Maryja, św. Andrzej Bobola SJ i Bitwa Warszawska
Był sierpień 1920 roku. Placówki dyplomatyczne w Warszawie opustoszały, oprócz przedstawiciela Turcji, tylko nuncjusz papieski Achille Ratti pozostał z Polakami. Wydawało się, że dni odrodzonego w 1918 roku państwa są policzone. Po trupie „jaśniepańskiej” Polski bolszewicy, mieli roznieść idee rewolucji dalej po Europie. Lenin niecierpliwie czekał na informacje o zwycięstwie.
Kiedy Wódz Naczelny Józef Piłsudski i generał Tadeusz Rozwadowski, stojący na czele Sztabu Generalnego, pochylali się nad mapami, szukając drogi do uratowania ojczyzny, wśród oficerów byli i tacy, którzy nie widzieli szans na wygraną. Wydawało się, że pochodu komunistów już nikt nie zatrzyma. Klęska Polaków była blisko. Operacja warszawska, bo tak określali Rosjanie swoje działania w tamtym czasie, wchodziła w decydującą fazę. Armia Czerwona operowała na przedpolach stolicy, a jej mieszkańcy zdążyli już usłyszeć o okrucieństwach jakich dopuszczały się wojska bolszewickie na wcześniej zajętych terenach.
Z początkiem lipca do Episkopatu Świata polscy biskupi skierowali list dotyczący zagrożenia bolszewizmem, a do narodu trafił list pasterski, w którym apelowali: „Bądźcie w służbie ojczyzny ofiarni, bo tylko wielką ofiarą odkupicie nadal jej wolność i siłę (…). Wróg to jest tym groźniejszy, bo łączy okrucieństwo i żądzę zniszczenia z nienawiścią wszelkiej kultury, szczególniej zaś chrześcijaństwa i Kościoła. Za jego stopami pojawiają się mordy i rzezie, ślady jego znaczą palące się wsie, wioski i miasta”.
W tym krytycznym dla Rzeczypospolitej momencie, kiedy mobilizacja całego społeczeństwa, bez względu na podziały polityczne, czy ocenę sytuacji militarnej, była kluczowa, Kościół wskazał Polakom szczególnych orędowników. Losy państwa powierzono Matce Bożej i błogosławionemu Andrzejowi Boboli SJ, patronowi Polski oraz błogosławionemu Władysławowi z Gielniowa, patronowi Warszawy.
Jasna Góra (27 - 29 lipca 1920)
Pod koniec lipca, gdy sytuacja na froncie stawała się coraz trudniejsza, w jasnogórskim klasztorze zgromadzeni tam zwierzchnicy Kościoła dokonali podwójnego aktu zawierzenia – poświęcenia narodu i kraju Najświętszemu Sercu Jezusa i opiece Maryi, którą ponownie obrali Królową Polski.
„Tu wypisana wotami historia cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej woła wciąż ku narodowi: ufajcie do końca, chociażby przeciwko wszelkiemu ludzkiemu widzeniu” (z odezwy do narodu z dn. 27 lipca 1920).
Od 7 sierpnia rzesze pątników, uczestnicząc w Wielkiej Nowennie Błagalnej i Pokutnej zarazem, leżało krzyżem przed jasnogórskim sanktuarium. Modlili się o ratunek dla Polski.
Piechota przed Bitwą Warszawską - NN, Public domain, via Wikimedia Commons
Warszawa (31 lipca 1920)
Kard. A. Kakowski, metropolita warszawski, w liście pasterskim przekazał:
„ufny w przyczynę bł. Andrzeja Boboli, patrona Polski i bł. Władysława z Gielniowa, patrona Warszawy, zarządzam nabożeństwa błagalne za wstawiennictwem tych błogosławionych naszych ziomków…”
Nabożeństwa rozpoczęły się 6 sierpnia. Szczególnym momentem była jednak niedziela 8 sierpnia. Tego dnia ze wszystkich kościołów po adoracji wyruszyły procesje i skierowały się ku katedrze św. Jana. Tłum wiernych w liczbie ok. 100 tysięcy podążał za relikwiami tych, którym zawierzyli swoje życie i życie swojej ojczyzny.
Sierpień 1920
Bitwa warszawska trwała ok. 10 dni. Przełom w zmaganiach polsko-bolszewickich, toczonych na rozległym froncie nastąpił w połowie miesiąca. Kluczowe były walki na przedmieściach Warszawy, uderzenia nad Wkrą (14 sierpnia) i kontruderzenie znad Wieprza (16 sierpnia).
15 sierpnia zakończył się czas Nowenny i wtedy równocześnie w walkach dokonywał się przełom. Bitwa Warszawska, popularnie określana „Cudem nad Wisłą”, a uznawana za osiemnastą decydującą bitwę w dziejach świata, ze spodziewanej klęski i katastrofy, przerodziła się w polskie zwycięstwo.
Co zadziałało? Czynników było wiele. Plan i jego realizacja. W tym działania Piłsudskiego, ale i gen. Rozwadowskiego, który podejmował decyzje o działaniach operacyjnych, czy też gen. Sosnkowskiego, który zabezpieczał zaplecze, albo też wiedza doradzającego Polakom, przybyłego z Francji gen. Weyganda. Istotne było to, co działo się bezpośrednio na froncie np. zdobycie sowieckiej radiostacji i doskonała praca wywiadu. Błędy Rosjan, którzy przez ambicje i rywalizację między dowodzącymi, możemy tak określić – sami dawali Polakom szansę. Ponadto albo ponad wszystko zadziałała postawa wielkiego „zbiorowego bohatera” czyli narodu, który stanął do walki o siebie i swoje państwo. I właściwie potrzebne jest tu jeszcze jedno słowo, które związało te wszystkie wydarzenia w całość… Opatrzność.
Świadczy o tym uzasadnienie, jakie Marszałek Piłsudski zawarł w liście do papieża Benedykta XV w sprawie kanonizacji bł. Andrzeja Boboli SJ:
„Ojcze Święty! (…) Ojczyzna nasza zmartwychwstała, co według rachub ludzkich zdawało się prawie niemożliwym. Przypisujemy to dokonanie się aktu sprawiedliwości dziejowej możnemu wstawiennictwu naszych Świętych Patronów, a zwłaszcza Błogosławionemu Andrzejowi Boboli, w sposób szczególny czczonemu przez naród polski, który w nim położył swą ufność. Pragniemy mu okazać wdzięczność za Jego opiekę nad Polską i zapewnić ją sobie na przyszłość dla dalszego rozwoju naszego Państwa. Dlatego błagamy Cię, Ojcze Święty, by Wasza Świątobliwość raczył zaliczyć w poczet świętych Błogosławionego Andrzeja Bobolę. Ufamy, że jako Patron Kresów Wschodnich, na których poniósł śmierć męczeńską, wyprosi nam u Boga, że Polska w dalszym ciągu będzie przedmurzem chrześcijaństwa na rubieżach wschodnich.”
Kanonizacji bł. Andrzeja Boboli SJ dokonał w 1938 roku ten, który był w Warszawie, kiedy decydowały się losy II Rzeczypospolitej – nuncjusz papieski Achille Ratti – papież Pius XI.
Prezydent Ignacy Mościcki składa swoje wotum na relikwiarzu św. Andrzeja Boboli 18 czerwca 1938 r., fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Skomentuj artykuł