Zanim będzie za późno
Liczba przestępstw z nienawiści sukcesywnie w Polsce wzrasta. Rok w rok bijemy kolejne niechlubne rekordy. To od nas zależy, czy uda się temu przeciwdziałać. Czy wesprzemy ofiary wystarczająco, czy sprawcy poczują, że na ich akty nie ma społecznego przyzwolenia.
22 lipca to data, która niesie ze sobą wiele treści. I nie chodzi wcale o obchodzone w PRL-u Narodowe Święto Odrodzenia Polski, które było okazją do otwierania wielu inwestycji. Chodzi o rzeczy znacznie ważniejsze.
22 lipca to dzień rozpoczęcia Grossaktion in Warschau, czyli likwidacji warszawskiego getta w 1942 roku. To wtedy ruszyły tak liczne transporty z Umschlagplatz do Treblinki - przez osiem tygodni pociągi jeździły bez przerwy. Dla praktycznie wszystkich była to ostatnia podróż w życiu. 80% mieszkańców i mieszkanek getta zginęła w tych dniach zagazowana w komorach.
22 lipca to więc dzień hańby, bólu, smutku, płaczu. Ale też dzień wielkich bohaterów, jak Janusz Korczak, który - mogąc uchronić się przed wywózką do obozu śmierci - zdecydował się nie opuszczać swoich wychowanków i wychowanic.
To dzień, w którym trzeba nam pamiętać o wszystkich tych, którzy także dziś padają ofiarami nienawiści - bici, opluwani, obrażani, szykanowani, niekiedy zabijani. Trzeba ich wspierać, być przy nich, ocierać ich łzy i bronić przed atakującymi. Żydów, Romów, osoby czarnoskóre, Ukraińców, katolików, Syryjczyków, osoby LGBT - wszystkich, których dotyka przemoc. W Polsce przede wszystkim muzułmanów, którzy są ofiarami aż 22% wszystkich tego typu ataków - w ostatnich latach "przeskoczyli" pod tym względem Żydów i Romów.
22 lipca - Europejski Dzień Wsparcia dla Ofiar Przestępstw z Nienawiści - to wezwanie, by działać codziennie. Zgodnie z ewangelicznymi nakazami, nauczaniem Kościoła, humanizmem i imperatywem solidarności - wszystkim, co najpiękniejsze w polskiej i europejskiej historii. Działać, by nigdy nie powtórzyło się to, co w niej najstraszliwsze.
Liczba przestępstw z nienawiści sukcesywnie w Polsce wzrasta. Rok w rok bijemy kolejne niechlubne rekordy. Zmienia się też charakter popełnianych czynów - coraz większy odsetek z nich to groźby, pobicia, niszczenie mienia. Nie mówimy o "niewinnych" - jak niektórzy chcieliby je widzieć - obelgach czy pluciu. Nie mówimy o żartach. Mówimy o rosnącej skali agresji i przemocy fizycznej. O tym, że na polskich ulicach ludzie nieco odbiegający od przeciętnej są coraz regularniej bici. I zaczynają się coraz bardziej bać.
To od nas zależy, czy uda się temu przeciwdziałać. Czy wesprzemy ofiary wystarczająco, czy sprawcy poczują, że na ich akty nie ma społecznego przyzwolenia. Czy będziemy budować kraj, kontynent, świat, w którym każdy czuje się chciany i akceptowany. Choćby - a może zwłaszcza wtedy - był inny. To zależy od naszej wierności chrześcijaństwu, wierności człowieczeństwu.
Na tym polu toczy się prawdziwa walka w obronie europejskiej tożsamości. W obronie chrześcijańskich wartości. Rozgrywa się u boku tych, którzy ścierają z twarzy plwocinę, wysłuchują obelg pod swoim adresem, opatrują rany.
22 lipca Anders Breivik podłożył bombę pod norweski parlament, w wybuchu której zginęło 8 osób, a kilkanaście odniosło rany. Następnie pojechał na wyspę Utøya, gdzie odbywał się obóz młodzieżówki Norweskiej Partii Pracy. Z zimną krwią zastrzelił 69 osób, raniąc kolejne 110.
To nie historia sprzed wielu lat. To wydarzyło się sześć lat temu, tak niedaleko nas, w cichym i spokojnym kraju.
22 lipca warto powiedzieć "stop nienawiści". Zanim także Polskę spotka coś podobnego.
Ignacy Dudkiewicz - jest dziennikarzem, publicystą, wychowawcą młodzieży. Redaktor działu "Wiara" w Magazynie "Kontakt" oraz członek redakcji portalu ngo.pl. Kończy studia z bioetyki w Instytucie Filozofii UW
Skomentuj artykuł