Trudna miłość do Kościoła

fot. youtube.com

Mógłbym ten tekst zatytułować „Czego Szustak może nauczyć się od Loyoli?”. Nie chciałbym jednak zadzierać z jego żelaznym „elektoratem”, który podnieca się ostatnim filmikiem umieszczonym na kanale YouTube „Imponderabilia”. Ważne, by przesłanie, którego autorem jest sam Ignacy Loyola dotarło do Adama Szustaka nie przebierającego w słowach w krytykowaniu pasterzy Kościoła, którzy – tu przyznam mu rację – z trudem rozpoznają znaki obecnego czasu.

Krytyka jest trudną sztuką i z łatwością staje się krytykanctwem, które nic nie zmienia. Święty Ignacy proponuje zupełnie inną strategię przeprowadzania reform w hierarchicznym Kościele.

Gdy w XXI wieku wyszło na jaw wiele skandali, których przyczyną były osoby duchowne, a wśród nich biskupi, niektórzy zaczęli zadawać sobie pytanie, czy chcę być w takim Kościele. Czy mojego pragnienia pójścia za Jezusem i mojego powołania nie mogę realizować gdzie indziej, inaczej? Dlaczego muszę się wstydzić i cierpieć za grzechy popełniane przez księży? Z takim dylematem zmaga się dzisiaj niejedna osoba, do której trafiają kazania utalentowanego dominikanina. Jak na to patrzył św. Ignacy, założyciel zakonu jezuitów?

DEON.PL POLECA

Pójście za Jezusem oznaczało dla Ignacego Loyoli wyrzeczenie się swoich własnych planów i swoich własnych idei, aby oddać całe swoje serce na służbę Kościołowi - Oblubienicy Jezusa. Podobnie myślało wielu z nas, jezuitów, gdy jeszcze w zeszłym wieku wstępowaliśmy do nowicjatu. Powołanie było dla nas wielką przygodą, drogą usłaną wielkimi ideałami. Stawialiśmy wszystko na jedną kartę. Nie zawsze jednak pamiętaliśmy, że decyzja Ignacego, by pójść za Jezusem w Jego Kościele, była również bardzo bolesna. Ignacy w swojej wierności Kościołowi doświadczył krzyża. Im bardziej kochał Kościół, tym bardziej cierpiał z powodu Jego słabości i braków, z powodu Jego błędów i skandali.

Na to bolesne doświadczenie Ignacego zwrócił uwagę w 1993 roku, w jednym ze swoich do dziś aktualnych kazań, o. Peter-Hans Kolvenbach, generał jezuitów latach 1983-2008.

Przyznał, że „jest miłość do Kościoła, która oparta jest na marzeniach o Kościele idealnym, bez skazy, bez zmarszczek czy czegoś w tym rodzaju, i która wyzwala w nas płomienną żarliwość, by dbać o czystość Oblubienicy Jezusa”.

Nie jest to jednak cała prawda o miłości do Kościoła, która bywa bardzo trudna.

„Żyjąc w czasach, w których Kościół potrzebował wielkiej reformy na górze i na dole, Ignacy nie ograniczał się do krytykowania, nie posuwał się do ostrych ataków, ale mając oczy otwarte i widząc ciemną rzeczywistość Kościoła swoich czasów, oddał się z całą miłością dziełu reformy samego siebie, zacieśniając swoją więź z Jezusem, aby przez reformę samego siebie wspomóc tych wszystkich, których Pan stawiał na jego drodze” - przypomina o. Peter-Hans Kolvenbach.

W XVI wieku, gdy przyszedł na świat Iñigo de Loyola ludzie Kościoła nie dawali dobrego przykładu życia moralnego. Urodził się pod koniec rządów papieża Innocentego VIII, znanego z nepotyzmu i z zamiłowania do przepychu ojca dwójki nieślubnych dzieci. Zaraz po nim nastał papież Aleksander VI, który spłodził dziewięcioro dzieci z trzema kobietami i żył rozpustnie wywołując liczne skandale natury obyczajowej. Zepsucie było jeszcze większe wśród kardynałów. Do tego stopnia, że Ignacy, jako generał jezuitów, odradzał swoim współbraciom zbyt częstych kontaktów z purpuratami. A mimo to „Ignacy nie stawiał się poza Kościołem czy obok Kościoła dlatego, że nie był to Kościół czystej miłości, czystego ducha” - przypominał generał podczas kazania.

Założyciel Towarzystwa Jezusowego „był przekonany, że podążanie za Panem bez miłowania Jego Oblubienicy, którą jest Kościół, nigdy nie jest autentyczne. Ignacy identyfikuje się z takim Kościołem, jaki w danym momencie jest, zarówno dzięki Panu jaki i za naszą przyczyną, biednych grzeszników. I właśnie jako człowiek Kościoła Ignacy nauczył się tracić swoje życie, rezygnować z zaszczytów płynących z przynależności do wspólnoty nienagannej i doskonałej, nauczył się kochać Kościół istniejący dzięki miłosiernemu przebaczeniu swojego Pana, Kościół, który jest złożony ze świętych i grzeszników, z osób mocnych i słabych”.

„Iść za Jezusem oznacza dla Ignacego tracić własne życie dla Kościoła, tu i tam zniekształconego oraz odrzuconego. Ignacy nauczył się od swojego Pana, że dla Kościoła nie ma innej drogi, jak droga krzyża i że odrzucenie cierpienia w Kościele, także spowodowanego przez ludzi Kościoła, jest w głębi ucieczką przed krzyżem” - wskazuje Kolvenbach.

Ojciec Kolvenbach pod koniec Eucharystii, której przewodniczył, zwrócił się do wszystkich współbraci z zachętą, by prosili Boga o tę pasję Ignacego, jaką miał dla Kościoła, o tego ducha troski o Kościół, aby stał się takim, jakim go chciał mieć Jezus Chrystus: jaśniejącym, świętym i bez skazy.

Ojcze Adamie, całym sercem kibicuję realizowanej przez ciebie misji. Nie zapominaj jednak, by obok robienia dobrego użytku z talentu, jakim Cię Bóg obdarzył, uczyć się trochę więcej od innych; również od Ignacego Loyoli.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trudna miłość do Kościoła
Komentarze (15)
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
28 maja 2021, 21:22
Są dwa poziomy krytyki Kościoła. Pierwszy dotyka sfery grzeszności- ten uważam za przeciwskuteczny, bo z zasady Kościół jest wspólnotą grzeszników. Tu nikt nie jest bez winy i nikt nie ma czystych rąk. Można mieć tylko czyste intencje walki z grzechem, który oddala od Boga. Jest jednak drugi poziom krytyki Kościoła - ten istotny i przez wielu świętych propagowany. Gdyby nie krytyka Kościoła i papiestwa przez św. Brygidę czy św. Katarzynę ze Sieny to nie doszłoby do przełamania kryzysu awiniońskiego. Krytykować Kościół można i trzeba z pozycji celów, które Kościół realizuje. Jeśli ich nie realizuje, nie jest sam wierny nauce Chrystusa, odchodzi od niej to oczywiste jest krytykowanie Kościoła. Kościół musi być wierny swojemu powołaniu - głoszenia nauki Chrystusa i prowadzeniu ludzi do zbawienia. Wszelkie odstępstwa od tego powinny być krytykowane w Kościele
JJ
~Jan Jan
28 maja 2021, 15:48
Autor: Wojciech Żmudziński SJ <> Czy ksiądz podpisuje się pod słowami " tracić własne życie dla Kościoła'' Cz ksiądz rozumie słowa ''3 1 Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? 4 Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. 5 Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. '' oraz ''24 A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. 25 Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy. 26 Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie zazdroszcząc. ''
Wojciech Żmudziński SJ
28 maja 2021, 16:28
Jezus oddał swoje życie za Lud Boży (Kościół) - stracił je z własnej woli, dlaczego ja nie miałbym pragnąć Go naśladować?
JJ
~Jan Jan
28 maja 2021, 15:34
Autor: Wojciech Żmudziński SJ <> O JAKIM KOŚCIELE KSIĄDZ PISZE ? 24 Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, 25 nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. 26 Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków13 na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie. 27 A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, 28 tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia14 grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.
Wojciech Żmudziński SJ
28 maja 2021, 16:28
Kościół jest dla mnie mistycznym ciałem Jezusa Chrystusa i Jego Oblubienicą.
MK
~Matylda Kostrzewska
28 maja 2021, 14:48
(Po sprostowaniu literówek). Oddać całe swoje serce należy Bogu. Ogół wierzących tworzy Kościół. Oddanie się kościołowi jako instytucji ziemskiej, z jej ziemskimi prawami i zwyczajami, bez wiary w Boga , nie umacnia Kościoła, a często jest po prostu grzechem przeciwko Bogu i i Jego Słowu. Sam zwyczaj przysięgania posłuszeństwa biskupowi ( w sprawach przecież czysto ziemskich, ludzkich, wbrew swojemu sumieniu, Słowu Bożemu, itd.) to zaiste, realizowanie woli Szatana, nie Boga.
Wojciech Żmudziński SJ
28 maja 2021, 16:34
Kościół to nie budynek, lecz Jezus Chrystus w swoim mistycznym ciele. Moje życie oddałem Chrystusowi. Nie temu, który istnieje tylko w mojej wyobraźni na modlitwie, ale Temu konkretnemu, obecnemu realnie we wspólnocie Kościoła.
MK
~Matylda Kostrzewska
28 maja 2021, 14:46
Oddać całe swoje serce należy Bogu. Ogół wierzących tworzy Kościół. Oddanie się kościołowi jako instytucji ziemskiej, z jej ziemskimi prawami i zwyczajami, bez wiary na służbę Kościołowi , nie umacnia Kościoła, a często jest po prostu grzechem przeciwko Bogu i i Jego Słowu. Sam zwyczaj przysięgania posłuszeństwa biskupowi ( w sprawach przecież czysto ziemskich. ludzkich, wbrew swojemu sumieniu, Słowu Bożemu, itd.) to zaiste, realizowanie woli Szatana, nie Boga.
AZ
~Anna Zwolinska
27 maja 2021, 18:04
Czyli niedobrze kiedyś dawno i współcześnie, tylko w XVI w owieczki nie były kształcone, no i nie było netu gdzie nic się nie ukryje
M*
Monika * Monika
27 maja 2021, 17:21
dlaczego mam słuchać kleru? kler za wszelką cenę chce mnie zatrzymać w KK, bo beze mnie nie będzie miał pieniędzy; ja odchodzę, bo mam dość hipokryzji kleru, który, zamiast wrócić na drogę Ewangelii, twierdzi, że ja mam nie odchodzić; ja Boga znajdę i bez kleru
Wojciech Żmudziński SJ
28 maja 2021, 16:38
Kler nie zawsze ma rację. Lepiej byłoby postarać się, aby to kler Panią usłyszał. Mówienie, że Boga Pani znajdzie i bez kleru to tak jak mówienie: ja się sama wyżywię (zbawię), co mnie inni obchodzą...
AS
~Antoni Szwed
27 maja 2021, 15:43
Dziś sytuacja w Kościele jest gorsza niż w XVI wieku. Dziś nie chodzi o same wybryki moralne, będące udziałem duchownych, zwłaszcza niektórych biskupów i kardynałów. One oczywiście sieją ogromne zgorszenie wśród wiernych, osłabiają ich wiarę w Boga i wzbudzają nieufność do Kościoła. Do upadku moralnego dołącza w coraz bardziej widoczny sposób odchodzenie od Boga, od Chrystusa i Jego nauczania na rzecz różnych świeckich tematów typu ochrona środowiska, zasobów naturalnych, przedziwny kult "matki Ziemi", kwestie medyczne itd. a także coraz większe "bratanie się" z innymi (niechrześcijańskimi) religiami (islam, buddyzm itd.). To niszczy dotychczasowe nauczanie Kościoła i zmienia jego istotę. To zepsucie, niestety kolejny już raz, przychodzi z Watykanu.
AU
~Art Ur
26 maja 2021, 22:34
O. Szustak wiele razy mówił o miłości i posłuszeństwie do tego nieidealnego Kościoła. Nie jest tak że teraz się zbuntował. To o czym powiedział to fakty a nie bunt przeciw Kościołowi.
AG
Adam Gancarz
26 maja 2021, 21:10
Każdy ma prawo kochać sobą i po swojemu. I nikt nie kocha miłością pełną, nieskazitelną. Nie mamy tu do czynienia z miłością wyłącznie opartą na krytyce. Dziwne skąd taki zarzut innych ustami tu się skojarzył. Żadna pociecha, że było gorzej. A każdy ma prawo sam się lokować w relacji do kościoła. I tak rozstrzyga Pan Bóg. Założyciel Jezuitów nie musi być wzorem dla Dominikanina. Chwalebny jest wzor Ignacego. Dziś mi się jednak Szustaka postawa bardziej podoba. Czy sprzeciw wobec krzywd wyrządzanych w kościele może być traktowany jako odrzucanie cierpienia, ucieczka przed krzyżem?! Szkoda, że autor wypowiedzi nie przedstawił swojego zdania. Oj, źle jest źle i coraz gorzej.
AG
~Ania G
26 maja 2021, 20:27
Chociaż historia lubi sie powtarzac a dominikanom...nie po drodze z jezuitami, to byłby dopiero cud gdyby jednak tym razem o.Szustak posluchał o.Zmudzińskiego i nauczył sie czegos. Wierze w cuda..trzeba tylko dobrej woli zaintersowanego..;)