Święcenie kobiet i komunia dla rozwodników? Abp Ryś: Synod nie idzie w tę stronę
- Nie podzielam tych obaw, ponieważ synod nie idzie w tę stronę. Cały problem polega na tym, że nawet gdyby papież Franciszek i wszyscy, którzy za ten synod odpowiadają, potwierdzili to tysiąc razy, to i tak wszyscy żywiący tego typu obawy nie uwierzyliby w te zaprzeczenia - powiedział PAP metropolita łódzki abp Grzegorz Ryś.
PAP: Dlaczego Wielkanoc jest nazywana nową Paschą?
Abp Grzegorz Ryś: Święta Wielkanocne wpisują się w żydowskie święto Paschy, które wspomina wyjście Izraela z Egiptu, czyli przejście z niewoli do wolności. Chrześcijaństwo czyta to wydarzenie jako zapowiedź wyzwolenia jeszcze bardziej fundamentalnego, jakim jest wyzwolenie człowieka z grzechu ku wolności, świętości i łasce. To jest wyzwolenie ze śmierci do życia, bo następstwem grzechu jest śmierć.
Dla Żydów wyjście z niewoli egipskiej i przejście przez Morze Czerwone to były wydarzenia konstytutywne, tak jak dla Kościoła konstytutywne są śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. A one są wpisane w obchody żydowskiej Paschy, bo Jezus, kiedy siadał z apostołami do ostatniej wieczerzy, to siadał do wieczerzy paschalnej, a kiedy spożywał baranka paschalnego, to mówił, że ten baranek jest Jego własną figurą. Więc nie da się chrześcijańskiej Wielkanocy zrozumieć bez żydowskiej Paschy.
Jak tę prawdę o przechodzeniu od śmierci do życia przełożyć na codzienność: pracę, obowiązki domowe, opiekę nad dziećmi? Dla części wierzących te słowa mogą brzmieć enigmatycznie.
- Mówimy o śmierci, którą sprowadza na nas grzech, a grzech to jednak coś bardzo konkretnego w życiu. Wielkanoc jest czasem, kiedy mierzymy się z pytaniami fundamentalnymi, o wiele ważniejszymi niż to, że pracuję, dbam o dom czy gram w piłkę. Wielkanoc jest czasem odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, bo ostatecznie tym przejściem ze śmierci do życia jest dla wierzących chrzest. W noc Wigilii Paschalnej dokonuje się najważniejsza rozmowa w roku, jaką Kościół przeprowadza z wiernymi. To jest rozmowa o tym, czy ja chcę żyć własnym chrztem, wyrzec się zła, grzechu i szatana i wyznać wiarę w Jezusa Chrystusa. Te pytania nie są konkretne jedynie dla kogoś, kto nie podejmuje refleksji nad moralną jakością swojego życia.
Wielkanoc to także czas mierzenia się z rzeczywistością krzyża, ale w kontekście zmartwychwstania. Bo mamy odwagę patrzeć w krzyż dlatego, że już wiemy, że Chrystus zmartwychwstał i że ostatecznie krzyż Go nie zabił. A zmartwychwstanie oznacza zupełnie inną jakość życia.
Krzyż jest rzeczywistością obecną w życiu każdego, bardzo indywidualną i osobistą. Krzyż przychodzi zawsze jakoś nie w porę, w pierwszym odbiorze w sposób mało sensowny. To, co głosi chrześcijaństwo, to że Chrystus nie usuwa krzyża z naszego życia, tylko sam w to doświadczenie wchodzi. Ja mogę przejść przez sytuację cierpienia dlatego, że Jezus jest w niej przy mnie. To Jego bliskość mnie przez tę rzeczywistość przeprowadza.
W marcu TVN wyemitował reportaż Marcina Gutowskiego "Franciszkańska 3", w którym została przedstawiona teza, że Karol Wojtyła tuszował przypadki pedofilii wśród duchownych jako metropolita krakowski. Po jego emisji przez Polskę przetoczyła się dyskusja o Janie Pawle II. Czy, zdaniem księdza arcybiskupa, zmieni ona to, w jaki sposób Polacy, a zwłaszcza młode pokolenie, postrzegają Jana Pawła II?
- Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba by było zbadać, w jaki sposób młodzi ludzie postrzegali go przed emisją reportażu. Wydaje mi się, że ten papież, absolutny gigant ducha i człowieczeństwa, dla młodych ludzi jest jedynie obrazkiem z historii. Oni o nim niewiele wiedzą, więc każdą rewelację pojawiającą się w przestrzeni publicznej są gotowi od razu przyjmować.
Część winy ponoszą za to ludzie tacy jak ja, czyli ludzie, którzy za Kościół odpowiadają. Cała ta sytuacja powinna nas zmobilizować do tego, żeby usiąść z młodymi i czytać teksty papieża, pokazywać go jako realną, rzeczywistą osobę i wreszcie wykonać tę pracę, którą powinniśmy wykonać już dawno. Gdybyśmy ją wtedy wykonali, to tego typu reportaże nie robiłyby na nikim wrażenia.
Co do samego reportażu, to najlepiej scharakteryzował go redaktor Tomasz Krzyżak z "Rzeczpospolitej", według którego Marcin Gutowski i Ekke Overbeek stawiają wykrzykniki tam, gdzie należałoby postawić co najwyżej znak zapytania i otworzyć przestrzeń do poważnych badań. Autorzy reportażu takich badań nie zrobili.
W reportażu jednym z zarzutów i jednocześnie dowodów na to, że Kościół coś o Karolu Wojtyle ukrywa, jest fakt, że Gutowskiemu nie udało się dotrzeć do dokumentów, które znajdują się w archiwum krakowskiej kurii. Czy te dokumenty można badać?
- Archiwa kościelne są dostępne na takich samych zasadach, jak każde inne archiwa historyczne - miejskie, wojewódzkie czy państwowe. Dostęp do nich mają przede wszystkim ludzie, którzy zajmują się nauką, czyli nie tylko profesorowie historii, ale także studenci, którzy piszą pracę magisterską. We wszystkich archiwach obowiązuje tajemnica archiwalna, która wszędzie na świecie - z wyjątkiem Watykanu - wynosi 50 lat. Ktoś, kto tych zasad przestrzega ma dostęp do tych archiwaliów. Nie ma w tym żadnej tajemnicy.
Ja sam byłem dyrektorem takiego archiwum przez cztery lata i każdy, kto przychodził, żeby prowadzić badania, miał do niego dostęp. Dodam tylko, że rozmawiałem z dyrektorem archiwum kurii metropolitalnej w Krakowie, z ks. prof. Jackiem Urbanem, którego bardzo dobrze znam, i wiem od niego, że o dostęp do archiwaliów związanych z Karolem Wojtyłą przez ostatnie dwa lata starała się jedna osoba i ona te dokumenty otrzymała. Czyli o dostęp do archiwum Karola Wojtyły tak naprawdę Marcin Gutowski nie prosił.
W czasie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II ksiądz arcybiskup badał dokumenty z okresu działalności Karola Wojtyły w Polsce jako członek komisji historycznej. Czy znalazł w nich ksiądz arcybiskup coś niepokojącego?
- Nie znalazłem tam nic takiego. Badaliśmy to wspólnie z ks. prof. Jackiem Urbanem i chyba nawet szukaliśmy z taką intencją, żeby na coś podejrzanego trafić. Zadaniem komisji historycznej jest przejrzeć wszystkie archiwalia dotyczące danej osoby i w oparciu o nie naszkicować jej duchowy portret. Portret Karola Wojtyły, który się z naszych badań wyłonił, to portret człowieka, który będąc kardynałem, jedną z najważniejszych postaci w Kościele w Polsce, osobiście zajmował się tym, żeby komuś przesłać pieniądze na węgiel czy wstawiać się za matką, której dziecku odmówili przyjęcia do przedszkola. To wynika z lektury jego prywatnej korespondencji - a korespondował prywatnie z około pięciu tysiącem osób. W tych listach są najważniejsze sprawy dotyczące Kościoła powszechnego, a obok tego - wrażliwość na konkretne potrzeby zwykłych ludzi.
Podczas konferencji prasowej po zakończeniu marcowego zebrania plenarnego KEP prymas Polski abp Wojciech Polak zapowiedział powołanie zespołu, który zajmie się praktyką rozwiązywania problemów związanych z przestępstwami wykorzystania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne. Czym będzie się konkretnie zajmować ta komisja?
- Praca tego zespołu w najmniejszym stopniu będzie dotyczyła Jana Pawła II czy kard. Karola Wojtyły, ponieważ przypadki, o których mówili Gutowski i Overbeek, zostały już zbadane, chociażby przez wspomnianego redaktora Krzyżaka. Choć, oczywiście, to wyjaśnienie można pogłębić przez pełną analizę źródeł, które są dostępne. Praca tego zespołu będzie dotyczyła całości życia Kościoła w PRL. Takie badania trzeba robić, wychodząc od archiwaliów IPN po to, żeby potem poddawać je poważnej krytyce źródłowej w świetle dokumentów zachowanych w archiwach kościelnych.
Od siebie mogę powiedzieć, że powołałem w archidiecezji łódzkiej komisję, która przebadała wszystkie teczki personalne księży pół wieku wstecz po to, żebym wiedział, czy w tych archiwach jest jakiś ślad, który by mnie uprawniał do podjęcia odpowiednich działań.
To, co w tych badaniach może się okazać najistotniejszego, to fakt, które osoby zostały przez duchownych skrzywdzone - a po papieskiej nowelizacji "Vos estis lux mundi" nie tylko duchownych, ale też świeckich liderów. Dzięki takim badaniom będziemy mogli do tych osób dotrzeć, by zaofiarować im sensowną pomoc, jeśli tylko będą chciały ją przyjąć. I to by było w tych badaniach najważniejsze.
Czy będzie to komisja na wzór tych, które działały we Francji, Hiszpanii i Portugalii?
- Trudno mi na razie mówić o szczegółach. Ksiądz prymas przedstawi konkretne propozycje najpierw na majowym spotkaniu Rady Stałej Episkopatu, a potem na sierpniowym zebraniu biskupów diecezjalnych na Jasnej Górze. Wtedy będziemy dyskutować o tym, kto, z jakimi kompetencjami i kiedy wejdzie w skład tego zespołu. Być może wtedy padną jakieś nazwiska.
Podczas konferencji prasowej po zebraniu plenarnym apelował ksiądz arcybiskup, by nie robić z Jana Pawła II tematu walki politycznej.
- To był wspólny apel Konferencji Episkopatu Polski, ważny głos, żeby uchronić debatę wokół Jana Pawła II od uwikłania w bieżącą politykę. Ja się zawsze zwalniam z recenzowania tego, co się dzieje w życiu politycznym w Polsce, ponieważ każda taka recenzja sama staje się głosem politycznym. Proszę mnie w to nie wciągać, bo i tak się wciągnąć nie dam.
Dobrze. Zapytam więc o coś innego. Od października 2021 r. w Kościele trwa synod o synodalności. Co jest jego celem?
- Celem synodu jest odkrycie, że Kościół jest wspólnotą. A jeśli jesteśmy wspólnotą, to wspólnie wędrujemy - i to właściwie znaczy słowo "synod". Trzeba zrobić wszystko, żebyśmy nie szli obok siebie, tylko żebyśmy faktycznie szli razem. Ostatnio słyszałem najprostszą definicję synodalności: chodzi w niej o to, żeby Kościół stał się domem, czyli rodziną. W domu każdy ma swoje miejsce, choć każdy inne - zgodnie ze swoim wiekiem, kompetencjami czy doświadczeniem życiowym. Ale wszyscy mają świadomość głębokiej przynależności.
Takiej wizji Kościoła, który jest wspólnotą, przeciwstawia się mocno wizja klerykalna, którą papież Franciszek często przywołuje jako zaprzeczenie tożsamości Kościoła. Staje się on wtedy instytucją, w której władzę sprawują duchowni a cała reszta jest po to, żeby słuchać i wypełniać polecenia. To nie jest Kościół, w którym się ktokolwiek odnajdzie.
Oczywiście, w Kościele hierarchia jest potrzebna. Jeśli członek hierarchii, ksiądz czy biskup, się rzeczywiście z wiarą modli, spowiada się, przyjmuje sakramenty i słucha Słowa Bożego, to żaden wierny nie będzie się bał relacji z nim.
W lutym w Pradze odbyło się europejskie zgromadzenie synodalne, które w niektórych środowiskach kościelnych wzbudziło niepokój. Pojawiły się głosy, że celem synodu jest zmiana nauczania Kościoła w takich kwestiach, jak stosunek do osób LGBT, udzielanie komunii św. osobom rozwiedzionym żyjącym w ponownych związkach czy święcenia kobiet. Czy podziela ksiądz arcybiskup te obawy
- Nie podzielam tych obaw, ponieważ synod nie idzie w tę stronę. Cały problem polega na tym, że nawet gdyby papież Franciszek i wszyscy, którzy za ten synod odpowiadają, potwierdzili to tysiąc razy, to i tak wszyscy żywiący tego typu obawy nie uwierzyliby w te zaprzeczenia.
Synod nie jest od określania doktryny. Synod jest od tego, żeby odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób tę wiarę, którą Kościół wyznaje, głosić współczesnemu człowiekowi?
Nie brałem udziału w zgromadzeniu w Pradze, ale słuchałem sprawozdania złożonego na zebraniu plenarnym KEP przez arcybiskupów Stanisława Gądeckiego i Adriana Galbasa. I z tego, co mówili, to spotkanie było tak naprawdę wzajemnym słuchaniem się. Papież Franciszek wielokrotnie podkreślał, że to wzajemne słuchanie się ma sens tylko wtedy, kiedy jest też słuchaniem tego, co Duch Święty mówi do Kościoła. Więc kiedy na synodzie słucham kogoś przemawiającego, to nie tylko w takim kluczu, czy ja się z nim zgadzam czy nie, ale też stawiam sobie pytanie, czy to, czym on się ze mną dzieli, pochodzi od Ducha Świętego. Zapewniam, że to całkowicie zmienia podejście do naszego wzajemnego słuchania się.
Synodalność nie jest jakimś nowym pomysłem, który nagle papież Franciszek wyciągnął jak królika z kapelusza, ale jest cechą życia Kościoła, którą możemy wyczytać z Dziejów Apostolskich. Uderzające jest, że Piotr, który jest pierwszym papieżem, jeszcze przed Zesłaniem Ducha Świętego zwołał wszystkich braci i siostry na rozstrzygnięcia ważnych kwestii w Kościele. Takich spotkań synodalnych jest na kartach Dziejów Apostolskich kilka.
Arcybiskup Galbas, który był obecny na spotkaniu synodalnym w Pradze, przyznał, iż postulaty, o których mówiłam, były tam zgłaszane przez niektóre delegacje. Mówił na przykład o delegacji z Niemiec, gdzie trwa tzw. droga synodalna.
- Niemiecka droga synodalna nie jest tym samym, co synod o synodalności. To po pierwsze. A po drugie, to postulaty mogą być zgłaszane, ale synod jest czasem rozeznawania w Duchu Świętym słuszności zgłaszanych postulatów. To trzeba teraz zostawić Kościołowi rozeznającemu w Duchu Świętym.
W Kościele nie ma zmiany doktryny, tylko jest rozwój doktryny i dogmatu. Z rozwojem mamy do czynienia, kiedy widzimy jak małe dziecko zmienia się w osobę dorosłą. To oczywiste, że dorosły człowiek jest inny, niż dziecko, ale to wciąż ta sama osoba. Ze zmianą mamy do czynienia tam, gdzie się zmienia tożsamość i traci ciągłość. W Kościele nic takiego nie zachodzi.
Są prawdy, które rozumiemy coraz lepiej i głębiej. Ale to są ciągle te same prawdy. Objawienie zostało Kościołowi powierzone, ale my nie jesteśmy panami Objawienia, my jesteśmy jego sługami. Wszystko, co nam wolno, to wciąż na nowo odczytywać Objawienie, które zostało nam w pełni przekazane w Jezusie Chrystusie. My mamy rozeznawać tę prawdę, która nam została objawiona, a nie umawiać się co do niej, na przykład głosując. To nie jest tak, że papież i wąskie grono kardynałów umówią się, że teraz będzie jedenaście przykazań. Nie. Nikt w Kościele nie ma takich kompetencji. Więc ja się niczego nie boję.
Źródło: PAP / pk
Skomentuj artykuł