Książka: "Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo"

Zobacz galerię
(fot. PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO)
KAI / mh

 "W dialogu z dawniejszymi i dzisiejszymi interpretatorami próbowałem wyjaśnić tutaj to, co na początku swych Ewangelii Mateusz i Łukasz opowiadają o dzieciństwie Jezusa" - pisze Benedykt XVI we wstępie do swojej książki "Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo". Papieskie dzieło wieńczące trylogię poświęconą postaci i orędziu Jezusa Chrystusa ukazuje się właśnie w kilku językach. Polskie wersja, której wydawcą jest Znak, trafi o księgarń 22 listopada. W Watykanie zaprezentowano dziś włoskie wydanie książki.

Licząca 180 stron publikacja składa się z przedmowy, czterech rozdziałów: "Skąd Ty jesteś? (J 19,9), "Zwiastowanie narodzenia Jana Chrzciciela i narodzenie Jezusa", "Narodzenie Jezusa w Betlejem", "Mędrcy ze Wschodu i ucieczka do Egiptu" oraz Epilogu pt. "Dwunastoletni Jezus w Świątyni". Podobnie jak poprzednie tomy trylogii książka Josepha Ratzingera/Benedykta XVI ma nie tylko osobisty charakter, ale i styl zbliżony do prywatnej rozmowy. Narrację, prowadzoną w pierwszej osobie, przeplatają takie zwroty, jak "próbowałem", "jestem świadom", czy "mimo swych ograniczeń".

We wstępie papież zwraca uwagę, że książeczka zawierająca historię dzieciństwa Jezusa nie jest trzecią częścią, lecz swoistym "przedpokojem" do dwu pierwszych części poświęconych postaci i posłannictwu Jezusa z Nazaretu. "W dialogu z dawniejszymi i dzisiejszymi interpretatorami próbowałem wyjaśnić tutaj to, co na początku swych Ewangelii Mateusz i Łukasz opowiadają o dzieciństwie Jezusa" - pisze Benedykt XVI.

Przypomina także zasady poprawnej interpretacji, na które składają się dwa etapy: pierwszy historyczny odnoszący się do tego, co dany autor chciał powiedzieć w swym tekście oraz drugi starający się odpowiedzieć na pytanie czy to, co powiedziano, jest prawdą? Czy ma jakieś znaczenie dla mnie? A jeśli tak, to jakie? Papież podkreśla jednak, że zgodnie z naszą wiarą pierwszym i najgłębszym autorem jest sam Bóg.

"W tym sensie usiłowałem nawiązywać dialog z tekstami. Jestem przy tym świadom, że ta rozmowa, w której zazębiają się ze sobą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, nigdy nie może się zakończyć, oraz że żadna interpretacja nie dorówna wielkością tekstowi biblijnemu. Mam nadzieję, że mimo swych ograniczeń ta mała książka może dopomóc wielu osobom na ich drodze do Jezusa i z Jezusem" - czytamy we wstępie.

W pierwszym rozdziale pt. "Skąd Ty jesteś? (J 19,9) papież rozważa genealogię Jezusa zaprezentowaną w Ewangeliach Mateusza i Łukasza. Wskazując na jej podobieństwa i różnice konstatuje: "Obydwaj ewangeliści przywiązują wagę nie do poszczególnych imion, lecz do symbolicznej struktury, w której jest usytuowane miejsce Jezusa w historii - Jego włączenie w historyczne drogi obietnicy oraz nowy początek, który w paradoksalny sposób, wraz z ciągłością działania Boga w historii, znamionuje pochodzenie Jezusa".

Benedykt XVI nawiązując do prologu Ewangelii św. Jana rozpoczynającego się słowami "Na początku było Słowo..." podkreśla, że Apostoł daje wspaniałą odpowiedź na pytanie "skąd". "Jezus skupia w sobie całą ludzkość, całą historię ludzkości, i nadaje jej nowe, decydujące ukierunkowanie mające na celu nowe człowieczeństwo" - stwierdza. Zwraca uwagę, że "autentyczny tekst Ewangelii mówi bardzo jasno o tych, którzy wierzą w imię Chrystusa i dlatego otrzymują nowe pochodzenie".

W rozdziale pt. "Zwiastowanie narodzenia Jana Chrzciciela i narodzenie Jezusa" papież rozważa m. in. literacki charakter tekstów. Zaznacza, że Mateusz i Łukasz, każdy na właściwy sobie sposób, nie chcieli opowiadać różnych "historii"; chcieli napisać historię, rzeczywistą historię wydarzeń - oczywiście interpretowaną i rozumianą w świetle słowa Bożego". I dodaje: "Znaczy to również, że ich celem nie było opowiedzenie wszystkiego, lecz zapisanie tylko tego, co w świetle słowa Bożego i dla powstającej wspólnoty wiary wydawało się mieć istotne znaczenie".

Nawiązując do pozdrowienia skierowanego do Maryi przez anioła Gabriela - "raduj się!", papież zwraca uwagę, że od tych słów we właściwym sensie zaczyna się Nowy Testament. Dodaje, że "już w tych słowach anioła otwarta zostaje droga do narodów świata, obecny jest motyw uniwersalizmu chrześcijańskiego orędzia" - pisze papież.

Analizując słowa anielskiego zwiastowania: "Jego panowaniu nie będzie końca", papież przypomina, że "my, chrześcijanie, wiemy i wyznajemy z wdzięcznością: Tak, Bóg spełnił swą obietnicę. Królestwo Syna Dawida Jezusa rozpościera się `od morza do morza`, od kontynentu do kontynentu z wieku na wiek", a także wskazuje na prawdziwość słów, które Jezus powiedział do Piłata: "Królestwo moje nie jest stąd" (J 18, 36).

"Niekiedy w historii możni tego świata uzurpują je sobie. Ale wtedy właśnie jest ono zagrożone. Chcą oni swoją moc powiązać z mocą Jezusa i w ten właśnie sposób zniekształcają Jego królestwo, zagrażają mu. Czasami znowu zostaje ono wystawione na niekończące się prześladowanie przez panujących, którzy nie tolerują żadnego innego królestwa i chcą usunąć tego bezsilnego króla. Jego utajonej siły jednak się lękają" - przestrzega Benedykt XVI.

W części "Dziewicze narodzenie - mit czy rzeczywistość historyczna" Benedykt XVI zwraca uwagę, że źródeł relacji o dziewiczym narodzeniu Jezusa próbowano szukać w historii religii i dopatrywano się ich szczególnie w opowiadaniach o poczęciu i narodzeniu egipskich faraonów, a także pokrewnych ideach znalezionych w starożytnym judaizmie, u Filona z Aleksandrii oraz w poematach pasterskich Wergiliusza, "Bukolikach". Papież podkreśla jednak, że opisy u Mateusza i Łukasza nie są szerzej rozwiniętymi mitami, lecz "w swym najgłębszym rozumieniu są one mocno osadzone w biblijnej tradycji Boga Stwórcy i Odkupiciela" i "w swej konkretnej treści pochodzą z tradycji rodzinnej, są przekazywaną tradycją, zachowującą w pamięci wydarzenia".

Benedykt XVI, nawiązując do niemieckiego teologa Karla Bartha, przypomina, że zwrócił on uwagę na to, że w historii Jezusa są dwa punkty, w których działanie Boga wkracza bezpośrednio w świat materialny: narodzenie z Dziewicy i powstanie martwych z grobu, w którym Jezus nie pozostał i nie uległ rozkładowi. "Obydwa te punkty są skandalem dla ducha nowożytnego. Bogu pozwala on działać w ideach i myślach, w sferze duchowej - ale nie w materii. To przeszkadza. Tu nie jest Jego miejsce. Jednak o to właśnie chodzi: że Bóg jest Bogiem i nie porusza się wyłącznie w sferze idei" - pisze papież.

W rozdziale "Narodzenie Jezusa w Betlejem" Benedykt XVI podkreśla, że Jezus nie narodził się ani nie wystąpił publicznie w nieokreślonym mitycznym "kiedyś". "Żył w czasie, którego datę można dokładnie podać, i na dokładnie określonym obszarze geograficznym. Powszechność spotyka się tu z konkretną rzeczywistością. W Nim, w Logosie, stwórczy Sens wszystkich rzeczy przyszedł na świat. Odwieczny Logos stał się człowiekiem, z tym zaś wiąże się kontekst miejsca i czasu. Z tą konkretną rzeczywistością wiąże się wiara, mimo iż potem, na skutek zmartwychwstania, obszar czasowy i geograficzny zostaje rozsadzony i pójście Pana jako pierwszego do Galilei (zob. Mt 28, 7. 16 nn) wprowadza w szeroki wymiar całej ludzkości" - pisze papież.

Pisząc o narodzeniu Jezusa i słów z Ewangelii św. Łukasza: "nie było dla nich miejsca w gospodzie, Benedykt XVI wskazuje na "przewartościowanie dokonane w postaci Jezusa Chrystusa i w Jego orędziu". "Od samego narodzenia jest On poza obszarem tego, co dla świata ma znaczenie i moc. Jednak właśnie Ten pozbawiony znaczenia i niemocny okazuje się Kimś naprawdę mocnym, Tym, od którego w końcu wszystko zależy. Dlatego cząstką stawania się chrześcijaninem jest wyjście z tego, o czym wszyscy myślą i czego chcą, odrzucenie dominujących kryteriów, umożliwiające znalezienie światła prawdy naszego bytu, i wejście w tym świetle na dobrą drogę" - podkreśla papież.

Powołując się na Ojców Kościoła Benedykt XVI obszernie wyjaśnia znaczenia i symbolikę istotnych elementów i składających się na wydarzenie narodzenia Jezusa: żłobu, pieluszek, obecności wołu, osła.

Analizując słowa anielskiego orędzia wygłoszonego przy narodzeniu Jezusa: "Chwała Bogu na wysokościach a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał" papież zwraca uwagę, że w jego centrum znajduje się pokój. Stwierdza, że pokój Chrystusa nie musi przeciwstawiać się pokojowi cezara Augusta, który na 250 lat zapewnił pokój, bezpieczne prawo i dobrobyt, "o jakich wiele krajów byłego Cesarstwa Rzymskiego dzisiaj może jeszcze tylko marzyć".

Papież wskazuje, granic Królestwa Bożego, które głosił Chrystus "nie stanowią ani basen Morza Śródziemnego, ani konkretna epoka. Znajduje się ono w głębi jestestwa człowieka i otwiera go na prawdziwego Boga".

Wyjaśniając słowa Symeona wypowiedziane podczas przedstawiania Jezusa w Świątyni o tym, że Jezus "przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, na znak, któremu sprzeciwiać się będą" papież przypomina, że sprzeciw człowieka wobec Boga ciągnie się przez całą historię. Nawiązując do współczesności stwierdza: "Wiemy wszyscy, jak bardzo Chrystus jest dzisiaj znakiem sprzeciwu, koniec końców, zwracającym się przeciw samemu Bogu. Ciągle na nowo Boga postrzega się jako granicę naszej wolności, granicę, którą trzeba usunąć, po to by człowiek mógł być całkowicie sobą. Bóg ze swą prawdą przeciwstawia się różnorakim kłamstwom człowieka, jego egoizmowi i jego pysze. Bóg jest miłością. Miłość może być jednak również znienawidzona tam, gdzie domaga się wyjścia z siebie samego, po to by się wznieść ponad siebie. Miłość nie jest romantycznym uczuciem błogości. Zbawienie nie jest wellness, zanurzeniem się w samozadowoleniu, lecz jest wyzwoleniem z zasklepienia we własnym "ja". Ceną za to wyzwolenie jest cierpienie Krzyża. Prorocza zapowiedź światła i słowa o Krzyżu idą w parze ze sobą".

W rozdziale "Mędrcy ze Wschodu i ucieczka do Egiptu" papież zaznacza, że "żadne inne biblijne opowiadanie nie poruszało wyobraźni, ale również nie skłaniało do badań i refleksji tak bardzo jak opowiadanie o "magach" ze "Wschodu", które ewangelista Mateusz umieszcza bezpośrednio po opisie narodzin Jezusa".

Benedykt XVI wyjaśnia historyczny i geograficzny kontekst tego wydarzenia i stara się odpowiedzieć na pytanie kim byli "astrologowie" i przypomina, że moment koniunkcji planet Jowisza i Saturna w gwiazdozbiorze Ryb, która miała miejsce w latach 7-6 przed narodzeniem Jezusa - uważanych dziś za rzeczywisty czas Jego narodzenia - astronomowie babilońscy mogli obliczyć i koniunkcja ta mogła im wskazać na krainę Judei i nowo narodzonego "króla żydowskiego".

Benedykt XVI wyraża przekonanie, że ludzie, o których mówi ewangelista Mateusz, nie byli tylko astronomami, lecz także "mędrcami". "Było w nich coś z wewnętrznego religijnego dynamizmu, pobudzającego do przekraczania siebie samego, do szukania prawdy, szukania prawdziwego Boga - a więc była jednocześnie filozofia w pierwotnym znaczeniu tego słowa.

Zdaniem papieża mędrcy ci reprezentują drogę religii ku Chrystusowi, jak również drogę nauki, która z myślą o Nim przekracza siebie samą. Są oni w pewnym sensie naśladowcami Abrahama, który na wezwanie Boże rusza w drogę. Na inny sposób są naśladowcami Sokratesa i jego pytania o większą prawdę od tej głoszonej przez oficjalną religię. W tym sensie postacie te są poprzednikami, pionierami, poszukiwaczami prawdy, którzy mają znaczenie dla wszystkich czasów" - pisze Benedykt XVI.

Wyjaśniając znaczenie gwiazdy która zgodnie z relacją Mateusza skłoniła magów do wyruszenia w drogę papież pyta, czy nie było to jednak zjawisko na niebie, które potrafiłaby objaśnić i zaklasyfikować astronomia. Benedykt XVI wskazuje na badania Jana Keplera słynnego astronoma z XVII, który obliczył, że w latach 7-6 przed Chrystusem, które uważane są za prawdopodobny czas narodzenia Jezusa - nastąpiła koniunkcja planet Jowisza, Saturna i Marsa.

"W roku 1604 on sam oglądał taką koniunkcję, z tym że dołączyła do niej jeszcze supernowa. Tak nazywa się gwiazdę słabą albo bardzo odległą, w której następuje olbrzymia eksplozja, w wyniku czego całymi tygodniami i miesiącami świeci niezwykle jasno. Supernową Kepler uważał za nową gwiazdę. Uważał też, że również podczas tamtej koniunkcji musiała pojawić się supernowa, i w ten sposób próbował wyjaśnić astronomicznie zjawisko jasno świecącej Gwiazdy Betlejemskiej" - napisał papież.

W Epilogu pt. "Dwunastoletni Jezus w świątyni" papież przestrzega przed takim przedstawianiem postaci Jezusa, w którym podkreślany bywa niekiedy niemal wyłącznie aspekt wywrotowy, zachowanie Jezusa przeciwstawiające się fałszywej pobożności. W rezultacie Jezus okazuje się liberałem albo rewolucjonistą. "W swej misji synowskiej Jezus rzeczywiście zapoczątkował nową fazę relacji do Boga, w której zainaugurował nowy wymiar stosunków człowieka z Bogiem. Nie był to jednak atak na pobożność Izraela. Wolność Jezusa nie jest wolnością liberała. Jest to wolność Syna i tym samym wolność człowieka autentycznie pobożnego.

Jako Syn Jezus przynosi nową wolność, nie jest to jednak niczym nieskrępowana swoboda, lecz wolność Tego, który jest całkowicie zjednoczony z wolą Ojca i który pomaga ludziom żyć w wolności opartej na wewnętrznej jedności z Bogiem" - pisze Benedykt XVI.

Papież zwraca uwagę, że słowa Jezusa są za każdym razem większe od naszego rozumu i przewyższają naszą inteligencję i dlatego zrozumiała jest pokusa ich pomniejszania i naginania do naszej miary. "Jednym z elementów poprawnej egzegezy jest właśnie pokorne uszanowanie tej, często nas przewyższającej, wielkości i nieumniejszanie słów Jezusa przez pytanie, na ile możemy im `dowierzać`. On uważa nas za zdolnych do wielkich rzeczy. Wierzyć znaczy poddać się tej wielkości i powoli do niej dorastać" - pisze Benedykt XVI.

Na zakończenie książki papież podkreśla, że Jezus jako człowiek nie żyje w abstrakcyjnej wszechwiedzy, lecz jest zakorzeniony w konkretnej historii. "Widać tu więc bardzo jasno, że myślał i uczył się na ludzki sposób. Staje się rzeczywiście widoczne, że jest On prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem - tak jak określa to wiara Kościoła. Tego wzajemnego powiązania nie potrafi my w końcu zdefiniować. Pozostaje to tajemnicą, a mimo to ukazuje się zupełnie konkretnie w krótkiej opowieści o Dwunastoletnim, otwierającej jednocześnie w ten sposób drzwi na całość Jego postaci, o której później opowiadają nam Ewangelie" - kończy Benedykt XVI swoją trylogię o Jezusie.

W prezentacji książki w Watykanie wzięli udział: osobisty papieski sekretarz ks. prałat Georg Gaenswein, hierarchowie z Kurii Rzymskiej, wśród nich przewodniczący Papieskiej Rady Świeckich kard. Stanisław Ryłko i przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia, abp Zygmunt Zimowski. Rzecznik Watykanu ks. Federico Lombardi poinformował, że łączny nakład książki w 9 językach przekroczy 1 mln egzemplarzy.

Pracę nad ostatnią częścią trylogii o Jezusie papież Benedykt XVI ukończył w sierpniu br. podczas swojego pobytu w Castel Gandolfo. Dwa poprzednie tomy to: "Jezus z Nazaretu. Od chrztu w Jordanie do Przemienienia", opublikowany w 2007 r. i "Jezus z Nazaretu. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania" wydany cztery lata później.

Polskie wydanie "Jezusa z Nazaretu" w tłumaczeniu Wiesława Szymona OP trafi do polskich księgarń 22 listopada br.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Książka: "Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo"
Komentarze (3)
K
Kamila
9 lutego 2013, 21:55
Ta książka pozwala nam po raz kolejny zinterpretować życie Jezusa i co ono dla nas oznacza. Papież Benedykt XVI tym razem sięga po ten tajemniczy, cudowny choć i nie pozbawiony okrucieństwa ze strony ludzi, etap życia Syna Bożego. Spróbujmy i my na nowo zrozumieć sens narodzin Jezusa. Poszerzajmy naszą wiedzę.
M
Miśka
3 lutego 2013, 21:16
Książkę czyta się świetnie, przystępny język i brak tzw "dłużyzn". Poza tym uważam, że wywód bardzo dobrze systematyzuje wiedzę człowieka na temat początkowego etapu życia Jezusa. Papież zwraca uwagę na masę zagadnień, w ciekawy sposób interpretuje teksty Ewangelistów. 
O
OK
20 listopada 2012, 17:10
Prezentacja książki Paieża jest dość długa. To dobrze; są w niej różne perełki, choćby ta: "Jednym z elementów poprawnej egzegezy jest właśnie pokorne uszanowanie tej, często nas przewyższającej, wielkości i nieumniejszanie słów Jezusa przez pytanie, na ile możemy im `dowierzać`. On uważa nas za zdolnych do wielkich rzeczy. Wierzyć znaczy poddać się tej wielkości i powoli do niej dorastać".