Mindfulness to dobry start dla katolika. Ale na jedną rzecz trzeba uważać

Współczesny człowiek jest przemęczony i żyje w ciągłym biegu. Ludzie potrzebują zatrzymania i wyciszenia, a najbardziej brakuje im relacji - mówi o. Wit Chlondowski. Dla współczesnego katolika praktyki zaczerpnięte z warsztatów mindfulness mogą być pomocą w wejściu w głęboką modlitwę - ale z pewnym zastrzeżeniem.
- Wzmianki o praktykach przypominających techniki uważności można znaleźć już w pismach starożytnych autorów chrześcijańskich. Trzeba natomiast pamiętać, że praktyki te same w sobie nie są modlitwą. Mogą być jedynie wstępem do niej i przygotowaniem – mówi zakonnik.
Moda na mindfulness przypomniała katolikom o kontemplacji
Moda na medytację techniką mindfulness sprawiła, że w Kościele przypomnieliśmy sobie o kontemplacji praktykowanej już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa - mówi franciszkanin o. Wit Chlondowski. A kontemplacja to świetne lekarstwo na życie w wiecznym pędzie.
Od pewnego czasu wśród katolików rośnie zainteresowanie modlitwą kontemplacyjną, zwaną również modlitwą głębi. W Polsce powstają liczne wspólnoty propagujące tę metodę, mnożą się poświęcone jej publikacje, a filmy o kontemplacji umieszczają na swoich kanałach katoliccy influencerzy. Zdaniem ojca Chlondowskiego termin kontemplacja w rozumieniu chrześcijańskim najczęściej oznacza pewien sposób modlitwy i etap jej rozwoju.
Rozwój ten przebiega od modlitwy wypowiadanej jedynie ustami, np. pacierza, przez intelektualne rozważania słów modlitwy lub fragmentów Pisma Świętego po modlitwę polegającą na mówieniu do Boga własnymi słowami. - Z upływem lat modlitwa coraz bardziej się upraszcza. Nie potrzeba w niej wielu intelektualnych rozważań czy żywych uczuć. Staje się prostym trwaniem w Bożej obecności, bez zbędnych słów, czyli kontemplacją – wyjaśnia zakonnik. Według niego kontemplacja polega na "prostym spojrzeniu lub miłosnej uwadze". - Od dnia chrztu świętego nasze ciało jest świątynią Boga. Kontemplacja to nic innego, jak zauważenie Jego obecności i trwanie w niej – mówi.
Techniki mindfulness to nie modlitwa, choć mogą w niej pomóc
Franciszkanin zwraca uwagę, że dzisiejszy wzrost zainteresowania kontemplacyjną formą modlitwy ma wiele przyczyn. Jedną z nich jest popularność, jaką współcześnie zyskały różne szkoły uważności i mindfulnessu, czyli celowego i świadomego skierowania swojej uwagi na to, czego doznaje się w danej chwili - tu i teraz.
- Współczesny człowiek jest przemęczony i żyje w ciągłym biegu. Ludzie potrzebują zatrzymania i wyciszenia - mówi o. Chlondowski. Ocenia, że dla współczesnego katolika praktyki zaczerpnięte z warsztatów mindfulness mogą być pomocą w wejściu w głęboką modlitwę.
- Wzmianki o praktykach przypominających techniki uważności można znaleźć już w pismach starożytnych autorów chrześcijańskich. Trzeba natomiast pamiętać, że praktyki te same w sobie nie są modlitwą. Mogą być jedynie wstępem do niej i przygotowaniem – zaznacza franciszkanin. Jak przypomina, w 1989 r. watykańska Kongregacja Nauki Wiary wydała "List o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej" (Orationis formas). Czytamy w nim, w jaki sposób katolicy mogą korzystać z praktyk zaczerpniętych z innych tradycji religijnych.
- Z dokumentu wynika, że tego typu praktyki mogą być pomocą dla modlącego się chrześcijanina w wewnętrznym odprężeniu i byciu uważnym pośród codziennych trosk. Jednocześnie dokument przestrzega przed zatrzymywaniem się jedynie na tego typu technikach i myleniu ich z właściwą modlitwą. W rozumieniu chrześcijańskim modlitwa jest czymś więcej niż pogłębieniem świadomości samego siebie, odprężeniem czy dobrostanem. Jest wejściem w dialog, relację i spotkaniem z osobowym Bogiem, który objawił się w historii – wyjaśnia zakonnik.
Ludziom najbardziej brakuje teraz relacji. Modlitwa do niej prowadzi
Według o. Chlondowskiego tym, czego najbardziej brakuje współczesnemu człowiekowi, są relacje. - Wielu katolików chciałoby przeżywać swoją wiarę głębiej, wyjść poza jedynie rytualne przeżywanie modlitwy, które nie zmienia życia. Kontemplacja jest odpowiedzią na szukanie głębi modlitwy i doświadczenia prawdziwej bliskości Boga – mówi.
Jak podkreśla Monika Myszka-Wieczerzak, prowadząca warsztaty z modlitwy głębi, kontemplacja nie jest w Kościele niczym nowym. Korzenie tej praktyki są w Piśmie Świętym, a rozwinęli ją średniowieczni Ojcowie Pustyni. Pełen rozkwit tradycji kontemplacyjnej przypadł zaś na XVI w. Jej najbardziej znanymi propagatorami byli św. Jan od Krzyża i św. Teresa z Avila. Jednak w dobie oświecenia tradycja kontemplacyjna w Kościele katolickim zaczęła zanikać i przez 400 lat była właściwie nieobecna, a jej wielki powrót nastąpił w Kościele po Soborze Watykańskim II.
- Propagatorzy tej metody, m.in. trapista o. Thomas Keating, przekonywali, że kontemplacja jest metodą dostępną nie tylko dla mnichów żyjących w klasztorach, ale także dla świeckich - mówi Monika Myszka-Wieczerzak. Jak podkreśla, powrót do tradycji kontemplacyjnej zbiegł się w czasie z rosnącym wśród Europejczyków zainteresowaniem duchowością Dalekiego Wschodu i z praktykami uważności.
Medytacja i mindfullnes przypominają kontemplację, ale odróżnia je jedna rzecz
Do klasztoru ojca Keatinga przyjeżdżali ludzie ochrzczeni, którzy po latach duchowych poszukiwań porzucali chrześcijaństwo i zwracali się ku tradycjom buddyjskim - przypomina nauczycielka modlitwy głębi. - Ojciec Keating uczył kontemplacji, by uświadomić im, że aby odnaleźć głębię duchowości, nie muszą jechać na koniec świata.
Jej zdaniem, gdy patrzymy z zewnątrz, praktyki mindfulness czy buddyjskiej medytacji mogą bardzo przypominać modlitwę kontemplacyjną.
- Tym, co je odróżnia jest intencja. Jeśli moim celem jest spotkanie z Bogiem – to mamy do czynienia z kontemplacją chrześcijańską. Jeśli jest nim moja ogólna uważność na siebie czy wyciszenie umysłu – to praktykuję mindfulness – wyjaśnia i dodaje: - To naturalne, że różne nurty religijne na siebie oddziałują. Jeśli faktycznie to inne tradycje, świeckie lub religijne, stworzyły klimat, dzięki któremu Kościół katolicki przypomniał sobie o kontemplacji, to nie ma w tym nic złego. To dobrze, że na nowo odkryliśmy skarb, który był ukryty.
Źródło: PAP / mł
Skomentuj artykuł