościół nie musi być liczny, opływający w materialne bogactwa, mający wpływ na politykę czy roszczący sobie prawo do czegokolwiek. Nie tylko nie musi, ale nie powinien, nie może taki być!
"Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo (…). Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych (…). Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich. Wtedy ludzie zobaczą tą małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali" - mówił 50 lat temu ks. Józef Ratzinger (wypowiedź z 24 grudnia 1969 roku, na zakończenie cyklu wykładów radiowych w rozgłośni Hessian Rundfunk). Wypowiedź tę odczytujemy dzisiaj jako proroczą, bo widzimy, jak spełnia się ona na naszych oczach.
"Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo" - mówi Jezus. Nie bój się, mała trzódko! Czyż nie czuć w tych słowach czegoś subtelnego, delikatnego, ciepłego, głęboko uspokajającego? Osobiście tak te słowa właśnie odczuwam. Ta Ewangelia jest kontynuacją Jezusowego nauczania sprzed tygodnia. I tak, jak przed tygodniem Jezus zapraszał nas do poszukiwania odpowiedzi na pytanie o sens życia i wskazywał, że mamy troszczyć się o budowanie wśród nas królestwa Bożego, a wszystko inne będzie nam dane, tak dzisiaj pokazuje nam, jaką cechą mamy się wyróżniać, jako owi budowniczowie królestwa.
Architekci królestwa to nie ci, którzy zagrzewają do walki, podsycają waśnie, szerzą nienawiść czy miłość rezerwują tylko dla najbliższych, powołując się przy tym na tzw. "porządek miłości". Budowniczowie królestwa to córki i synowie Kościoła, którzy "mają przepasane biodra i zapalone pochodnie". To cudowny obraz, jakże inny i jak dalece bardziej optymistyczny od serwowanych nam każdego dnia pesymistycznych wizji upadku Kościoła, w których ukazywany jest on jako oblężona przez rozmaite siły i ideologie twierdza. Pochodnia zapalona przez ucznia Jezusa nie jest lampą absurdu. To światło nadziei i wyczekiwania. Nie ma w tym zachowaniu cienia oszustwa i wprowadzania w błąd. Jest to wyraz logiki Ewangelii: Bóg może nas zaskoczyć w każdej chwili naszego życia, przechodząc obok nas nawet wcześniej, niż się go spodziewamy. Bóg nie tylko może nas zaskoczyć. On wciąż nas zaskakuje. Pokazuje to historia Abrahama z pierwszego czytania. "Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie, jak niezliczone ziarnka piasku na wybrzeżu morza". Dla Boga nie ma nic niemożliwego!
Kościół nie musi być liczny, opływający w materialne bogactwa, mający wpływ na politykę czy roszczący sobie prawo do czegokolwiek. Nie tylko nie musi, ale nie powinien, nie może taki być! Kościół może być małą trzódką i nie jest to obraz pesymistyczny czy napełniający smutkiem. Kościół to ludzie, którzy budują wokół siebie królestwo Boże i - jak Abraham - wierzą Słowu Boga. To ludzie, którzy starają się żyć Ewangelią każdego dnia. Przynajmniej się starają. A Ewangelia Jezusa nie jest wychowaniem do strachu i obsesji. Jest Dobrą Nowiną o wolności i wypełnianiu powinności chrześcijanina w pełnej wolności.
Ewangeliczni słudzy, wyczekujący swojego Pana z lampami w rękach, to wolni ludzie, którzy pracują w domu niebędącym ich własnością. To my, pracujący w Kościele. A Kościół jest Chrystusa, a nie jego sług, nie nasz. Słudzy jedynie czekają aktywnie na Pana i umożliwiają innym spotkanie Go. To jest nasza misja. Żyć Ewangelią i innych do takiego życia zapraszać. Być nadzieją dla żyjących wokół nas i odpowiedzią, której zawsze w tajemnicy szukali. Dlatego… "nie bój się, mała trzódko".
Ksiądz Bartosz Rajewski jest proboszczem parafii na South Kensington w Londynie
Skomentuj artykuł