Chomikuj i łam prawo
W polskim prawie nie ma skutecznych mechanizmów, które pozwalałyby autorom i wydawcom bronić się przed nielegalnym udostępnianiem ich utworów w internecie.
Wchodzisz jak do gigantycznego sklepu. Czego potrzebujesz? Masz ochotę na książkę? Audiobook? A może czy wolisz klasycznie - poczytać? Największe bestsellery płytowe? Adele oczywiście jest - wybierasz nagranie studyjne czy z koncertu? Najlepiej jedno i drugie!
Wszystko, co w księgarniach i sklepach muzycznych kosztuje kilkadziesiąt lub nawet kilkaset złotych, na stronie chomikuj.pl możesz zdobyć nie ruszając się z domu - po wysłaniu sms za 2 zł. Okazja kusi.
Spór, który rozpętał się wokół ACTA, przygasł po deklaracji premiera o zawieszeniu ratyfikacji umowy. Ale wcześniej dziesiątki tysięcy internautów wyległy na ulicę, by bronić wolności w sieci. To zrozumiałe. W konflikcie wartości podstawowych: wolność kontra własność, opowiedzieli się za tą pierwszą. Jednak z drugiej strony obowiązujące w Polsce przepisy nie chronią twórców przed piractwem internetowym.
"Chomik to twoje darmowe i przyjazne miejsce na pliki" - reklamuje się portal chomikuj.pl. "Przechowuj na nim za darmo muzykę, filmy, dokumenty i inne pliki. W łatwy sposób udostępniaj je wszystkim znajomym!" - zachęca. Jak wynika z zainstalowanego na stronie licznika, portal oferuje obecnie miliard dwadzieścia jeden milionów plików.
Chomikuj - podobnie jak jego pierwowzór BitTorrent - to portal torrentowy. Udostępnia przestrzeń w Internecie. Teoretycznie po to, by twórcy i właściciele utworów mogli je tam składować lub się nimi wymieniać. W praktyce zdecydowana większość umieszczanych tam plików nie należy do osób, które wprowadzają je do obrotu. Torrenty to zmora wydawnictw, firm fonograficznych, dystrybutorów filmów i gier. A w konsekwencji - autorów.
Portale internetowe przed prawną odpowiedzialnością za nielegalne rozpowszechnianie utworów bronią się postanowieniami regulaminów. Zgodnie z nimi, użytkownik może umieszczać w sieci tylko takie pliki, do których ma prawa autorskie. Na pozór to rozwiązanie zdroworozsądkowe. Wszak serwisy nie są w stanie zweryfikować legalności pochodzenia zamieszczanych na nich treści. Gdyby administratorzy próbowali to robić, na wrzucenie czegokolwiek do portalu trzeba byłoby czekać miesiącami.
Jednak użytkownicy wrzucają do sieci przede wszystkim to, co atrakcyjne: filmy, książki, gry, muzykę. Im bardziej atrakcyjne, tym lepiej. Za każdy skopiowany z ich konta plik otrzymują bowiem punkty, które pozwalają na dostęp do plików umieszczonych na folderach innych użytkowników.
Polskie prawo pozwala na kopiowanie utworów wyłącznie do użytku osobistego. Twórcy prawa wyszli z założenia, że skoro można skserować książkę, to można też skopiować plik z jej zawartością. To tzw. dozwolony użytek prywatny. Książki czy płyty - nawet nabytej legalnie - nie można jednak udostępniać publicznie.
Na portalach torrentowych zakaz ten łamany jest nagminnie. Anna Mieszkowska to znana autorka wielu poczytnych biografii. Nad ostatnią książką - biografią Ireny Sendlerowej "Matka dzieci Holokaustu", która ukazała się w 2009 r. - pracowała ponad pięć lat. Rozmawiała z bohaterką, zbierała i weryfikowała materiały. Na wieść o tym, że jej dzieło można ściągnąć z chomikuj.pl, nie kryje zdumienia: - Nic o tym nie wiedziałam! Na nic takiego nie wyraziłam zgody - mówi.
O tym, że ze strony chomikuj.pl można ściągnąć wydawane przez nich książki, nie wiedzą nawet niektórzy wydawcy.
- Pierwszy raz słyszę o problemie, więc nigdy nie interweniowałem. Ale teraz muszę porozmawiać z prawnikiem - mówi Robert Krasowski, współwłaściciel wydawnictwa "Czerwone i czarne", które ma w ofercie m.in. cały szereg dobrze sprzedających się wywiadów z politykami.
Wielu bardziej zorientowanych wydawców narzeka, że walka z portalem chomikuj.pl - zarejestrowanym skądinąd na Cyprze - przypomina zmaganie z mitologiczną Hydrą. Kolejne interwencje wydawnictw przynoszą nawet skutki.
- Ale co z tego, że wskazane pliki znikają ze strony, skoro po kilku dniach pojawiają się w kilku innych miejscach - mówi Agata Wierzchowska, prawnik Wydawnictwa Literackiego. Podobne doświadczenia z portalem ma wydawnictwo "Prószyński".
- Dopóki nie będzie w Polsce rozwiązań prawnych uniemożliwiających taki typ działalności, walka z tego typu piractwem w sieci będzie trudna i mało owocna. Wydawcy mają w tej chwili do wyboru interwencje w sprawie poszczególnych tytułów i żądanie ich usunięcia lub występowanie na drogę sądową przeciwko portalowi. Pierwszy sposób jest mało skuteczny. Drugi długi i bez gwarancji sukcesu - mówi Iwona Pacholec z wydawnictwa "Prószyński".
Coraz liczniejsi wydawcy decydują się jednak na prawną kampanię przeciwko piratom. Wydawnictwo muzyczne Hapro Media wysłało wezwania do zapłaty kilkuset użytkownikom portalu chomikuj.pl. Niektórzy postanowili połączyć siły - jesienią ubiegłego roku na zlecenie kilku wydawców ściganiem "chomików" zajęła się kancelaria "Pro Bono" z Białegostoku.
- Prowadzimy sprawy związane z ochroną praw autorskich - mówi jej właściciel Dariusz Puczydłowski. W imieniu swoich klientów najpierw identyfikuje w sieci nielegalnie skopiowane pliki, potem wysyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i wniosek o ujawnienie - przez operatora - danych osobowych użytkownika o wskazanym adresie IP.
- Piraci czują się bezkarni, dopóki prokuratura się nimi nie zajmuje. Jeśli wymiar sprawiedliwości będzie reagował na każde zgłoszone zawiadomienie, sytuacja się zmieni. - twierdzi Dariusz Puczyłowski. I przytacza przykład Austrii i Niemiec, gdzie bezwzględne ściganie i karanie złodziei z sieci zaowocowało wzrostem liczby sprzedawanych legalnie programów komputerowych, gier, książek i płyt nawet o dwadzieścia pięć procent.
A w sądach trudno udowodnić winę udostępniającym nielegalne pliki piratom. Kiedy dochodzi do rozprawy, trzeba udowodnić winę konkretnej osobie. Wystarczy, że ta wszystkiemu zaprzeczy i wykaże, że z komputera korzystało kilka osób. Wtedy w praktyce może się czuć bezkarnie.
Po jesiennej akcji kancelarii Puczyłowskiego na forach internetowych pojawiły się porady, jak skutecznie uniknąć odpowiedzialności za nielegalny obrót utworami. "Chomiki" - czując, co w trawie piszczy - edukują się prawnie i podsyłają sobie linki z poradami prawnymi. Deklarują też na wszelki wypadek, że pliki nie są ich własnością i zamieszczają je w celach promocyjnych, a nie komercyjnych.
Co ciekawe - wielu użytkowników chomikuj.pl umieszcza tam książki, filmy i artykuły o treści religijnej. Biografie Jana Pawła II, książki o św. Faustynie, filmy o ks. Popiełuszce. Ogromna rzesza użytkowników nie ma żadnych oporów przed nielegalnym obrotem takimi utworami. Dariusz Puczydłowski przyznaje, że ściganych za piractwo "chomików" odnajdywał także w katolickich i ewangelickich parafiach.
Spośród klientów, którzy szukali u niego ochrony przed piractwem, najbardziej zapadł mu w pamięć lekarz logopeda, autor bajki dla dzieci, która - czytana na głos - pozwala korygować wady wymowy. Bajkę tę, nielegalnie powieloną na płytach, jego koledzy lekarze rozdawali swoim pacjentom.
- W konsekwencji autor nie miał środków, by wydać w firmie fonograficznej drugą część opowieści - mówi Puczydłowski. - Ludzie nie rozumieją, że własność intelektualna też jest własnością, a kopiując utwory okradają twórców, często uniemożliwiając im dalszą pracę.
Agnieszka Rybka jest dziennikarką i publicystką "Rzeczpospolitej"
Skomentuj artykuł