Ksiądz zakażony koronawirusem: to nie jest grypa
"Starałem się dbać o siebie, nie jestem otyły, aktywnie spędzałem czas, ćwiczyłem też na siłowni, mam więc w miarę dobrą sprawność fizyczną, a jednak Covid-19 mnie położył. Nie można tego wirusa bagatelizować" - mówi ks. Zbigniew Gełdon.
Ksiądz Gełdon zakaził się koronawirusem podczas wesela. W rozmowie z portalem misyjne.pl opisuje w jaki sposób przechodzi chorobę.
"Powiem, że wkurza mnie to, gdy ktoś mówi: „Aaa… to masz tę grypę”. To nie jest grypa. Trzy tygodnie temu miałem anginę i miałem osłabiony organizm i to pewnie przyspieszyło złapanie wirusa. Miałem przez cały tydzień wysoką gorączkę, 38,5 stopnia i kaszel. Teraz, dopiero po dziesięciu dniach, czuję się nieco lepiej. Kaszel może mnie nie dusi, ale jest mocno odczuwalny. Jestem też bardzo zmęczony" - mówi duchowny.
Ksiądz Zbigniew podkreśla, że lekceważenie wirusa przez niektórych ludzi jest "bardzo nieodpowiedzialne". "Pandemia pokazuje nam, jak krusi jesteśmy. Świat ma tak rozwiniętą technikę, naukę, a jeden wirus mógł zatrzymać świat i zagrozić milionom ludzi" - zaznacza. Ceni odpowiedzialne zachowanie Kościoła i wprowadzone procedury, dzięki którym jego zdaniem "w kościele jest bezpieczniej niż w sklepach czy marketach".
Doświadczenie choroby skłania do refleksji. "Zastanawiam się teraz, czy czegoś mogłoby nie być? Może czegoś było za dużo? Może za mało myślałem o sobie? Może nie powinienem iść na to wesele? Rozmawiałem jednak niedawno ze znajomą siostrą Miriam z Jerozolimy i doszliśmy do wniosku, że my – księża – nie powinniśmy rezygnować z żadnej przestrzeni, w której możemy kogoś nawrócić albo po prostu porozmawiać o Panu Bogu…" - wyznaje duchowny, który nazywa czas obowiązkowej kwarantanny dobrymi rekolekcjami.
Skomentuj artykuł