Rozdarta

Fot. Justin Luebke / Unsplash.com

Słuchałam we wtorek debaty zorganizowanej przez KAI, o wierze i niewierze młodych ludzi w Polsce. Młodych dorosłych, bo grupa wiekowa to 18-24 lata.

Padło tam dużo sensownych stwierdzeń i rozsądnych, choć gorzkich diagnoz. Również takich, a może głównie takich, że wizerunek Kościoła jest bardzo negatywny i młodzi nie chcą się z nim utożsamiać. Że zaszkodziły skandale seksualne i dopóki to nie będzie posprzątane, nie ma co mówić o odzyskaniu wiarygodności. I że to nie wina świata, ale nasza, Kościoła, który nie nadążył i tę wiarygodność stracił.

DEON.PL POLECA

I z jednej strony widzę ludzi ciężko pracujących na to, by ją odzyskać. Tych, którzy serio potrafią poświęcić młodym czas, pieniądze, uwagę. A z drugiej czytam i słucham o tym, co się aktualnie dzieje w diecezji bielsko-żywieckiej. Tam dopiero Kościół nie nadąża…

I jest jasne, że sprzątanie musi się odbyć na poziomie dla zwykłych katolików nieosiągalnym. Że to jest góra, sam wierzch, że decyzje muszą wyjść stamtąd, bo inaczej cała ta robota na dole w końcu weźmie w łeb. I te 23 procent młodych, które jeszcze jest, za chwilę stopnieje i zniknie, gdy zaangażowanego księdza, co ma czas, przeniosą do innej parafii, a kolejny relacji nie podejmie, tylko zniechęci, zamknie i zapomni, a w tym czasie inny wypłynie na światło dzienne ze swoimi grzechami, których wyczyszczenia nie podejmie się na czas nikt, kto powinien.

Na razie jest styczeń 2022 roku. I wciąż mamy młodych, którzy chcą służyć wspólnocie Kościoła. To nie teoria, to konkretne twarze konkretnych ludzi, na przykład tych, którzy przez ostatnie tygodnie uczyli się ze mną storytellingu, by móc opowiadać piękne i dobre historie o Kościele.

To jednak nie znaczy, że jest dobrze. Bo wciąż mamy nieposprzątane części Kościoła, a wśród nich - podwórko bielsko-żywieckie, gdzie rozgrywa się właśnie kolejny akt przedziwnego spektaklu ze skandalem seksualnym i milionami w tle. Gdzie wierni myślą to, co myślą, a szeregowi księża w milczeniu zaciskają zęby, bo co można jeszcze dodać… Mamy powtarzaną przez różne media jak mantrę listę biskupów, którzy są pierwsi na liście do uporządkowania życia swojego i diecezji. I mamy tysiące wściekłych ludzi, wrzucających wszystkich hierarchów do jednego wora - a wór ów ma niestety bardzo konkretną destynację.

W Kościele, którego jestem aktywną częścią od dwudziestu lat, niewiele jest mnie już w stanie zaskoczyć, a mimo to, po ludzku, wciąż mnie to zdumiewa. Mamy przecież setkę czynnie urzędujących biskupów. Są bardzo różni. Mają różne doświadczenie i różne drogi przeszli. Jak to jest, że tylko niektórzy potrafią podejść do życia i posługi odważnie? Dlaczego wydaje się, że wzajemnie się studzą, zamiast rozpalać? Kiedy i gdzie stracili Ducha, co obcięło im skrzydła, co ich kupiło, zawłaszczyło, przeraziło, dlaczego i komu nie potrafili się na czas przeciwstawić, że teraz tkwią w różnych klinczach i zwarciach, których możemy się tylko domyślać, szukając logicznych przesłanek w nielogicznych działaniach? Gdzie to się, do jasnej i ciężkiej cholery, dzieje, i jak ten proces odwrócić, wyrwać ich ze stagnacji, rozpalić w sercu potężny ogień miłości do Kościoła jako całej wspólnoty, a nie tylko jej części bliższej murom kurii?

Ilu potrzeba z tej setki - dwóch, pięciu, dziesięciu, pięćdziesięciu, żeby wreszcie cały Episkopat ruszył z miejsca za Duchem Świętym, a nie tylko patrzył, jak On przemyka jak iskra, najbardziej nieprzewidywalny, i ignorował Jego nieustanne zaproszenie do ruchu, do zmiany myślenia, do działania innego niż wczoraj? Kogo trzeba z kurii, z grup doradców, powywalać, żeby biskupi mogli wreszcie zobaczyć całą, prawdziwą panoramę, a nie tylko jej wycinki, ładnie pasujące do stworzonej dla nich bańki? Czego trzeba, żeby ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, zrezygnowali z siebie i oddali ten czas, jaki im jeszcze został, swoje pieniądze, a czasem może swój honor, na taką służbę, która wciąż może zmienić wszystko?

Piszę to, myśląc o młodych w Kościele.
O tych dyskusjach, które toczą się raz bardziej publicznie, a raz bardziej prywatnie. O dramatycznych statystykach i wszystkich pomysłach na powstrzymanie tej fali odejść. O świetnych rozwiązaniach, projektach, przestrzeniach, o oddanych młodym ludziach Kościoła, którzy zagryzają zęby i działają dalej, choć widzą, że robota psuje się najczęściej wcale nie tam, gdzie oni mogą naprawiać, a raz zawiedzione zaufanie wymaga kolosalnej pracy, by je choć w części przywrócić.

Statystyki są straszne. Jesteśmy w klinczu. Gdzie jest wyjście?

Czy już go nie ma? A może jest po prostu jest tam, gdzie zawsze? Może jednak robota u podstaw, cicha, ale wcale nie szara, bo pełna zwykłej radości z tworzenia wspólnoty, ma sens? Może tak, jak zawsze dotąd, we wspólnocie najłatwiej się obronić, przetrwać i rozwijać? Może linia podziału wciąż przebiega nie tam, gdzie nam ją chcą najczęściej wmówić: między „tamtymi”, w teorii pozamykanymi w swoich pałacach biskupami, a „nami”, co to się od nich dystansują i z marszu są bardziej porządni i święci – tylko między tymi, co potrafią współpracować z Bogiem na sto procent, i tymi, którzy od tego uciekają, najczęściej z powodu zwykłego uwikłania w grzech? A przynależność do tej czy tamtej grupy w Kościele tak naprawdę nie ma znaczenia?

Tak, w myśleniu o tym, jak jest i co w końcu przeważy, coraz częściej czuję się rozdarta.
Ale wciąż trzyma mnie w całości przekonanie, że to jednak dobro, nie zło, ma ostatnie słowo.

Zobacz także: Ufność bez cudu

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozdarta
Komentarze (7)
ML
~Maria Leibovici
19 stycznia 2022, 07:31
To dziwne. Tylu pedofilii w szkolach, a nikt nie pisze o kryzysie szkolnictwa, nikt nie odbiera dzieci ze szkoly...
ZS
~Zbigniew Szyszko
18 stycznia 2022, 16:29
Każdy kto widzi problem tylko po jednej jest w błędzie. To nie kryzys kościoła, to kryzys chrześcijaństwa w Europie a Polska jest tylko jedną składową. To prawda, że hierarchia sobie nie radzi, tak samo jak wierni sobie nie radzą. Wszyscy grzeszymy i bulwersujące jest to, że Ci co powinni nas prowadzić do Boga, sami błądzą i wykorzystują zaufanie niewinnych, ale to nie sedno problemu. Nie mam recepty, samemu jest mi smutno z tego powodu, żal mi moich dorastających dzieci, które muszą się skonfrontować się z tym arcy anty-chrześcijańskim światem jaki nastał w XXI wieku, ale zwalanie winny tylko na hierarchów to po pierwsze nieuczciwe a po drugie dalekie od przyczyny problemów. Nagonka medialna idzie w najlepsze, pod zafałszowaną intencją tak naprawdę chodzi o złamanie autorytetu kościoła, nie autorytetu poszczególnych księży, biskupów, papieża (tego jeszcze tolerują, ale do czasu) ale o złamanie kręgosłupa wartości chrześcijańskich... Ale Chrystus nie obiecywał raju na ziemi ...
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
16 stycznia 2022, 12:58
Dzieje Kościoła mówią jednoznacznie: żeby był kryzys, musi być wszystkiego za dużo. Obfitość musi się wręcz wylewać z Kościoła. Bo Boga się wtedy nie potrzebuje. I po prostu go wtedy nie ma. Jeszcze nie doszliśmy do tej nędzy: księży robiących za guru jest jeszcze za mało, biskupów skąpanych w złocie i pochlebstwach wciąż jak na Polskę za mało, świeckich uznających się za nadzieję Kościoła jak na lekarstwo. O żadnym kryzysie jeszcze nie ma mowy. Bo nie ma przesytu. Jeśli Pani chce mieć kryzys w Kościele w Polsce trzeba codziennie się modlić: odbierz nam wszystko, odbierz mi wszelką nadzieję. Zostań tylko Ty. Jak to się stanie będzie kryzys i wtedy dopiero można będzie pytać młodych i starych o ich wiarę. Teraz mamy tylko mody na określoną mentalność.
AM
~Agata Mazur
15 stycznia 2022, 22:32
Nie tylko Pani czuje się rozdarta. Wściekli wierni również. I jak długo jeszcze pozostaną w tej organizacji kościelnej trudno powiedzieć. A hierarchia w swych pałacach bawi się w najlepsze! I gdy wydaje się, że większego CHAMSTWA, niż nagłośnione ostatnio, trudno się spodziewać, to okazuje się że przychodzi kolejny SKANDAL z biskupem w roli gł. i granice wytrzymałości znów są przekraczane. A potem ci sami biskupi toczą debaty nt ratowania młodzieży.. ŻENADA.
AN
~Alicja Nowak
15 stycznia 2022, 16:00
Nasza cywilizacja łacińska chyba się kończy, nie potrafię powiedzieć, w którym miejscu tego procesu jesteśmy. Jedno jest pewne, będzie tak, jak chce Duch Święty.
PR
~Ppp Rrr
15 stycznia 2022, 11:49
Dobro ma ostatnie słowo - możliwe. Ale czy akurat w polskim Kościele Katolickim - sprawa mocno dyskusyjna. Na razie, z kilkunastoletnim opóźnieniem, zauważyli problem. Ciekawe, czy dożyjemy wyciągnięcia wniosków? Pozdrawiam.
W-
~Witek -
15 stycznia 2022, 22:42
My nie, ale dzieci duchownych pewnie tak.