Rektor seminarium: Nie dziwię się, że w wielu sytuacjach jako Kościół dawaliśmy się ograć
- Spadek powołań jest bardzo wyraźny. Wydaje mi się, że to wynika z dominującej kultury, która otacza młodego człowieka. Chodzi o krytykę Kościoła, z którą na co dzień się spotyka - mówi ks. Marek Adamczyk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu w rozmowie z portalem twojradom.pl.
Czy "straszne historie" z seminarium publikowane przez niektóre media są prawdziwe? Dlaczego powołań jest coraz mnie? Jak w formacji seminaryjnej dba się teraz o to, by w szeregach duchownych nie pojawiali się seksualni drapieżcy? To pytania, na które odpowiedzi udziela w rozmowie z portalem "Twój Radom" rektor radomskiego seminarium.
Spadek powołań jest bardzo wyraźny
Jak mówi ks. Adamczyk, spadek powołań jest bardzo wyraźny. Gdy sam 23 lata temu kończył seminarium, kleryków było stu pięćdziesięciu. Teraz jest ich trzydziestu czterech.
- Wydaje mi się, że to wynika z dominującej kultury, która otacza młodego człowieka. Chodzi o krytykę Kościoła, z którą na co dzień się spotyka. Krytyka ta ma charakter masowy, wbudowana jest popkulturę, np. filmy fabularne. To wszystko sprawia, że osoba, która zna Kościół tylko z wirtualnego przekazu, skłonna jest patrzeć na duchownych jako potencjalnych przestępców seksualnych, albo kojarzyć ich z różnego rodzaju skandalami - mówi ks. Adamczyk.
Kościół realny i Kościół mediów to dwie różne instytucje
Radomski rektor dodaje, że to dla niego jasne: Kościół popełnia błędy. Jak jednak zaznacza, ma wrażenie, że Kościół realny i Kościół mediów to dwie różne instytucje, a powód dla którero wciąż znajdują się młodzi mężczyźni, którzy chcą być księżmi mimo ogromnej zewnętrznej krytyki, jest jasny.
- Pierwszą kwestią jest osobiste doświadczenie Kościoła, które jest diametralnie odmienne od tego doświadczenia wirtualnego, to się ujawnia w różnych obszarach i przed i w czasie seminarium - mówi rektor. Jak dodaje, zdarza mu się pytać kleryków w seminarium, co sądzą o tekstach opisujących "seminarium od kuchni", publikowanych w popularnych portalach internetowych.
- Odpowiedzi są zazwyczaj takie: „przecież my jesteśmy w środku, wiemy jak to wygląda, to są bzdury i strach pomyśleć, że niektórzy mogą w to uwierzyć”, „gdyby to nie było tak dramatycznie przesadzone, może bym się tym przejął, może by się pojawiły wątpliwości, ale w takiej formie trudno to brać na poważnie”. Słowem – osobiste doświadczenie jest ważniejsze niż wirtualne - podsumowuje rektor.
W wywiadzie odnosi się też do kwestii drapieżców seksualnych. Zapytany o źródło skandali w Kościele, odpowiada, że odpowiedź jest bardzo złożona.
- Przez wiele lat dla młodych mężczyzn, którzy mieli trudność w wejściu w relacje z kobietą, kapłaństwo było instytucją niezwykle atrakcyjną, dawało społeczne poczucie wartości, misję. W wymiarze społecznym uwalniało od pytań o to „dlaczego tak sam, bez kobiety…” - mówi.
"Wcale się nie dziwię, że w wielu sytuacjach jako Kościół dawaliśmy się ograć"
Ks. Adamczyk dzieli się też swoimi spostrzeżeniami na temat pedofili preferencyjnych, których obecność w Kościele dla wielu osób i środowisk była wielkim zaskoczeniem. Jak mówi, jeszcze trzydzieści lat temu nie było takiej wiedzy o nich, jak dziś, a Kościół był dla preferencyjnych pedofili środowiskiem wprost wymarzonym.
- Ci ludzie świetnie funkcjonowali w swoich wspólnotach, byli społecznikami, znanymi, cenionymi, zaangażowanymi w wychowanie młodych, często z opinią świetnych księży, ale to wszystko było świetną przykrywką. Jak poznaję wnikliwie mechanizmy tego zjawiska, to wcale się nie dziwię, że w wielu sytuacjach jako Kościół dawaliśmy się ograć - mówi.
Jak jednak dodaje, takim sytuacjom w sposób niezamierzony zapobiega w części nagłaśnianie przez media "różnych afer". I choć dla księży stereotyp duchownego jako osoby, która wywołuje skandal, jest krzywdzący i niesprawiedliwy, sprawia to jednocześnie, że Kościół z punktu widzenia potencjalnych przestępcy seksualnego jest dzisiaj najmniej bezpiecznym miejscem.
- Dziś w Kościele w tej materii istnieją jasne procedury, których trudno szukać w innych strukturach. Zdaniem niektórych seksuologów, Kościół jest jedyną instytucją w Polsce, która dzisiaj poważnie zwalcza problem pedofilii, mam na myśli procedury, które obowiązują, gdy jest podejrzenie nadużycia. To nie jest przypadek, że duża część zgłoszeń do prokuratury pochodzi od samego Kościoła. Ale to również kwestia profilaktyki, szkoleń i stworzenia pewnej atmosfery braku przyzwolenia na określanie działania - wyjaśniał w rozmowie z "Twoim Radomiem" ks. Adamczyk.
Źródło: twojradom.pl / mł
Skomentuj artykuł