Terlikowski o odejściach księży: odwagą jest trwanie w powołaniu, gdy wali nam się na głowę świat
"Tak mógłby wyglądać wpis na Facebooku św. Piotra Apostoła tuż po jego trzykrotnym zaparciu się Pana. I od razu zebrałby tysiące lajków, gratulacji, uznania za zerwanie z hipokryzją itd. On jednak, co warto przypomnieć, zachował się inaczej" - pisze dla "Plus Minus" Tomasz Terlikowski.
Odnosząc się do tematu odejść księży i reakcji na nie, publicysta "Rzeczpospolitej" wskazał, jak mogłoby wyglądać odejście świętego Piotra po zdradzie Chrystusa:
"Te trzy lata z Jezusem to był naprawdę dobry czas. Poznałem fajnych ludzi, chodziłem po wodzie, widziałem jak rozmnażano chleb. Ale teraz nadszedł czas na rozstanie. Uświadomiła mi to ta pani, która zapytała mnie, czy znam tego człowieka. Jasne, że nie znałem. To był znak, który uświadomił mi, że czas zacząć nowe życie. W szczerości i autentyczności, aby rzeczywiście się zrealizować" - pisze w swoim felietonie, wskazując jednak, że w rzeczywistości Piotr zaprezentował inną postawę: żalu, uznania swojego grzechu i słabości oraz pokuty.
Publicysta zaznacza, że nie zamierza oceniać odchodzących z kapłaństwa księży ani komentować samych odejść, natomiast krytycznie odnosi się do "etyki autentyczności, emocji". "Według tej etyki najważniejsze jest to, czy czujemy, czy jesteśmy w tym, co robimy, autentyczni, czy postępujemy zgodnie z uczuciami, czy realizujemy to, co nam się wydaje. Jeśli tak, to zdaje nam się, że jesteśmy odważni, bo postępujemy zgodnie z naszymi emocjami, a nie z obiektywnym prawem moralnym, zadaniami naszego stanu czy zwykłą ludzką odpowiedzialnością i uczciwością" - wyjaśnia. Zauważa przy tym jednak, że nie pójście za emocjami jest prawdziwą odwagą, ale konsekwencja w decyzji i wierność jej - niezależnie od tego, czy drogą życiową jest kapłaństwo czy małżeństwo.
Cały felieton Tomasza Terlikowskiego przeczytasz na rp.pl >>
Skomentuj artykuł