Papież na dalekiej północy Kanady: kolejny krok ku pojednaniu
- Wierzymy, że spotkanie z Ojcem Świętym pomoże nam postawić kolejny krok na drodze pojednania - wskazuje na to bp Antoni Wiesław Krótki, który od trzydziestu lat pracuje wśród Inuitów na dalekiej północy. Odwiedziny w jego diecezji stanowią ostatni etap pokutnej podróży Franciszka do Kanady.
Polski biskup misyjny wskazuje, że trzeba do końca rozliczyć się z niechlubnym dziedzictwem szkół rezydencjalnych, w których ucierpiało wiele dzieci. Podkreśla, że rdzennych mieszkańców nie można wykorzeniać z ich kultury.
- Tradycje, obyczaje i rodzime wartości muszą być przeniesione w przyszłość - mówi bp Krótki w rozmowie z Radiem Watykańskim.
- Ci, którzy byli w szkołach rezydencjalnych przeżyli niesamowity szok pod każdym względem, od momentu opuszczenia swych rodzin i wiosek. Większość z tych dzieci, które dziś są w wieku 60, 70 lat pozostało bardzo wiernymi Bogu, mimo że przeszli niesamowite cierpienie, oderwanie, niektórzy wykorzystywanie. Jednak ich wiara jest tak mocna, że wierząc, iż Bóg ich nie zostawił, tak jak nam to Chrystus przypomina, będą szli drogą pojednania, próbując zrozumieć wszystko oczami Boga, oczami wiary - podkreśla bp Krótki.
- Mamy nadzieję, że przyjazd Ojca Świętego przyniesie pokój, zrozumienie i doda siły tym wszystkim, którzy przeżyli ciężkie czasy w tych szkołach - cierpienie fizyczne, duchowe i moralne. Wierzę, że ci ludzie będą umocnieni przybyciem Ojca Świętego. Ci, którzy będą tutaj mogli być obecni na pewno staną się silniejszymi ludźmi i będą potrafili służyć swoim rodzinom i wnieść światło Chrystusa, nadzieję, dobrego ducha, moc trwania i w kulturze i w ich tradycji i w Bogu - dodaje.
Misjonarz podkreśla, że Inuici stanowią maleńką, ale bardzo ważną garstkę lokalnej wspólnoty katolickiej.
- Jest w nich wiele pokory, nadziei i zaufania Panu Bogu, czego się od nich uczę. Nasze miasto ma bardzo maleńką liczbę katolików, nasza parafia jest wielonarodowościowa. Bardzo mało Inuitów przyznaje się do Kościoła katolickiego, chociaż jest ich spora garstka, którzy przychodzą z wiary, którzy będą się cieszyć obecnością Ojca Świętego na tej ziemi po raz pierwszy w historii i być może ostatni - mówi polski biskup misyjny.
- Tutejsi ludzie są wspaniali. Inuici są fantastyczni. To są mocni ludzie, którzy mają fantastycznego ducha. Są przepełnieni duchowością od początku, przez wieki, a nasz Kościół jest tutaj bardzo młodziutki, ma zaledwie sto lat. Ja nie znam innego życia w Kanadzie, tylko tutaj na północy. Jestem niesamowicie pozytywnie wzruszony wiarą Inuitów, ich optymizmem i życiem w nadziei. Jak się coś nie udaje, to oni nie chcą w tym tkwić, tylko chcą iść do przodu, chcą przejść z nadzieją przez jakiś kłopot i patrzeć w przyszłość. Tacy są nasi ludzie - mówi.
I dodaje: - Bardzo dużo można się od nich nauczyć. Dali mi do zrozumienia, że nie wolno się poddawać, że trzeba być mocnym i trzeba zaufać Bogu, bo On pokieruje tak, by było dobrze. To wynika z ich kultury. Nasi ludzie na północy są ludźmi, którzy wiele podróżowali i byli w wielu bardzo różnych sytuacjach, zarówno tragicznych, jak i dobrych. Przez to wszystko przechodzili w nadziei, pokoju, z uśmiechem i jakoś pozytywnie. Dlatego ja też nauczyłem się bardzo wiele pokory i zaufania Panu Bogu w tych najtrudniejszych sytuacjach, które mogą się nam przydarzyć. Są bardzo mocni i są wdzięczni. Wyrażają miłość, dobroć do drugiego człowieka i przede wszystkim przebaczenie.
Beata Zajączkowska/vaticannews.va/KAI/dm
Skomentuj artykuł