Na taką wyprawę rowerową mało kto się odważy. "Jedziemy 3500 km, mamy zero zaplanowanych noclegów"
To nie pierwsza wyprawa rowerowa, którą organizuje o. Tomasz Maniura OMI. I zawsze się udaje, choć nie obywa się bez przygód. Bo trudno o brak przygód, gdy pokonuje się na rowerze tysiące kilometrów, na bagażniku wiezie się swój cały bagaż i nie bierze się ze sobą żadnych pieniędzy na noclegi.
Tym razem niezwykły zakonnik, którego życiową misją jest budowanie relacji młodych z Jezusem, zabiera rowerową grupę w podróż do Lizbony, na Światowe Dni Młodzieży. Sam jeździ w "przygodowy" sposób już od 17 lat. Podróżował już rowerem po Syberii, Maroku, Jerozolimie. Teraz przyszedł czas na wyprawę do Portugalii.
- Nie mamy po drodze ani jednego zorganizowanego noclegu, jedziemy „na wiarę”, co dla nas oznacza, że nie bierzemy pieniędzy na noclegi, nie bierzemy auta technicznego ani bagażowego. To jest duża trudność, bo wszystko co trzeba mieć, żeby przeżyć, pakujemy na rowery – mówi o. Tomasz, na co dzień pracujący w Oblackim Centrum Młodzieży w Kokotku pod Częstochową. - Namioty, śpiwory, narzędzia, ubrania, butle gazowe, każdy wozi ok. 20 kg na bagażniku.
Trzydzieści osób, trasa widokowa przez Alpy i Pireneje
Młodzież wyruszy na rowerach 10 lipca. Do przejechania będzie 3,5 tys. kilometrów, średnio dziennie ok. 180 km, do Lizbony planują dotrzeć 1 sierpnia.
– Będziemy jechać krajobrazowo, przez Bawarię, Alpy, Lazurowe Wybrzeże i Pireneje, czyli następujące państwa: Czechy, Niemcy, Włochy, Lichtenstein, Szwajcarię, Monako, Hiszpanię i Portugalię – opowiada o. Tomasz.
Mimo, że na trasie będą spore przewyższenia, trzeba będzie pokonać Alpy i Pireneje, zakonnik nie obawia się trudności, bo jego grupa to w większości doświadczeni rowerzyści. Do corocznie organizowanych wypraw rowerowych, dołącza mniej więcej połowa nowych uczestników, ale drugą połową stanowią „weterani”. W tym roku do Lizbony wyruszy ok. 30 osób, chłopcy i dziewczęta, przeważnie studenci.
– Gór się nie boimy. Razem z młodzieżą przejechałem na rowerze Alpy cztery razy, Pireneje, góry Ural, cały Kaukaz w Armenii, góry Taurus w Turcji. Wyprawa na Światowe Dni Młodzieży to nie będzie najdłuższa wyprawa, w zeszłym roku byliśmy na NordKappie, przylądku za kołem podbiegunowym na północy Norwegii. Jechaliśmy przez Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię, i w dodatku było czasami bardzo zimno – dodaje.
Żeby pojechać, najpierw trzeba się sprawdzić podczas testu
Młodzi zgłaszają się z całej Polski, ale o. Tomasz stawia jeden warunek – trzeba najpierw zaliczyć kilkudniową wyprawę przygotowawczą. Jest ona tak zorganizowana jak na wyprawie prawdziwej, czyli jedzie się z pełnym załadunkiem, rozbija się na dziko, do pokonania jest minimum 150 km dziennie. Jedna wyprawa 4 dniowa odbyła się w kwietniu, druga rozpoczyna się 12 maja. Uczestnicy wyprawy nie mogą mieć rowerów elektrycznych.
– Na takich wyjazdach największym problemem są nie tyle siły fizyczne, ale największą trudnością jest umiejętność bycia w grupie. Niektórzy są bardzo silni, bardzo dużo jeżdżą, ale sami – jadą swoim tempem, odpoczywają, kiedy chcą. Natomiast jazda w 30-osobowym zespole, żeby była efektywna, wymaga dyscypliny: razem ruszamy, razem mamy czas na odpoczynek - mówi o. Tomasz.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wyprawa uczy porządku życia
Jak podkreśla zakonnik, uczestnicy wyprawy będą jechać tylko od poniedziałku do soboty, w każdą niedzielę zaplanowano dzień wypoczynku.
– To jest nie tylko fizycznie potrzebne, ale przede wszystkim podkreśla wartości chrześcijańskie. Pokazujemy pewien porządek życia – wyjaśnia.
W każdym dniu będą modlitwy poranne i wieczorne, Msza święta, czasem w niedzielę także czas na adorację. Brak zaplanowanych noclegów sprawia, że młodzi czują się bardziej wolni, a jednocześnie bardziej zdani na Bożą Opatrzność. – Planowanie noclegów moim zdaniem zabija dynamikę i radość wyjazdu – dodaje oblat.
Cała lizbońska przygoda potrwa około 30 dni. Więcej informacji o wyprawie można znaleźć na stronie niniwateam.pl
Źródło: KAI / niniwateam.pl / mł
Skomentuj artykuł