Wielki Post to czas na niewygodne pytania również dla nas księży
Kto pierze moją pościel i prasuje moje koszule? Ile osób musi mnie obsługiwać, bym mieszkał w schludnym pokoju i dobrze się odżywiał? Jeśli mi powiesz: „popatrz najpierw na siebie zanim zaczniesz krytykować innych”, odpowiem: „popatrzyłem i zachęcam do tego także moich braci w kapłaństwie i w zakonnym powołaniu”.
Pobielane wapnem krawężniki, spracowane dłonie robotników ściskane przez wielkiego wodza, dzieci ubogich matek głaskane ręką przystrojoną w zegarek, na który żadnej z nich nie będzie nigdy stać. W oddali ci, których nie dopuszczono zbyt blisko, bo mogliby się źle zachować. Skąd my to pamiętamy?
To nie tylko wspomnienia sprzed wielu lat. Wciąż żyjemy w społeczeństwie, w którym pozory są mile widziane, a ubodzy są bardzo potrzebni tym, którzy mają władzę. Także w Kościele ubodzy zawsze byli skarbem i są nim do dzisiaj. Wielu z nas woli jednak tym skarbem nie być.
Wybitny pod wieloma względami Lew Tołstoj chciał tak bardzo zbliżyć się do chłopstwa i pokazać jak niezmiernie kochał lud, że przebierał się w chłopskie ciuchy i wędrował pośród wiejskich chat pozdrawiając ubogich. Za nim szedł sługa niosąc strój na zmianę, aby wielki pisarz mógł powrotną drogę odbyć pociągiem. W czystym hrabiowskim ubranku. Czy nie podobnie wygląda dziś solidarność z ubogimi podczas trwającej kampanii wyborczej? Czy zakonnicy ślubujący ubóstwo są naprawdę ubodzy, czy tylko uchodzą za takich ze stroju i z nazwy? Czy żyjący w dobrobycie chrześcijanie potrafią zdobyć się w Wielkim Poście na wyrzeczenia, czy tęsknią za życiem ludzi ubogich? To tylko kilka pytań, jakie przyszły mi do głowy, gdy czytałem życiorys mojego ulubionego pisarza.
Od dziesiątek lat jezuici angażują się w tak zwaną preferencyjną opcję na rzecz ubogich. W latach siedemdziesiątych wielu moich zachodnich współbraci zamieszkało w ubogich dzielnicach lub podjęło słabo płatną pracę w fabryce. Nie zawsze był to jednak styl dziadka Tołstoja, bo byli wśród nich tacy, którzy chcąc upodobnić się do ubogiego Chrystusa, nie jedli lepiej niż ubodzy, nie leczyli się u prywatnych lekarzy, nie jeździli samochodami, a w domu zakonnym, prócz książek, nie mieli nic.
Byli też tacy, którzy robili dużo szumu wokół solidarności z ubogimi, ale w niczym nie byli do nich podobni. Mieli zabezpieczony byt i chodzili na kolacje do drogich restauracji. Promując w Kościele opcję na rzecz tych, którym brakuje podstawowych środków do życia, popadali w ideologię i głosząc Chrystusową Ewangelię usprawiedliwiali jednocześnie swój własny dobrobyt. I tu nie sposób nie postawić sobie kolejnego pytania. Jak żyją dziś w Polsce zawodowi głosiciele Ewangelii?
Nie jest to miejsce, bym podawał przykłady kaznodziei głoszących wyższość ubóstwa Łazarza nad bogactwem ubierającego się w purpurę (por. Łk 16, 19-31), a jednocześnie wydających na siebie krocie pieniędzy. Nikt też nie upoważnił mnie do sądzenia głoszących Słowo.
Dlaczego uważam, że powinni żyć ubogo, jeśli Ewangelia obiecuje nam życie w obfitości? W tej obfitości nie chodzi jednak o majętne i beztroskie życie, o powodzenie, lecz o wyzbycie się wszystkiego i o bogactwo duchowe. Nie da się naśladować ubogiego Jezusa, jeśli nie doświadczy się niedostatku, braku podstawowych środków do życia, prześladowań i bezsilności.
Wielki Post to czas na niewygodne pytania również dla nas księży. Kto pierze moją pościel i prasuje moje koszule? Ile osób musi mnie obsługiwać, bym mieszkał w schludnym pokoju i dobrze się odżywiał? Jeśli mi powiesz: „popatrz najpierw na siebie zanim zaczniesz krytykować innych”, odpowiem: „popatrzyłem i zachęcam do tego także moich braci w kapłaństwie i w zakonnym powołaniu”. Naśladowanie Chrystusa zakłada także krzyż. I to nie taki, który spada na człowieka niespodziewanie i trzeba sobie z nim jakoś radzić, ale krzyż świadomie wybrany.
Pozory są wirusem, na który nikt nie jest uodporniony i z którym trzeba walczyć. Zależy nam na ludziach ubogich i chętnie im pomagamy, ale pragnienie naśladowania ubogiego Chrystusa wydaje się nam zbyt abstrakcyjne, mało rozsądne. Niech okres Wielkiego Postu będzie dla nas księży czasem radykalnych decyzji, aby pozory nie były przez nas mile widziane.
Skomentuj artykuł