Weź nas w obronę
Wydawałoby się, że stalinizm i hitleryzm mamy już za sobą, a jednak ciągle w imię bezpieczeństwa podważa się prawo do wolności
Łamanie ludzkich praw (np. w Turcji) przeraża. Co rusz słychać o więzionych bez wyroku, torturowanych, zabijanych tylko dlatego, że są podejrzani. A są podejrzani, bo należą do jakiejś podejrzanej grupy. Są „podludźmi”. Można ich pozbawić wolności, a nawet życia. To są „podludzie”, bo z innej klasy społecznej, bo elita, bo gorsi rasowo, bo obcokrajowcy, bo potencjalni terroryści lub handlarze narkotyków… Za pochodzenie pozbawia się praw.
Wydawałoby się, że stalinizm i hitleryzm mamy już za sobą, a jednak ciągle w imię bezpieczeństwa podważa się prawo do wolności. W starożytnym Rzymie wystarczyło być chrześcijaninem, by być uznanym za potencjalnego wroga państwa i to usprawiedliwiało prześladowanie. Teraz wrogów władzy propaganda nazywa terrorystami i można ich zabijać lub więzić bez wyroku. O, przepraszam! Z wyrokiem, o ile sądy są zależne od polityków. Tak było w Imperium Rzymskim, w III Rzeszy, w ZSRR, a i teraz mamy kraje aspirujące do takiego sądownictwa… do sądownictwa „legalizującego” lincz na „wrogu ludu”. Bo lincz to konsekwencja wskazania tłumowi, że winien jest „czarny” lub włóczęga (no bo kto inny dopuściłby się czegoś takiego?). Należysz do „podejrzanej” grupy społecznej, więc najpewniej jesteś winien. I to wystarcza do pozbawienia cię praw ludzkich, np. do wolności, do sprawiedliwego sądu, do życia, do niebycia torturowanym…
Co robić, jeśli chcesz wziąć w obronę kogoś pozbawionego ludzkich praw? Chyba trzeba zacząć od nagłośnienia jego sytuacji (o ile tego chce). Bo zmowa milczenia służy oprawcom. Nieprzypadkowo rządy autorytarne lepiej lub gorzej cenzurują Internet i skupują media. Sama wiedza o pozbawionych ludzkich praw nie wystarczy, ale to jest pierwszy krok przy braniu ich w obronę. Dotyczy to nie tylko całych narodów, lecz i sąsiadki zza ściany. Ludzie mogą być maltretowani, bo nikt o tym nie wie i w konsekwencji nie przeciwstawia się.
Nieraz bierzemy kogoś w obronę, choć nie wiemy, czy nie jest winny. Tym bardziej potrzeba jawności. Nawet najgorszy przestępca ma prawo do obrony, do domniemania niewinności przed wyrokiem. Ktoś powinien obserwować i relacjonować „rozprawę”. Wtedy trudniej o nadużycia, o wydawanie wyroków przed rozprawą, o lincz na zakrzyczanym, postawionym pod pręgierzem (gdy media nie są wolne).
Trudno być adwokatem kogoś, kogo opinia publiczna już skazała. Może łatwiej jest, gdy organizuje się modlitwy w intencji takich „podludzi”? Poznawanie prześladowanych i nagłaśnianie ich cierpień zmieniają mentalność. Nie ma więc co narzekać, że o Kurdach pisze się więcej niż o innych. Chcesz kogoś wziąć w obronę? Bądź jego tubą!
Tekst ukazał się pierwotnie w Gazecie Krakowskiej
Skomentuj artykuł