Wojna z demonami

Wojna z demonami
(fot. shutterstock.com)

Z powodu braku informacji o nich - o tym, kim są, jakie mają zamiary i przekonania - stają się tajemniczymi "siłami" o nadzwyczajnej mocy i wpływach. Dlatego tak łatwo można ich wpisać w mechanizm spiskowej teorii dziejów. Nietrudno też demonizować owe "siły", widząc w nich przyczynę całego zła, które istnieje na świecie.

Poczułem powiew ludzkiego nieszczęścia, gdy niedawno otrzymałem mail od mojego przyjaciela z Aleppo. Powiało znów tym samym nieszczęściem, gdy zobaczyłem w telewizji znanego mi z Syrii o. Antuna, czyli - w wersji oficjalnej - ekscelencję Antoine’a Audo, chaldejskiego biskupa Aleppo i całej Syrii, mojego towarzysza zakonnego, z którym za czasów mojej trzydziestoletniej misji w tym kraju (w tym dziesięciu lat w samym Aleppo) odbyliśmy wiele rozmów i uczestniczyliśmy wspólnie w wielu spotkaniach.

Zdążyłem usłyszeć tylko końcowy fragment wywiadu z nim i zapamiętałem stwierdzenie, że "światowy system medialny zależy całkowicie od gry interesów geopolitycznych, które manipulują informacjami". Mówiący dodał jeszcze, że "wszystko jest pretekstem dla propagandy".

DEON.PL POLECA

Kiedyś bym powiedział, że o. Antun - jak go nazywali "swoi" - trochę demonizuje rzeczywistość. Dzisiaj przyznaję mu jednak rację. Mówiąc o "grze interesów geopolitycznych", zrobił aluzję nie tyle do tajemniczych sił, ile do bliżej nieokreślonych osób prowadzących tę grę, o których media nas zwykle nie informują.

Na co dzień serwuje się nam bowiem medialną rutynę z jej klasycznymi wariantami politycznymi biegnącymi od lewicy do prawicy i vice versa. Aktorzy codzienności politycznej nie są jednak reżyserami tego, co dzieje się na światowej arenie politycznej, i nie oni decydują o światowej strategii medialnej.

Za medialną rutyną kryją się twarze konkretnych ludzi mających swoje indywidualne cechy i ludzkie problemy. Posiadają oni domy, pracę, rodziny albo też z jakiejś przyczyny są ich pozbawieni. To wszystko mieści się w ramach bardzo dzisiaj zróżnicowanej, ale jednak jakiejś "namacalnej", konkretnej normalności.

Jednym słowem: chodzi o ludzi mniej więcej takich jak my. Inaczej mają się sprawy z tajemniczymi osobnikami "grającymi interesami geopolitycznymi". Z powodu braku informacji o nich - o tym, kim są, jakie mają zamiary i przekonania - stają się tajemniczymi "siłami" o nadzwyczajnej mocy i wpływach, nie będąc medialnie rozpoznawalnymi. Dlatego tak łatwo można ich wpisać w mechanizm spiskowej teorii dziejów. Nietrudno też demonizować owe "siły", widząc w nich przyczynę całego zła, które istnieje na świecie.

Dyrektor jednego ze szpitali w Aleppo - od wielu lat honorowy konsul Rzeczpospolitej Polski w tym mieście - przysłał mi wspomniany już wyżej mail, a w nim załączył szereg fotografii osób z Azizijji, czyli dzielnicy, w której kiedyś mieszkałem, i z paru sąsiednich, głównie zaś z ubogiej dzielnicy chrześcijańskiej o nazwie Midan. Były to zdjęcia ofiar ostrzału artyleryjskiego prowadzonego ze wschodniej, rebelianckiej części miasta. Ostrzał ten był zemstą dokonaną na niewinnych cywilach zachodniego Aleppo za to, że siły rządowe atakują pozycje rebeliantów, wśród których dominują cudzoziemscy islamiści spod znaku Al-Kaidy, która zmieniła potem nazwę na Dżabhat al-Nusra.

W Wielką Sobotę zeszłego roku wygłosili "bombowe orędzie", bombardując dwie katedry katolickie, a już od czterech lat systematycznie pozbawiają półtora miliona ludzi dostępu do prądu elektrycznego i wody.

Doktor Emil, jak napisałem, dołączył do wiadomości fotografie wykonane telefonem komórkowym. Sposób wykonania zdjęć pozwolił uchwycić autentyczność chwili tych tragicznych i poruszających wydarzeń.

Parę zdjęć było szczególnie szokujących, ponieważ przedstawiały tę samą osobę przed i po śmierci. Roześmianemu chłopczykowi o dużych rezolutnych oczach towarzyszyła zatem fotografia tego samego chłopczyka, trafionego śmiertelnie odłamkiem bomby, leżącego bez ruchu, zakrwawionego, mającego te same szeroko otwarte oczy wyrażające jak gdyby wielkie zdziwienie.

Na jeszcze innej fotografii przedstawiony był młody, zadziorny chłopak z "irokezem", ale takim zmodyfikowanym na wschodnią modłę, lekko zakręconym na czubku i z krótką szczoteczką włosów po bokach (u nas na ogół są one dokładnie wygalane).

Była też młoda pływaczka, Syryjka pochodzenia ormiańskiego, piękna dziewczyna, która już nigdy nie będzie mistrzynią swego kraju w pływaniu, bo "bomba zza miedzy" brutalnie zniszczyła jej karierę, odbierając jej życie.

Był też jeszcze inny młody mężczyzna, ten z kolei z elegancką fryzurą, z muszką pod brodą, w czarnej marynarce ze świeżym czerwonym kwiatem w butonierce. Na jego ramieniu spoczywała dłoń damska z paznokciami gustownie pomalowanymi jasnym lakierem. Zdjęcie było wyraźnie okrojone, wycięto z niego kobiecą postać.

Najprawdopodobniej dlatego, że chodziło o pośpieszne wykonanie portretu trumiennego. Nie udało się dokładnie wykonać retuszu, więc na ramieniu mężczyzny pozostała wyraźnie widoczna damska dłoń.

To zdjęcie wybrali jego rodzice najwyraźniej po to, aby głośno na cały świat zawołać: "zobaczcie, jakiego mieliśmy syna! Zobaczcie, co straciliśmy nie tylko my, rodzice, ale my wszyscy! Cały świat! To przecież niemożliwe…!".

Było jeszcze zdjęcie przedstawiające studentów stojących nieruchomo przy trumnie ich kolegi, w kościele, po trzech z każdej strony. Wszyscy mieli ręce splecione z tyłu w geście wyrażającym raczej dumę aniżeli smutek. Zaciągnęli bowiem wartę honorową przy zwłokach ich kolegi - "szahida", czyli męczennika. Każdy, kto ginie w tej demonicznej wojnie tak jak wszystkie ofiary, o których tutaj wspomniałem, jest "męczennikiem". Nie używa się innego określenia, chcąc podkreślić, że nie jest to zwykła śmierć i nie jest to normalna wojna.

Ma ona inny wymiar właśnie dlatego, że ofiary są "szahidami", czyli męczennikami. W tej wojnie chodzi o coś więcej, aniżeli tylko o bogactwa naturalne i granice wpływów politycznych wielkich i pomniejszych mocarstw. Chodzi w niej również o godność człowieka i jej utratę w piekielnym wojennym młynie oraz o dążenie do pozbawienia tej godności innych, widzianych jako absolutnie złych, przewrotnych, nieprzyjaciół Boga albo wrogów ludzkości, szalonych albo opętanych przez złe demony.

Można to samo ująć w sposób bardziej cywilizowany i powiedzieć, że chodzi o "grę interesów geopolitycznych, które manipulują informacjami" i można jeszcze dodać, że w wojnie takiej jak ta "wszystko jest pretekstem dla propagandy". Cierpienie człowieka jest jednak zawsze cierpieniem, niezależnie od jakiejkolwiek propagandy i boli również tych, którzy widzą je wyłącznie na fotografii.

Zygmunt Kwiatkowski SJ - jezuita, misjonarz, spędził 30 lat w Egipcie, Libanie i Syrii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wojna z demonami
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.