W Madrycie pochowano Carmen Hernández
W madryckiej katedrze Almudena odbył się 21 lipca wieczorem pogrzeb Carmen Hernández, zmarłej 19 bm. w wieku 85 lat współinicjatorki Drogi Neokatechumenalnej.
Mszy św. pogrzebowej z udziałem wielu kardynałów, biskupów i kapłanów hiszpańskich przewodniczył arcybiskup Madrytu Carlos Osoro Sierra. Świątynię wypełniły tłumy wiernych, głównie członkowie Drogi, również z zagranicy.
W czasie liturgii odczytano telegram kondolencyjny, który na ręce inicjatora tego ruchu Kiko Argüello przesłał Franciszek:
Dziękuję Panu za świadectwo tej kobiety ożywianej szczerą miłością do Kościoła, której całe życie upłynęło na głoszeniu Dobrej Nowiny w każdym środowisku, nawet tych najbardziej opornych, nie zapominając o osobach najbardziej zmarginalizowanych. Powierzam jej duszę Dobroci Bożej, aby przyjęła ją w radości Paschy wiecznej oraz zachęcam tych, którzy ją znali i którzy należą do Drogi Katechumenalnej, aby nie wygasł jej niepokój ewangelizatorski, działając w czynnej wspólnocie z biskupami i kapłanami oraz praktykując cierpliwość i miłosierdzie ze wszystkimi" - napisał papież. Na zakończenie polecił wszystkich macierzyńskiemu wstawiennictwu Maryi Panny i udzielił im błogosławieństwa apostolskiego.
W kazaniu główny celebrans przypomniał drogę życiową zmarłej, zwracając uwagę, że była ona zwykłą świecką, która nigdy nie dążyła do tego, by być kapłanką czy prorokinią, ale zrozumiała, że jedyne, co się liczy w życiu, jest zbawianie ludzi, głosząc im prawdę, to znaczy miłość Bożą. Tę miłość, która ją przeniknęła i poruszała, gdy jeszcze jako dziecko uczyła się u jezuitów i którą później odkryła, ku swemu zaskoczeniu, w młodości, porzucając wszystkie plany życiowe, aby pójść za Kiko do ubogich.
Jest to miłość, której potrafiła nadać symbol w liturgii chrześcijańskiej, pogłębionej w czasie studiów teologicznych w kontakcie z najlepszymi liturgistami, ale też tej żydowskiej, którą poznała gruntownie w czasie swych ciągłych podróży do Ziemi Świętej. Miłość, którą jako dorosła głosiła tysiącom chłopców, a zwłaszcza dziewcząt w różnym wieku w czasie Światowych Dni Młodzieży i później, w starszym wieku, mimo choroby, leżąc w łóżku, potrafiła o niej świadczyć, w modlitwie - powiedział abp Osoro.
Nawiązując do jej pracy wśród biednych, podkreślił, że Carmen "doświadczyła tam przeobrażającej łaski Słowa Bożego". Słowo to "prowokuje nas do wychodzenia, aby głosić je całej ludzkości", jak czynili to Piotr, Jan i Jakub i to ono "sprawia, że żyjemy rzeczywistością zasadniczą, sięgającą fundamentów życia i dziejów" - podkreślił kaznodzieja.
Zaznaczył, że wyjaśnia to owo "spalanie się" Carmen przez całe jej życie: dla orędzia chrześcijańskiego oraz aby coraz bardziej nadawać kształt i udoskonalać tę rzeczywistość, którą lubiła nazywać owocem Soboru Watykańskiego II, a nie ruchem czy stowarzyszeniem. Rzeczywistość ta z biegiem lat stała się "nową drogą spotkania z Chrystusem i Jego Kościołem", opartą na trójnogu: "Słowo, liturgia, wspólnota" - dodał metropolita Madrytu.
Przekazał też kondolencje i słowa pocieszenia tym wszystkim, którzy opłakują odejście Carmen Hernández, począwszy od Kiko, który powiedział o sobie, że jest ogromnie "zasmucony" z powodu tej straty, chociaż "teraz Carmen jest szczęśliwa". - Pan zniszczy na zawsze śmierć, osuszy łzy na każdej twarzy i zniweczy okropności ziemi - powiedział główny celebrans. Zauważył, że "istota ludzka zna słowa i rozwiązania, gdy żyje na tym świecie, ale nie ma odpowiednich rozwiązań i słów dla śmierci, bo w jej obliczu wszystko, co możemy powiedzieć, to jedynie: «Towarzyszymy wam w tym bólu»".
I chociaż wszyscy wiemy, że wcześniej czy później umrzemy, to Pan "objawia nam także wielką tajemnicę: śmierć została pokonana przez Jego Syna Jezusa Chrystusa, który, sam bez grzechu, ukazał nam w naszym istnieniu oblicze, spoglądające na nas z wielkim miłosierdziem" - mówił dalej kaznodzieja. Dodał na zakończenie, że właśnie owa pewność zmartwychwstania budziła w Carmen nieprzezwyciężalny zapał misyjny.
Swymi wspomnieniami o zmarłej podzielił się również ks. Mario Pezzi - odpowiedzialny za Drogę z ramienia Kościoła w wymiarze międzynarodowym. Ponieważ sam Kiko Argüello ze wzruszenia mógł wypowiedzieć tylko kilka słów, kapłan pokrótce przypomniał główne etapy życia Carmen i jej zaangażowania na rzecz Kościoła i Drogi, zawsze u boku Kiko. - Jestem bardzo wdzięczny Panu za to, że wezwał mnie, bez żadnych moich zasług, do współpracy z Kiko i Carmen przez prawie 45 lat - powiedział głęboko wzruszony kapelan Drogi. Podkreślił, że zmarła "była zakochana w Bogu, który już w dzieciństwie podbił jej serce" i pod Jego wpływem tak bardzo chciała jechać do Indii, że nawet uciekła z domu. - Była osobą opatrznościową dla Drogi, którą ostatni papieże określili jako rzeczywistość nieuczynioną przez ludzi - zaznaczył ks. Pezzi.
Skomentuj artykuł