Włoska misjonarka: święta w Betlejem bez pielgrzymów
Mieszkańcy Betlejem coraz częściej pukają do drzwi kościołów prosząc o konkretne wsparcie. Ograniczenia wywołane pandemią sprawiły, że wiele rodzin jest bez pracy i doświadcza coraz większej biedy. "Miejsce narodzenia Jezusa bez pielgrzymów zaczyna umierać. Potrzebujemy wsparcia chrześcijan z całego świata" – powiedziała w rozmowie z Radiem Watykańskim pracująca w tym mieście siostra Lucia Corradin.
Włoska misjonarka posługująca w jedynym szpitalu pediatrycznym w całej Palestynie zauważa, że nadchodzące Boże Narodzenie będzie jednym z najtrudniejszych w historii Betlejem. "Ludzi nie stać na podstawowe produkty żywnościowe, wprowadzone są ograniczenia co do sprawowania liturgii, obowiązuje godzina policyjna" - powiedziała papieskiej rozgłośni s. Corradin.
"Przed Bożym Narodzeniem obowiązują ograniczenia co do udziału liczby wiernych w liturgiach. Dla ludzi niemogących uczestniczyć w Eucharystii oznacza to wielki ból. Z punktu widzenia społeczno-ekonomicznego pozbawione od miesięcy pielgrzymów Betlejem przypomina pustynię. Pogłębiają się bolesne skutki utraty pracy szczególnie wśród małych rzemieślników, sprzedawców pamiątek, ludzi pracujących w turystyce" - powiedziała Radiu Watykańskiemu s. Corradin.
Zakonnica zwróciła uwagę, że cechą charakterystyczną świata arabskiego jest jednak niepoddawanie się i walczenie o to, by wygrać kolejną batalię, która doświadcza tę ziemię. "Wzruszają mnie wypowiadane przez nich w tej trudnej sytuacji słowa błogosławieństwa: «Składamy dzięki Bogu», w które wpisuje się przekonanie, że jeśli sami się postaramy, to Bóg nas wspomoże i ograniczy zagrożenia" - powiedziała włoska misjonarka.
Skomentuj artykuł