Wracaj do domu. To nie takie proste
Obraz „Kościoła-domu” jest nośny i trafia do każdego. Jednak nie zawsze budzi dobre skojarzenia. Czy sytuowanie się Kościoła w pozycji miłosiernego ojca wypatrującego powrotu marnotrawnego syna przyniesie spodziewane skutki?
Wybór hasła, pod jakim odbywa się jakieś wydarzenie, jest ważny. Dotyczy to zarówno wydarzeń o charakterze świeckim, jak i tych, które mają miejsce w Kościele. Hasło pokazuje nie tylko intencje organizatorów, ale niejednokrotnie przynosi ocenę sytuacji w jakiejś kwestii lub w jakiejś społeczności, a także pokazuje stan świadomości tych, którzy za zdarzeniem lub imprezą stoją.
Na przykład niedawne pierwsze Światowe Dni Dzieci, zainicjowane przez papieża Franciszka, odbywały się pod hasłem „Oto czynię wszystko nowe”. Te wzięte z Apokalipsy św. Jana słowa w kontekście spotkania maluchów z ponad stu krajów, z jednej strony niosły nadzieję na przyszłość, z drugiej wskazywały na potrzebę odnowy w Kościele, odnowy zaczynającej się już od najmłodszego pokolenia katolików na całym ziemskim globie.
Co prawda stwierdzenie o. Enzo Fortunato, koordynatora tego wydarzenia, że „Światowe Dni Dzieci są profetyczną intuicją Papieża Franciszka, która wniesie wiele życia do Kościoła” (wygłoszone dwa tygodnie przed przybyciem do Rzymu tysięcy dzieci) zabrzmiało mocno emfatycznie, to jednak przebieg dwudniowych spotkań i okoliczności, w jakich miały miejsce, dowodzi, że coś jest na rzeczy. Istotnie znaleźliśmy się w skali globalnej w sytuacji, w której Kościół musi zwracać się bezpośrednio do najmłodszych.
Hasło tegorocznego, już dwudziestego ósmego ogólnopolskiego Spotkania Młodych Lednica 2000, które odbyło się w sobotę 1 czerwca br. (tak, w Dzień Dziecka!), brzmiało „Wracaj do domu!”. „Witajcie w domu!” – zwracał się do przybyłych prawie dwudziestu tysięcy młodych będący gospodarzem miejsca Prymas Polski abp Wojciech Polak. Daje jednak do myślenia pytanie, które zadawał zgromadzonym: „Czy czujecie się, że jesteście w domu?”. Trudno przecenić znaczenie odpowiedzi na nie, biorąc pod uwagę, w jakim kontekście mówiono w tym roku na Lednicy o domu.
- Niech to spotkanie doda wam sił, nadziei, pokoju serca, abyśmy się mogli odnajdywać jak najpełniej w naszym domu, jakim jest Kościół – wyjaśniał abp Polak. A abp Stanisław Gądecki precyzował: „Naszym domem jest nie tylko nasz dom rodzinny, nasza parafia, nasze diecezje, ale naszym domem jest cały świat katolicki”. Mówił o przekraczaniu w tym domu granicy między niebem i ziemią, a także o więzi, która łączy przebywających w domu.
Z czym może się kojarzyć hasło tegorocznego lednickiego spotkania? Zapewne wielu od razu przychodzi na myśl Jezusowa przypowieść, opowiadająca o synu marnotrawnym, który w dalekich krajach przehulał swoją część dziedzictwa, a także o wciąż wypatrującym go, gotowym przebaczyć ojcu i zazdrosnym bracie, który nie rozumiał, w jakiej naprawdę jest sytuacji.
Organizatorzy Spotkania Młodych 2024 potwierdzali trafność takiego odniesienia. „Dziś, niczym w obrazie z przypowieści o Miłosiernym Ojcu, wypatrujemy Was z okien Domu, który od lat jednoczy. A ten Dom, to Lednica!” – można przeczytać na stronie wydarzenia wyznanie o. Tomasza Nowaka OP, Duszpasterza XXVIII Ogólnopolskiego Spotkania Młodych LEDNICA 2000 i jego współpracowników. „Dom to nie budynek, to LUDZIE. Dlatego wyczekujemy Was na Polach Lednickich” – zaznaczył dominikanin.
Wiele wskazuje na to, że hasło tegorocznego spotkania na Lednicy jest aktualnym przesłaniem Kościoła katolickiego w Polsce do młodych. Jest też sygnałem, w jaki sposób są oni przez Kościół w naszej Ojczyźnie postrzegani i jak widzi wobec nich swoją rolę. Sygnał jest czytelny. Dzisiejsi młodzi to dla katolickiej wspólnoty (a także instytucji Kościoła) w naszym kraju synowie marnotrawni. To ci, na których powrót Kościół z utęsknieniem czeka i których wypatruje z daleka, by urządzić wielką ucztę na ich cześć, gdy znów staną w progu.
Problem w tym, że w przeciwieństwie do syna marnotrawnego z przypowieści, dzisiejsi młodzi Polacy niekoniecznie mają dobre skojarzenia z Kościołem, jako domem. Wskazywał na to w homilii na Lednickich Polach nowy biskup diecezji sosnowieckiej Artur Ważny. „Z naszego domu, ze wspólnoty, z parafii, z Kościoła chcemy uciec. Dlaczego? Bo może to jest dom, wspólnota, parafia, której się wstydzimy” - mówił. Opisywał dom, w którym wiele rzeczy runęło, gdzie pozostały zgliszcza – formalizm przed duchem, biurokracja przed łaską, instytucja przed człowiekiem, klerykalizm przed współpracą i służbą. „I co się wtedy dzieje?” – pytał i odpowiadał, że pojawia się tzw. metafizyczny smutek. Diagnozował, że najgłębszą przyczyną tego smutku jest brak wielkiej nadziei i nieosiągalność wielkiej miłości.
Mimo to bp Ważny prosił: „Wracaj do Kościoła, który jest twoim domem, a potem odbuduj mój Kościół, który jest twoim domem”. Przekonywał, że wszelkie ciemności, które widzimy w naszym domu, w Kościele, będą inaczej wyglądać, kiedy przyjdziemy do niego na modlitwę, gdy popatrzymy na Chrystusa i zobaczymy, z jaką czułością On na nas patrzy.
Czy jednak patrzenie na młodych, jak na marnotrawnych synów, w pełni oddaje ich sytuację i ich możliwości? Wydaje się, że analogia jest niedokładna nie tylko w związku z obrazem „Kościoła-domu”, jaki dziś noszą w sercach i umysłach młodzi Polacy i świadomością ciągłej w nim obecności „starszego brata”, uważającego się z ideał i pogardzającego młodszym rodzeństwem. Jest coś jeszcze.
Syn marnotrawny zdecydował się na powrót do domu po traumatycznych doświadczeniach głodu i opuszczenia. Przy opisanym wyżej sposobie patrzenia na młodych można się domyślać, że motorem ich powrotu do Kościoła powinien być duchowy głód. Tymczasem badania pokazują, że duża część z nich nie odczuwa elementarnych potrzeb religijnych. Poza tym świat ma dla nich wiele atrakcyjnych propozycji, które skutecznie odwracają ich uwagę od spraw ducha, nie mówiąc o zbawieniu czy szczęściu wiecznym. Być może sami nigdy nie zatęsknią za „domem-Kościołem”.
Skomentuj artykuł