Jan Paweł II: Śmierć brata przeżyłem chyba głębiej niż śmierć matki
- Są to wydarzenia, które głęboko wyryły się w mej pamięci – śmierć brata chyba nawet głębiej niż matki, zarówno ze względu na szczególne okoliczności, rzec można tragiczne, jak też z uwagi na moją większą już wówczas dojrzałość – powiedział Jan Paweł II w rozmowie z André Frossardem. Słowa te pokazują jak głęboka była więź między braćmi Karolem i Edmundem Wojtyłami i jak bardzo wczesną śmierć Edmunda przeżył przyszły papież. O tej niezwykłej braterskiej więzi pisze Milena Kindziuk w książce „Edmund Wojtyła. Brat św. Jana Pawła II”.
Ale zacznijmy od początku. Był rok 1919. W rodzinie Wojtyłów zapanowała radość, ponieważ spodziewano się narodzin kolejnego, upragnionego dziecka. Szczególnie cieszył się 14-letni wówczas Edmund, który z niecierpliwością wyczekiwał rodzeństwa.
Dobrze pamiętał, co wydarzyło się trzy lata wcześniej, kiedy tuż po narodzinach zmarła jego siostra Olga, której nie miał nawet okazji poznać. Po momentach szczęścia przyszedł jednak czas smutku. Niestety i tym razem okazało się, że ciąża jest zagrożona i dziecko może nie przeżyć.
Znany wadowicki ginekolog, doktor Jan Moskała namawiał Emilię Wojtyłę, matkę Edmunda do aborcji. Dla małżeństwa Wojtyłów ważniejsze jednak było życie dziecka. „Do Edmunda docierały rozmowy rodziców na ten temat. Sam też widział płaczącą matkę, która bardzo przeżywała tę sytuację. Był świadom, przed jakim dylematem stoją rodzice. Ale miał też pewność, że uczynią wszystko, by nie doprowadzić do zabicia poczętego dziecka” – pisze Milena Kindziuk w biografii Edmunda Wojtyły.
Pojawiła się nadzieja
Nie wszystko w rodzinie Wojtyłów było jednak stracone. Okazało się, że Samuel Taub, wybitny żydowski lekarz przyjmujący na terenie wadowickich koszar, zgodził się na prowadzenie ciąży Emilii. Od tego momentu pojawiła się głęboka nadzieja na przeżycie zarówno matki Edmunda, jak i jego braciszka.
I tak 18 maja 1920 roku na świat przyszedł Karol Wojtyła, długo wyczekiwany brat Edmunda. Ten dzień był jednym z najszczęśliwszych w rodzinie Wojtyłów, ponieważ urodziło się zdrowe dziecko, a Emilia Wojtyła przeżyła poród.
Mundek bardzo mocno kochał swojego o 14 lat młodszego brata, uwielbiał się nim zajmować. Przebywanie z nim sprawiało mu ogromną radość.
Mundek pomagał mamie przy znoszeniu wózka z Karolkiem po krętych schodach, biegał po pieluszki, butelkę z mlekiem i ubranka… Często samodzielnie opiekował się braciszkiem – wspomina Maria Kaczorowa.
Teatr, piłka i opieka nad młodszym bratem
Kiedy „Lolek” podrósł, Edmund zabierał go do wadowickiego teatru, gdzie sam występował w niektórych sztukach. Chodził także z bratem na boisko. Grał z kolegami w piłkę nożną sadzając Karola w bramce, bo tam było najbezpieczniej.
- Mimo to pewnego razu Karol został uderzony piłką i głośno płakał, nie dał się uspokoić i w takim stanie zanieśliśmy go do mamy. Gdy wracaliśmy z boiska, często osobiście nosiłem go na barana, aż do domu – wspominał ks. Franciszek Gabryl, kolega Edmunda. Przyjaciołom Mundka niezwykle imponowało to, z jaką odpowiedzialnością zajmował się Karolem.
Milena Kindziuk "Edmund Wojtyła. Brat św. Jana Pawła II"
Śmierć matki, dzielna postawa ojca i zawierzenie cierpień Maryi
Po narodzinach Karola, Emilia Wojtyła z każdym rokiem stawała się coraz słabsza i bardziej chorowita. Dzielnie znosiła jednak cierpienia, nie narzekała. Spędzała dużo czasu na odpoczynku, przez co odpowiedzialność za dom i synów musiał wziąć jej mąż – Karol.
Edmund i jego młodszy brat widzieli starania ojca i jego postawa bardzo im imponowała. Mundek, już wtedy student medycyny na krakowskim Uniwersytecie Jagiellońskim, także ze wszystkich sił opiekował się matką i „Lolkiem”, kiedy tylko miał czas.
13 kwietnia 1929 roku Emilia Wojtyła po długich latach cierpienia zmarła. Rodzina Wojtyłów pogrążyła się w smutku. Dzień po pogrzebie, który odbył się na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, Karol Wojtyła pojechał wraz z synami do sanktuarium Maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Ta pielgrzymka okazała się kluczowa w życiu przyszłego papieża Jana Pawła II, ponieważ to właśnie w Kalwarii Zebrzydowskiej ojciec Edmunda i Karola wskazał im Matkę – Maryję i polecił im, aby powierzyli Jej swoje cierpienie.
Od momentu śmierci Emilii Wojtyły to ojciec wraz z Edmundem wzięli pełną odpowiedzialność i opiekę nad „Lolkiem”.
Zawsze chodził po bezpiecznych szlakach – chciał żyć dla brata
Kiedy Edmund ukończył z oceną celującą studia, miał więcej czasu dla brata i swojej narzeczonej Jadwigi Urban. Zdarzało się, że jeździł do Mucharza, gdzie mieszkała dziewczyna, wraz z Karolem. Wtedy wspólnie urządzali piesze wędrówki po górach.
Kiedy Mundek przemierzał górskie szlaki bez „Lolka”, zawsze pamiętał, aby wybierać bezpieczne trasy. Nie chciał zrobić sobie krzywdy, bo wiedział, że wówczas ucierpi na tym jego młodszy brat. Podczas wędrówek z narzeczoną, Edmund dużo opowiadał jej o Karolu.
- Chwalił jego zdolności, cieszył się jego sukcesami w nauce początkowej. Jako pamiątkę z wycieczek przynosił Lolkowi zawsze nową laskę góralską, nabitą znaczkami ze wszystkich odwiedzanych schronisk (…). Wędrowaliśmy po Tatrach. Celem wycieczki był Gerlach. Ponieważ spadł w nocy śnieg i skały były oblodzone, Edmund zawahał się i odradził dalszą wędrówkę, mówiąc: „Nie mogę ryzykować życiem. Mam brata, którym muszę się opiekować. Jestem mu potrzebny” – wspominała Jadwiga Urban.
Edmunda i Karola łączyła niezwykła, braterska więź. Mimo że Mundek pracował po ukończeniu studiów jako lekarz w Bielsku, starał się opiekować młodszym bratem i brać za niego odpowiedzialność.
Heroiczna śmierć brata
Edmund Wojtyła był bardzo dobrym lekarzem, pracowitym i oddanym swoim pacjentom. Jesienią 1932 roku do szpitala w Bielsku trafiła młoda kobieta, Rozalia, u której doktor Wojtyła rozpoznał zakaźną szkarlatynę. Nie było prawie szans na uratowanie życia kobiety, jednak Edmund postanowił zrobić wszystko, aby ocalić Rozalię.
Młoda kobieta niestety zmarła, a Edmund sam zaraził się szkarlatyną. „Błyskawicznie tracił siły. Miał gorączkę dochodzącą do czterdziestu stopni, do tego drgawki” – pisze Milena Kindziuk. Edmund zmarł w cierpieniach 4 grudnia 1932 roku mając zaledwie 26 lat.
Śmierć Edmunda była dla jego ojca i brata ogromnym ciosem. Obaj jednak starali dzielnie przeżyć odejście ukochanego Mundka, w którym „Lolek” zawsze miał oparcie.
- Śmierć brata to był przecież straszny cios dla ojca i tego dwunastoletniego chłopca. Przechodząc niedługo po tym wypadku przez podwórze, pełna współczucia objęłam Lolusia za szyję i powiedziałam: „To tyś stracił braciszka…” Po tych słowach on z całą powagą powiedział: „Taka była wola Boża”. Odsunęłam się zawstydzona i pełna podziwu – wspominała sąsiadka Wojtyłów Helena Szczepańska.
Wpływ Edmunda na przyszłego papieża
Kard. Stanisław Dziwisz, wieloletni sekretarz Jana Pawła II wspominał, że „Niewątpliwie Edmund wywarł znaczący wpływ na brata, to on go kształtował, ukierunkował jego młodość”.
Sam papież nie raz przypominał sobie swojego Mundka, któremu zawdzięczał bardzo wiele. To właśnie jego starszy brat po raz pierwszy pokazał Karolowi polskie góry, ukazując w ten sposób piękno świata i wielkość Boga. Zapalił w „Lolku” także miłość do teatru i sportu.
Jan Paweł II darzył brata niezwykłą miłością i to Edmund w pewnym stopniu ukształtował osobowość przyszłego świętego.
Skomentuj artykuł