Wystąpienia Prymasa Polski Józefa Glempa
Jako Prymas Polski kard. Józef Glemp wygłosił tysiące homilii i przemówień. Niektóre z nich przeszły do historii Kościoła w naszym kraju, a także wywołały rezonans społeczny, nierzadko krytykę ze strony mediów i opinii publicznej.
5 września 1981 r. , katedra w Gdańsku-Oliwie, Msza na rozpoczęcie I Zjazdu NSZZ "Solidarność"
Nowy Prymas Polski udzielił poparcia tworzącemu się w PRL-u wolnemu związkowi zawodowemu. Uczestniczył w otwarciu I Zjazdu NSZZ "Solidarności" w gdańskiej sali Olivii. Na rozpoczęcie prymas odprawił w katedrze oliwskiej Mszę św., podczas której zwracał się w homilii do "pana Lecha".
Zechcieliście rozpocząć Zjazd od Mszy św. nie dlatego, że to ceremonia, ale dlatego, że większość z was to ludzie wierzący, stąd uczestnictwo w liturgii Ofiary Jezusa Chrystusa jest dla was wewnętrzną potrzebą waszego życia wiary, która ma oświecić i zamiary, i słowa, i czyny. Rozumiemy się więc na płaszczyźnie wiary. Tych zaś, którzy nie umieją odnaleźć w sobie życia wiary, a którzy mnie teraz słuchają, pragnę prosić, aby wnioski płynące z naszych rozważań przyjęli życzliwie, w duchu owej solidarności, która zakłada ludzkie braterstwo.
13 grudnia 1981 r., sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Warszawie, pierwszy dzień stanu wojennego
W dramatycznych okolicznościach, w pierwszy dzień stanu wojennego, kiedy nie wiadomo było, jak się potoczą losy Ojczyzny, zaledwie kilka miesięcy po powołaniu na stolicę prymasowską, abp Józef Glemp wygłosił jedno ze swoich najsłynniejszych kazań. Jego apel o zachowanie spokoju i zaniechanie bratobójczej walki nadany został przez telewizję obok przemówienia gen. W. Jaruzelskiego. Propaganda komunistyczna sugerowała, że prymas kolaboruje z władzą i popiera stan wojenny. Wkrótce potem pojawiły się epitety: "Tow. Glemp" i "Kola", czyli kolaborant.
Stonowane wystąpienie było wynikiem konsultacji abp. Glempa z bp. Bronisławem Dąbrowskim, sekretarzem Episkopatu, i z przedstawicielami Prymasowskiej Rady Społecznej, którzy zalecali prymasowi łagodzenie nastrojów.
Kościół broni każdego życia, a więc w stanie wojennym będzie wołał, gdzie tylko może, o spokój, o zaniechanie gwałtu, o zażegnanie bratobójczych walk. Nie ma większej wartości nad życie ludzkie, dlatego sam będę wołał o rozsądek nawet za cenę narażenia się na zniewagi i będę prosił, nawet gdybym miał iść boso i na kolanach błagać: nie podejmujcie walki Polak przeciwko Polakowi!
12 czerwca 1988 r., liturgia dziękczynna w Klasztorze św. Daniela w Moskwie, z okazji Tysiąclecia Chrztu Rusi
Kard. Józef Glemp w składzie pierwszej od wieków oficjalnej delegacji katolickiej przybył do Moskwy, aby uczestniczyć w obchodach Tysiąclecia Chrztu Rusi. Zaczynała się "pierestrojka", władze na Kremlu zezwoliły na szerokie uroczystości jubileuszowe, ale swoboda wypowiedzi nadal była ograniczona. Dlatego media zachodnie z uznaniem odnotowały, że Prymas Polski mówił o cierpieniach ludzi wierzących w Związku Sowieckim.
Wspaniałe obchody Tysiąclecia Chrztu Rusi są wymownym znakiem, że święty Kościół prawosławny, dumnie prezentujący w przeszłości swoją służbę narodowi, spogląda w przyszłość ufny, że poszerzą się jego pola działania dla wspólnego dobra. Ze czcią wyrażamy nasz podziw, szacunek i miłość dla tych wiernych wyznawców, którzy w trudnych czasach, nieraz oddzieleni od rodzin i domów, doznali wielkich cierpień, ale tez zdobyli zasługi, które Bóg nagrodzi.
26 sierpnia, 1989 r., Jasna Góra, kazanie o Karmelu oświęcimskim
Prymas Glemp zajął stanowisko wobec narastającego od kilku lat między Kościołem katolickim a znaczną częścią środowisk żydowskich konfliktu o Karmel oświęcimski. Żydzi żądali usunięcia klasztoru sióstr karmelitanek bosych, uważając, że jest on położony na terenie b. obozu koncentracyjnego w Auschwitz, a symbole katolickie uwłaczają milionom żydowskich ofiar. Ale jasnogórska homilia księdza prymasa dolała oliwy do ognia, a rabin Weiss złożył w USA przeciwko niemu pozew.
Dialog systematycznego wyjaśniania rzeczy trudnych, a nie przedkładania żądań. Mamy swoje winy wobec Żydów, ale dziś chciałoby się powiedzieć: Kochani Żydzi, nie rozmawiajcie z nami z pozycji narodu wyniesionego ponad wszystkie inne i nie stawiajcie nam warunków niemożliwych do wypełnienia. Siostry karmelitanki, mieszkające obok obozu w Oświęcimiu, chciały i chcą być znakiem tej ludzkiej solidarności, która obejmie żywych i umarłych. Czyż, Szanowni Żydzi, nie widzicie, że wystąpienie przeciw nim narusza uczucia wszystkich Polaków, naszą suwerenność z takim trudem zdobywaną? Waszą potęgą są środki społecznego przekazu, będące w wielu krajach do waszej dyspozycji. Niech one nie służą rozniecaniu antypolonizmu.
Niedawno oddział siedmiu Żydów z Nowego Jorku dokonał napaści na klasztor w Oświęcimiu, wprawdzie nie doszło do zabójstwa sióstr lub zniszczenia klasztoru, bo zostali powstrzymani, ale nie nazywajcie napastników bohaterami. Zachowajmy płaszczyznę cywilizacji, w której żyjemy. Umiejmy rozróżnić niektóre sprawy uproszczone i pomieszane. Odróżnijmy Oświęcim - Auschwitz, gdzie ginęli przeważnie Polacy i inne narody, od odległej o kilka kilometrów Brzezinki - Birkenau, gdzie ginęli przeważnie Żydzi. Odróżnijmy następnie płaszczyznę cywilną od płaszczyzny teologicznej. Niech nowa doktryna na temat obecności lub nieobecności Boga w miejscu Ofiary będzie uzasadniona i zrozumiała dla wszystkich ludzi wierzących w Boga, a niech nie będzie narzędziem politycznym w ręku grupy ludzi, zwłaszcza niewierzących.
15 sierpnia 1990 r. Jasna Góra, homilia m.in. o religii w szkole
Początek nowej polskiej demokracji to wielki spór ideologiczny o miejsce Kościoła w społeczeństwie. Prymas dał się ponieść temperamentowi politycznemu i w swoich wystąpieniach dawał wyraz rozgoryczeniu z powodu niewdzięczności wielu przedstawicieli nowych elit, którzy do stanowisk "wspięli się po plecach Kościoła", a krytyków Kościoła nazwał "szczekającymi kundelkami". Jednym z tematów, który wzbudzał najwięcej emocji, był powrót religii do szkół.
System komunistyczny, zwalczający religię, w tej walce osiągnął to, że w wielu umysłach sprowadził ją do kategorii prywatności. Tymczasem religia nie jest sprawą prywatną, a wiara wręcz domaga się wspólnoty. Natomiast przyjęcie wiary jest sprawą osobistą, bo wymaga akceptacji Boga w swoim życiu, a to nie to samo. Otóż propagowana prywatność religii wpoiła kompleks, że sprawy religii trzeba zamknąć w kościele, bo tam Bóg ma swoje prawo, a w to, co jest poza kościołem, to już ani Pan Bóg, ani Jego słudzy niech się nie wtrącają. I tak znaleziono sposób, aby przed Stwórcą i Zbawicielem zatrzasnąć drzwi dzisiejszej "gospody". Wielu rodziców spokojnie się przyglądało, jak dziecko uczy się prawd Bożych na katechizacji, jak w szkole podlega antykatechizacji, a ulica i koledzy neutralizują to jeszcze inną ideologią. W ten sposób niepodzielna jaźń ludzka dostawała się w struktury narzucające schizofrenie postaw. Powrót religii do szkół jest propozycją pomocy rodzicom.
Grudzień 1997 r., list do prowincjała redemptorystów w sprawie Radia Maryja
W grudniu 1997 kard. Glemp napisał list do prowincjała redemptorystów ojca Edwarda Nocunia, zwierzchnika dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka. W liście tym, napisanym "w poczuciu odpowiedzialności za Kościół", zarzucił toruńskiej rozgłośni m.in. uchybienia we współpracy z hierarchią Kościoła, upolitycznienie oraz uniezależnienie się od merytorycznego wpływu biskupów. List wywołał wielką burzę w mediach, a do Prymasa przylgnęła łatka wroga Radia Maryja.
Nie można szerzyć przekonania, że teraz przeżywamy najtrudniejsze czasy. Polityczna i społeczna wolność jest wezwaniem do dobrych czynów i takie się dokonują. Gdy idzie o dobro, zasada; kto nie jest z nami, jest przeciwko nam, nie jest zasadą ewangeliczną. (...) Sytuacja wytworzona wokół Radia Maryja, ojca Rydzyka, a także wielu osób z Rodziny Radia Maryja, budzi poważne zagrożenia. Dotyczą one przede wszystkim metodycznych uchybień współpracy kościelnego Radia Maryja z hierarchią Kościoła, w tym także z własnymi przełożonymi, i posługiwanie się hałaśliwą metodą walki (...)
Byłoby niedobrze, gdyby z przesłanek ewangelicznych pleciono bicz dla chłostania przeciwników. Wtedy zamyka się droga misyjna ku nawracaniu błądzących. W państwie demokratycznym do korekty spraw typu politycznego muszą się formować mechanizmy świeckie, a nie instytucje kościelne. (...) Wielebny o. Rydzyk mimo popularności i poparcia, nie może żądać dla siebie przywilejów i stać ponad prawem. Sam słuchałem wypowiedzi ojca Rydzyka wieczorem 24 listopada 1997 r. I byłem upokorzony pychą, z jaką mówił o ministrze spraw wewnętrznych i administracji.
15 sierpnia 1998 r., Jasna Góra, reakcja na wysypywanie ziarna przez rolników
Gdy w 1998 r. polscy chłopi blokowali drogi i wysypywali ziarno na tory kolejowe, w proteście przeciwko importowi zboża zza granicy, kard. Glemp z Wałów Jasnogórskich, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wobec tysięcy rolników nie zawahał się w ostrych słowach potępić te incydenty.
Można i trzeba kochać własną ojczyznę i własne państwo.Postarajmy się zestawić chłopów-kosynierów walczących na skinienie Kościuszki i żołnierzy Błękitnej Armii z tymi rolnikami, co patrzą na sypiące się z wagonów ziarno pod szyny kolejowe. Zapewne, poczucie krzywdy i bezradność w szybkim naprawieniu błędnej gospodarki może prowadzić do nieprzemyślanych ruchów, czy jednak nie stało się coś złego w sumieniu ludzi, w sumieniu rolników, że jeden i drugi może spokojnie patrzeć na niszczone ziarno, o którym w liturgii słyszymy, że jest darem Boga, owocem ziemi i pracy rąk ludzkich?
Napełnia mnie wielkim lękiem i niepokojem nawyk blokowania dróg tylko dlatego, że nie zostały spełnione życzenia jakiegoś miasta czy wsi. Ktoś rzuca hasło: my im pokażemy! Zamkniemy drogi! I wychodzą na tory kolejowe mężczyźni i kobiety, nawet dzieci i czynią sobie zabawę ze szkód wyrządzonych. W tym czasie setki ludzi marnuje czas, sprzęt i zdrowie. Jest to zaczątek terroryzmu, czyli wymuszanie swoich korzyści przez niewinne cierpienia innych. To nie taka ma być demokracja.
Ma to także odniesienie do dawnego "liberum veto", które zgubiło Polskę, do przenoszenia własnych korzyści, często słusznych, nad dobro wspólne. Podobną odpowiedzialność ponoszą ludzie władzy, którzy z wyrażanymi lękami i roszczeniami słusznymi obywateli nie chcą się zapoznać, nie chcą rozmawiać lub rozmawiają lekceważąco.
20 maja 2000 r., Plac Teatralny w Warszawie, wyznanie win Kościoła w Polsce
W Roku Jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa, wzorem Jana Pawła II, prymas Glemp dokonał wyznania win Kościoła w Polsce. Stało się to podczas uroczystej Mszy św. 20 maja 2000 na Placu Teatralnym. W jego wystąpieniu znalazł się także bardzo osobisty akcent, związany z osobą ks. Jerzego Popiełuszki, który zrobił wstrząsające wrażenie na słuchaczach.
Prymas mówił łamiącym się głosem: "Ja także doświadczyłem lęku. Bałem się rozlewu krwi w czasie stanu wojennego, wiedząc, jak wielkie jest oburzenie ludu. Pozostaje na moim sumieniu ciężar, że nie zdołałem ocalić życia księdza Jerzego Popiełuszki, mimo wysiłków podejmowanych w tym kierunku. Niech mi to Bóg przebaczy, może taka była Jego święta wola". Prymas przepraszał za postawy niegodne duchownych - w przeszłości i obecnie.
Wzbudzam żal za winy duchowieństwa w minionym okresie i przepraszam za tzw. księży patriotów, którzy byli promowani w czasach Polski Ludowej. To prawda, że często byli silnie nagabywani, byli szantażowani, ale także przechodzili na daleko idącą lojalność wobec władzy ludowej dla spokojnego życia lub za marny grosz. W czasach socjalizmu, gdy wprowadzanie podziałów wśród środowisk stanowiło program partii, część duchownych, niewielka wprawdzie, bo sięgająca 5—10 proc. całości bądź wierzyła w trwałość komunizmu, bądź w istniejącym systemie chciała zapewnić sobie spokojne życie. Za te postawy chwiejności — połowicznej zdrady lub pełnej zdrady — przepraszam Cię, Boże.
Wzbudzam żal za tych duchownych, którzy zagubili miłość do ludzi i rozbudowali własne życie prywatne, skupiając się na wyjazdach lub wygodnych mieszkaniach, zamiast poświęcić cały czas biednym, a zwłaszcza młodzieży. Zagubienie miłości do ludzi przejawiło się niekiedy w lekceważeniu osób innych wyznań lub w tolerowaniu przejawów antysemityzmu. Przepraszam za tych, co nie wypełniają wiernie obowiązków, zwłaszcza duszpasterskich lub nauczycielskich, i zaniedbują nauczanie religii. Niech Bóg wybaczy tym, którzy zapominają, że to, co posiadają, jest z Kościoła wzięte i ma Kościołowi służyć. Nieudolne lub dowolne gospodarowanie dobrami Kościoła, o ile przyniosło komuś krzywdę, spotka się z surowym sądem Bożym.
7 stycznia 2007, katedra warszawska, odwołany ingres abp. Stanisława Wielgusa
Tego dnia miał się odbyć ingres do katedry św. Jana Chrzciciela następcy prymasa Glempa na stolicy arcybiskupiej w Warszawie abp. Stanisława Wielgusa. Jednakże wobec ujawnionej w mediach jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, nowy metropolita warszawski złożył publicznie rezygnację podczas uroczystości, która miała być jego mszą ingresową. Sprawa abp. Wielgusa podzieliła Kościół. Część środowisk katolickich potępiła go za współpracę z SB, część natomiast broniła, widząc w tym prowokację i krytykując IPN, który udostępnił akta abp. Wielgusa.
W gronie obrońców nowego metropolity warszawskiego znalazł się także kard. Glemp, który w kazaniu w katedrze, wielokrotnie przerywanymi brawami, podkreślił, że Kościół ma inne kategorie kwalifikacyjne niż kryształowa przeszłość kandydata. Zauważył jednak, że Kościół bierze pod uwagę także fakt, że "inaczej jest paść baranki, kiedy one słuchają pasterza, a inaczej, kiedy czują niechęć".
Komentując uwikłanie abp. Wielgusa we współpracę z SB i PRL-owskim wywiadem, podkreślił, że służby zainteresowały się nim, bo był gorliwym kapłanem, "kochał naukę i robił w niej wielkie postępy". Kard. Glemp przypomniał, że SB było ogromną organizacją, wyspecjalizowaną w penetrowaniu społeczeństwa - a w szczególny sposób duchowieństwa - o której działalności wciąż wiemy zbyt mało. Nie wiemy też, w jaki sposób abp Wielgus został zwerbowany ani jak opuścił szeregi agentów. "Trudno więc dzisiaj z całą powagą myśleć o IPN, który jest wyrocznią i źródłem informacji - skrytykował tę instytucję Prymas. - To stanowczo za mało, bo jest to zbyt brudne i powierzchowne".
Dzisiaj dokonał się nad abp. Wielgusem sąd. Cóż to za sąd? Na podstawie świstków, dokumentów trzeci raz odbijanych. My nie chcemy takich sądów. Jeżeli przeciw osobie ma się konkretne zarzuty, to trzeba je sformułować, ona musi się do nich ustosunkować. Nadto muszą wystąpić obrońcy, muszą być świadkowie, dokumenty muszą przejść ocenę prawidłowości, zgodności. Wszystkiego tego w osądzie abp. Wielgusa zabrakło.
To nie był sąd!
10 kwietnia 2010 r., katedra polowa Wojska Polskiego w Warszawie, Msza św. żałobna za ofiary katastrofy smoleńskiej
Liturgia zgromadziła tłumy wiernych w katedrze polowej i przy Pomniku Powstania Warszawskiego, gdzie ustawiony był telebim. Przybyło wielu polityków, posłów i senatorów, by pomodlić się za tragicznie zmarłych, których nazwiska odczytano tuż na początku liturgii. Piękną homilię żałobną wygłosił prymas-senior Józef Glemp.
Stajemy dziś licznie zgromadzeni przed ołtarzami Pana, aby koić nasz ból. Naszych bliskich dotknęła nagła i niespodziewana śmierć. W błagalnych suplikacjach Kościół modli się: "Od nagłej, a niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie". Oto ta niespodziewana śmierć dotknęła dziś naszych rodaków. Co więcej, Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, ministrów kierujących naszym życiem państwowym, biskupów, generałów, duchownych i świeckich. Wierzący lub mniej wierzący stajemy przed tajemnicą niespodziewanej śmierci i pytamy: czy to ślepy los, czy też wola Boga, który wszystko przewiduje i działa według swoich planów.
Nie damy na to odpowiedzi teraz. Z czasem będzie odsłaniać się zarys prawdy o ludzkich błędach, o staranności lub zaniedbaniach, o siłach przyrody itd. Dziś w tym narodowym, a jakże często rodzinnym i osobistym bólu potrzebna jest nam ludzka solidarność bycia razem. Obejmuje nas tajemnica istnienia na ziemi i jego nagły brak. Przez nasze narodowe szeregi przeszedł Bóg i przez cieniutką granicę między życiem a śmiercią, skinął na tych najbardziej dojrzałych i poprosił ich prosto z samolotu do siebie.
Tam w pobliżu Katynia jest jakby dyskretny właz do nieba. Przed siedemdziesięciu laty wtedy co noc przechodzili polscy żołnierze czwórkami, kompaniami, ponad 200 chłopa. Każdej nocy. Dziś przeszła grupa skromniejsza, ale za to dwaj prezydenci, kilku generałów, biskupi, ministrowie. A fundamentem naszego żalu i bólu jest to, że urwała się nadzieja, jaką z tymi osobami łączyliśmy. A myśmy się spodziewali... Każda z rażonych dziś śmiercią osób niosła w sobie nadzieję dla siebie i dla nas. Te rachuby się urwały.
Skomentuj artykuł