Internauci: dostawaliśmy klapsy i wyrośliśmy na porządnych ludzi. Psycholodzy: czy na pewno?

(fot. depositphotos.com)

Nie ma chyba w internecie dyskusji na temat tzw. klapsów, podczas której nie padłby argument pt. „rodzice mnie bili, a i tak (lub dzięki temu) wyrosłem/am na porządnego człowieka”. Tylko czy porządny oznacza szczęśliwy?

Kiedy w publicznej debacie niczym bumerang powraca kwestia tzw. klapsów, niezwykle często tej „metody wychowawczej” bronią ci, którzy sami doświadczyli przemocy, a internetowe fora roją się od wpisów z cyklu „dostawałem/am klapsy i jakoś żyję” albo „mimo to/dzięki temu wyrosłem/am na porządnego człowieka”. Na ile to „niewinny” trolling, a na ile rzeczywiste wyparcie doznanej krzywdy?

„To były inne czasy”

To prawda, że czasy się zmieniają, a wraz z nimi — koncepcje pedagogiczne i metody wychowawcze. I choć wielu co bardziej postępowych pedagogów łapie się za głowy na myśl o tym, że w Europie XXI wieku ktoś jeszcze stosuje kary cielesne, to w naszej zbiorowej świadomości klapsy wymierzane niesfornym podopiecznym nadal figurują jako coś stosunkowo niegroźnego. Tylko czy to, że coś było stosowane dawniej lub „od zawsze”, na pewno oznacza, że było dobre?

Jeśli tak, to dlaczego przestaliśmy faszerować ząbkujące niemowlęta popularnym w XIX w. „Uspakajającym Syropem Pani Winslow” zawierającym morfinę? Dlaczego wzorem starożytnych Greków nie wysyłamy dziś 12-letnich chłopców do koszarów, a Sparta przetrwała jedynie w związku frazeologicznym i kojarzy się dziś raczej z silnym dyskomfortem, niż warunkami sprzyjającymi rozwojowi?

DEON.PL POLECA

Jeśli nie, to dlaczego mając naukowe dowody na wyciągnięcie ręki — a nauka mówi jasno o szkodliwości klapsów, nawet tych „lekkich” — tak wielu z nas z uporem maniaka zaprzecza faktom i dałoby się wręcz pokroić za „tradycyjny” model wychowania oparty na systemie nagród i kar, również tych fizycznych?

„Uderzyć dziecko niekarne, to uderzyć gorączkującego chorego w malignie. To nie operacja, a gwałt i chamstwo” – mówił Janusz Korczak, lekarz i wybitny pedagog.

Niemal połowa Polaków uważa, że klaps jest w porządku

Z badań przeprowadzonych przez Katarzynę Makaruk, opublikowanych w 2013 r. W czasopiśmie naukowym „Dziecko krzywdzone. Teoria, badania, praktyka” wynika, że klapsy są „najczęstszą formą kar fizycznych stosowaną przez rodziców w Polsce”. „Według Polaków rodzice coraz rzadziej stosują kary fizyczne wobec dzieci, szczególnie w porównaniu z innymi formami krzywdzenia. Spada także przyzwolenie na ich stosowanie przez rodziców. Nadal jednak niemal połowa dorosłych Polaków (48%) uznaje, że rodzic ma prawo uderzyć dziecko za karę. Większość Polaków (61%) wie, że stosowanie kar fizycznych wobec dzieci jest w Polsce zakazane. Więcej niż co czwarty polski rodzic (26%) przyznał, że zdarzyło mu się stosować kary cielesne. Jako powody rodzice podają z jednej strony zmęczenie, utratę cierpliwości i bezradność, a z drugiej – temperament i dobro dziecka” — czytamy w opracowaniu Joanny Włodarczyk zamieszczonym w tym samym kwartalniku, ale z 2017 roku.

Jaki z tego wniosek? W ciągu ostatnich dziesięcioleci podejście naszego społeczeństwa do cielesnego karania dzieci uległo znaczącej zmianie i coraz rzadziej jest ono postrzegane jako skuteczna metoda wychowawcza.

Z jednej strony, optymizmem napawa fakt, że coraz częściej klaps jest traktowany jako porażka rodzica, a nie wina dziecka, które sobie „zasłużyło” na karę fizyczną. Z drugiej jednak, przerażające jest to, że wśród powodów stosowania kar fizycznych, część Polaków nadal wymienia „dobro dziecka”. I zdaje się, że to właśnie w tym — fałszywej definicji „dobra” tkwi szkopuł, który tak bardzo „znieczula” publiczną debatę na zagrożenia, jakie niesie za sobą przemoc domowa.

Internet nie wierzy łzom

Co ciekawe, argumenty przemawiające za zasadnością klapsów pojawiają się dużo częściej w przestrzeni wirtualnej, niż dyskusjach na żywo — być może dlatego, że zwolennicy klapsów są narażeni na społeczny ostracyzm, a jak wiadomo — krytyka wymierzona przez anonimowe nicki w sieci boli mniej, niż ta wyrażona twarzą w twarz.

Wystarczy wejść na pierwsze z brzegu forum parentingowe i wpisać w wyszukiwarkę „klaps”, by natrafić na klasyczną dyskusję między jego przeciwnikami, a zwolennikami — a niekiedy wręcz entuzjastami.

Nie jestem za przemocą, ALE….

Najczęstszą postawą jest ta pt. „nie jestem za stosowaniem przemocy, ale”. Ktoś kiedyś powiedział, że wszystko, co przed „ale” nie ma znaczenia. Zwłaszcza że często takie postawy są wewnętrznie sprzeczne i trudno w nich o zwykłą logikę.

„Szczerze mówiąc to nie wierzę w bezstresowe wychowanie gdzie wszystko należy bardzo cierpliwie dziecku tłumaczyć, aż do skutku. Żyjemy w takich czasach gdzie jest to po prostu nierealne. Oczywiście nie jestem jednak zwolenniczka bicia czy przemocy wobec dzieci” — pisze jedna z internautek na forum dla rodziców.

Niestety, zdarzają się i takie kwiatki: „Klaps to zdecydowanie za mało. Dziecko po 5 minutach zapomina o takiej karze. My z mężem karzemy bardziej konsekwentnie. Kiedy któraś z naszych córek zasłuży, to siadamy razem z mężem na kanapie, dziecko przekładamy przez nasze kolana i bezwzględnie wymierzamy ustaloną ilośc klapsów. Zazwyczaj wystarczy 20 ręką, ale za większe przewinienia dostają laczkiem lub drewnianą łyżką kuchenną. Wcześniej oczywiście zawsze jest rozmowa, dziecko musi wiedzieć dokładnie za co zostanie ukarane i ile dostanie. Na razie wystarczyło kilkanaście takich kar i dzieci są bardzo posłuszne. Dziewczynki mają 8 i 14 lat. I nie ma tu mowy o jakimś sadyzmie. Kara musi być dotkliwa żeby była skuteczna”.

Albo takie: „Uważam, że to powinna być ostateczna metoda, jednak nie zakazana, ponieważ często jest skuteczna. Jeżeli wszystkie inne zawodzą, to chyba lepiej dać klapsa niż pozwolić, żeby dziecko coraz bardziej wchodziło na głowę. Znam takie mamusie, które kiedyś uważały swoje pociechy za święte, rzadko karciły, o tym, żeby dać w tyłek nie było mowy, a teraz gorzko żałują widząc, co z tego wyrosło”.

Klapsy nie tylko są przeciwskuteczną taktyką zdyscyplinowania dziecka, ale mogą również doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji w życiu dorosłym.

Pampers to nie amortyzator

Inna z anonimowych matek wspominała, że choć na ogół jest przeciwna karom cielesnym, to parę razy zdarzyło się jej wymierzyć klapsa synkowi. Chociaż sama napisała o towarzyszących jej wyrzutach sumienia, to na swoje „usprawiedliwienie” dodała, że dziecko „na pewno” nie odczuło bólu, bo miało „długą kurtkę i założonego pampersa”.

Oczywiście trudno zweryfikować, na ile przywołane przykłady odnoszą się do faktów, a na ile są wytworem wyobraźni internetowych trolli. Mając jednak na uwadze wspomniane statystyki, według których niemal połowa z nas nie uważa dawania klapsów za coś złego, można dopuścić wniosek, że takie sytuacje, jak ta powyżej, nie są w polskich domach rzadkością.

Całe szczęście, pojawiają się i takie głosy:

„Uważam, że klaps nie jest metodą wychowawczą. Mało tego, może prowadzić do przykrych konsekwencji w przyszłości.Swojego dziecka nie biję, nie klepię, nie szarpię. Nie wychowuję też bezstresowo. Do osób, które uważają, że wychowanie bez bicia i klepania jest wychowaniem bezstresowym radzę, się w tej kwestii dokształcić. Wychowanie bezstresowe polega na chronieniu dziecka przed jakimkolwiek stresem, sytuacjami trudnymi itd. Wychowując dziecko bez przemocy, nie pozbawiam go sytuacji stresowych” — pisze jedna z mam.

„Nic, absolutnie żadne zachowanie dziecka nie obliguje dorosłego, myślącego człowieka do podniesienia ręki na dziecko za które jest odpowiedzialny” — wtóruje inna użytkowniczka.

Klaps powodem do dumy?

W zeszłym roku media obiegła szokująca wypowiedź Rzecznika Praw Dziecka (sic!), który publicznie przyznał, że wymierzany przez jego rodziców klaps, jest dla niego powodem do dumy. „Klaps nie zostawia wielkiego śladu. Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie” — stwierdził w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Mikołaj Pawlak, który dodał, że „z estymą” wspomina to, że dostał „od ojca w tyłek”.

Niestety, to niejedyna taka wypowiedź ze strony osób publicznych i sprawujących władzę. Kilka tygodni temu portal oko.press ujawnił skandaliczne wypowiedzi posła Przemysława Czarnka, profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jak ustaliła redakcja, podczas jednego z referatów, jakie wygłosił polityk, miał przekonywać, że bicie dzieci nie stoi w sprzeczności z polską konstytucją: „Nie istnieje bowiem zasadnicza różnica pomiędzy karceniem i karaniem – karcenie bywa w skrajnych przypadkach ostatecznym środkiem wychowawczym i nie może być w takim ujęciu traktowane jak zwykła, podlegająca bezwzględnej, absolutnie koniecznej i przykładnej penalizacji przemoc w rodzinie” — mówił Czarnek.

Cóż, nie bez powodu mówi się, że ryba psuje się od głowy. I jeśli osoby o takim autorytecie wprost bagatelizują problem nieszczęsnych klapsów, to czego można się spodziewać po „zwykłych” obywatelach?

„Jak nie bije, to nie kocha”

Podobnie wypierany przez społeczeństwo, również w przestrzeni internetowej, jest problem przemocy względem kobiet. Choć w ostatnich latach, głównie za sprawą organizacji feministycznych, można zaobserwować mniejszą tolerancję dla zachowań i wyrażeń o charakterze seksistowskim (często będących „preludium” do przemocy psychicznej i fizycznej), entuzjastyczne poparcie dla przemocowego, patriarchalnego modelu rodziny nadal jest widoczne.

Ujawnia się to nie tylko na poziomie języka (w końcu powiedzenie „Kiedy mąż żony nie bije, to w niej wątroba gnije” lub chociażby funkcjonująca do dziś w mowie potocznej „żonobijka” jako określenie męskiego podkoszulka na ramiączkach nie wzięły się znikąd), ale i konkretnych zachowań: wystarczy poczytać komentarze pod artykułami dotyczącymi np. gwałtów, gdzie niektórzy komentujący, zarówno mężczyźni, ale i — co smutniejsze — również kobiety, przejawiają tendencję do przerzucania winy na ofiarę („sama się prosiła”, „bo spódnica była za krótka”, etc.).

Jeszcze innym tematem, zasługującym na oddzielne potraktowanie, jest przemoc domowa względem mężczyzn. Na jej temat nawet nie powstają memy, bo… nie istnieje. A przynajmniej nie w przestrzeni publicznej, w której dla mężczyzn padających ofiarami przemocy po prostu nie ma miejsca — słowem „facet, co daje się lać babie, to nie facet”, jak przeczytałam na jednym z forów.

Trudno stwierdzić, co jest gorsze — ośmieszanie ofiar i bagatelizowanie ich cierpienia, czy udawanie, że nie istnieją?

Porządni ludzie nie gorszą innych

„Rodzicie dawali mi lanie, a mimo to wyrosłem na porządnego człowieka” — to jeden z najczęstszych argumentów pojawiających się wśród zwolenników klapsów. A co na ten temat mówi nauka? Wystarczy zajrzeć do obszernej metaanalizy autorstwa prof. Elizabeth Gershoff opublikowanej w 2016 r. na łamach „Journal of Family Psychology”. Publikacja ta podsumowuje wyniki badań dotyczących kar cielesnych, jakie przeprowadzono na całym świecie w ciągu ostatnich pięciu dekad.

Jak wynika z analizy, klapsy nie tylko są przeciwskuteczną taktyką zdyscyplinowania dziecka, ale mogą również doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji w życiu dorosłym. Po pierwsze, osoby, które w dzieciństwie doświadczały klapsów, są bardziej narażone w przyszłości na zachowania aspołeczne i problemy ze zdrowiem psychicznym. Co więcej, osoby takie są również bardziej skłonne do stosowania kar cielesnych wobec własnych dzieci.

Mamy tu więc do czynienia z klasycznym błędnym kołem i rodzicielskim „grzechem pierworodnym” przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Krótko mówiąc, kiedy sami doznaliśmy przemocy, chcąc m. in. podświadomie obronić wewnętrzny obraz naszych rodziców, łatwiej nam przyjąć kary cielesne jako coś „normalnego”.

Co ciekawe, jak przekonują naukowcy, klaps wymierzany w pośladki, może powodować dodatkowe konsekwencje w rozwoju psychoseksualnym dziecka i wysyłać sprzeczny komunikat: bo jeśli na co dzień uczymy dziecko, że pośladki, czy „pupa” to miejsce intymne, które należy chronić przed niepożądanym dotykiem ze strony innych osób, a później sami, kierowani silnymi emocjami, dokonujemy „wtargnięcia” w tę sferę i uderzamy (dosłownie) w miejsce intymne, to jak potem nauczyć dziecko szacunku do własnego ciała i obrony własnych granic? I wreszcie — jak stosowanie przemocy względem słabszej jednostki ma się do bycia „porządnym” człowiekiem? Czy jeśli nie zdenerwuje nas kolega z klasy, to też pozwalamy sobie na wymierzenie mu klapsa? Dlaczego pozwalamy sobie na podwójne standardy moralne względem tych, którzy w jakiś sposób od nas zależą?

„Uderzyć dziecko niekarne, to uderzyć gorączkującego chorego w malignie. To nie operacja, a gwałt i chamstwo” – mówił Janusz Korczak, lekarz i wybitny pedagog. A jeśli kogoś nadal nie przekonują te słowa, to warto w tym kontekście przypomnieć sobie wypowiedzi samego Jezusa, który ostrzegał przed konsekwencjami zgorszenia najmłodszych (MT 18, 1-11). A jeśli klaps, który może sprawić, że w przyszłości człowiek będzie gorszą wersją samego siebie nie jest zgorszeniem, to co nim jest?

* * *

Linki do badań, na które powołuję się w tekście:

http://fdds.pl/wp-content/uploads/2016/05/Makaruk_K_2013_Postawy_Polakow_wobec_kar_fizycznych.pdf

http://yadda.icm.edu.pl/yadda/element/bwmeta1.element.mhp-4e812ea6-a355-4740-9ff9-954ac8247b79/c/Wlodarczyk_J_2017_Klaps_za_kare_wyniki_badania_postaw.pdf

Dziennikarka kulturalna, publicystka DEON.pl. Współpracowała m.in. z "Plusem Minusem", "Gościem Niedzielnym", Niezalezna.pl i TVP Kultura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Internauci: dostawaliśmy klapsy i wyrośliśmy na porządnych ludzi. Psycholodzy: czy na pewno?
Komentarze (21)
FJ
Ferguson Johansen
12 lipca 2023, 10:31
Zwolennicy klapsów przypominają stare baby z bliskiego wschodu, które mają już tak zryty beret życiem wśród fanatyków islamskich, że twierdzą-dobrze, że ojciec zabił córkę, ściągnęła hańbę na jego dom
AS
~Ania Skrzypkowska
9 marca 2021, 21:41
A ja się cieszę, że otrzymywałam kary cielesne. To nauczyło mnie pokory, spokoju i pozwala w dorosłym życiu być bardziej zahartowaną.
KK
Kamil Krawczyk
23 listopada 2020, 08:40
Czuję się oszukany tytułem artykułu. Znacznie więcej internetowych statystyk niż informacji od wspomnianych w tytule psychologów. Tekst bardzo mało wnosi oceniam 3/10.
TP
~Tomasz Pasierbek
22 listopada 2020, 23:39
Ja dostawałem klapsy i wyrosłem ma ludzi. Jestem dziś liderem katolickiej wspólnoty
MM
~Marcin Mariis
16 marca 2021, 01:41
To taka reguła? Tak się zostaje liderem wspólnoty? A w dzieciństwie to jest się kandydatem na ludzi? Idąc dalej, czyli w brzuchu matki byłeś kandydatem na dziecko? Bez klapsów się nie wyrasta na ludzi? Co to znaczy wyrosnąć na ludzi?
AA
~Anna Ab.
22 listopada 2020, 22:52
Klapsy, bicie dzieci to ich upokarzanie, to przemoc na bezbronnej osobie. Ale wynikają chyba z tego, że rodzice nie wiedzą, jak traktować dziecko, jak je wychować. A przecież dziecko to wrażliwa istota, zapatrzona w rodzica, który powinien ja wszystkiego nauczyć i wszystko wyjaśnić. Także to, jak ma sie zachowywać. Rodzic ma być przewodnikiem, a nie oprawcą. A potem sie dziwić, jak wiele jest w społeczeństwie agresji i przemocy, jak wiele sfrustrowanych osób, niechetnych wobec innych, bez empatii i radości życia.
AP
~A. P.
22 listopada 2020, 17:41
Szkoda czasu na wypociny tej autorki. Nie czytałam żadnego mädrego artykułu spod jej ręki.
PR
~Paweł Renik
22 listopada 2020, 16:36
A co, tu nie działa już argument chcę mieć wybór? Zabić dziecko można, bo mam takie prawo, a nad klapsem wielkie lamenty i oburzenie. Hipokryzja w czystej postaci.
RL
~Remigiusz Lewski
23 listopada 2020, 08:14
Kto pozwala na zabijanie dzieci? Nikt o tym nie mówi. No, może poza Kościołem przez wiele lat, gdy nie miał nic przeciwko karze śmierci?
KS
~Krzysztof Switon
22 listopada 2020, 12:18
Do koszarów
TL
Teresa L.
22 listopada 2020, 11:46
Myśle, ze bardziej niż piętnowania klapsów potrzebujemy tekstów dla rodziców o tym, jak zapanować nad swoją złością, jak nie bić dzieci, jakie inne strategie można stosować. To często działa jak automat- bity jako dziecko-bije jako rodzic. Nawet jeśli nie chce.
TS
~Taki Sobie
22 listopada 2020, 21:03
Pani Tereso, otóż to, klaps i bicie dzieci to problem rodzica, nieumiejętność poradzenia sobie z własną agresją i frustracją. Ale szybciej widać zlinczują psychologa, niż się do tego przyznają, a swoje braki odreagują agresywną złośliwością, tyljo tak mozna "przyłożyć" przez internet.
NT
~Nie Tak
21 listopada 2020, 14:48
Bardzo paternalistyczny tekst. Pani redaktor wchodzi mocno w kwestie, które należą do rodziny i do rodziców. Za takimi mocnymi opiniami często kryje się chęć regulacji tych zagadnień przez prawo, a co za tym idzie ograniczenie władzy rodzicielskiej. Nawet nie próbuje Pani zrozumieć argumentów drugiej strony. Czy klaps to przemoc? Nie wiem, ale wiem że w krajach gdzie coraz mocniej uwydatnia się prawa dziecka, a ogranicza prawa rodzica, tam więzi rodzinne są coraz słabsze, a dzieci wcale nie są pozbawione zachowań patologicznych. Poza tym szczęście o którym Pani pisze jest pojęciem dość względnym, a bycie porządnym rozumiem jako samoograniczanie się w pewnych sytuacjach, żeby nie skrzywdzić innej osoby lub nie poczuć się dobrze kosztem innej osoby. Sprawa dość skomplikowana, więc moim zdaniem nie ma co upraszczać.
GU
Grażyna Urbaniak
21 listopada 2020, 11:56
Ale czy na pewno Autorka nigdy nie dostała klapsa? Obawiam się, że dostała i oczywiście teraz jest z tego powodu osobą zaburzoną psychicznie i jako taka jest osobą niewiarygodną :D
LL
Luki Luck
21 listopada 2020, 13:24
Czysta złośliwość i usprawiedliwianie przemocy. Wręcz żałosny komentarz...
MS
~Mirosław Szczepan
21 listopada 2020, 09:50
Autorka nie potrafi podać żadnych danych z artykułu , na którego treści rzekomo opiera cały swój wywód. Również nie potrafi przytoczyć tez z tego artykułu i poinformowac , co się tymi tezami stało i jaki jest pogląd autorki na te tezy. Twierdzenie Prusaka , że klaps "jest zawsze agresją " , wymagałoby z jego strony uścislenia , co według niego jest agresją . Pewnie połowa , może więcej , czasu spędzonego przez rodziców z dziećmi jest stanem agresji według Prusaka. Autorka ma wyraźnie problemy z rozumieniem czytanego tekstu. To wynika z jej naprawdę orginalnego rozumienia zacytowanego przez nią fragmentu Pisma św. Ktoś tu czyta teksty przed opublikowaniem , czy może na Deonie już można wszystko z Ewangelią? Psychologia nie jest nauką. Jest zasobem wiedzy o manipulowaniu człowiekiem ,ale ta wiedza nie spełnia naukowych kryteriów.
LL
Luki Luck
21 listopada 2020, 13:29
Długi komentarz a w nim nic dobrego..., czy krytyka nie jest przypadkiem strategią Twojego życia? Czy Mirku korzystałeś kiedyś z pomocy psychologa? Rzucasz hasłami, chyba po to by zaistnieć, nie myśląc jak wiele dzieci doświadcza przemocy, jak wielu dorosłych cierpi z powodu przemocy w dzieciństwie. Nam w Polsce trudno to zrozumieć bo psychologia i psychiatria są marginalizowane a bardzo potrzebne.
MM
~matematyk matematyk
21 listopada 2020, 15:37
@Luki Luck proszę spojrzeć na swój komentarz pod wpisem p. Grażyny Urbaniak i teraz ustosunkować się do tego powyżej. A propos artykułu również uważam, że kiepska jest argumentacja aktorki. A te bzdury na koniec to już w ogóle bez komentarza. Rozumiem, że dotykanie dziecka podczas zmieniania pieluchy, albo pomoc w trakcie kąpieli jest również naruszeniem jego stref intymnych. Widzę, że coraz częściej młode pokolenie w łatwy sposób przez zidiociałych psychologów jest nastawiane bardzo negatywnie wobec swoich rodziców. Niestety mam tego dobitny przykład - koleżanka, która ewidentnie złymi decyzjami pokręciła sobie życie, ,,dzięki" pomocy psychologa wszystkim obarczyła swoich rodziców. Widzę tu podobne tendencje.
MS
~Mirosław Szczepan
21 listopada 2020, 17:38
Do Luki Luck , byłoby dobrze , gdyby udało ci się sformułować jakiś zarzut . Namawiam do myślenia. Prawdopodobnie nie rozumiesz , że posługujesz sie insynuacjami i szantażem emocjonlanym , co trochę nam o tobie mówi
RW
~romek wojtkowski
22 listopada 2020, 02:59
To już są paszkwile pisane na zamówienie pod neomarksistowska zarazę walkę z rodziną Bogiem narodem , zawsze w ten dam sposób podstępnie chcą zlowic leminga.
TS
~Taki Sobie
22 listopada 2020, 21:53
Panie Romku, gdzie Pan widzi neomarksizm w psychologii? A to, ze bicie dzieci to problem rodzica, i jego nieumiejetnosci zapanowania nad swoją flustracją i agresją to wydawało mi się, ze już jest wiedzą powszechną, Pan uważa, ze nie, ze tylko "lemingi" nie biją dzieci?