Ks. Przemysław Szewczyk w rocznicę wybuchu w Bejrucie: przez cały rok naprawialiśmy domy
Sytuacja w Libanie jest dramatyczna. 80 proc. mieszkańców żyje w nędzy. Brak woli politycznej na zmianę tego trudnego stanu rzeczy sprawia, że szczególnie młodzi ludzie nie widzą nadziei na przyszłość.
Wskazuje na to ks. Przemysław Szewczyk, który przed rokiem był świadkiem eksplozji w Bejrucie i od jej momentu wraz ze Stowarzyszeniem „Dom Wschodni – Domus Orientalis” niesie pomoc Libańczykom.
W rozmowie z Radiem Watykańskim ks. Szewczyk podkreślił, że mieszkańcy Bejrutu mocno przeżywają dzisiejszą rocznicę. Jej centralnym wydarzeniem będzie Msza sprawowana w porcie, dokładnie w godzinę eksplozji.
„Ten dzień od samego rana jest zupełnie wyjątkowy. Właściwie wszystko jest pozamykane, nawet małe osiedlowe sklepy. Mieliśmy rano trudność, żeby zrobić podstawowe zakupy. Od godz. 14 zablokowane są wszystkie ulice dojazdowe do centrum, co nie przeszkadza ludziom się gromadzić. Od kilku dni zwołują się w różnych punktach, w zależności od tego jakie środowiska reprezentują, żeby protestować wobec tej dramatycznej sytuacji, która ma miejsce w Libanie, a którą po raz kolejny uwidoczniło to wydarzenie sprzed roku. W porcie na godzinę 18:00, czyli dokładnie w rok po wybuchu, chrześcijan gromadzi na Mszy maronicki patriarcha kard. Bechara Boutros Raï. Jest on bardzo ważną postacią w tym kraju.
Z jednej strony bardzo radykalnie przywołuje ducha chrześcijańskiego. W tym napięciu, gdzie rodzi się jakiś odruch zemsty, gdzie jest pomysł, by odpłacić za swoje cierpienia, on wzywa do tego, żeby zachować tożsamość i ducha chrześcijańskiego, co dla tych ludzi w obecnych okolicznościach jest szalenie trudne. Z drugiej strony jest to też patriarcha, który nie stroni od zaangażowania w sprawy społeczne. Czasami bardzo mocno domaga się sprawiedliwości, przejrzystości, odnowienia instytucji społecznych i państwowych. Stąd też słowo, które skieruje dzisiaj do Libańczyków będzie niesamowicie ważne“ – powiedział papieskiej rozgłośni polski duchowny.
Ks. Szewczyk wskazuje, że pomoc płynąca z zagranicy, w tym z Polski, ma dla Libańczyków bardzo istotne znaczenie. „Liczy się oczywiście wsparcie materialne, ale niesamowicie ważne jest też poczucie, że nie pozostają sami, że nie są zdani tylko i wyłącznie na siebie w tym kraju, który się sypie” – podkreśla polski kapłan, który wraz ze Stowarzyszeniem „Dom Wschodni – Domus Orientalis” wspiera Libańczyków.
„Oprócz tego pierwszego okresu, dwóch, trzech tygodni zaraz po wybuchu, kiedy sporo środków zaangażowaliśmy w pomoc doraźną, czyli zorganizowanie jedzenia, mieszkania dla tych, którzy rzeczywiście na skutek wybuchu byli bezdomni, lekarstw, które były wtedy potrzebne i środków medycznych, to potem przez cały rok naprawialiśmy domy dla najuboższych rodzin w portowej dzielnicy. Udało się naprawić ponad 70 domów w różnym stopniu zniszczonych. Tam, gdzie trzeba było naprawić okna, wymienić drzwi, kupić nowe meble, to tam interweniowaliśmy. Pomogliśmy także w przynajmniej 20 miejscach pracy. Równocześnie z tą pracą pomocową nawiązaliśmy bardzo przyjazne i życzliwe kontakty z miejscowymi ludźmi. Teraz chcemy się przestawić w dużej mierze na pracę z młodym pokoleniem.
Chcemy formować grupę ludzi otwartych na współpracę, mających myślenie obywatelskie. Zależy nam na tym, żeby to z ich strony wychodziły pewne pomysły, jak wspólnie aktywizować lokalne środowisko. Chodzi o to, żeby zwłaszcza wśród młodych umacniać nadzieję na to, że Liban może trwać jako symbol kraju zbudowanego równocześnie przez dwa stronnictwa muzułmańskie i przez chrześcijan“ – powiedział Radiu Watykańskiemu duchowny.
Ks. Szewczyk wskazuje, że ten miniony rok intensywnego zaangażowania na rzecz Libanu pokazuje, jak wiele rzeczy można zrobić niedużą pomocą i obecnością. „To naprawdę podnosi tych ludzi. Daje się im nadzieję i otwiera na przyszłość, która dzięki naszej obecności zaczyna rysować się w jaśniejszych barwach niż te, które przedstawia im rzeczywistość” – stwierdził polski kapłan.
Źródło: KAI / jb
Skomentuj artykuł