Bł. Hanna Chrzanowska. Jej powołanie wzrastało wbrew woli rodziców

Fot. EpiskopatNews / flickr /CC BY-NC-SA 2.0

- Nie patrzyła na wyznanie ani na stan majątkowy, patrzyła po prostu na człowieka - mówi ks. Józef Gubała o bł. Hannie Chrzanowskiej, której beatyfikacja odbyła się trzy lata temu.

Bł. Hanna Chrzanowska urodziła się w 1902 roku w Warszawie. Jako pielęgniarka poświęciła się z pomocy osobom najbardziej potrzebującym. Jej życiorys i misję przypomina ks. Józef Gubała, proboszcz w krakowskiej parafii św. Mikołaja.

Kamil Babuśka: Jaka była? Jakimi przymiotnikami określiłby ksiądz Hannę Chrzanowską?

DEON.PL POLECA

Ks. Józef Gubała: - Była to córka Ignacego Chrzanowskiego, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przyniosła tutaj do Krakowa z Warszawy. jako dziewięcioletnie dziecko wielkie zainteresowanie medycyną. Od dzieciństwa chciała pomagać, opatrywać rany.

Jakie przymiotniki? Przede wszystkim to była dama. Ceniła dobrą muzykę, lubiła teatr, kino, spotkania towarzyskie. A z drugiej strony to samo próbowała przekazać swoim pielęgniarkom. Według niej pielęgniarka to dama, wypoczęta, która stoi przy łóżku chorego. Z domu rodzinnego wyniosła filantropię. Mama jej była ewangeliczką, natomiast tata był ochrzczony, lecz nie praktykujący. Tę filantropię przełożyła na miłosierdzie. Poświęciła swoje życie i pracę na rzecz najbiedniejszych.

Nie patrzyła na wyznanie ani na stan majątkowy, patrzyła po prostu na człowieka. Ważne jest, że troszczyła się o ciało opiekując się chorymi, opatrując rany, sprzątając mieszkania, a jednocześnie troszczyła się o duszę, by doprowadzić nie raz do spotkania po latach z kapłanem, sakramentami świętymi.

Chrzanowska przeżyła piekło II WŚ. Doświadczyła osobistych dramatów m.in. tracąc szybko swojego tatę w obozie. Jednak mimo to się nie załamała.

- Te doświadczenia zapisuje w swoich pamiętnikach. Kiedy ojciec zmarł, wezwali ją i matkę do obozu i obserwowała jak ojciec w papierowym ubraniu, w trumnie papierowej leżał pomiędzy innymi zmarłymi, a obok nich stał esesman. Innym trudnym doświadczeniem Chrzanowskiej było samo wyrzucenie z mieszkania na Radziwiłłowskiej, kiedy to Niemcy przyszli po ojca. W Katyniu natomiast straciła swojego starszego brata. Została sama, z matką w czasie wojny.

Następnie zamieszkała przy ulicy Łobzów, naprzeciwko Karmelitanek, u których właściwie codziennie korzystała z adoracji Najświętszego Sakramentu.

Chrzanowska niemal od początku wiedziała czemu chce się poświęcić. Swojego powołania była świadoma, jednak nie wszyscy tak mają. Jak go szukać i gdzie odnaleźć?

- Na drodze każdego człowieka Pan Bóg stawia jakieś doświadczenia. Wracając do Chrzanowskiej; jej ciotka ufundowała szpital dziecięcy w Warszawie przed wojną. Tam Hanna kształtowała pierwsze doświadczenia cierpienia i choroby, kiedy jako mała dziewczynka, chodziła z ciotką do szpitala i widziała chorych. Swoje pierwsze kieszonkowe przekazała dla chłopca, który nie miał w co się ubrać.

Od małego była zapalona do pielęgniarstwa. Co ciekawe rozcinała sobie kolano, po to by je opatrywać. Już po I wojnie światowej przyjechała do Krakowa, aby zaangażować się w Polski Czerwony Krzyż. Jej powołanie właściwie wzrastało wbrew woli rodziców. Chrzanowscy nie chcieli, by ich córka była pielęgniarką. Ona jednak chciała zdobywać kolejne doświadczenia w tym zawodzie w Niemczech, Stanach czy we Francji. A potem dzieliła się nimi tutaj, w Polsce.

Pielęgniarstwo to ciężka praca. Czy misja pomocy bliźniemu zawsze jest harówką?

- Myślę, że tak, zależy jak do tego podejdziemy. Możemy przy każdej rzeczy dla drugiego człowieka oddawać się zupełnie.

Była zabiegana, poświęcona ciągłemu działaniu podobnie jak my dzisiaj, a mimo to nie zapominała o Panu Bogu. Co było do tego kluczem?

- Jej zapleczem duchowym było m.in codzienne uczęszczanie na mszę św. i adorację, o czym już wspomniałem. W pamiętnikach tęskniła również za Wielkim Tygodniem u Benedyktynów w Tyńcu. A wiemy, że liturgia w tym czasie nie była godzinna... Tam jednak miała swoich przewodników duchowych.

Później, już jako pielęgniarka organizowała dla swoich pracownic rekolekcje. Nie tylko przekazywała im wiedzę, ale i ducha. Wszystkie swoje działania konstruowała we współpracy z Kościołem. M.in przez to skontaktowała się z ówczesnym biskupem Karolem Wojtyłą.

Dla Chrzanowskiej ważna była wiara, nie była zamężna, a jednak nie poświęciła się posłudze zakonnej. Dlaczego?

- Wybrała taką formę służby. Poza tym myślę, że ona by się nie odnalazła w zakonie, miała taki charakter. Na Youtube jest jej ostatnie przesłanie do pielęgniarek i tam temperament jest widoczny. W związku z tym w zakonie mogło by być jej ciężko podporządkować się komuś. Była liderem.

Chrzanowska była pracowita, niezależna, była autorytetem w swojej dziedzinie. Wpisywała się na swój sposób w nowoczesny model kobiety. Chrzanowska to wzór kobiety?

- Pokazała etos kobiety - damy, która nie ważne gdzie jest i co robi, ona zawsze starała się pokazać, że ma klasę. Pokazała, że każdy zawód ma wielką wartość, jeśli odpowiednio do niego podejdziemy.

Co dziś Chrzanowska mówi do nas?

- Do młodych, szczególnie tych, którzy twierdzą, że nie ma Boga, nie ma wiary, nie ma sensu, mówi, że Pana Boga można odnaleźć, jeśli człowiek go szuka. Ona to pokazała, bo wieku 30 lat odnalazła wiarę. Nie wyniosła jej z domu rodzinnego, a jednak odnalazła Boga.

Dziennikarz i redaktor Deon.pl, student Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Uwielbia rozmawiać i poznawać świat z innych perspektyw.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bł. Hanna Chrzanowska. Jej powołanie wzrastało wbrew woli rodziców
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.