Wstrząsający, przerażający, zasmucający. Taki jest nowy "Joker"
Tak skomplikowanej i rzeczywistej postaci nie widziałem w kinie od bardzo dawna. „Joker” odsłania nie tylko wewnętrzne piekło osób zmagających się z ciężkimi chorobami psychicznymi, ale również społeczne mechanizmy, których powinniśmy się wstydzić.
Na „Jokera” czekałem dobrych kilka miesięcy. Odkąd tylko pojawiła się informacja, że film powstanie i zagra w nim Joaquin Phoenix, przeczuwałem, że będzie to zupełnie inny obraz, a główny bohater bardziej złożony niż przyzwyczaiły nas do tego podobne filmy z uniwersum suberbohaterów. To, co otrzymaliśmy, jest jednak wstrząsające. Mamy tu pełnoprawnego antybohatera, z krwi, kości i psychiki. Tak skomplikowanej i rzeczywistej postaci nie widziałem w kinie od bardzo dawna. Z jednej strony to cieszy, ale z drugiej martwi i przeraża. „Joker” odsłania bowiem nie tylko wewnętrzne piekło osób zmagających się z ciężkimi chorobami psychicznymi, ale również społeczne mechanizmy, których powinniśmy się wstydzić.
Joaquin Phoenix w sposób bardzo wiarygodny pokazuje proces postępowania choroby psychicznej z równoległym uświadamianiem sobie jej obecności. Joker w jego wydaniu to przede wszystkim człowiek doświadczający wykluczenia na każdym kroku. Człowiek balansujący na granicy społeczeństwa, nieakceptowany i odrzucony na każdym poziomie: emocjonalnie, ekonomicznie, relacyjnie, wrażliwościowo. Jedyna relacja dająca mu stabilizację oraz poczucie przynależności okazuje się zmanipulowana i przemocowa. Na styku wewnętrznego świata, który nagle upada, i zewnętrznego pełnego frustracji pojawia się bezbronny człowiek – Arthur Fleck. W takich warunkach rodzi się Joker, jeden z najczarniejszych charakterów kina.
„Joker” w reżyserii Todda Phillipsa dotyka ważnej kwestii obecności w społeczeństwie osób doświadczających schorzeń psychicznych. I bynajmniej nie traktuje ich wyłącznie jako tła dla brutalnej historii. Nie jest to też jednak film o chorobach psychicznych. Powiedziałbym raczej, że opowiada o pewnym napięciu i degradacji społeczeństwa, w którym najsłabsza jednostka staje się mścicielem i bohaterem ludzi z życiowego marginesu. „Joker” jest też głęboko niepoprawny politycznie. Jego zadaniem nie jest odpowiadanie na pytania ani nawet ich zadawanie, lecz wstrząśnięcie nami, co czyni doskonale. Elementy prawdy przeplatają się z totalną fikcją, a szczerość z kłamstwem powtarzanym na każdym kroku. Zupełnie jak w głowie głównego bohatera do końca nie wiemy, czy prawdziwsze jest to, na co patrzymy, czy to, co czujemy.
Jeśli chcielibyśmy potraktować „Jokera” jako odbicie rzeczywistości, musielibyśmy jednak ją bardzo nagiąć i uprościć. Wiele osób może wyjść bowiem z kina z przekonaniem, że ludzie chorzy psychicznie to potencjalni groźni przestępcy, nieuznający żadnych granic społecznych. To największy minus, jaki widzę, który może doprowadzić do utrwalenia krzywdzących stereotypów. Na opowieść Todda Phillipsa trzeba jednak spojrzeć z zupełnie innej strony. „Joker” to historia społeczeństwa, które wyklucza i niszczy. Podatność Arthura jest tylko jednym z czynników, ale sposób, w jaki obchodzi się z nim społeczność Gotham, to prawdziwy powód tego, że w pewnym momencie traci on kontrolę. Arthur Fleck jest tylko pasażerem nieposiadającym prawa jazdy w rozpędzonym samochodzie bez hamulców.
„Joker” przypomniał mi też w zaskakujący sposób sytuację z początku tego roku. Po zabójstwie prezydenta Gdańska bardzo szybko ogłoszono w mediach, że zatrzymany za ten czyn mężczyzna jest chory psychicznie. W końcu zareagowało Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, które w swoim oświadczeniu napisało wyraźnie: „Agresja, nienawiść czy chęć odwetu nie znają podziału na chorych i zdrowych i są znane wielu osobom. Występujemy przeciwko próbom utożsamiania przemocy i zbrodni z zaburzeniami psychicznymi. Wszelkie tego rodzaju próby służą wyłącznie znalezieniu prostych rozwiązań problemów, z którymi trudno nam sobie poradzić w naszych myślach i emocjach. Powinniśmy być tego świadomi”.
Nie da się jednak pominąć również słów ks. Adama Bonieckiego, który cytując prof. Jerzego Szackiego, w pierwszych słowach po tragedii napisał: „Jeśli człowiek nie potrafi się zdystansować wobec wydarzeń, nie panuje nad swoimi emocjami lub jest chory, to spirala nienawiści rozkręcona przez polityków może mieć taki finał. Osoby o zachwianej psychice bywają czułe jak sejsmograf na to, co się dzieje i na co jest – jak im się wydaje – przyzwolenie”. I być może jest w tym ziarno prawdy, trzeba tylko pamiętać, że podatność na zło nosimy w sobie wszyscy od czasów Adama i Ewy.
Osobę cierpiącą na zaburzenia psychiczne można ośmieszyć na dwa sposoby. Drwiąc z jej problemów lub wykorzystując je. Arthur przez lata doświadczał upokorzenia, aby w końcu stać się mimowolnie bohaterem. Ci, którzy nie mieli dotychczas odwagi zrobić nic konstruktywnego ze swoją własną frustracją, nakarmili nią człowieka bezbronnego, naiwnego i chorego. Zrobili z niego kozła ofiarnego, który miał się zemścić za ich krzywdy. Obarczyli go swoim upokorzeniem i wypuścili jako przynętę.
Mimo wszystkich minusów cieszę się, że „Joker” w tak wyraźny sposób dotyka tego tematu. Nawet jeśli sporo w nim uproszczeń i zniekształceń, to nie pozwala on nam zapomnieć, że osoby chore psychicznie są wśród nas, a choroby psychiczne mogą dotknąć każdego. Cała reszta w filmie Todda Phillipsa jest natomiast fikcją. I o tym też trzeba pamiętać.
„Najgorsze w chorobie psychicznej jest to, że ludzie oczekują, że będziesz się zachowywać jak osoba zdrowa” – napisał szczerze w swoim zeszycie załamany komik, przyszły Joker. Wstyd z powodu choroby i brak przyzwolenia na obecność ludzi chorych psychicznie w przestrzeni publicznej (wspólnej) nie są niestety żadną fikcją, ale gorzką rzeczywistością, również w Polsce.
Skomentuj artykuł