Socjolog: Kościołowi przydałby się jakiś charyzmatyczny innowator, który pociągnie za sobą młodzież
- Mamy czas ludzi skupionych na sobie, analizujących wszystko ze szczególnej egocentrycznej perspektywy. Po stronie młodzieży wiele się zmieniło. Przed Kościołem stoi tu duże wyzwanie, musi znaleźć nowe formy duszpasterskie, które pozwolą dotrzeć do młodych ludzi – ocenia socjolog prof. Krzysztof Koseła.
Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z KAI podsumował najnowsze badanie praktyk niedzielnych, przeprowadzane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego.
KAI: Rok 2021, którego dotyczą najnowsze statystyki ISKK, to czas, w którym częściowo wciąż obowiązywały obostrzenia związane z koronawirusem. Na ile zebrane dane można uznać za miarodajne?
Prof. Krzysztof Koseła: - Potrzebny jest odpowiedni stosunek do danych. Wiadomo, że w Kościele nie chodzi o liczbę osób, ale o jakość praktyk, a dokładniej rzecz ujmując, o Zbawienie. Wiadomo więc, że raport statystyczny daje szczególny obraz Kościoła katolickiego, żeby nie powiedzieć powierzchowny. Trzeba też zauważyć, w jak szczególnym czasie powstał tegoroczny raport. Opisuje on sytuację z 2021 roku. To ostatni rok, o którym powiemy „przed wojną”. W ostatnim czasie nawet zwyczaje językowe nam się zmieniły i zaczynamy mówić „przed wojną”, myśląc o wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Nie jest to jednak odpowiednik roku 1938, który w innych porównaniach mógłby służyć jako punkt odniesienia, żeby orzekać, co zmieniła w nas wojna. Rok wcześniejszy, poczynając od kwietnia, był rokiem pandemii, więc również był nietypowy. Obydwa te lata – 2020 i 2021 były latami z ograniczeniami liczby osób w kościołach.
Co w takim razie możemy wyczytać z raportu?
- Można powiedzieć, że raport dobrze obrazuje normalne procesy demograficzne. Chociażby fakt, że ubywa księży, ponieważ zmniejszyła się liczba chętnych do seminariów, a później do stanu kapłańskiego. Ubywa też sióstr zakonnych. Te zjawiska są opisane w sposób wiarygodny. Jeśli interesuje nas sam proces osłabiania lub wzmacniania religijności polskiego społeczeństwa, to niestety ten raport mówi nam niewiele. Informacje dotyczące dominicantes i communicantes nie są miarodajne, ponieważ, jak już wspomniałem, był to szczególny rok. Do września 2021 roku obowiązywały ograniczenia pandemiczne.W raporcie opisane jest zaplecze infrastrukturalne, takie jak ilość parafii, liczba księży, zakonnic itp. Tu z kolei brakuje nam danych dotyczących ubiegłych lat, by móc porównać wyniki w czasie. Dopiero sięgając do poprzednich raportów ISKK można ocenić, jaka jest dynamika życia kościelnego w Polsce. Z raportu otrzymujemy informacje, które są istotne np. dla biskupów, którzy mogą porównać swoją diecezję z diecezjami sąsiednimi, ponieważ dane są podane w rozbiciu na diecezje.Mimo wszystko, dobrze, że ten raport się ukazał.
Niewątpliwie dla analityka życia kościelnego, będzie on służył jako materiał porównawczy, ponieważ 2021 rok to ostatni rok przed wojną. Z jednej strony mamy odpływ wiernych z Kościołów i proces sekularyzacji, a z drugiej strony stabilność życia została bardzo wstrząśnięta przez wojnę. Nie wiemy jeszcze, jak ten konflikt się potoczy, ale już pierwsza wojna światowa pokazała, że w okopach nie ma ateistów.
Wielu komentatorów ocenia, że dopiero nadchodzące lata pokażą, czy COVID-19 spowodował jednorazowe tąpnięcie spadku liczby wiernych, czy też przyspieszył istniejące wcześniej tendencje. Czy to prawda?
- To tąpnięcie można obserwować w innych danych. Przykładowo CBOS regularnie pyta o identyfikację religijną respondentów oraz ich praktyki religijne. Widać w nim było spadek wśród młodych ludzi. Takich danych nie ma w raporcie ISKK. Tak jak wspomniałem, tegoroczne badania liczby wiernych w kościołach są niewiarygodne, ze względu na zawirowania związane z epidemią.
Niewątpliwie sytuacja Kościoła zmienia się obecnie bardzo szybko.
- To prawda, jedni mówią, że wina leży po stronie Kościoła i głośnych ostatnio skandali. Inni uważają, że kryzys rozpoczął się na Soborze Watykańskim II. Warto jednak pamiętać, że świat, w którym żyjemy, bardzo się zmienia. Przykładowo w Polsce za sprawą reformy oświaty młodzi ludzie przechodzą przez proces edukacyjny inaczej niż w latach 50., 60. czy 70. Nastąpiła też zmiana technologiczna, która posadziła ich przed ekranami komputerów i komórek. Po stronie młodzieży wiele się zmieniło. Przed Kościołem stoi tu duże wyzwanie, musi znaleźć nowe formy duszpasterskie, które pozwolą dotrzeć do młodych ludzi. Brakuje też powołań, przez co trzeba będzie likwidować małe seminaria i kumulować seminarzystów do większych ośrodków. To również wyzwanie, bo cóż to za diecezja, która nie kształci swoich kleryków.
Czyli zdaniem Pana Profesora Kościół nie musi bić na alarm?
Nie, nie sądzę. Od początków chrześcijaństwa zdarzają się różne przeszkody, więc od początku istnienia Kościół powinien był bić na alarm. Od zarania dziejów trzeba starać się o zbawienie dusz. Okoliczności się zmieniają. Raport jest źródłem wyselekcjonowanych danych o Kościele w Polsce, daje nam informacje, w części niewyraźne, dlatego, że żyjemy w bardzo szczególnym czasie.
Pojawiają się też nowe formy duchowości.
- Otóż to. Proszę zobaczyć ten wzrost communicantes w stosunku do dominicantes. To jest nowe zjawisko, które stopniowo narasta. Coraz więcej osób idzie do kościoła nie tylko po to, żeby pobożnie posiedzieć, ale żeby uczestniczyć w Eucharystii. To duża zmiana zapoczątkowana Soborem Watykańskim II. Widać, że Kościół się zmienia. Może warto przemyśleć, by w następnych badaniach w jakiś sposób uchwycić te pozytywne zjawiska i pomyśleć, co można zrobić, żeby je rozwijać. Dobrze, że takie raporty są sporządzane, na przyszłość życzyłbym sobie, żeby pojawiły się liczby dotyczące dynamiki opisanych zjawisk, pokazujące, jak zjawiska zmieniały się na przestrzeni lat. W badaniu widać, że Kościół ma już rozwiniętą infrastrukturę, to nie jest ten sam Kościół, który przeniósł się na Ziemie Odzyskane, gdzie nie było niczego. To Kościół, który się odbudował. Problem jest teraz inny – co zrobić, żeby w murach świątyń nadal byli ludzie.
Jak już wspomnieliśmy, badania pokazują, że w Polsce mamy coraz mniej księży i kleryków. Jak Pan Profesor skomentuje ten trend?
- Charles Taylor pisze, że od ostatnich dekad XX w. mamy czas ludzi skupionych na sobie, analizujących wszystko ze szczególnej egocentrycznej perspektywy. Można ich porównać do romantyków żyjących w epoce Romantyzmu, jednak ich wtedy, na tle całego społeczeństwa, nie było wielu. Zdaniem Taylora mamy obecnie czas indywidualizmu ekspresyjnego; wszystkim zależy na samorealizacji.
Proszę zobaczyć, jak wiele jest książek napisanych przez kleryków, którzy porzucili drogę kapłaństwa. Myślę, że takim niedoszłym księżnom zależało bardziej na samorealizacji, nie myśleli o tym, że powołanie łączy się z poświęceniem. Ten trend dążenia do samorealizacji jest teraz obecny na całym świecie. Nawet Ameryka zdaje się być zaskoczona, że przestaje być religijna. Długo panowało przekonanie, że problem ten dotyczy tylko krajów zmodernizowanych ze znaczącym wyjątkiem Stanów Zjednoczonych. Czas pokazał, że również Amerykanie tracą swoją religijność. Świat jest dynamiczny, warunki życia ciągle się zmieniają. Kościół musi się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości.
Według statystyk w roku szkolnym 2021/22 na lekcje religii we wszystkich typach placówek edukacyjnych uczęszczało 82 proc. uczniów, co stanowi spadek o 3,3 punktu procentowego w porównaniu z rokiem poprzednim. Tego zjawiska raczej nie dotyczył wyjątek, jaki stanowiła epidemia.
- W tym konkretnym badaniu ten spadek nie jest aż tak bardzo widoczny. Widać, że tendencja rezygnowania z lekcji religii dotyczy głównie licealistów z większych miast jak Warszawa, Wrocław, Kraków. Natomiast na południu Polski sytuacja nie wygląda źle. Niewątpliwie spadek uczniów uczęszczających na religię jest problemem pastoralnym.
Katecheza w szkole ma w swoim zamierzeniu przekazać pewną wiedzę, a chrześcijaństwo jest bardzo bogate intelektualnie. Sama formacja powinna odbywać się gdzie indziej. Szkoła nie jest na to najlepszym miejscem. Powinno się to odbywać w parafiach. Natomiast pozostaje pytanie, kiedy młodzież ma znaleźć na to czas, skoro mają tak wiele zajęć dodatkowych, korepetycji itp. Powinien pojawić się tu jakiś pomysł. Przydałby się jakiś charyzmatyczny innowator, który pociągnie za sobą młodzież. Jak ksiądz Jan Bosko czy nowy Ignacy Loyola. Nie jest to jednak nowa sytuacja. Po prostu czasy się zmieniają, a młodzież zawsze była powodem zmartwienia.
Innym problemem, na który Kościół mógłby pomoc znaleźć rozwiązanie, jest zły stan psychiczny młodzieży.
- Nowe badania CBOS pokazują, że młodzież jest na tym samym poziomie zadowolenia z życia co emeryci. Zawsze to właśnie młodzież była grupą najbardziej zadowoloną z życia, a emeryci najmniej. Przecież to młodzi ludzie zawsze byli największymi optymistami. Patrząc na badania widać też, że kobiety są w dużo gorszej kondycji psychicznej. Świat się zmienia, rodzą się nowe zjawiska, nie wszystkie rozumiemy, Kościół musi wziąć je pod uwagę. Brakuje tu pomysłu. Przede wszystkim trzeba pomyśleć co zrobić, żeby oderwać młodzież od komputerów, by znów zaczęła spędzać czas z rówieśnikami. To sytuacja zupełnie nowa, podobna do tej po wynalezieniu druku, efektem czego była przecież Reformacja i narodziny zupełnie nowej Europy. Być może to właśnie podobny, przełomowy moment. Konsekwencje tego są trudne do przewidzenia. Póki co są takie, że młodzi deklarują swój brak zadowolenia z życia. Wyparował z nich ten optymizm, który był zawsze domeną młodych.
KAI / mł
Skomentuj artykuł