Ciało choruje razem z duszą. Czym są zaburzenia psychosomatyczne?
Przewlekłe napięcia w szyi i kręgosłupie, migreny, rozstroje żołądka, duszności - to tylko przykłady. Kiedy w naszym życiu dzieje się coś, co sprawia, że uczucia spychamy w otchłań nieświadomości, do głosu dochodzi ciało. Nie da się oddzielić zdrowia fizycznego od psychicznego.
Podlega nieustannej ocenie: za grube, za chude, za krótkie, zbyt wystające…; kontroli i wymaganiom: ma być szybsze, trwalsze i bardziej wydajne. Zajmujemy się jego pielęgnacją, usprawnianiem albo całkowicie pomijamy. Wielu z nas ma problem z własnymi ciałami, a one nieustannie do nas mówią ważne rzeczy. W jaki sposób słuchać swojego organizmu? Czego możemy się od niego dowiedzieć?
Naczynia połączone
Maria raz w miesiącu pokonywała setki kilometrów, by spotkać się ze swoją matką. Im bliżej była domu rodzinnego, tym gorzej się czuła. Kręciło się jej w głowie, miała nudności. Ze zdumieniem odkryła, że historia powtarzała się za każdym razem, gdy tam jechała. Z matką łączyły ją trudne relacje. Była przez nią jakby niewidziana, dorastała w atmosferze chłodu i surowych wymagań.
Kinga cierpiała na bezsenność, bywały chwile, kiedy czuła jakby się dusiła, drętwiały jej kończyny. Lekarze rozkładali ręce z niewiedzy, a ona z dnia na dzień traciła siły. Gdy pytałam co przeżywa, zazwyczaj odpowiadała, że u niej wszystko dobrze, że nic się nie dzieje. Niedawno odszedł od niej chłopak, a jeszcze wcześniej zmarła babcia, z którą była bardzo związana.
Powyższa historia pokazuje, że nie da się oddzielić ciała od umysłu, zdrowia fizycznego od psychicznego. To system naczyń połączonych, które tworzą nasze JA. Jednak czasem w naszym życiu dzieje się coś trudnego, coś o czym wolimy nie mówić, nie czuć, co przerasta dotychczasowe sposoby radzenia sobie i sprawia, że uczucia spychamy w otchłań nieświadomości - wtedy do głosu dochodzi ciało.
Żeby wyrazić to, co niewyrażone
Nasz organizm ma własny sposób komunikacji trudności - poprzez subtelne doznania i objawy. Ich lista jest długa: migreny, nawracające bóle, nudności, zawroty głowy, rozstroje żołądka, drętwienia, duszność, skłonność do częstych infekcji. Przy doświadczaniu takich dolegliwościach pierwszy krok wydaje się oczywisty: skoro coś w moim ciele nie funkcjonuje tak, jak powinno, musi zająć się tym lekarz.
Jednak po tygodniach pukania do drzwi kolejnych specjalistów, wykonywania badań i przyjmowania leków, okazuje się, że niewiele pomaga. Cała trudność polega na tym, że osoby szukają wsparcia w niewłaściwym miejscu. Kiedy konwencjonalne leczenie nie przynosi ulgi, warto przyjrzeć się czy podłożem problemu nie jest nadmierny stres i obciążenia życiowe. Gdy ciało choruje, a przyczyna leży w psychice - stan ten jest określany jako zaburzenie psychosomatyczne.
Wiele osób doświadczających tego typu trudności zazwyczaj nie jest świadoma swojego cierpienia psychicznego i neguje związek dolegliwości fizycznych i dyskomfortu psychologicznego. Objawy płynące z ciała zasłaniają ból psychiczny. A z takim objawem łatwiej się mierzyć: boli to znaczy jest na to lekarstwo. Wystarczy tylko dobrze poszukać. I tak koło się zamyka.
Cały ten stres
Podłożem dolegliwości psychosomatycznych jest przedłużający się stres, z którym trudno sobie poradzić. Powoduje on napięcie w różnych miejscach w naszym organizmie. Z czasem "przyzwyczajamy" się do dyskomfortu i jest on jakby w tle, nie zauważamy go. Jednak chronicznie napięte mięśnie i tkanki, stają się coraz bardziej przeciążone, otrzymują mniej substancji odżywczych i zaczynają chorować.
I tak na przykład przewlekłe napięcie w szyi i kręgosłupie może prowadzić do zwyrodnienia kręgów, zaciskanie żołądka do jego wrzodów, ściśnięcie klatki piersiowej zaburzenia oddechu… Dodatkowo do zaostrzenia reakcji stresowej przyczyniają się nasze predyspozycje osobowościowe. Najszerzej zbadaną i opisaną w literaturze jest tzw. osobowość typu A. Są to osoby nastawione na osiągnięcia, perfekcję, a jednocześnie żyjące w nieustannym pośpiechu, robiące kilka rzeczy naraz, rywalizujące oraz drażliwe. Okazuje się, że osobowość typu A jest prognostykiem chorób serca na równi z paleniem tytoniu, nadciśnieniem i podwyższonym poziomem cholesterolu.
Źródło
Regulowania emocji, wzorców reakcji na stres i radzenia sobie z nim uczymy się już jako małe dzieci. W historiach osób cierpiących na zaburzenia psychosomatyczne powtarzają się podobne zachowania rodziców. Bardzo często bagatelizują oni problemy dzieci, co sprawia, że one też zaczynają wierzyć, że to co ich spotyka jest mało istotne. Zakazują odczuwania niektórych emocji: "przecież to nie jest straszne, nie ma się czego bać", "nie wolno się złościć".
Karzą swoją nieuwagą, obojętnością lub złością płaczące dziecko. W rezultacie dzieci blokują w sobie przeróżne uczucia, zaciskając konkretne mięśnie. Ich ciało jest rozdarte, ponieważ jedne emocje łatwiej ulegają zblokowaniu niż inne. Nie bez znaczenia jest również płeć. Dziewczynki częściej blokują gniew ("Złość piękności szkodzi"), a chłopcy smutek ("Chłopaki nie płaczą"). Dobrze odzwierciedla to myśli przypisywana XIX-wiecznemu londyńskiemu anatomowi Henry'emu Maudsleyowi, który twierdził, że: "Smutek, który nie znalazł ujścia we łzach sprawia, że płaczą inne narządy."
Inni mają takie doświadczenie, że rodzice ignorują ich ból psychiczny (pewnie im samym trudno się zmierzyć z własnym cierpieniem), a otaczają troską ból fizyczny. Dzieci uczą się tym samym, że gdy chorują otrzymują upragnioną uwagę. Zaczynają częściej zapadać na infekcje i cierpieć na przeróżne dolegliwości. Jako dorośli te sposoby przeżywania uczuć i reagowania przenoszą na aktualne sytuacje.
Co robić
Żeby uwolnić się od trudności psychosomatycznych, należy spojrzeć na siebie głębiej i sięgnąć do podstawowych emocji: smutku, złości, wściekłości, żalu, lęku, które zostały wyrażone w objawach. Potrzeba nazwać te uczucia, przeżyć je, powiązać z doświadczeniami, którym towarzyszyły i z objawami. Czyli znowu stać się całością: osobą, która zdaje sobie sprawę z tego, co się aktualnie z nią dzieje: z jej myślami, uczuciami i ciałem.
Taka osoba zauważa siebie, akceptuje, podąża za pojawiającymi się emocjami i związanymi z nimi potrzebami. Płacze, gdy jest smutna, śmieje się, gdy przepełnia ją radość. Nie da się tego zrobić bez zanurzenia w codzienności, w aktualnym doświadczeniu, w byciu "tu i teraz". Pogłębianie wiedzy o sobie niweluje uporczywe odtwarzanie objawu i jest drogą do znalezienia bardziej twórczych sposobów inwestowania zasobów psychicznych.
W ciele zamknięte są również dawne traumatyczne doświadczenia: przemocy fizycznej, nadużyć seksualnych, urazy, poważne choroby, dlatego skupianie się na nim może być trudne, bo sprawia, że zaczynamy te wspomnienia przywoływać. W takich sytuacjach warto to robić pod okiem i przy wsparciu specjalisty. A na co dzień pomocne jest dobre zajmowanie się swoim ciałem i wsłuchiwanie się w jego głos.
Pisze o tym amerykański psychiatra i psychoterapeuta Alexander Lowen w swojej książce Duchowość ciała: "Na nieszczęście większość ludzi nie umie zwolnić tempa działania na tyle, by odczuć, że są zmęczeni. [...] nie potrafią zwolnić swojego tempa na tyle, żeby poczuć, że są zmęczeni. […]. Jeżeli mamy odzyskać swoją grację i zdrowie, musimy czuć każdą część swojego ciała. [...] wielu ludzi ma obszary ciała, których nie doświadcza w pełni.
Wszyscy na przykład wiemy, że mamy plecy, ale niewielu z nas wyczuwa tkwiące w nich napięcie lub wie, czy one są sprężyste, czy sztywne." Dlatego warto być świadomym aktualnych procesów zachodzących w ciele: oddechu, pochylenia czy wyprostu, pulsowania, napięcia, przeciążenia, drętwienia, rozluźnienia i korzystania z tej wiedzy.
Przeczytaj też: Lęk przed odrzuceniem rządzi twoim życiem? >>
Aneta Cieśla jest psychologiem i psychoterapeutą humanistycznym integrującym różne podejścia. Pracuje z kobietami z syndromem "kochania za bardzo" oraz osobami doświadczającymi trudności w relacjach. Z ludźmi w depresji i kryzysach życiowych. Prowadzi własną praktykę terapeutyczną: www.anetaciesla.pl
Skomentuj artykuł