Papież: Bądźcie jak święty doktor Moscati!
Jakże konieczna jest humanizacja medycyny i ile korzyści może ona przynieść tam, gdzie uda się nią żyć, wszystkim chorym i ich rodzinom! - powiedział papież Franciszek podczas spotkania z chorymi w bazylice pw. Jezusa (del Gesù Nuovo) w Neapolu.
Wskazał, że "osoby, które w większym stopniu przeżywają jakąś słabość są pierwszymi adresatami Dobrej Nowiny o królestwie Bożym". - Jest to oczywiste, kiedy czytamy Ewangelię i powinno być też oczywiste w życiu Kościoła. To prawda, Pan Jezus w każdym okresie dziejów jest nieustannie blisko chorych poprzez wielu swoich uczniów - zaznaczył Ojciec Święty.
Nawiązał do faktu, że w tej bazylice spoczywa święty lekarz: Józef Moscati, który "zawsze pamiętał on o słowach Jezusa, który mówi: «Byłem chory, a odwiedziliście Mnie». Potrafił dostrzec samego Chrystusa w chorych, którzy do niego się zwracali. Potrafił w stojącej przed nim osobie widzieć nie tylko ciało potrzebujące opieki, ale przede wszystkim osobę pragnącą pomocy i pociechy".
- Wy, tu obecni dobrze wiecie, jak bardzo ważne jest aby lekarze mieli tę wrażliwość, o jakiej zaświadczył św. Józef Moscati w kontaktach z chorymi i cierpiącymi! Jakże konieczna jest humanizacja medycyny i ile korzyści może ona przynieść tam, gdzie uda się nią żyć, wszystkim chorym i ich rodzinom! - mówił papież.
Podkreślając "zaangażowanie Kościoła tutaj w Neapolu, który podobnie jak święty doktor Moscati, idzie na ulice, wśród zaułków, między ludzi cierpiących, aby uświadomić, że Jezus jest blisko, że pochyla się nad ranami, opatruje je i leczy jak Miłosierny Samarytanin, stawiając na nogi", Franciszek zachęcił "kontynuowania tej pracy, będącej dziełem miłosierdzia". - Miłosierdzie zaczyna się od serca i wyraża się w postawach bliskości i gestach konkretnej pomocy, jak zawsze uczy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Jeśli jest w nas trochę tego współczucia, jakie odczuwał Jezus, to także i my możemy również stawać się bliźnimi naszych braci i leczyć ich rany, fizyczne i duchowe - stwierdził Ojciec Święty.
Przekonywał, że "także osoba chora, dotknięta łaską Pana Jezusa Miłosiernego Samarytanina, nie zamyka się w sobie, ale udaje się jej z kolei stać się bliską, pomóc innej osobie, której jest może trudniej, znajdującej się w bardziej beznadziejnej sytuacji". - On sprawia, że jesteśmy zdolni żyć miłością Boga i bliźniego, także w smutku, w chorobie i cierpieniu. Miłość może wszystko przemienić. A jakże jest ważna, jak bardzo konieczna dla ludu Bożego jest modlitwa chorych! Ma ona wielką moc. Módlcie się za potrzeby ludzi, módlcie się o pokój, módlcie się za Kościół… - wezwał papież.
Na zakończenie odmówił z chorymi modlitwę "Zdrowaś Maryjo".
Skomentuj artykuł