Jestem legalną żoną księdza

Jestem legalną żoną księdza
(fot. archiwum prywatne)

Kiedy mieszkali w Warszawie, Dorota nie chwaliła się, że ma męża księdza. Wojtek na co dzień chodzi bez koloratki, więc nie było żadnych pytań. Do czasu aż TVN zrobił reportaż.

Ks. Wojtek: Ekipa odwiedziła nas w domu, poszliśmy z nimi na spacer, nawet bawiliśmy się z córką kucykami Pony. Chodziło o to, żeby pokazać widzom, jak wygląda nasza codzienność.

Dorota: Materiał został wyemitowany, dzień później przychodzi kolega nauczyciel i słyszę - "Pracka, biegnę na bieżni, oglądam tv i widzę ciebie. Ty jesteś żoną księdza?!".

DEON.PL POLECA

Co ktoś wchodził do pokoju nauczycielskiego, to się dziwił i robił wielkie oczy. To był pierwszy raz, kiedy zgodzili się udostępnić swoją prywatność. Inaczej jest w Opolu, tutaj prawie wszyscy wiedzą.

Ks. Wojtek: Jeszcze dobrze się nie wprowadziliśmy, a już zadzwoniła do nas pani redaktor. My na kartonach, a w mieszkaniu telewizja.

Dorota: Jak ktoś nie wie, to go wkręcamy. Ostatnio powiedziałam nowemu katechecie w naszej szkole, że mam dziecko z księdzem, a biskup Czaja nie ma nic przeciwko. Dodałam, żeby się nie martwił, bo to trwa już wiele lat. Był o krok od powiedzenia - "Jak możesz?", ale wszyscy zaczęli się śmiać.

*

Dorota: Wojtek denerwował mnie swoim uporem i tym, że ciągle chciał być w centrum uwagi. Myślałam sobie - "Matko kochana, co za człowiek". Moja babcia za to uznała, że skoro mnie tak wkurza, to będzie moim mężem.

Ks. Wojtek: Babcia miała szalone pomysły! Trzy miesiące później zostaliśmy z Dorotką parą.

Dorota: Małżeństwem jesteśmy 18 lat.

Ks. Wojtek: 18? 19 lat jesteśmy razem. Małżeństwem 14. I jeszcze się sobie nie znudziliśmy.

*

Czerwony płaszcz żony pastora

Studiowali razem teologię ewangelicką. Kierunek, który mężczyzn przygotowuje do zostania duchownymi, a kobiety diakonami, ewentualnie nauczycielkami religii ewangelickiej. O zgodę na ślub poprosili biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.

Dorota: Nie poszłam na studia, żeby szukać męża, ale tak wyszło. Jak zaczęliśmy być razem, to musiałam zdecydować, czy ten człowiek, którego kocham, jest tym, z którym chcę spędzić resztę życia. Czy chcę zostać nie tylko żoną, ale też żoną księdza.

Ks. Wojtek: Jako małżeństwo wylądowaliśmy na praktykach w Cieszynie.

Dorota: Wojtek służył w parafii, ja uczyłam religii, a potem zaczęłam studiować filologię angielską i dawać lekcje z tego języka.

Ks. Wojtek: Moja żona ma tyle fakultetów, że ja się nie odzywam…

Dorota: Rodzina pastorska jest trochę pod lupą. Pamiętam, że w tej podcieszyńskiej wiosce mój czerwony płaszcz wzbudzał kontrowersje wśród parafian. Ktoś zwrócił mi uwagę wprost, że nie wypada.

Ks. Wojtek: Ludzie byli tam bardzo szczerzy. Pamiętam, że po pogrzebach miałem zwyczaj dziękować za obecność zarówno społeczności katolickiej, jak i ewangelickiej. Raz po nabożeństwie podchodzi do mnie parafianin i mówi - "U nas ni mo tylko katolików i ewangelików, ksiądz nie podziękował zielonoświątkowcom". Byłem mu wdzięczny, nie chciał wbić szpili, to było z troski. Tak jak w przypadku Dorotki.

Dorota: Ja też podziękowałam za informację, natomiast wiedziałam, że jako żona księdza nie mogę się podporządkować. Uważam, że każdy ma prawo ubierać się tak jak chce.

Ks. Wojtek: Moja żona to jest taka rogata dusza, na przekór chodziła w tym płaszczu…

Dorota: "My sobie pastorową wychowamy" - tak mówili ludzie. A dlaczego mielibyśmy się wychowywać? Możemy się nauczyć wzajemnej koegzystencji i współpracy.

Święty Antoni od spraw beznadziejnych

W Opolu dobrze ma się koegzystencja protestancko-katolicka. Widać ją w czasie wspólnych nabożeństw, na Wydziale Teologii Uniwersytetu Opolskiego i w pokoju nauczycielskim.

Ks. Wojtek: Jest tu obecny duch ekumenii. To dziedzictwo arcybiskupa Nossola, biskup rzymsko-katolicki Andrzej Czaja również jest bardzo otwarty, mój poprzednik ks. Marian Niemiec też mocno dbał o współpracę ekumeniczną z moimi katolickimi kolegami. Dziś jest ona intensywna, choćby ze względu na wzorce, które tu zastałem.

Ma przyjaciela proboszcza, który zaprasza go do głoszenia kazań w czasie Światowego Dnia Modlitwy za Chorych na nabożeństwie ekumenicznym.

Ks. Wojtek: Wtedy są dwa sakramenty - eucharystia i namaszczenie chorych. I co ja mogę zrobić? Jako ksiądz ewangelicki w morzu katolików mówię - "Moi drodzy, jestem księdzem ewangelickim i sakramentologia w moim kościele wygląda tak i tak, są różnice, ale sakrament jest spotkaniem z Panem Bogiem. Jeśli czujecie taką potrzebę - zachęcam was. Proszę przystąpcie". Przecież nie stanę na środku i nie zacznę przybijać tez… Nie będziemy w najbliższym czasie świętować razem eucharystii, ale powinniśmy spotykać się na modlitwie. Skąd inąd wiem, że taka postawa wiąże się z dużym uznaniem moich katolickich kolegów.

To oni zachęcili księdza Wojtka do studiów doktoranckich z teologii katolickiej. Śmieje się, że pierwsze studia były po to, żeby uciec przed wojskiem, a drugie z grzeczności. Bo został "zmuszony ekumenicznie".

Ks. Wojtek: Oczywiście zaznaczam swoją tożsamość wyznaniową, a jak są tematy związane z reformacją, to słyszę - "Mamy tu ewangelika, to nam opowie".

Dorota:  Grono profesorskie ma ogromny szacunek również do mnie. Jako żony Wojtka i jako kobiety. Od czego jest święty Antoni… Od spraw beznadziejnych? Mam w pracy koleżankę, katoliczkę. I kiedyś mi powiedziała - "Wiem, że to nie twoja bajka, ale wstawię się za tobą u świętego Antoniego". U nas w szkole jest otwartość właśnie w takim stylu - "U ciebie nie ma świętych, to ja się pomodlę".

Jakby kasting na proboszcza

W Kościele Ewangelicko-Augsburskim to parafia zatrudnia księdza wybranego przez Zgromadzenie Parafialne (parafian z czynnym prawem wyborczym).

Ks. Wojtek: To wygląda jak taki jakby kasting, który można wygrać lub przegrać. Zgłosiłem się na proboszcza w Opolu i z innymi kandydatami zostałem zaproszony na konkretny dzień (każdy w inną niedzielę). Odbyło się nabożeństwo, potem "100 pytań do", na które odpowiadaliśmy razem, bo przecież tak naprawdę nie wybiera się księdza, ale całą rodzinę. Jestem przekonany, że te wybory wygrałem dzięki żonie i córce, czyli wygraliśmy je razem.

Dorota: To jest czasem trudny psychologicznie moment dla tych, którzy przegrywają. Bo wracają na swoje poprzednie parafie, a parafianie wiedzieli, że chcieli zmienić miejsce.

Ks. Wojtek: W Opolu mamy 230 parafian. Staram się ich odwiedzać w domach, nie tylko w czasie Adwentu i Czasu Pasyjnego (Wielkiego Postu). Nie narzucam się kościelną formą, pogadam, wypiję kawę, czasem jest poważnie, czasem mniej… Staram się nie być księdzem-intruzem.

Dorota: Żyjemy trochę jak w rodzinie. Wiemy, co u naszych parafian, staramy się być dla nich wsparciem, takie samo wsparcie otrzymujemy.

Ks. Wojtek: Zdarza się, że przychodzą pogadać. Nie po radę, samo opowiadanie o swoich trudnościach pomaga. A ja staram się słuchać i być, uważam, że dobre duszpasterstwo to rozmowa na tej samej wysokości oczu. Przejście z kimś kawałka jego drogi.

Pani mąż jest wojskowym?

Dorota mówi, że nie zauważa, że jest żoną księdza, choć czasem bywa ciężko, bo razem z każdą przeprowadzką jej mąż kontynuuje swoją pracę, a ona i ich córka - Julka, zaczynają swoje życia od początku.

Dorota: Jak się zbliża czas zmiany miejsca zamieszkania, to wysyłam CV i listy motywacyjne. Skończyłam teologię, anglistykę, diagnozę i terapię pedagogiczną, a i tak nie jest mi łatwo chodzić na rozmowy rekrutacyjne, bo słyszę - "Co jest z panią nie tak, że ciągle pani zmienia miejsca?". Mówię, że z powodu pracy męża i wtedy mnie pytają, czy jest wojskowym. Uśmiecham się tylko, nie zaprzeczam, nie potwierdzam.

Ks. Wojtek: Mamy silne charaktery i trudno byłoby nam pracować razem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że moja żona siedzi w domu…

Dorota: Kobieta musi wstać, ubrać się, umalować. Żeby nie stracić wewnętrznego wigoru.

Ks. Wojtek: Jak kobieta się rozwija, kształci, spełnia zawodowo, to jest po prostu bardziej atrakcyjna.

Dorotka: Jestem wychowawcą 5 klasy w podstawówce, kierownikiem poradni, a w parafii organistką i florystką, szykuję bukiety na ołtarz. Prowadzę też spotkania biblijne dla kobiet, a hobbystycznie udzielam korepetycji z angielskiego.

Ks. Wojtek: Moja rzeczywistość wygląda tak, że wysyłam dziewczyny do szkoły, a potem idę na spacer z psem. Zajmuję się administracją parafialną, jestem duszpasterzem, nauczycielem religii, sekretarką, ogrodnikiem, kierowcą, zarządcą…

Dorota: Prowadzisz jeszcze spotkania biblijne i cmentarz w Ozimku.

Ks. Wojtek: Tak, jest z nim trochę pracy. Tydzień temu wzięliśmy młodzież na kajaki, wcześniej wycieczka parafialna, jest intensywnie, ale fajnie. Teraz wyjątkowo żona niczego nie studiuje… Poza tym śpiewam w chórze i organizuję spotkania dla zainteresowanych luteranizmem.

Zakupy robi ten, kto ma akurat czas i kasę na koncie. Kto ma wolne dwie godzinki, sprząta mieszkanie. Ubolewam, że na palcach jednej ręki mogę wymienić, kiedy moja żona i córka umyły samochód. Ja za to ostatni obiad ugotowałem, zanim Julka przyszła na świat. Nie lubię gotować.

Dorota: Chyba - "nie umiem gotować".

Ks. Wojtek: Tak, wolę myć okna.

Jezus rozumie kiepski dzień

Jak Dorota i Wojtek poznali Jezusa? Co ich w Nim zachwyciło, że postanowili oddać Mu swoją codzienność?

Dorota: Zostałam wychowana w chrześcijańskim domu. Pamiętam, jak wieczorem modliliśmy się razem. Każdy wypowiadał intencję albo za coś dziękował, a potem razem odmawialiśmy "Ojcze nasz". Ważna była też lektura Biblii. Mama mi powtarzała, że jak jest trudno, to warto rozmawiać z Jezusem.

Ks. Wojtek: W wieku 13 lat przygotowywałem się do obrzędu konfirmacji - potwierdzenia wiary w Boga i pierwszego przystąpienia do komunii, zacząłem czytać Biblię. Stary Testament mnie nie zachwycił, ale jak przeczytałem w Ewangeliach o Jezusie, Jego cudach, znakach, głoszeniu, to pomyślałem, że mnie przekonuje i że chciałbym być Jego uczniem. Ten zachwyt Nim mam w sobie do dzisiaj. Znajomość z Jezusem można pogłębiać przez refleksję nad Słowem i za każdym razem odkrywać coś nowego.

Dorota: Modlimy się razem codziennie. Jak Julia nie ma siły, to mówi - "Panie Boże, jestem dzisiaj tak zmęczona, że nie dam rady Ci nic powiedzieć, amen". Przecież z Przyjacielem tak można. On rozumie kiepski dzień. Jak myślę dzisiaj o Jezusie, to do głowy przychodzi mi błogość.

Ks. Wojtek: Dla mnie taki błogi nie jest. Jak o Nim myślę, to mam w sobie dwa obrazy. Jezusa pełnego emocji, który rozmnaża chleby, karmi głodnych, troszczy się, zna nasze potrzeby, nawet te jeszcze niewypowiedziane. Wszyscy cisi i bezimienni bohaterowie Biblii po spotkaniu z Nim wracali odmienieni. Nakarmieni, uzdrowieni, zawsze inni. Ale widzę też Jezusa np. na dziedzińcu świątyni. On nas kocha, ale potrafi się też nieźle wkurzyć.

A drugi obraz to Jezus, który cierpi tak na serio. Byłem kiedyś w Szwajcarii u sióstr, które mają kaplicę urządzoną ze spichlerza i tam jest krzyż z Jezusem rozczochranym, kudłatym, pełnym bólu. Ma otwarte usta, wybite zęby, poszarpane ciało, jest nagi. To taki naturalistyczny obraz, pokazujący ogrom cierpienia Boga. W tym widać miłość. Jak sobie pomyślę, kto to cierpienie spowodował…

Żyj tak, jakby to było twoje ostatnie 30 sekund

Ks. Wojtek nie wie, jak to jest być nieżonatym księdzem, ale nie wyobraża sobie życia bez żony i córki.

Ks. Wojtek: W przypadku Kościoła Rzymsko-Katolickiego odpowiedzialność za własną służbę wyklucza odpowiedzialność za rodzinę, w przypadku Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego i kościołów protestanckich te różne odpowiedzialności - małżeńska, ojcowska i związana ze służbą mogą się nakładać i nie wykluczają się.

Dorotka: Jedni twierdzą, że jeżeli się ma żonę, to nie można być wiernym Kościołowi. Uważam, że Kościół to żywi ludzie. Wojtek wie, co znaczy pokłócić się z żoną, co to znaczy jak ona ma gorsze dni…

Ks. Wojtek: Wiem, wtedy idę do garażu albo na spacer z psem.

Dorota: Wie też, co to znaczy wstawać do dziecka w nocy, kiedy jest chore i martwić się o swoją rodzinę. To wartość dodana, nie umniejsza służbie księdza. Bo jeśli na przykład do księdza po wsparcie przychodzi małżeństwo to co?

Ks. Wojtek: Takie, które nie może mieć dzieci. Konkretna sytuacja. Proszą o wsparcie, ja przede wszystkim słucham, ale wiem też, że w temacie nie jestem zielony. Jestem mężem, ojcem, mogę być bardziej empatyczny. W duszpasterstwie poza wiedzą potrzebne są emocje.

Poza tym Dorotka jest najbardziej kompetentnym krytykiem moich działań, moich kazań. Czasem mówi - "Wiesz, ględziłeś tak, że ja nic nie zrozumiałam", czasem - "Wiesz głębokie miałeś to kazanie, poruszyło mnie". Wskazuje na konkrety, krytyki nie lubię, ale wiem, nad czym pracować.

Dorota: Ostatnio Ci powiedziałam, że masz za dużo dygresji.

Ks. Wojtek: A o czym było moje ostatnie kazanie?

Dorota: Mówiłeś o tym, że mamy tak żyć, jakby to było nasze ostatnie 30 sekund.

Ks. Wojtek: No tak. Lubię żyć, kocham moją żonę i córkę. Mam słabość do dobrego jedzenia, do starych samochodów i do włoskich skuterów, ale chcę tak żyć, żeby zawsze być gotowym na powrót Jezusa.

*

Dziękuję Państwu Dorocie i Wojtkowi Prackim za miłe spotkanie i opowiedzenie o fragmentach swojej codzienności.

Edyta Drozdowska - dziennikarka i redaktorka DEON.pl, prowadzi dział Inteligentne Życie >>  i projekt W życiu chodzi o #Coś Więcej >>

z wykształcenia polonistka i pedagog, z pasji dziennikarka i trenerka. Ma w sercu jedność chrześcijan. Lubi życie w rytmie "magis", czyli dawanie z siebie więcej niż trzeba

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Margaret Silf

Sztuka podejmowania mądrych decyzji

Każdego dnia dokonujemy nawet kilkuset wyborów. Niejednokrotnie wiąże się to z dużym stresem. Margaret Silf daje wskazówki, jak sprawnie i umiejętnie podejmować decyzje. Pomaga uczynić proces decydowania mniej stresującym, a jednocześnie...

Skomentuj artykuł

Jestem legalną żoną księdza
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.