Aplikacje modlitewne zarabiają miliony za udostępnianie danych swoich użytkowników

Fot. depositphotos.com
catholicnews.com

Aplikacje modlitewne na smartfony cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Z pewnością przyczyniła się do tego pandemia COVID-19. Dzięki takim aplikacjom ludzie mają dostęp do tysięcy modlitw czy rozważań. Z niektórymi aplikacjami wiąże się jednak duże niebezpieczeństwo, gdyż zarabiają one miliony za handlowanie danymi swoich użytkowników.

Aplikacją, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem poza Polską jest Hallow. To bezpłatny program oferujący ponad 3 tys. treści modlitewnych. - Od początku jej istnienia, czyli od 2018 roku, zgromadziła ponad 2 miliony użytkowników – mówi Alex Jones, dyrektor generalny i współzałożyciel Hallow.

Zarobki aplikacji modlitewnych

Do bardzo popularnych zagranicznych aplikacji modlitewnych zaliczyć można także Glorify i Pray.com, które również oferują internautom bezpłatne treści. Rosnąca popularność tych aplikacji przyciągnęła inwestorów, którzy zarobili dzięki nim ponad 120 milionów dolarów.

DEON.PL POLECA

W samym tylko 2021 roku aplikacja Hallow zebrała ponad 50 milionów dolarów. Alex Jones nie ukrywał, że takie pieniądze pozwolą przetrwać 40-osobowej firmie i dać nadzieję na dalszy rozwój. W grudniu 2021 roku Glorify ogłosił, że zarobił 40 milionów dolarów, natomiast Pray.com zebrał 34 miliony dolarów od momentu powstania.

Tak duże zarobki doprowadziły do pytań, w jaki sposób zarabiają te aplikacje i czy nie robią tego poprzez handel osobistymi danymi swoich użytkowników, tak jak robi to wiele firm z różnych dziedzin.

Sprzedaż danych osobowych

Okazuje się, że tak robi aplikacja Pray.com. Jej zasady użytkowania wyjaśniają, że firma gromadzi takie dane jak: lokalizacja użytkowników, linki, z których korzystają czy teksty w publikowanych przez nich postach.

Pray.com informuje także, że wrażliwe dane internautów przekazuje w celach komercyjnych stronom trzecim. Polityka firmy wyraźnie zaznacza: „Jeśli nie zgadzasz się z warunkami niniejszej polityki prywatności, nie korzystaj z tej usługi”.

Twórcy aplikacji Hallow twierdzą, że nigdy nie udostępniają ani nie sprzedają osobistych danych swoich użytkowników, a 28 marca zaktualizowali politykę prywatności, aby była ona bardziej przejrzysta.

Przedstawiciele Glorify także zaprzeczają jakoby mieli sprzedawać wrażliwe dane swoich użytkowników. Twierdzą, że pozyskane pieniądze pochodzą z niektórych treści, za które internauci muszą zapłacić.

Etyka czy prawo?

Mimo że gromadzenie i udostępnianie danych użytkowników jest zgodne z obowiązującymi zagranicznymi przepisami, Florence Chee, dyrektor programowa na Loyola University Chicago twierdzi, że tego typu aplikacje nie powinny postępować w ten sposób.

- To, że zbieranie danych o ludziach korzystających z aplikacji modlitewnych jest legalne, nie oznacza, że ​​powinieneś to robić. To właśnie odróżnia prawo od etyki. Ludzie powinni opowiadać się za bardziej etycznym tworzeniem aplikacji do nabożeństw – twierdzi Chee.

- Myślę, że prywatność jest niezwykle ważna w różnych branżach, zwłaszcza gdy mówisz o czymś tak intymnym i osobistym jak doświadczenie wiary. Ludzie zapraszają do swojego życia Boga korzystając z aplikacji Hallow do radzenia sobie ze smutkiem lub cierpieniem – mówi Alex Jones.

Źródło: catholicnews.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Aplikacje modlitewne zarabiają miliony za udostępnianie danych swoich użytkowników
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.