Teolog, czy teolożka? Feminatywy, ojcze!

fot. Jeremy Bishop / Unsplash

Jeśli ojca Adama Szustaka drażnią formy "teolożka", "chirurżka", czy "gościni", to dlaczego nie zgrzyta mu prorokini Anna, o której niedawno czytaliśmy w niedzielnej Ewangelii?

Z dużym rozczarowaniem obejrzałam pierwszy odcinek nowej serii o. Adama Szustaka pt. "Kobieta i ksiądz". Choć idea cyklu wydaje się bardzo słuszna i potrzebna (i żeby nie było - mimo wyłożonych niżej zastrzeżeń, jestem za niego jako kobieta i katoliczka bardzo wdzięczna), to wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Zwłaszcza jeśli chodzi o podejście dominikanina do zaproszonej przez niego gościni. I tak - nie bez powodu użyłam właśnie tej formy, bo wbrew temu, co sugeruje o. Szustak, feminatywy nie są jakąś tam fanaberią feministycznych bojówek, ale bywają kwestią… życia i śmierci.

Kocham ojca Adama Szustaka

W tym miejscu pozwolę sobie na małe wyznanie: kocham ojca Adama Szustaka. Mimo krytycznych, a niekiedy wręcz hejterskich głosów komentujących jego działalność, osobiście uważam, że to jeden z najsprawniejszych ewangelizatorów XXI w. - być może nie tylko w Polsce, ale na świecie (w końcu w jednym z odcinków "Pachnideł", czyli rekolekcji inspirowanych tekstem Pieśni nad Pieśniami Szustak sam przyznał, że ma ambicję, by stać się "najsłynniejszym kaznodzieją świata").

Prawdopodobnie do końca życia pozostanę mu wdzięczna za to, że jeszcze w czasach, gdy Langusta na Palmie nie była na topie, a konferencji ojca Adama można było słuchać jedynie z pirackich nagrań wygrzebanych w odmętach internetu, zdołał dotrzeć do mnie ze Słowem Bożym na tyle skutecznie, że po pięcioletnim kryzysie wiary zdecydowałam się na powrót do Kościoła i odnowienie więzi z Bogiem.

Dziś, wyposażona już w nieco bogatszy arsenał duchowych treści i mocniej osadzona w życiu Kościoła w Polsce, zdecydowanie rzadziej śledzę materiały Langusty na Palmie, choć nadal są one istotnym elementem mojej chrześcijańskiej formacji. Z tym większym rozczarowaniem wysłuchałam pierwszego odcinka nowej serii "Kobieta i ksiądz" (która, patrząc na proporcje wypowiedzi jednej i drugiej strony, powinna się raczej nazywać "Ksiądz i kobieta", o czym za chwilę) o dość clickbaitowym, ale jak się okazuje - skutecznym - tytule "Kobieta istota poślednia".

Ja też kiedyś drwiłam z feminatywów

Skoro już narzuciłam konfesyjny charakter tego tekstu, to pójdę dalej i dokonam jeszcze jednego "coming outu": jeszcze kilka lat temu miałam ogromny problem ze środowiskami feministycznymi. Kojarzyły mi się one z agresywnymi kobietami, które wbrew równouprawnieniu i tolerancji, które głoszą, usiłują przeforsować jedyną słuszną wizję "kobiety niezależnej". Podobnie bezzasadne i wręcz śmieszne wydawało mi się przywiązywanie wagi do wspomnianych feminatywów, czyli żeńskich końcówek.

To dlatego jeszcze na studiach mówiłam o sobie per "redaktor", "dziennikarz" i "psycholog": nie chcąc nawet słyszeć o zupełnie naturalnej dziś "redaktorce", "dziennikarce", czy "psycholożce" (choć to ostatnie określenie było na moim wydziale obiektem setek żartów i memów przez wzgląd na skojarzenie z dorosłą samicą dzika).

Jednak tak to już jest, że w miarę upływu lat, przeczytanych lektur, obejrzanych filmów, a przede wszystkim - rozmów i spotkań z innymi ludźmi - człowiek dojrzewa do pewnych kwestii i zdarza się, że pod wpływem tego procesu zmienia poglądy. Dokładnie tak było w moim przypadku i dziś właściwie zżymam się, gdy ktoś określa mnie "redaktorem", bo wiem, że słowa i język, jakimi się posługujemy, mają ogromny wpływ na kreowaną przez nas rzeczywistość.

I wcale nie trzeba tu czynić patetycznych odniesień do początku Ewangelii wg św. Jana ("Na początku było Słowo"): wystarczy odwołać się do przykładów z życia codziennego i paru ciekawostek, za którymi przecież o. Adam Szustak tak przepada (pozdro dla kumatych, czyli fanów langustowej serii "Jeszcze pięć minutek").

Chirurżka, czy teolożka to nie fanaberia: to kwestia życia i śmierci

Zmiana mojego podejścia zaczęła się od momentu, gdy przeczytałam najpierw tekst Marcina Napiórkowskiego (również eksprzeciwnika feminatywów), a później publikację, na którą powoływał się w artykule dziennikarz, a która całkiem niedawno została wydana w Polsce. W książce "Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn" autorka Caroline Criado Perez odsłania mechanizmy, jakimi od dekad (a w niektórych przypadkach nawet wieków) kierują się np. nie tylko politycy, ale też producenci przedmiotów codziennego użytku i inni "inżynierowie" naszej codzienności: od dostępności usług publicznych po projektowanie dóbr luksusowych.

Weźmy na przykład taki samochód: żeby dopuścić dany model do produkcji i sprzedaży, prototyp musi przejść szereg badań - od wirtualnych symulacji począwszy, a skończywszy na testach fizycznych, w których obserwujemy "zachowanie" manekina zasiadającego za kółkiem uderzającego w twardą przeszkodę samochodu.

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że przeciętny manekin, z którego pomocą testuje się auta, ma budowę zbliżoną do ciała mężczyzny: jego wzrost to ok. 177 cm, a waga - 76 kg, a więc znacznie powyżej średnich "wymiarów" damskiej sylwetki. Dodatkowo, taki fantom nie uwzględnia również innych żeńskich cech dystynktywnych, takich jak na przykład biust, czy zaokrąglone biodra.

I gdyby jedynym problemem był fakt poczucia dyskomfortu kobiet kierujących pojazdami zaprojektowanymi w oparciu o "męski wzorzec", to jeszcze można by machnąć na to ręką i uznać, że "taki mamy klimat", a w końcu regulacja fotela kierowcy też jest przecież jakąś opcją.

Niestety, szkopuł w tym, że gdy wzięto pod lupę wyniki testów z "żeńskim" manekinem i statystyki samochodowych wypadków, szybko okazało się, że wypuszczone na rynek modele owszem, są bezpieczne, ale jedynie dla mężczyzn: w przypadku kobiet ryzyko urazów było wyższe o - uwaga - 47 procent.

Podobnych przykładów w książce Perez (w Polsce ukazał się ona nakładem wydawnictwa Karakter) znajdziemy więcej: nie tylko w kontekście branży motoryzacyjnej, czy technologicznej, ale i w dziedzinach takich jak edukacja, polityka, czy ochrona zdrowia (swoją drogą, aż strach pomyśleć, do jakich wniosków doszłaby autorka, gdyby wzięła pod lupę skrajnie zmaskulinizowane struktury Kościoła Katolickiego…).

Mocno stronniczy Adam Szustak

Wbrew zapewnieniom o. Adama na początku omawianego materiału, że nie mamy do czynienia z serią pt. "Mocno stronniczy" (dla tych, którzy nie wiedzą - to taka seria vlogów, którą zakonnik prowadzi z o. Tomaszem Nowakiem), paradoksalnie takie można było odnieść wrażenie.

Podobnie jak drażniące były momenty, w których o. Szustak, z charakterystycznym dla siebie gwiazdorzeniem "katocelebryty" przerywał zaproszonej do rozmowy Agacie Rujner, nie pozwalając swojej rozmówczyni dokończyć myśli, tak nie do zaakceptowania, przynajmniej dla mnie, były niektóre komentarze dominikanina.

Rozmawiając o żeńskich końcówkach (tu zaskoczyło mnie nawet teatralne zdziwienie ojca Adama na wieść, że istnieje takie słowo jak "feminatywy" - w końcu autor Langusty Na Palmie lubi chwalić się swoimi erudycją i oczytaniem), Szustak pozwolił sobie na wniosek, jakoby walka feministek o "językową równość" wypływała z poczucia niedowartościowania, czy kompleksu niższości względem mężczyzn. Jak pokazał przytoczony wyżej przykład motoryzacyjny, nie do końca tak jest: skoro słowa kreują w pewnym stopniu rzeczywistość, to zwykłą ignorancją jest lekceważenie tego wpływu. A nawet jeśli wyczulenie kobiet na stosowanie feminatywów miałoby wynikać z poczucia krzywdy czy wynikającej z patriarchalnej wizji świata niesprawiedliwości, to od osoby tak elokwentnej i empatycznej jak o. Adam, oczekiwałabym większej chęci zrozumienia samego zjawiska i odczuć drugiej strony, zamiast mniej lub bardziej zawoalowanych drwin.

Maryja też stosowałaby feminatywy?

Jakiś czas temu rozmawiałam z pisarzem Zygmuntem Miłoszewskim, który zwrócił uwagę, że na zmianę jego podejścia do żeńskich końcówek w języku polskim miały wpływ nie tylko żona i córka, które regularnie dbają o to, by w rodzinnym domu niwelować językową asymetrię, ale również… średniowieczna modlitwa. Autor opowiedział mi o tym, jak któregoś razu odkrył w archiwalnych zbiorach staropolską modlitwę do Matki Bożej, w której dominowały feminatywy.

To ciekawy trop, zwłaszcza z perspektywy katolików i katoliczek: wystarczy bowiem zajrzeć chociażby do loretańskiej litanii do Matki Bożej, która praktycznie w całości składa się z żeńskich form. Podobnie w momencie zwiastowania Miriam zwraca się do anioła, używając określenia "służebnica". Jestem wręcz przekonana, że takich przykładów może się kryć w Biblii więcej (vide "prorokini" Anna, o której nie tak dawno czytaliśmy w kościele), a sam Bóg, powierzając kobiecie misję przyniesienia światu Zbawiciela, okazał się feministą w najczystszej postaci.

Ojcze Szustaku, nie bój się kobiet

Czy w tym kontekście faktycznie promowane dziś feminatywy są "wymysłem", czy może dążeniem do wyrównania dziejowej niesprawiedliwości? I nie, ojcze Adamie, nie musi się ojciec bać rozmów z kobietami, ani o kobietach. Jezus się tego nie bał, ba - Jego podejście do kobiet (vide rozmowa z Samarytanką, czy głęboka więź z Marią Magdaleną) było w ówczesnych uwarunkowaniach kulturowych rewolucyjne.

Wystarczy nas czasami po prostu posłuchać i spróbować zrozumieć: wtedy być może ojciec się dowie, że kobiety, a w tym katoliczki, nie są jakimś dziwacznym monolitem, do którego nie wiadomo jak podejść. I tak jak część z nas nie ma nic przeciwko temu, by nazywać je "teologami" (jak chociażby występująca w omawianym odcinku p. Agata), tak inne będą czuć się lepiej z formą "teolożka". Jeszcze innym będzie to całkowicie obojętne.

Strzeżmy się "priestplainingu"

Czasami po prostu wystarczy zapytać i… uszanować. Nawet jeśli do końca się nie rozumie. W innym przypadku, można popaść w niechlubną narrację mansplainingu (kolejne modne słowo, z którym ojciec Adam mógłby się zapoznać, skoro już pragnie publicznie rozmawiać z kobietami i o kobietach), choć w tym przypadku powinnam chyba raczej napisać "priestplainingu". Ale to już problem i zjawisko na zupełnie oddzielny felieton.

Dziennikarka kulturalna, publicystka DEON.pl. Współpracowała m.in. z "Plusem Minusem", "Gościem Niedzielnym", Niezalezna.pl i TVP Kultura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Teolog, czy teolożka? Feminatywy, ojcze!
Komentarze (77)
PB
Petro Balog
27 stycznia 2021, 15:36
Jeżeli chodzi o bardzo "męskie" końcówki, na przykład w słowie "inżynier", czy w słowie "redaktor" etc, to OK, tu można dyskutować, i raczej moga być używane feminitywy. Natomiast, wszelkie zakończenia na -log są absolutnie neutralne. Greckie pojęcia miały tam męskie zakończenia -logos, czyli "teolog-os", "biolog-os", "geolog-os", "katalog-os" i odpowiednio żeńskie zakończenia? jak na przykład: "teolog-a", filolog-a", "kardiolog-a". Stąd, słowo beż końcówki -os czy bez końcówki -a jest ani maskulinistyczne, ani feministyczne, jest po prostu neutralne: teolog, biolog, kardiolog etc, i do którego spokojnie moż podstawiać zaimni czy to "ten" czy to "ta": ten\ta teolog, ten\ta kardiolog, ten\ta biolog.
PS
~Piotr S.
19 stycznia 2021, 19:36
Czy "męska końcówka" nie ma przypadkiem żeńskiej końcówki? Pani redaktorka Fijołek, która nie czuję się pokoleniem JP II, udowadnia tylko, że feminizm to takie tam popierdółki znudzonych życiem „kobietek” lub „babochłopów”.
IN
~Im Naz
19 stycznia 2021, 12:28
Jako inżynier pracujący przy testach zderzeniowych dla firmy produkującej poduszki powietrzne i pasy bezpieczeństwa chciałbym kilka rzeczy sprostować: 1. Manekiny nigdy nie były męskie lub żeńskie. Ogólnie bierze się populację i tworzy 3 manekiny: taki który jest wagi równej lub większej od 5% populacji (przyjęto że to kobieta), drugi odpowiada wadze średniej w populacji (50%), trzeci zaś ma wagę równa lub większa niż 95% populacji. Manekiny tworzy firma Humanetics. Przykładowe nazwy: HIII 5 percentile, Thor EU 50 percentile etc. 2. Testy Euro-NCAP (obligatoryjne) są określone przez prawo (gdzie i jaki manekin siedzi, z jaką prędkością i pod jakim kątem uderza samochód, dopuszczalne obrażenia itd.) 3. Zanim stwierdzi się, że są potrzebne specyficzne testy dla kobiet, Azjatów, czy osób z otyłością, należy zadać pytanie jak często kierowca jest kobietą, Azjstą bądź ma nadwagę. Podpowiedź, że obecnie już istnieją systemy wykrywające wagę osoby siedzącej i aktywujące odpowiednią poduszkę.
ŁM
~Łukasz Morawski
19 stycznia 2021, 15:34
Miło że ktoś znający temat się wypowie, ale feministyczne zapędy już nie raz widzieliśmy że nie mają nic wspólnego z logiką i nie chcą znać stanu faktycznego, poprostu tak ma być i koniec!
AK
~Adam Kowalski
19 stycznia 2021, 10:27
To dorabianie na siłę żeńskich końcówek to jakaś paranoja. Aż dziw bierze, że katoliczki w tym uczestniczą.
ŁM
~Łukasz Morawski
19 stycznia 2021, 09:52
A co z pozostałymi 1000000 płciami? Feministeczna rewolucja nie kończy się na feminatywqch, poczytajcie co się stało w Kanadzie, głupota niestety końca nie ma, im szybciej to skończymy tym mniej drastycznie to się stanie, kto mniej więcej kojarzy historię wie o czym mówię.
ŁM
~Łukasz Morawski
19 stycznia 2021, 09:42
Czy możemy mówić na maszynistę w dalszym ciągu maszynista czy powinniśmy zacząć maszynist?
MD
~Magdalena Dymek
18 stycznia 2021, 22:33
Autorka słusznie zwróciła uwagę na ignorancję Ojca Adama (którego rownież kocham!) w pewnych tematach - czasem ojciec po prostu wie najlepiej, co mu tam będą inni mowić. Ale kiedy zaprasza sie gościa do programu którego celem jest pogłębienie pewnych tematów - tu akurat zakładam roli kobiety w Kościele - to słabe jest ze sie nie pozwala mu do końca wypowiedzieć albo nie przygotuje do rozmowy na dany temat tylko z góry wie sie lepiej. Mija sie to z celem. Ogólnie Ojciec słabo radzi sobie z oddawaniem pola swoim rozmówcom;)
TL
Teresa L.
18 stycznia 2021, 21:08
Jak się boi to dawanie porad „nie bój się” raczej nie pomoże. Głębsza sprawa. Szacun, ze w ogóle próbuje to robić.
AN
Ania Nowak
18 stycznia 2021, 20:18
Kolejne zadanie dla Pani Redaktorczyni: walczyć aby w zawodach szachowych nie było podziału na płci, to sport, w którym sprawność fizyczna nie jest najważniejsza... . Są dyscypliny sportowe gdzie nie ma takiego podziału np. jeździectwo i żeglarstwo, zatem- czemu ma być w szachach??? :)))
JO
Jan Ops
22 stycznia 2021, 09:42
Rozumiem, że to ironia z Pani strony? Tak to chyba możliwe, że autorka w swojej ignorancji może dać się wpuścić w maliny i rzeczywiście zajmie się dyskryminacją płci w szachach. Chyba, że pisze to Pani na serio nie wiedząc, iż 99 % turniejów szachowych to "openy", w których grają zawodnicy obojga płci?
AK
~Anka K
18 stycznia 2021, 13:44
Autorka apeluje do o. S żeby nie bał się rozmawiać z kobietami i o kobietach. Serio? A co on właśnie w tej serii (i nie tylko tej) robi? Autorka czepia się dla czepiania czy z braku zrozumienia? A a propos rozmowy z Samarytanką, o. Szustak na jednej konferencji genialnie pokazał jak ta rozmowa jest praktycznym zastosowaniem tego, co 20 wieków później psychologia wymyśliła jako "porozumienie bez przemocy". No sorry, ale przyklejanie Szustakowi łatki nieprzyjaciela kobiet, bo mu "gościni" zgrzyta piaskiem w zębach, to przegięcie. Ale czego się nie zrobi, żeby artykuł się klikał...
KA
~kobieta- ale nie feministka iksińska
18 stycznia 2021, 13:42
jak powinno być ładnie i feministycznie: Pani poseł, pani posłanka, przyznam , że kojarzy się trochę z pościelą....łóżkiem, czy pani poślica?
TO
~Tomasz Ostański
18 stycznia 2021, 13:20
Minęły czasy, w których kryteria oceny materiału do publikacji obejmowały takie aspekty jak mądrość, rzetelność, rzeczowość. Te czasy minęły a szkoda. Dziś takie media jak Deon za priorytety dopuszczalności do publikacji przyjmują niszowość, rewizjonizm i rewolucyjność. Gloryfikowanie odmienności osiąga pułap na którym, odmienność jest nie tylko dopuszczalna ale staje się immamentnie wartością samą w sobie, w dodatku wartością wyższą i przewyższającą zwyczajowo utarte normy. Tym samym wartość normy jako takiej jest degradowana. Zasadniczo normy i normatywność ale również normalność zyskują wydźwięk i skojarzenia pejoratywne. Norma i tradycja równają się tu synonimami z anachronizmem. To Nowy Ład, Nowy Porządek Świata u genezy którego stanąć ma Nowy Język, Nowa Moralność, Nowa Etyka. Tu obowiązuje zasada, Nowe znaczy lepsze. To ma być pierwsze i najważniejsze przykazanie. Nie jest już ważne jakie jest to "nowe", najważniejsze żeby było inne od starego i odmienne od dotychczasowego.
WG
W Gedymin
17 stycznia 2021, 21:33
O tym czym jest DEON świadczy nie tylko to o co na nim jest, ale i to czego na nim nie ma. Podobnie o polskim Kościele świadczy nie tylko to co mówi, ale w tych czasach o wiele bardziej to czego nie mówi. Pan Bóg się o to upomni.
~Robert Śliwa
17 stycznia 2021, 15:03
Dziękuję, Pani podkreśla nie to co zależy od tego "jak się czuję", ale od głębokich warstw myślenia powiązanych z kulturą, językiem.
AB
~Agnieszka Bieda
22 stycznia 2021, 17:24
Zgoda. Mimo wszelkiego starania i dobrej woli, O. Szustak na "ty" a Pani Agata "proszę Ojca"... Taka jest po prostu sytuacja.
AZ
~Az z
17 stycznia 2021, 14:40
Też trudno mi się przyzwyczaić do nowych form. Ale mocno jestem przeciwna ich wyśmiewaniu, bo ostatecznie wyśmiewa się ludzi i jest to niekulturalne, jak niektóre tu komentarze. To jest kwestia przede wszystkim osłuchania tych wyrazów. Byle tylko były poprawnie zbudowane. Męskie od żeńskich też brzmią dziwnie: niania - nianiek; sprzątaczka - sprzątacz, prostytutka - prostytut, prządka - prządek. Maryję można nazwać pośredniczką, ale zwykłe kobiety tylko mogą być pośrednikiem.
KM
~Krystyna M.
17 stycznia 2021, 22:52
@~Az z. Nie ludzi się wyśmiewa, ale bezsens wprowadzania feminatywów, w wypadku, kiedy one brzmią śmiesznie. Typowe u feministek branie na litość i współczucie oraz wmawianie winy: 'bo ostatecznie wyśmiewa się ludzi i jest to niekulturalne, jak niektóre tu komentarze'. Proszę spojrzeć na jeden z wpisów poniżej, napisany przez panią, która nie życzy sobie, żeby ją nazywano kardiolożką i ordynatorką, bo nie potrzebuje się w ten sposób dowartościowywać. Sugerowanie komuś, że powinien się z tymi wyrazami osłuchać - to dopiero jest niekulturalne.
KO
~Kt Oś
17 stycznia 2021, 09:03
Ciekawe, że środowiska, które tak bardzo protestują przeciwko gender (bo według nich polega to na zacieraniu różnic między kobietami a mężczyznami) tak bardzo protestują przeciw zaznaczaniu w niektórych nazwach czy chodzi o mężczyznę czy kobietę. To może też stosujmy słowo rodzic zamiast słów ojciec i matka? Czy tu już płeć musi być zaznaczona?
KM
~Krystyna M.
17 stycznia 2021, 22:31
~Kt Osiu, wcale nie protestują przeciw zaznaczaniu w niektórych nazwach czy chodzi o mężczyznę, czy o kobietę. Przez dodanie "pani" wyraźne podkreślają płeć: pani psycholog, pani laryngolog. Jak nie dodają "pani", to podają imię i nazwisko wskazujące na płeć: sinolog Ewa Kowalska, pedagog Maria Nowak itp.
KO
~Kt Oś
19 stycznia 2021, 03:12
Pan rodzic, pani rodzic ...
KO
~Kt Oś
19 stycznia 2021, 12:40
I jeszcze pan przedszkolanka, pan sekretarka, pan pielęgniarka
EA
~Ewa Adam
16 stycznia 2021, 23:49
W historii literatury miał kiedyś miejsce taki mniej więcej dialog: -Holmesie, podejrzewam, że ta kobieta... - Drogi Watsonie, nigdy nie mów "kobieta"! To obraźliwe! To, jakbyś mówił "samica". -W takim razie, jak mam mówić? -Wyłącznie "pani", albo "dama", Watsonie. Stąd myślę, że lepiej być panią listonosz, niż listonoszką (torba listonosza), panią kominiarz, niż kominiarką (czapka zasłaniająca twarz), panią kierowcą, niż...szoferką(?) i panią ogrodnik, niż ogrodniczką (spódnica na szelkach). A do testów samochodowych używać właściwych manekinów. Zwłaszcza, że foteliki dziecięce są tak testowane. I nie trzeba dorabiać ideologii życia i śmierci do końcówek, bo może wyjść groteskowo, jak powyżej.
SS
~Szkoda Słów
16 stycznia 2021, 19:19
Ciekawe, dlaczego autorka nie odniosła się do zdania rozmówczyni o. Szustaka, która nie chce używać wobec niej feminitywów... A na marginesie, ja uważam, że należy używać, np. wypowiedz zaczynające się od "Szanowni Posłowie i Szanowne Poślice!", brzmi cudownie!
KO
~Kt Oś
17 stycznia 2021, 08:37
A o słowie posłanka Pan nie słyszał? To może też zacząć mówić Szanowni Panowie i Panice?
SS
~Szkoda Słów
17 stycznia 2021, 23:45
Posłanka to nieprawidłowy feminityw. Takie zdrobnienie od Poślica, bardzo ubliżające. Tak, jakby Kt Oś zamiast Pani mówił Panienka.
SS
~Szkoda Słów
17 stycznia 2021, 23:54
Słowo posłanka, to feminityw od staropolskiego "posełek", czyli taki nieważny, nic nie znaczący, lekceważony poseł/posłaniec. W XVI wieku używano "posełkini" na oznaczenie kobiety posła (Łukasz Górnicki: Białym głowom nie każesz na sejm być posełkiniami), więc w sumie możemy te tradycję kultuwować - Posłowie i Posełkinie też ładnie brzmi. Jednak prawidłowo należy tworzyć feminityw od "poseł", tak jak od innych rzeczowników r. męskiego zakończonych na -eł: orzeł - orlica, karzeł - karlica, diabeł - diablica - czyli poseł - poślica. Język polski jest cudowny!
KO
~Kt Oś
19 stycznia 2021, 12:44
A stolec to staropolski tron monarchy lub biskupa. Słowa zmieniają swoje znaczenie i obecnie formą żeńską od słowa poseł jest posłanka.
SS
~Szkoda Słów
19 stycznia 2021, 20:05
Ale wicie i rozumicie, że posłanka do słowo, dyskryminujące i wykluczające - iż desygnat stanowią, tylko osoboposłowie waginopozytywni (czyli poślice) zaś, wyklucza pozostałych? Zaś słowo "poseł" określa, i takich, i takie. Przecz z dyskryminacją w języku!
MX
~Mateusz xxx
16 stycznia 2021, 17:58
Strzeżmy się womansplainingu!
KO
~Kt Oś
17 stycznia 2021, 08:39
Czy uważa Pan, że kobiety nie powinny mieć prawa mówić o tym jak się do nich zwracać?
KM
~Krystyna M.
17 stycznia 2021, 22:58
Kobiety niech mówią za siebie, a feministki za siebie.
KO
~Kt Oś
18 stycznia 2021, 15:45
@Krystyna M. Czyli uważa Pani, że feministki nie są kobietami czy może Pani mówi w imieniu wszystkich kobiet (a te co mają inne zdanie to nie kobiety pewnie)? To niech mi Pani powie jakiej płci są feministki. Kościół grzmi, że płci nie można sobie wybrać ani zmienić, ale widzę, że Pani ma inne zdanie. Autorka co do używania męskich lub żeńskich końcówek pisze, że "Czasami po prostu wystarczy zapytać i… uszanować." Co się Pani nie podoba w takim podejściu? Z mojej strony mogę powiedzieć, że mimo że słowo chirurżka brzmi dla mnie dziwnie (a po dwóch piwach praktycznie nie da się tego wymówić), to uważam, że należy się do pani chirurg zwracać tak, jak ona sobie tego życzy.
JO
Jan Ops
22 stycznia 2021, 09:55
Nie zgadzam się z tym, że należy się do ludzi zwracać tak jak sobie tego życzą. Należy się zwracać tak jak wymagają tego normy językowe. Może jestem wyczulony, bo mieszkając na Śląsku mam uszy poranione błędną ( a właściwie jej całkowitym brakiem) odmianą nazwisk. Gdybyście słyszeli na każdej mszy, że jest ona w intencji Jana Nowak. Józefa Szóstak czy rodziny Kowalski (!)... tragedia. I ludzie sobie tego życzą, ba popełniają te błędy na piśmie.
AO
~Anna Orzechowska
16 stycznia 2021, 17:17
Mnie też to smieszy a wręcz wkurza
AO
~Anna Orzechowska
16 stycznia 2021, 17:15
Mnie też to w międzynarodowych. A wręcz w kursach gdy ktoś mi mówi kardiolozka nie kardiolog. Od lat jestem ordynatoREM w większości męskiego zespołu i nie potrzebuje końcówek żeby mieć poczucie wartości
ML
~M L
17 stycznia 2021, 11:59
To tylko i wylacznie sprawa przyzwyczajenia sie. Moim ojczystym jezykiem jest czeski, ktory jest generalnie (szczegolnie co dotyczy gramatyki) bardzo podobny do polskiego i w zyciu bym w nim, tak samo jak kazdy inny Czech, nie uzyl okreslenia paní kardiolog, tylko zawsze zdecydowanie paní kardioložka.
M*
Monika * Monika
16 stycznia 2021, 16:52
Pani Magdo, dziękuję za ten tekst. Podobnie jak Pani niegdyś, jestem obecnie na etapie przejściowym: nie jestem (i nie wiem, czy kiedyś będę) gotowa do tego, bo nazywano mnie wykładowczynią, ale już postrzegam i rozumiem konieczność zmian. Wydaje mi się, że trzeba zostawić do decyzji zainteresowanych osób, jak chcą być określane. Z pewnością TRZEBA natomiast tłumaczyć zmiany wszystkim, zwłaszcza mężczyznom, zwłaszcza Polakom. Na Zachodzie kobiety już mają podmiotowość, my wciąż musimy o nią zabiegać.
KM
~Krystyna M.
16 stycznia 2021, 20:54
@Monika * Monika. Tłumaczyć wolno, ale kto będzie tego słuchał?
JK
~Jacek Kola
18 stycznia 2021, 11:02
zmian nikt nie tłumaczy, tylko NARZUCA. co innego, gdyby wynikały z naturalnej ewolucji języka, ale do językowej rewolucji zmuszają nas oszalałe neomarksistki - feministki, dla których największym problemem Kościoła jest że nikt nie chce ich nazwać teoLOSZKĄ
KM
~Krystyna M.
18 stycznia 2021, 17:06
@~Jacek Kola. Tak, to raczej narzucanie, a nie tłumaczenie. Ma Pan rację.
AZ
Anna Z
19 stycznia 2021, 10:52
Kto i w jaki sposób Ci coś "narzuca"? Czy jak nazwiesz kobietę lekarzem to wyrzuci Cię z gabinetu? Czy Twoje dziecko przyniesie ze szkoły pałę za nazwanie kobiecej postaci "bohaterem pierwszoplanowym"? Ktoś Cię zwolni z pracy, wsadzi do więzienia albo usunie ze znajomych na fejsbuku bo Ci się feminatywy nie podobają? NIE, jakaś babka napisała, żeby ją nazywać redaktorką, specjalistką, studentką i takiej formy używa wobec siebie i innych osób. Jeśli podchwycają to kolejne osoby to język zaczyna ewoluować i voila! Te strasznie złe feministki nie rządzą tym krajem, nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo się ich boisz.
TJ
~Tylko Ja
16 stycznia 2021, 15:07
To trudny temat! Feminiatywy funkcjonowały jeszcze sto lat temu. Dziś już bardzo źle nam brzmią i drażnią. Co jest lepsze: powrót to nie tak dawnych zwyczajów jednocześnie z lekkim ukłonem dla kobiet w niektórych zawodach czy jednak ewolucyjne rozwijanie języka? Rewolucja to trochę zawracanie kijem Wisły. Myślę, że pójdziemy raczej drogą powolnych zmian i dalszego upodabniania do języków zachodnich.
TJ
~Tylko Ja
19 stycznia 2021, 03:34
Tak racja, prezes brzmi poważniej i tu szkoda, że brak nam godnego, uczciwego odpowiednika dla kobiety. Bo dlaczego będąc na wyższym stanowisku muszę przyjąć nazewnictwo męskie? Jednak na tym etapie ewolucji nic dobrego nie będzie, tylko karykaturalne prezeski. Co przyjmie mowa w powszechnym używaniu zobaczymy kiedyś!
JO
Jan Ops
16 stycznia 2021, 13:59
W innym przypadku, można popaść w niechlubną narrację mansplainingu (kolejne modne słowo, z którym ojciec Adam mógłby się zapoznać, skoro już pragnie publicznie rozmawiać z kobietami i o kobietach), choć w tym przypadku powinnam chyba raczej napisać "priestplainingu". Ojciec Adam Szustak wypowiada się w języku polskim. W tymże jeżyku redagowany jest portal "Deon". Przez analogię do Pani wypowiedzi: jeśli pragnie Pani publicznie rozmawiać z Polakami i Polkami...
JO
Jan Ops
16 stycznia 2021, 13:52
Łatwo zauważyć źdźbło w oku bliźniego swego, belki we własnym nie dostrzegając. Dlaczego więc podpisuje się Pani Fijołek? Jest Pani mężczyzną, czy neguje Pani charakterystyczne dla polszczyzny odwiecznie stosowane feminatywy: Fijołkowa (Fijołkówna)?
KM
~Krystyna M.
16 stycznia 2021, 20:50
@Jan Ops. '...tym przypadku powinnam chyba raczej napisać...' (to wyimek z pierwszego komentarza Jana Opsa). Panie Janie, niech się Pan zdecyduje kim Pan jest: mężczyzną czy ukrywającą się pod nickiem męskim kobietą feministką?
KP
~katolik pomniejszego płazu
17 stycznia 2021, 00:46
Ale to by oznaczało, że nazwisko ma po mężu albo po ojcu, na co feministka nie może sobie pozwolić
EF
Ewa Felsztyńska
17 stycznia 2021, 18:10
Ależ to oczywiste! Fijołkowa to żona Fijołka, Fijołkówna to córka Fijołka, a Fijołek to nazwisko tej Pani, która identyfikuję się jako kobieta o nazwisku Fijołek a nie jako córka czy żona Fijołka, czyli jako kobieta odrębna, samodzielna a nie przydzielona do jakiegoś mężczyzny. Czy to tak trudno zrozumieć?
JO
Jan Ops
18 stycznia 2021, 10:46
Jeszcze całkiem niedawno(nie wiem jak to wygląda w 2021 roku) na każdym szanującym się wydziale polonistyki, za użycie nazwiska w formie bez żeńskiej końcówki, wylatywało się z hukiem z egzaminu. Zapewniam Panią, że wśród wielu wybitnych przedstawicielek świata nauki, które wymagały takiej formy wymawiania i pisania ich nazwisk trudno byłoby spotkać kobiety "nieodrębne, niesamodzielne, przydzielone do jakiegoś mężczyzny". Może Panią ktoś przydzielił do męża, jednakże współcześnie kobiety w naszym kręgu kulturowym same wybierają męża.
JO
Jan Ops
18 stycznia 2021, 10:50
Zapewne bez trudu rozpoznała Pani cytat z komentowanego tekstu pani Fijołkowej. Biję się w piersi za nieumyślne pominięcie cudzysłowu. Ale żeby tak cynicznie wykorzystywać drobny błąd pisarski?
KM
~Krystyna M.
18 stycznia 2021, 17:15
Panie Janie, to ja Pana przepraszam. Zupełnie nie zrozumiałam Pana wpisu, bo jednak inne fragmenty tekstu p. Fijołkowej zwróciły moją uwagę, a tego akurat nie zapamiętałam. Tutaj faktycznie bardzo pomógłby cudzysłów. W naszym komentowaniu bardzo łatwo się pogubić i odgadnąć o co komu chodzi. Może po prostu za szybko czytałam. Jeszcze raz bardzo przepraszam. Pozdrawiam.
JN
~Jan Nowak
16 stycznia 2021, 12:46
Smutne jest to, że kiedy ktoś próbuje podjąć jakiś temat, to znajdą się osoby, dla których, jeśli nie jest realizowana ich wizja, to trzeba manipulować i robić burzę o nic. Tak jest w przypadku tekstu pani Magdy. Szanowna Pani, tak samo jak należy szanować zdanie zaproszonej gościnni tak samo należy wysłuchać co ma do powiedzenia prowadzący. Czy to jest problem, że dzieli się swoimi wątpliwościami odnośnie niektórych określeń? Okazuje się, że najlepiej jakby ojciec Adam wcale się nie wypowiadał tylko przytakiwał, bo jego zdanie jest niemile widziane. A co do przerywania - w swobodnej rozmowie to jest naturalne. Kolejne czepianie się dla czepiania. Ojciec Adam rozmawia z kobietą, a Pani pisze, że ma się nie bać rozmawiać z kobietami? Żenujące. Feminizm oparty na manipulacjach i szowinizmie wobec mężczyzn daleko nie zajdzie. Oby zmiany w redakcji przyczyniały się do niewypuszczania takich paszkwili.
AZ
~Andrzej Z Doliny
16 stycznia 2021, 11:33
Do wspaniałych slow pani redaktorczyni mogę tylko dodać starokatolickie: awomen.
WS
~Wojciech Sobolski
16 stycznia 2021, 11:29
Miód na moje serce jak nie mająca nic do powiedzenia pani, walczy z równie nic nie mającym do powiedzenia Oszustakiem!
PZ
~piotr Zygmuntowicz
16 stycznia 2021, 10:18
Feminatywy są charakterystyczne dla języków słowiańskich stąd często ludzie zakompleksieni na punkcie języków germańskich i innych zachodnich przez unikanie ich dodają sobie snobizmu. Bardzo wyraźnie widać to w podejściu do nazwisk. Język polski (bez naleciałości germańskich) potrafił po nazwisku określić żonę, córkę, pochodzenie...
AN
Ania Nowak
16 stycznia 2021, 09:44
Osobiście wolę lecieć z panią kapitan samolotem , nie z kapitanką, z drugim pilotem kobietą, nie pilotką ;) Niech mnie operuje kobieta chirug nie chirużka, a dom niech mi projektuje pani architekt nie architetka. Zastanawiam się, kto mi ściany wymaluje- malarzyni? Tapety położy tapeciara? Śmieci z wiaty zabierz śmieciara? A na lotnisko zawiezie kierowczyni? Moim resortem nich rządzi pani minister, nie ministerka/ministra, a na czele rządu Niemiec stoi chyba pani kanclerz, nie kanclerka/kanclerzyni, co? :)) Precz z nowomową i feministycznym bełkotem, bleeee :)
PZ
~piotr Zygmuntowicz
16 stycznia 2021, 10:33
Kiedy język polski nie był jeszcze pod wpływem germańskich snobów ;), to zawody kobiece były określane po polsku jak np. lekarka czy nauczycielka ;)
AI
~Agata I
16 stycznia 2021, 10:50
Dzięki Bogu to tylko Pani osobista opinia która nie ma wpływu na innych. Pozdrawiam
MX
~Mateusz xxx
16 stycznia 2021, 15:25
@~Agata I. Na mnie ma, a p. Ani Nowak wielkie dzięki.
MM
~Mmm Magda
16 stycznia 2021, 16:32
Popieram jako kobieta. Te formy „psycholożka” są ośmieszające. Jak chcemy, żeby mężczyźni nas poważnie traktowali to powinno sie zwracać uwagę na kompetencje, a nie wymyślać bezsensowne i ośmieszające określenia.
JN
~Jolanta Nowak
16 stycznia 2021, 09:37
Ciekawy tekst. Można by iść dalej i zastanowić się, czy Jezus jest Synem swego Ojca, czy Córką swego Ojca. Co prawda On sam określa się jako mężczyzna, ale wiemy że w wieczności, w Bożej perspektywie - nie ma zróżnicowania na to co męskie, ani na to co żeńskie. Bóg nie jest mężczyzną ani kobietą. Więc Chrystus niekoniecznie musi być "Synem". Do momentu wcielenia nie można używać w stosunku do Niego takiej kategoryzacji płciowej.
AS
~Anna S.
16 stycznia 2021, 16:48
Jest Synem, ale jest też Słowem, jest też Mądrością Wcieloną
MB
~Marcin Baran
17 stycznia 2021, 11:54
Nie ma mężczyzny ani kobiety, ale wszystkim we wszystkich jest Chrystus
KM
~Krystyna M.
18 stycznia 2021, 17:16
Panie Jerzy, tutaj się zgadzam.
PW
Piotr Wójciak
16 stycznia 2021, 09:10
Wyjątkowo zgadzam się z Szustaliem. Tzw. feminatywy (jak szybko ukuto poważnie brzmiący termin, żeby unaukowić bzdurne wymysł feministek), to gwałt na j. polskim. Psycholog, poseł, chirurg to nazwy zawodów, i nic nie poradzimy, że w języku polskim rzeczownik mają swój rodzaj gramatyczny. Cóż rażącego w wyrażeniu "Pani Poseł", Pani dyrektor, Pani doktor? Miałżebym mówić do mojej doktor "Pani Doktorko"? A do kierowcy "Panie Kierowniku", skoro kierowca to wg końcówki rodzaj żeński, więc kierowca to kobieta? Co za idiotyczne kreowanie walki płci? Walka klas okazała się niewystarczający materiałem wybuchowy na rozsadzenie chrześcijańskiej cywilizacji, więc wysadzmy ją walką płci!
PZ
~piotr Zygmuntowicz
16 stycznia 2021, 10:37
A ja wyjątkowo w tej jednej chyba sprawie zgadzam się z feministkami. To że Germanom w przeciwieństwie do Słowian nie chce się precyzować niektórych sformułowań nie oznacza chyba, że we wszystkim musimy okazywać im swoje zakompleksienie i podporządkowywać ;)
TJ
~Tylko Ja
16 stycznia 2021, 14:56
Jaki nowy wymysł? Proszę znaleźć np gazety z przedwojennej Polski. Tam dopiero były feminiatywy.
KP
~katolik pomniejszego płazu
17 stycznia 2021, 00:54
Germanie w sensie Niemcy akurat prosto precyzują płeć dodając do nazwy zawodu -in
ML
~M L
17 stycznia 2021, 11:56
To dlaczego one np. w jezyku czeskim, ktory jest gramatycznie praktycznie identyczny z polskim, funkcjonuja absolutnie normalnie i nie sa zadnym "gwaltem na jezyku"? Po czesku zawsze mowilismy novinářka (dziennikarka), lékařka/doktorka, policistka, psycholožka, poslankyně (poslanka), hasička (strazaczka), řidička (kierowczyni) itp. itd. i nikt z tego nigdy nie robil jakikolwiek temat. Nie wyobrazam sobie, zebym sie po czesku (czyli w moim ojczystym jezyku) zwracal np. do lekarky "paní doktor", to z kolei dla kazdego Czecha brzmi nienaturalnie. Wszystko to jest wiec tylko sprawa przyzwyczajenia sie.
JO
Jan Ops
18 stycznia 2021, 13:51
I właśnie o to chodzi. Nikt nie zmusza Czechów by mówili "pani doktor" i nie dorabia do tego ideologii. Tak samo traktujmy polszczyznę. Ktoś się tu oburzał na żeńskie formy nazwisk (-ina, -anka, -owa, -ówna). Tymczasem w czeskim są normą. W rosyjskim funkcjonuje otczestwo i też nikt nie robi z tego problemu, podobnie jak z "żenszczina- kosmonawt" i innymi tak utworzonymi nazwami zawodów. Każdy język ma swoje zasady, tradycje. Problem powstaje wtedy gdy ktoś w imię ideologii próbuje je na siłę niszczyć. Jak Pani Fijołkowa.
ML
~M L
18 stycznia 2021, 16:51
Tylko ze 1) kazdy jezyk sie naturalnie zmienia i to, ze sie wczesniej czegos nie uzywalo nie znaczy, ze to teraz nie jest w porzadku. Zreszta tradycje tez kiedys powstawaja i ze jest cos tradycja nie znaczy ani ze jest to dobre ani ze nie ma powodu do zmiany 2) z tego co mi wiadomo, to feminatywy w jezyku polskim nie sam zadnym wspolczesnym wynalazkiem, tylko istnieja juz dosyc dlugo i do ograniczenia w ich uzywaniu doszlo glownie w okresie powojennym. Wiec to nie jest tak, ze ktos kogos teraz zmusza do jakichs zmian i uzywania czegos, co nigdy nie bylo. Zreszta szczerze mowiac absolutnie nie rozumiem dyskusji na ten temat i juz w ogole krytyke kogos za to, ze takie okreslenia uzywa. Co zlego w tym, ze ktos uzywa wyrazen, ktore mu pasuja?
JM
~Joanna M
16 stycznia 2021, 09:06
Nie rozumiem, co ma męska technologia do kwestii języka. Według mnie do tego, żeby zaczęto produkować dostosowane do obu płci samochody, telefony czy spodnie z kieszeniami, nie potrzeba wprowadzenia słowa "chirurżka". Stety albo niestety język polski ma swoje formy, i feminizowanie pewnych słów na siłę daje nieraz śmieszne albo trudne do wymówienia efekty.