Papież Franciszek udzielił dziś bierzmowania niepełnosprawnej dziewczynce
Parafia jest domem radości - podkreślił Franciszek w czasie wizyty w rzymskiej parafii Najświętszego Sakramentu.
Ojciec Święty spontanicznie odpowiadał na pytania, spotkał się z chorymi i osobami w podeszłym wieku, wyspowiadał też trzy matki, przeżywające aktualnie bardzo bolesne wydarzenia w ich życiu oraz poświęcił "Dom radości". Centralnym punktem wizyty była niedzielna Eucharystia, podczas której Papież udzielił sakramentu bierzmowania.
Rodzice bawcie się z dziećmi
Niepisaną tradycją spotkań w rzymskich parafiach stało się to, że zaczynają się one od spontanicznej odpowiedzi na kierowane do Franciszka pytania. Tak było i tym razem. Mauro, ojciec trójki dzieci, żyjący w nieregularnym związku, podkreślił, że "mimo swej nieregularności" w parafii zostali przyjęci, jak w rodzinie i byli zawsze dobrze traktowani. Z troską pytał Papieża, co zrobić, by rodzice poświęcali więcej czasu swym dzieciom.
Ojciec Święty wyznał, że jest to bolesny punkt współczesnego świata, gdzie praca czyni z ludzi niewolników. Podkreślił, że mimo obiektywnych trudności trzeba dzieciom towarzyszyć. "Wielkie wartości życia i wiarę przekazuje się jedynie w dialekcie rodziny, w dialekcie domu rodzinnego. Te największe wartości z czasem czynią dzieci mocnymi. Jeśli dziecku brakuje «witaminy relacji rodzinnych» staje się słabe" - mówił Franciszek. Wyznał, że kiedy spowiada rodziców, szczególnie małych dzieci, zawsze ich pyta, czy bawią się ze swymi dziećmi. "Potrafić tracić czas ze swymi dziećmi, to jest dialekt miłości, który pozwala przekazać najważniejsze wartości" - podkreślił Papież.
Bez bliskości w parafii wieje chłodem
Należąca do parafialnej grupy młodzieżowej Simona pytała Franciszka, jak to jest, że papież, biskupi, księża mówią, że kochają młodych, a jakoś nie potrafią ich zatrzymać blisko Boga. Mówiła też o swym osobistym doświadczeniu. Od chodzenia do kościoła odrzucało ją negatywne świadectwo wierzących i zimne przyjęcie z jakim się spotykała, gdy próbowała się do nich zbliżyć. Papież podkreślił, że parafia musi być rodziną. "Postawą, która powinna wyróżniać wszystkich pasterzy bez wyjątku jest bliskość. Jezus jest Bogiem bliskim człowieka. Nie głosi się Ewangelii słowami, tylko bliskością" - mówił Franciszek. Wskazał, że takiej postawy trzeba wymagać od pasterzy. "Bez bliskości w parafii wieje chłodem, być może jest funkcjonalna, ale jej serce jest chore" - podkreślił Papież.
Dzieci módlcie się za rodziców
15-letnia Beatrice, która dwa lata temu straciła tatę i w parafii znalazła duże oparcie dopytywała, co może zrobić, by przyciągnąć do Kościoła swych rówieśników, którzy wiarę uważają za nudę. Śmiejąc się Franciszek stwierdził, że być może miewają rację patrząc na śmiertelnie poważnych księży, biskupów, świeckich z pogrzebową twarzą. "Dobrzy ludzie, ale bez wolności jaką daje Ewangelia. Ewangelia zawsze daje radość i daje wolność" - podkreślił. Jako metodę wskazał Beatrice świadectwo życia, które, jak zaznaczył, zawsze jest pociągające. "Twoi rówieśnicy kiedy zobaczą prawdziwą radość zaczną się zastanawiać. Radość pociąga innych. Warunkiem życia Ewangelią jest radość" - mówił Franciszek. Na zakończenie z humorem radził wszystkim parafianom, żeby zamiast pić na śniadanie kawę z octem wybierali jednak kawę z mlekiem.
Ostatnie pytanie zadał Franciszkowi 10-letni Mattia. Było ono bardziej prośbą o modlitwę za jego chorą mamę, która oczekuje na operację. Franciszek wykorzystał to przeprowadzenia krótkiej katechezy o znaczeniu modlitwy w rodzinie. Pytał dzieci, czy modlą się za swych rodziców. "Modlitwa pomaga rodzinie wzrastać. Codziennie, krótka modlitwa za rodziców, bo oni za dzieci na pewno się modlą. A kiedy pojawia się problem, to po prostu więcej modlitwy" - mówił Papież.
Dom radości
Następnie Ojciec Święty spotkał się z chorymi i osobami w podeszłym wieku, wyspowiadał też trzy matki, przeżywające aktualnie bardzo bolesne wydarzenia w ich życiu oraz poświęcił "Dom radości". Te spotkania odbyły się bez kamer. Ta nowopowstała struktura charytatywna jest odpowiedzią na pytanie, jakie matki niepełnosprawnych dzieci zadały kilka lat temu proboszczowi: co się stanie z naszymi dziećmi, gdy nas zabraknie. Ks. Maurizio Mirilli wyznaje, że ich pytanie przedstawił Bogu na modlitwie. Jakiś czas potem uczestniczył w rekolekcjach prowadzonych przez szefa Caritas Internationalis. Kard. Antonio Tagle stwierdził wówczas, że Ewangelia zachęca nas do tego, by zrywać nawet dachy naszych domów, by zrobić miejsce dla tych, którzy potrzebują Chrystusa. Po tych słowach proboszcz postanowił przerobić poddasze budynku parafialnego, w którym były magazyny na ośrodek dla chorych dzieci. Dziś w "Domu radości" zamieszkało 7 osób niepełnosprawnych, wraz z dwoma siostrami zakonnymi i świecką opiekunką.
Wyjątkowe bierzmowanie
Centralnym punktem wizyty była niedzielna Eucharystia sprawowana we wspólnocie parafialnej. W spontanicznej homilii Papież podkreślił, że wezwanie Jezusa: "Trwajcie w Mojej miłości" skierowane jest do każdego z nas. "Zapytajmy się, czy ja naprawdę trwam w miłości Pana, czy szukam innego sposobu życia i rozrywki" - zachęcał Franciszek. Przypomniał, że prawdziwa miłość to nie ta, którą pokazują w telenowelach, ale wzięcie odpowiedzialności za drugiego, codzienna praca. "Miłość widać w czynach, a nie w słowach. Miłość jest konkretna" - mówił Papież. Jako jej konkretny przykład podał "Dom radości". "Mógłby się nazywać «domem miłości», bo wasza parafia wzięła konkretną odpowiedzialność za cierpiących" - podkreślił. Franciszek. Pytał też parafian, czy plotkowanie i obmawianie jest miłością. "Pamiętajcie, że narzędziem najlepiej pokazującym temperaturę naszej miłości jest nasz język" - zaznaczył Papież.
Ojciec Święty udzielił następnie sakramentu bierzmowania 11-letniej Mayi i jej mamie Paoli. Był to wyjątkowo emocjonujący moment papieskiej wizyty. Dziewczynka cierpi na chorobę mitochondrialną podobną do tej, na jaką chorował Alfie Evans. Sakrament przyjęła siedząc na elektrycznym wózku inwalidzkim, który jest jej nieodłącznym towarzyszem. "Chcieliśmy pokazać w ten sposób, że chorym trzeba pomagać, a nie odbierać im życie. Maya jest poważnie upośledzona, ale żyje otoczona troską i miłością najbliższych" - podkreśla ks. Mirilli.
(fot. PAP/EPA/MASSIMO PERCOSSI)
Skomentuj artykuł