W Polsce konieczna jest debata dotycząca finansowania Kościołów
Konieczna jest w Polsce debata dotycząca finansowania Kościołów, ale musi być to debata merytoryczna – nie zaś bazująca na emocjach.
Gorący czas wyborów jest już czasem przeszłym. I choć teraz bardziej myślimy o przyszłości, to warto spojrzeć w przeszłość… Jednym z głównych postulatów formacji, które najpewniej utworzą nowy rząd, był rozdział państwa od Kościoła. Nikt nigdy nie wytłumaczył dokładnie o co właściwie w tym rozdziale ma chodzić. Grano właściwie hasłami, które sprowadzały się do kwestii finansowych. Obiecano likwidację Funduszu Kościelnego, ograniczenie lekcji religii w szkołach (w skrajnych przypadkach wyprowadzenie jej ze szkół), likwidację stanowisk kapelanów, którzy funkcjonują przy różnorakich instytucjach, obcięcie funduszy na kościelne fundacje, likwidację ulg finansowych przy nabywaniu przez Kościół ziemi, a także zmiany w systemie opodatkowania księży.
Jeśli przyjrzeć się na spokojnie wszystkim tym postulatom, popatrzeć na realne możliwości ich realizacji, to szybko dojdziemy do wniosku, że hasła rozdziału Kościoła od państwa były właściwie hasłami populistycznymi. Nie wiem czy szanowni czytelnicy pamiętają, ale dobrą dekadę temu – za pierwszych rządów koalicji PO-PSL – prowadzone były dość zaawansowane rozmowy dotyczące likwidacji Funduszu Kościelnego. Na stole leżała wówczas propozycja, by każda osoba płacąca w Polsce podatki miała prawo do przekazania 0,5 proc. podatku na wybrany przez siebie Kościół lub związek wyznaniowy. Analogicznie do 1,5 proc. jakie przekazujemy organizacjom pożytku publicznego. Negocjacje prowadzono dość długo i kiedy wydawało się, że proponowane rozwiązania zostaną przyjęte wycofała się z nich… strona rządowa. Temat umarł i nikt na nowo go nie podjął. Wrócił teraz przy okazji wyborów. Wrócił, bo jest nośny. Sęk w tym – i na to nikt nie zwraca uwagi – że beneficjentami owego funduszu są wszystkie działające w Polsce Kościoły i związki wyznaniowe. W rozmowach o likwidacji funduszu są pomijane, a brutalna prawda jest taka, że większość z nich bez środków z tego właśnie funduszu sobie nie poradzi.
Konieczna jest w Polsce debata dotycząca finansowania Kościołów, ale musi być to debata merytoryczna – nie zaś bazująca na emocjach. Inna rzecz, że jeśli spojrzeć w Konkordat między Polską a Stolicą Apostolską, to wyraźnie widać, że obie strony nigdy nie zrealizowały zapisu mówiącego o uregulowaniu kwestii finansowych. Zapis umowy jest w tej kwestii zapisem martwym.
Zerknijmy na religię. Wmawia się nam, że lekcje religii są w szkołach obowiązkowe. Nic bardziej błędnego. Konkordat w art. 12 mówi wyraźnie, że państwo organizuje nauczanie religii w publicznych placówkach oświatowych „zgodnie z wolą zainteresowanych” – podkreśla przy tym, że prawem rodziców jest prawo do religijnego wychowania ich dzieci. A zatem religia w szkole być może, ale nie musi. Wszystko jest w istocie kwestią uzgodnień na poziomach lokalnych.
Ograniczenie środków budżetowych na fundacje kościelne, to kolejny ciekawy postulat. Z daleka pachnie pewną nierównością. Czym różni się bowiem fundacja prowadzona przez kościelną osobę prawną, która działa np. w obszarze pomocy psychologicznej dla dzieci, od tej, którą prowadzi np. jakaś organizacja pożytku publicznego, działająca w tym samym obszarze? Cel ten sam, inne są podmioty. W tej kwestii należałoby jedynie zadbać o pewną równowagę, pewien umiar – bo i trzeba to niestety przyznać otwarcie były środowiska kościelne, które na bliskich związkach z władzą korzystały. Wcale się zresztą z tym nie kryły. A traciła na tym cała wspólnota. Podobnie traci też na święceniu wszystkiego co się rusza…
Hasła separacji Kościoła i państwa działały w kampanii doskonale. Sam Kościół instytucjonalny niewiele robił, by tą narrację odmienić. Nie miał na to żadnych szans, bo przez lata przymykał oko na partyjne umizgi. Niejednokrotnie robił to bardzo świadomie, innym razem po prostu dawał się cynicznie wykorzystywać politykom, którzy bez oglądania się na innych usiłują wszystkim narzucać swoje zdanie i swój – jedynie słuszny w ich mniemaniu – pogląd. Dziś z wielu stron słyszę, że przyda się Kościołowi lekcja pokory. Może to i racja, ale poza spodziewanym odcięciem części środowisk od państwowej kasy, w temacie ułożenia stosunków państwo – Kościół rewolucji oczekiwać nie należy. Choć merytoryczna debata w wielu obszarach i ich właściwe uregulowanie byłoby bardzo pożądane.
Skomentuj artykuł