Ubogich zawsze macie… uśmiechnij się do nich!
Ponad 500 osób ubogich spotkało się w Asyżu, u św. Franciszka, razem z papieżem Franciszkiem, aby porozmawiać, podzielić się swoim doświadczeniem, pomodlić się, pobyć chwilę i spożyć braterski posiłek. Wszystko to w ramach V Światowego Dnia Ubogich, który wprowadził Ojciec Święty, przypominając całej wspólnocie Kościoła, że Chrystus zawsze utożsamiał się z potrzebującymi i stawał po ich stronie.
Ci, co przybyli, a najliczniejsza grupa pochodziła z Francji, reprezentowali całą Europę, a nawet ubogich całego świata. Przyjechali na zaproszenie Franciszka, który w orędziu na ten dzień, opublikowanym już w czerwcu tego roku pisał, że chciałby spotkać „w pierwszym rzędzie ubogich tam, gdzie oni się znajdują. Nie możemy czekać, aż zapukają do naszych drzwi. Pilnie potrzeba, abyśmy dotarli do nich w ich własnych domach, w szpitalach i w domach opieki, na ulicach i w ciemnych zaułkach, gdzie czasem się chowają, w schroniskach i w centrach przyjęć…”
Modlitwa do św. Rity w cierpieniu
Wielu ma jednak problem z tym Światowym Dniem Ubogich, ustanowionym przez Franciszka kilka lat temu. Wydaje się, że jest to za bardzo stygmatyzujące. Ubóstwo jest bowiem postrzegane jako wstydliwy problem, który raczej chcielibyśmy ukryć niż go celebrować. Tam, gdzie jest potrzebna interwencja charytatywna, nie powinno być rozgłosu, ewangelicznego „trąbienia przed sobą” – epatowania dobroczynnością, ale cicha służba. Jeszcze inni są przekonani, że ubóstwo to częstokroć wynik różnego rodzaju słabości, nałogów, niezdolności do przystosowania się do bardzo kompetytywnego modelu funkcjonowania naszych społeczeństw. Rodzi się synonim ubogi = przegrany.
Ubóstwo nie jest w modzie. Model życia, jaki jest preferowany i promowany to umiejętność odpowiedniego zarządzania swoimi zasobami, samowystarczalność, zdolność do wypromowania siebie, bycie podziwianym, posiadanie.
Nikt nie chce być ubogi. Świat ma dzisiaj inne wzorce do naśladowania. I dlatego Światowy Dzień Ubogich, wprowadzony przez Franciszka, jest dużym wyzwaniem dla wierzących. Wielu bowiem, nawet bardzo pobożnych ludzi, wzdraga się, kiedy bycie ubogim ukazywane jest jako swego rodzaju upragniony stan. My także mamy jeszcze dobrze w pamięci biedę dawnego systemu, poczucie wykluczenia, bycia pozbawionym wielu możliwości dorobienia się, z którego się wyrwaliśmy i nie mamy jeszcze poczucia, że osiągnęliśmy ten wymarzony poziom. Zachętę do celebrowania ubóstwa traktujemy często jako powrót do złych wspomnień.
Franciszek w Porcjunkuli w Asyżu - V Światowy Dzień Ubogich - vaticannews.va/youtube.comI dlatego, nawet jeśli organizujemy spotkania, różne wydarzenia związane ze Światowymi Dniami Ubogich, to jest gdzieś w nas to rozdwojenie. Stajemy się akcyjni, akcent kładziemy na działaniach o charakterze dobroczynnym.
Franciszek wzywa nas jednak do czegoś więcej. Ubodzy to przede wszystkim ludzie, z którymi trzeba się spotkać, porozmawiać i pomodlić, a nie przedmiot nawet najbardziej szczytnej działalności charytatywnej.
Najpierw trzeba się spotkać z człowiekiem, a nie tylko robić coś dla niego. Tylko braterstwo, otworzenie drzwi serca i ducha, wyzwala prawdziwą gościnność. Franciszek przywołał postać Matki Teresy z Kalkuty, która mówiła, że najlepszym przyjęciem drugiego jest uśmiech. Nie przechodzisz obojętnie wobec drugiego, do którego się uśmiechnąłeś.
Modlitwa do św. Józefa dla odtrąconych i porzuconych
Zadanie, jakie przed nami stawia Franciszek nie jest łatwe. Wymaga zmierzenia się z różnego rodzaju stereotypami i fałszywymi ocenami. Często obecność i widok ubogich krępują i są niewygodne. Zbyt łatwo też posługujemy się uproszczonymi i krzywdzącymi ocenami. Nie robimy rachunku sumienia z wprowadzanych i funkcjonujących niesprawiedliwych systemów i rozwiązań ekonomicznych, gospodarczych i podatkowych. Pozwalamy, by jedni bogacili się nad miarę, przerzucając obciążenia na najsłabszych.
Zapewne wielu z nas pomyśli: ale, co ja mogę, co ode mnie zależy? Sam papież wyznał, że pomysł wprowadzenia Światowego Dnia Ubogich nie był jego. Usłyszał go od jednego z nich, imieniem Etienne, i poczuł, że to Duch Święty przez niego przemówił. To, czego nas uczy Franciszek, to: otwórz serce na drugiego, uśmiechnij się i rozluźnij pięść. Naprawdę, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, dokąd nas Duch poprowadzi, jeśli pozwolimy Mu na posłużenie się nami.
Skomentuj artykuł