Święty czyli jaki?
Lubię czytać biografie świętych kobiet, które żyły niby zwyczajnie, a jednak miały w sobie to coś, co sprawiło, że Kościół ogłosił je świętymi. Jakiś czas temu czytałam książkę "Zwyczajne święte kobiety" Małgorzaty Król. Autorka opisuje w niej dziesięć różnych kobiet, Polek - cztery z nich zostały wyniesione na ołtarze, w przypadku pozostałych toczą się procesy beatyfikacyjne. Pokazuje kobiety zwyczajne choć wyjątkowe, bohaterki naszych czasów. Historie życia, walki, cierpienia i świętości.
Zawsze, gdy w moje ręce trafiają tego typu lektury, stawiam sobie pytanie: święty czyli jaki? Nieomylny, zawsze wierny, bezgrzeszny? No właśnie nie…
Patrząc na samą siebie i na ludzi, z którymi często rozmawiam o Kościele, o wierze, czy duchowym rozwoju, dostrzegamy ogromny brak i kryzys autorytetów. Nie jest problemem to, że ich nie ma, raczej to, że ich nie dostrzegamy i nie potrafimy zaufać. Pęd życia, przebodźcowanie, a dobro jest takie ciche i nienachalne…
Patrząc dziś na Kościół katolicki widzimy podziały na mniej lub bardziej tradycyjnych katolików. Dostrzegamy, że jeden znany duchowny mówi tak, inny inaczej. Wielu wiernych uważa się za wszechwiedzących, bez prawa do dyskusji i odrobiny samokrytyki. Każdy więc może niby znaleźć „autorytet” dla siebie, ale czy on na pewno poprowadzi w dobrą stronę?
Zadaję więc sobie pytanie - co to mówi o mnie? Czego mi brak? Jak rozeznaję swoje miejsce w Kościele i jak dobieram ludzi, którzy na mnie wpływają?
Świętość nie zawsze rodzi się w warunkach ekstremalnych. Czasem, jak we wspomnianej książce Małgorzaty Król, możemy stawać się świętymi tam, gdzie aktualnie jesteśmy. Z tym bagażem doświadczeń, powołaniem, z taką a nie inną historią życia.
Patrząc na wielu znanych nam świętych widzę cechy, które są dla mnie ważnym wyznacznikiem w szukaniu autorytetów.
Pokora i słuchanie nauczania Kościoła (posłuszeństwo). Takie pozornie proste, a pandemia odsłoniła przed nami ogromne braki zarówno w jednym jak i drugim. Wystarczy najprostszy przykład udzielania wiernym Komunii na dłoń. Niestety, wielu kapłanów nie zdało egzaminu z pokory i posłuszeństwa nauczaniu Kościoła. Wielu wiernych ich w tym wspierało. Czy tak wygląda dzisiejsza świętość?
Kościół to sakramenty. To, co w jakiś sposób charakteryzuje świętych, to ich przylgnięcie do nich. Codzienna Msza święta, częsta spowiedź, w niektórych wypadkach też sakrament namaszczenia chorych. Patrzę więc też na siebie i pytam: jak to jest u mnie, ale tak szczerze? Ile jest przyzwyczajenia, a ile serca? Jak wygląda moja spowiedź? Czym kieruję się przy wyborze spowiednika? Jak przeżywam Mszę świętą? Pytań można postawić więcej. Nie po to, by się dołować, ale by zrobić choć jedno mikro postanowienie, by pójść kroczek bliżej świętości już dziś.
Święty to ktoś, kto oddał swoje życie, niejednokrotnie tracąc je dla innych (w męczeńskiej śmierci, chroniąc drugiego, broniąc życia rozwijającego się pod sercem itd.). Czym jest dla mnie świętość w tym wymiarze? Pytanie wydaje się trochę z kapelusza, ale czy aby na pewno? Ile czasu jestem w stanie „oddać” ze swojego życia, by dać drugiemu to, czego dziś potrzebuje?
Możemy myśleć o świętości jak o czymś kosmicznym, z innej galaktyki. Dostępna tylko dla wybranych, więc na pewno nie dla mnie. Niebawem listopad, może warto nie tylko pomodlić się nad grobami bliskich zmarłych, ale zatrzymać się głębiej nad świętością. Również tych, których Kościół nie wyniósł na ołtarze, ale byli w świecie ludźmi rozpraszającymi mroki i troski innych. Byli miłością, na wzór największej i niezawodnej miłości Boga.
Poszukać, popatrzeć, zainspirować się. By być bardziej dla innych, blisko Boga, Kościoła i samego siebie. Krok bliżej świętości.
Skomentuj artykuł