Wakacje czasem głodu i samotności
Rozpoczynające się dziś wakacje to dla wielu dzieci przedsmak radości, odpoczynku, przygód. Niestety nie dla każdego…
Kilka dni temu szłam z dziewięcioletnim synem do domu kultury, z jego kwestionariuszem na półkolonie wakacyjne. Nasza rozmowa potoczyła się w kierunku, którego zupełnie się nie spodziewałam i która otworzyła we mnie patrzenie na z pozoru niedostrzegalne wcześniej problemy innych.
Syn opowiadał o kolegach, którzy spędzają samotnie całe dnie albo wieczory, bo rodzice są w pracy. Opowiadał o tym, że nie każdy przynosi do szkoły drugie śniadanie, a przecież lekcje trwają tyle godzin. Mówił o koleżance, która boi się swojej mamy, bo ta ciągle na nią krzyczy. Trochę go podpytywałam, by wiedzieć na ile te problemy są poważne i co można z nimi zrobić.
Tak, stoję na stanowisku, że wszystkie dzieci są „nasze” i mimo tego, że minął już czas, gdy jedno dziecko wychowywała cała wioska, nie lubię stać z boku i udawać, że nie widzę, gdy jakieś dziecko cierpi.
Wakacje, dziecięcy czas beztroski. A może też czas głodu, przemocy i samotności?
Czytałam ostatnio trudny, choć bardzo mądry i inspirujący wywiad Małgorzaty Terlikowskiej z Ewą Kusz, który wyszedł w formie książki, nakładem Wydawnictwa eSPe. Rozmawiają one o wykorzystywaniu seksualnym dzieci, podając trudne do przyjęcia statystyki oraz pokazując mechanizmy działania sprawcy i dotykając wielu innych, ważnych tematów.
Wstrząsnęły mną podane przez autorki dane, bo statystycznie dwoje lub troje dzieci w każdej klasie doświadczyło jakiejś formy wykorzystywania seksualnego. Gdzie są te dzieci? Dlaczego nikt z ich bliskich tego nie widzi? Dlaczego to właśnie ci, którym dzieci ufają krzywdzą najczęściej?
Jak to się ma do wakacji? Ano tak, że wakacje to czas, gdy pracujący rodzice powierzają swoje dzieci pod opiekę wujkom, dziadkom, trenerom, wychowawcom na koloniach. Nie o to chodzi by teraz w każdym widzieć zagrożenie i pedofila. Chodzi o to, by słuchać dziecka obok mnie, mieć dla niego odrobinę czasu i uwagi. Niestety dla wielu dzieci to abstrakcja, niedoścignione marzenie.
Wakacje to czas, gdy ubogie dzieci nie zjedzą już posiłku – bo i kolega ze szkolnej ławki nie podzieli się kanapką, a w stołówce nie będzie czekał posiłek fundowany przez MOPS. Wakacje to czas przejmującej samotności, gdy całymi dniami przebywa się w pustym domu; albo samemu wałęsa się po okolicy, szukając jakiejś atrakcji i zapełnienia pustki. Wakacje to czas, gdy dzieci bite, poniżane i molestowane będą cierpiały bardziej, bo szkoła nie zapewni im kilku godzin „przerwy” od oprawcy. Wakacje to czas bólu i pustki.
Można dziś powiedzieć: a co ja mam z tym wspólnego? Wszystko i nic! Możesz nie zapytać swojego dziecka o nic, gdy wróci z wakacji u rodziny. Wolno ci udawać, że nie widzisz tego małego, irytującego sąsiada, który krąży pod twoim balkonem po kilka godzin dziennie, jakby coś w trawie zgubił. Być może wygodniej będzie ci nie zapytać pracujących sąsiadów o to czy nie potrzebują tego, by spojrzeć co robi ich pociecha, gdy są w pracy…
My dorośli jesteśmy odpowiedzialni za dzieci wokół nas. Czasem dorosłość nie idzie w parze z dojrzałością. Niekiedy rodzicielstwo wiąże się z bezradnością i biedą.
Otwórzmy szeroko oczy. Usłyszmy krzyk, płacz. Zobaczmy głód i samotność. Czasem potrzeba naprawdę niewiele by czyjeś wakacje uczynić nie tyle szczęśliwe, co choćby bardziej znośne. To wymaga wyjścia poza swoją strefę komfortu, uważności i otwartości na potrzeby innych. Czy jednak nie warto – choćby dla tego jednego, konkretnego dziecka?
Skomentuj artykuł