Spektakularne „zaśnięcia w Duchu”, egzorcyzmy, mówienie językami
Przybywa ludzi, którzy jeżdżą z „eventu” na „event”, bo potrzebują placebo, potrzebują się lepiej poczuć. Tradycyjny katolicyzm zaczyna ich uwierać, a pociąga to, co tajemnicze i nieznane.
Przygotowując słowo na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, postanowiłem zajrzeć do zakurzonych notatek z czasu seminaryjnych wykładów z pneumatologii – nauki o Duchu Świętym. Natrafiłem tam na zdanie: „Dzięki Darom Ducha Świętego, człowiek ochotnie i łatwiej poddaje się różnym natchnieniom Ducha, który niejako sprawia, że – szczególnie w tym świecie zsekularyzowanym – człowiek rozumie, dlaczego wierzy”. Fides quaerens intellectum – wiara poszukująca zrozumienia – głosi stara ale wciąż aktualna zasada św. Anzelma z Canterbury.
Trzeba, nie bez smutku zauważyć, że w Kościele obserwujemy dzisiaj trend zgoła odmienny. Zalewa nas cała gama praktyk z różnych wspólnot zielonoświątkowych i protestanckich, które nacisk kładą nie tyle na zrozumienie, co emocjonalne przeżycie. Przybywa ludzi, dla których bardziej niż dojrzała wiara, liczy się specyficzne doświadczenie, potrzeba emocjonalnego przeżycia czegoś.
Przeżycie emocjonalne może prowadzić do dojrzałej wiary, jeżeli za nim idzie systematyczna, porządna, nieefektowna formacja. Przybywa ludzi, którzy jeżdżą z „eventu” na „event”, bo potrzebują placebo, potrzebują się lepiej poczuć. Tradycyjny katolicyzm zaczyna ich uwierać, a pociąga to, co tajemnicze i nieznane – spektakularne „zaśnięcia w Duchu”, egzorcyzmy, mówienie językami, coraz to nowe prywatne objawienia. Takie sytuacje niekonieczne prowadzą do dojrzałej wiary.
Zesłanie Ducha Świętego można nazwać Międzynarodowym Świętem Kościoła. Powiedzmy wprost: nie o jednostkowe wydarzenie tutaj chodzi. Gdy przyjrzeć się uważnie Dziejom Apostolskim, to zauważymy, że jest to księga mówiąca o ciągłym darowaniu Ducha Świętego całemu światu. Duch sprawia, że apostołowie zdolni są przekraczać granice swoich kultur, zwyczajów i przyzwyczajeń. Zalęknieni dotąd uczniowie Chrystusa podnieśli się, wyprostowali, gdyż jeszcze raz uwierzyli w to, co się wydarzyło, a czego byli świadkami.
Również i my, zawsze wtedy, gdy nasza wiara słabnie, gdy ogarnia nas lęk, przytłacza smutek, zniewala grzech, możemy zwracać się do Ducha Świętego. On pomoże nam na nowo odkryć, że Bóg naprawdę jest nieobliczalny i nieprzewidywalny poza jednym – wiernością człowiekowi. Duch Święty przekona nas, że nie musimy się martwić i zabiegać o życzliwość Boga nieustannym umartwianiem, ascezą czy odmawianiem setek litanii i kolejnych cykli nowenn. Duch Święty przekona nas, że Bóg „gniewem się nie unosi”, a my nie musimy zasługiwać na szczęśliwą wieczność, gdyż owa szczęśliwość jest Bogiem, a Jego wszechmoc polega właśnie na tym, że nie potrafi On zrezygnować z żadnego człowieka. By jednak mieć w sobie takie przekonanie, potrzebna jest dojrzała wiara.
Przeżycie emocjonalne może prowadzić do dojrzałej wiary, jeżeli za nim idzie systematyczna, porządna, nieefektowna formacja.
Duch Święty pomaga nam również inaczej spojrzeć na nasze życie z jego – być może – trudną historią. Dzięki Darom Ducha Świętego, podobnie jak apostołowie, możemy odkryć w sobie, w swojej przeszłości, nowe źródło światła, czyli w nowy sposób spojrzeć na to, co w życiu się przydarzyło. Nowość tego spojrzenia polega na tym, że tam właśnie, gdzie dotychczas zionęła przepaść, przerażająca ciemność, rozbłysnął ogień. By jednak w taki sposób spojrzeć na swoje życie, potrzebna jest dojrzała wiara. Do takiej właśnie prowadzi nas i taką nas obdarza Duch Święty.
Skomentuj artykuł