USA: biskupi solidarni z protestującymi na Kubie
Amerykańscy biskupi pochodzący z Kuby opublikowali oświadczenie, w którym solidaryzują się z protestującymi przeciwko komunistycznym rządom w ich ojczyźnie. Demonstranci domagają się ustąpienia obecnego prezydenta Miguela Díaza-Canela, demokratycznych reform oraz przestrzegania praw człowieka.
Oświadczenie podpisał pochodzący z rodziny kubańskich emigrantów abp Nelson Perez, metropolita Filadelfii, oraz trzej inni biskupi urodzeni na wyspie: Felipe Estévez z St. Augustine, Manuel Cruz, biskup pomocniczy Newark oraz Octavio Cisneros, emerytowany biskup pomocniczy z Brooklynu. „Niepokoi nas agresywna reakcja rządu na pokojowe manifestacje. Uważamy, że przemoc rodzi wyłącznie przemoc i dlatego stanowczo sprzeciwiamy się zatrzymywaniu ludzi za ich poglądy” - czytamy w komunikacie.
Trwające od czterech dni protesty zaczęły się spontanicznie. W sobotę 10 lipca na ulice miast wyszły tysiące ludzi, którzy skandowali „Precz z dyktaturą!”. Demonstrantów rozproszyła policja. W poniedziałek wieczorem w centrum Hawany zebrało się około stu osób krzyczących „Precz z komunizmem!”.
Do wybuchu społecznego niezadowolenia na wyspie przyczynił się największy od 30 lat kryzys gospodarczy. Gospodarka kraju skurczyła się w ubiegłym roku o 11 proc. powodując niedobory żywności, leków i paliwa. Do sklepów ciągną się gigantyczne kolejki, często dochodzi też do przerw w dostawie prądu. Pogarsza się sytuacja związana z pandemią COVID-19.
Kubański reżim konsekwentnie odrzuca pomoc humanitarną z zagranicy, co dodatkowo pogłębia spowolnienie gospodarcze wywołane sankcjami USA. Iskrą zapalną stało się odrzucenie propozycji przekazania Kubie szczepionki przeciwko COVID-19 firmy Pfizer. Reżim zdecydował o opracowaniu własnej.
Reakcja komunistów na protesty była natychmiastowa. Najpierw rząd odciął dostęp do internetu na wyspie, ograniczając zarówno możliwość komunikowania się dysydentów między sobą, jak i dzielenia się informacjami z całym światem. Po telewizyjnym przemówieniu prezydenta Díaza-Canela, w którym wezwał on swoich zwolenników do konfrontacji z antyrządowymi demonstrantami, doszło do licznych aktów przemocy. W kilku kubańskich miastach służby bezpieczeństwa aresztowały setki osób, w tym 120 dziennikarzy i aktywistów. Wśród zatrzymanych znalazł się także ks. Castor Álvarez z archidiecezji Camagüey. Ponad 180 osób uznaje się za zaginione. Władze Hawany potwierdziły także śmierć jednego z protestujących.
Komunistyczny reżim rządzi Kubą od czasu krwawej rewolucji pod wodzą Fidela Castro z 1959 roku, która obaliła autokratycznego władcę Fulgencio Batistę. Od tamtej pory na wyspie nie zdarzały się protesty na taką skalę, jakie wybuchły obecnie.
KAI/dm
Skomentuj artykuł