Seksizm w kulturze jest tak powszechny, że aż przestajemy go dostrzegać

Seksizm w kulturze jest tak powszechny, że aż przestajemy go dostrzegać
(fot. depositphotos.com)

Jako społeczeństwo jesteśmy dość mocno przywiązani do koncepcji, zgodnie z którą o "poważnych" sprawach rozmawia się wyłącznie z mężczyznami. Kiedy więc kobiety zaczynają tworzyć sztukę - czyli prezentują swoje postrzeganie świata i interpretacje rzeczywistości szerszemu audytorium - nasz patriarchalny świat zaczyna trząść się w fasadach, a społeczne kompasy ulegają rozmagnesowaniu.

Pytania skierowane do odtwórczyni roli Laury z „365 dni”, Anny Marii Siekluckiej o to, czy lubi seks i czy w jej rodzinnym mieście znajdują się nocne kluby, były tak jawnie seksistowskie, że krytycznie zareagował na nie cały medialny mainstream.

Magazyn „Viva!” natomiast, poza opublikowaniem pseudoprzeprosin (bo nie sposób przecież nazwać szczerymi przeprosinami komunikatu, w którym redakcja cytuje słowa dziennikarza, zgodnie z którymi taka konwencja wywiadu „nie sprawdziła się”) zakończył współpracę z odpowiedzialnym za tę rozmowę dziennikarzem. Ale seksizm - choć oczywiście nie tak jawny i rażący - obecny jest w naszym życiu kulturalnym właściwie przez cały czas. Dotyka on zarówno aktorek dopiero rozpoczynających swoją karierę, jak i polskich pisarek, cieszących się prestiżowymi nagrodami literackimi - w tym Nagrodą Nobla. Tak, tak - wiem, że wiedzą już Państwo, o kim będzie mowa w tym tekście.

Rozmagnesowane kompasy i TOP 10 najpiękniejszych pisarek 

Jako społeczeństwo jesteśmy dość mocno przywiązani do koncepcji, zgodnie z którą o "poważnych" sprawach rozmawia się wyłącznie z mężczyznami. Sprawy polityczne, społeczne i ekonomiczne w telewizji, internecie i prasie niemal zawsze komentują panowie - paniom "pozwala się" mówić o gotowaniu, trosce o dzieci i zdrowym stylu życia, czyli tym wszystkim, co zaliczamy raczej do strefy prywatnej, niż publicznej (należy oczywiście mieć na uwadze, że podział ludzkiego żywota na te dwie kategorie jest dość umowny).

DEON.PL POLECA

Wciąż jednak czujemy się zagubieni, gdy kobieta wychodzi z "tradycyjnej" roli muzy artysty i sama zostaje twórcą.

Kiedy więc kobiety zaczynają tworzyć sztukę - czyli prezentują swoje postrzeganie świata i interpretacje rzeczywistości szerszemu audytorium - nasz patriarchalny świat zaczyna trząść się w fasadach, a społeczne kompasy ulegają rozmagnesowaniu. Większość osób żyjących w kręgu kultury zachodu wie już, że kobiety mogą być dobrymi pracownikami, wychodzić za mąż po trzydziestce i nie lubować się w gotowaniu. Wciąż jednak czujemy się zagubieni, gdy kobieta wychodzi z "tradycyjnej" roli muzy artysty i sama zostaje twórcą.

Efektem tego zagubienia - a także przedmiotowego traktowania kobiet w ogóle - są żenujące pytania podczas wywiadów z artystkami, a także w pewien sposób rozpaczliwe próby przywrócenia tworzących kobiet do patriarchalnego porządku, zgodnie z którym to mężczyzna patrzy (i ocenia), natomiast kobieta jest oglądana (i stara się o uzyskanie wysokiej noty). Kiedy ktoś (na przykład w chwili obecnej ja) prowadzi badania na temat kobiecej literatury współczesnej, to wujek Google, starannie analizując treści, jakich szukamy za pomocą paska przeglądarki, z pewnością zaproponuje nam nie tylko opracowania autorstwa znanych literaturoznawców, ale również galerie "10 najpiękniejszych pisarek". Które, jak można się spodziewać, mają całkiem sporą klikalność i ilość lajków.

Cokolwiek robi kobieta, zostanie sprowadzona do ciała 

Być może ci Czytelnicy, którzy myślą o sobie jako o ludziach z większym "dystansem", mogliby zapytać teraz, co właściwie jest złego w tym, że dziennikarze czy redaktorzy jakiegoś portalu dostrzegają urodę określonej artystki i „komplementują” ją publicznie. Czasami w tego rodzaju dyskusjach pada również sformułowanie w stylu: „każda kobieta chciałaby, aby inni dostrzegali jej piękno!”. I tutaj sądzę, że warto podkreślić dwie sprawy: pierwsza z nich to ta, że nigdy nie należy mówić, czego chce „każda kobieta” (ani „każdy mężczyzna”). Po drugie zaś: nawet jeśli dana pisarka, aktorka czy reżyserka z uśmiechem przyjmuje nominację do grona najpiękniejszych czy najlepiej ubranych, to jednak większość z nich ma już duży kłopot z faktem, że poprzez koncentrację na cielesności (czy innych aspektach życia prywatnego) ludzie „gubią” ich dorobek.

Nigdy nie należy mówić, czego chce „każda kobieta” (ani „każdy mężczyzna”).

Sieklucka w wywiadzie dla „Vivy!” starała się podczas rozmowy mówić o pracy na planie filmu, ale dziennikarza bardziej „interesowało” jej życie intymne. Scarlett Johansson, która wcieliła się w rolę Czarnej Wdowy z uniwersum Marvela, podczas konferencji prasowej była pytana o dietę, jaką stosuje, by korzystnie wyglądać. Spowodowało to wściekłość aktorki, której kolegów pytano o sprawy związane ze sztuką. Natalie Portman z kolei usłyszała kiedyś ze strony dziennikarza pytanie o to, jak godzi karierę filmową z życiem prywatnym - aktorka nie tłumaczyła się jednak ani nie zapewniała, że „jej dzieci mają dobrą opiekę, gdy pracuje” (co wielu dziennikarzy najwyraźniej bardzo pragnie usłyszeć), lecz odpowiedziała również w formie pytania: „Czy zapytałbyś o to samo mężczyznę?”.

Jednak złoty medal za najbardziej skuteczne ucinanie seksistowskich pytań przyznałabym Królowej polskiej literatury, Oldze Tokarczuk. Noblistka na pytanie Włodzimierza Nowaka, czy pamięta, jak zaczęły jej rosnąć piersi, zapytała, czy dziennikarz zapytałby o ciało Pilcha albo Huellego, a następnie doprecyzowala: „A widzisz! Cokolwiek robi kobieta i jakkolwiek jest to ważne dla innych, zawsze prędzej czy później zostanie sprowadzona do ciała. Zapytaj kiedyś prominentnego polityka albo jakiegoś znanego pisarza, jak sobie radzi ze starzeniem, czy pamięta, jak mu urosły jądra, jak dzieli obowiązki domowe z pisaniem”. Proszę powiedzieć: czy można ująć esencję problemu w bardziej trafny sposób?

Nie kneblujmy sztuki seksizmem 

Sprawa wydaje się zatem całkiem prosta: jeśli o cielesność, dojrzewanie czy życie prywatne nie pytamy mężczyzn - bo przecież wiemy, że „nie wypada” - to raz na zawsze wybijmy sobie z głowy pomysł, że uprawnione jest zadawanie tego typu pytań kobietom. Zasady kindersztuby (do których należy nakaz poszanowania dla prywatności) obowiązują przecież wszystkich i wobec wszystkich. Jednak w wyznaczaniu tego typu granic nie chodzi tylko o dobre wychowanie: zadawanie intymnych pytań artystkom może być dla nich krzywdzące, a przecież etyka zawodu dziennikarza nie przyzwala na zadawanie komuś cierpienia czy uprawianie perwersji dla klikalności. Pamiętajmy też, że sprowadzanie artystek do roli atrakcyjnych przedmiotów i infantylizowanie rozmów z nimi prowadzi nieuchronnie do zubożenia całego świata sztuki - nie chcąc słuchać tego, co na temat świata i kultury mają do powiedzenia pisarki, aktorki czy kompozytorki, z pewnością tracimy wiele ważnych refleksji czy ożywczej dla życia kulturalnego krytyki. Nie fundujmy sobie tego rodzaju cenzury w imię starych przyzwyczajeń.

Osobiście marzę o tym, by „przodownikami” w dziedzinie poszanowania twórczej (i nie tylko!) pracy kobiet, a także dbania o odpowiedni dystans i granice, byli pracownicy mediów katolickich. Skoro nad wyraz chętnie mówimy o konieczności sprzeciwu wobec uprzedmiotowienia człowieka, to w imię autentyczności powinniśmy być na tym tle wzorem do naśladowania.

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Zuzanna Radzik

- Puk puk.
- Kto tam?
- To my, więcej niż połowa Kościoła!

Taki improwizowany dialog krzyczały kobiety w stronę hierarchów udających się na synod w 2018 roku.

Ruch równouprawnienia w Kościele to...

Skomentuj artykuł

Seksizm w kulturze jest tak powszechny, że aż przestajemy go dostrzegać
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.