Wojna sprawia, że doceniamy codzienność

Wojna sprawia, że doceniamy codzienność
Fot. Depositphotos.com

Rano wpadam do osiedlowego spożywczaka po marchewkę i cytryny do obiadu. Marchewka jest stara, brzydka i wyschnięta. Cytryny też. Ale biorę, co jest, bo w głowie pojawia mi się myśl: a może taka już teraz będzie zawsze? Może po prostu trzeba się cieszyć, że w ogóle jest jakaś marchewka?

Łatwo jest nie doceniać, gdy się przywyknie do tego, że w sklepach jest jedzenie, że można w nim metaforycznie przebierać, że problemem nie jest często brak, ale trudność wybrania jednej ze piętnastu różnych malinowych herbatek.

A teraz zaczynamy doceniać bardziej. Choć na świecie zawsze trwa jakaś wojna, zawsze ktoś niesprawiedliwie ginie, traci dorobek życia, doświadcza traumy. W 2021 roku na świecie trwały 123 wojny. Wszystkie były daleko. Teraz wojna jest blisko, dzieje się na naszych oczach.  

To, co się dzieje, to wielkie rekolekcje. Jak zawsze, gdy następuje jakiś kryzys. I jak zawsze – jedni się podczas nich nawrócą, inni znudzą i wyjdą przed czasem. Ale niemal wszyscy doświadczają podobnego uczucia: wdzięczności, że życie nam się jeszcze tak radykalnie nie zmieniło. Że to nie nasi mężowie nie giną na froncie, że to nasze dzieci nie przeżywają traumy bombardowań, że to nie nasze rodziny uciekają przed śmiercią z rąk obcego wojska. Że mamy gdzie spać, co jeść, w co się ubrać, że możemy wybierać to, gdzie mieszkamy, w co się ubieramy, co zjemy na obiad i gdzie spędzimy popołudnie.

DEON.PL POLECA

To dobre ćwiczenie duchowe. Dla wierzących i dla niewierzących. Bo łatwo jest przywyknąć do dobra, którego się codziennie doświadcza, i zacząć narzekać. Marudzić. Nie iść w życiu po więcej, nie stawiać sobie celów do osiągnięcia, stać w miejscu i narzekać, że nic się nie zmienia.

Nadszedł czas, by przestać narzekać. I choć powtarzają nam to od lat, choć mówi się, że to nasz narodowy sport, wciąż łatwiej przez gardło przechodzi opowieść o tym, jak jest źle, niż pochwalenie się tym, co idzie dobrze. Że wolimy nie mówić o wdzięczności, zadowoleniu z życia, docenianiu codzienności, bo inni popatrzą dziwnie i zaśmieją nam się w twarz: naiwni, odklejeni od rzeczywistości. Zaraz was dopadną kłopoty, wtedy przestaniecie.

A przecież nie chodzi o to, by cieszyć się i doceniać życie tylko wtedy, gdy wszystko idzie po naszej myśli. Gdy nic się nie psuje, nie zmienia, nie ma żadnych problemów. Może to właśnie czas, w którym nie ma kłopotów, ma nas nauczyć wdzięczności, byśmy potrafili jej używać, gdy nadejdą gorsze chwile? Na ogół jednak jest odwrotnie. To, co stracone, pozwala nam inaczej spojrzeć na to, co jeszcze zostało. Zobaczyć w sobie, swoich bliskich, w okolicznościach, jakie nam towarzyszą, moc, dobro, możliwości, atuty, talenty, małe cuda i codzienne łaski. 

Ostatnio podczas spotkania wspólnoty dostaliśmy od księdza zadanie: podzielić się tym, co nas zachwyca w nas samych. I zapadła cisza. Nie umiemy się chwalić, czujemy się nieskromnie, niezręcznie, lubimy sukces zwalać na przypadek, na zrządzenie losu, na zbieg okoliczności. Gdy słyszymy o tym, jak hojni, dobrzy są inni, jak otwarte serca mają, jak są wrażliwi i pełni poświęcenia, często pierwszym komentarzem jest: no, no, ale to tylko jednostki, a reszta… Sam wiesz, jak z ludźmi jest.

Trochę to wynika z faktu, że często chcemy, żeby było idealnie. Dokładnie tak, jak nam odpowiada. Że jeśli cokolwiek jest inaczej, trudno nam iść na kompromis, zrezygnować z części swojej wizji, zaakceptować innego rozwiązania. Wtedy nie jesteśmy zadowoleni i narzekamy. Z drugiej strony narzekanie to też częsty objaw tego, że o siebie wystarczająco nie dbamy. Stawiamy swoje potrzeby na ostatnim miejscu, nie troszczymy się o swoje dobre samopoczucie, o odpoczynek, o radość. A od przemęczenia i smutku już tylko krok do marudzenia, że nic nie idzie dobrze, a świat jest kiepsko urządzony. 

A przecież nie jest. I nie wszystko idzie źle. Każdego dnia da się znaleźć w życiu trzy rzeczy, które się udały, były dobre, przyniosły satysfakcję i radość. Może wojna na Ukrainie nas tego nauczy: zauważania bardziej dobra, niż zła. Dostrzegania drobnych rzeczy, za które można podziękować Stwórcy. Doceniania ludzi, którzy są dobrzy, choć wiadomo, że grzeszni. Akceptowania siebie, swojego piękna i dobra, swoich talentów, umiejętności, wyglądu. Patrzenia w ten sposób na innych. Bo przecież wciąż jeszcze jesteśmy obdarowani. Pokojem, wolnością, radością, pracą, dachem nad głową, rodziną. I nawet taką marchewką, która może brzydka, ale jednak w sklepie wciąż jest.

 

 

 

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Linda Jarosch

Zmień swoje „za mało” w „wystarczająco dobrze”

Kochać siebie – to dla nas, kobiet, zazwyczaj wielkie wyzwanie. Czy naprawdę cenimy siebie za to, kim jesteśmy? Czy potrafimy siebie zaakceptować takimi, jakie jesteśmy? Czy mamy pewność,...

Skomentuj artykuł

Wojna sprawia, że doceniamy codzienność
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.