Czar żywej aktorskiej gry - bezcenny
W Polsce rośnie liczba teatrów, a na spektaklach, od kilku lat, jest coraz więcej widzów - potwierdzają to statystyki i ludzie teatru. - Czar oglądania aktorów na żywo, na nowo jest ceniony - mówi Krystyna Janda, założycielka popularnego Teatru Polonia.
Publiczność powróciła do teatru. W Polsce jest też coraz więcej teatralnych scen, głównie prywatnych - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Od pięciu lat rośnie liczba widzów odwiedzających polskie teatry. Według statystyk w 2005 roku polskie teatry odwiedziło 5 mln 972 tys. Polaków. W 2007 roku było ich już 6 mln 392 tys. W roku 2008 do teatrów przyszło 7 mln 124 tys. osób.
O odrodzeniu zainteresowania teatrem opowiada Krystyna Janda. - My w teatrze obserwujemy również nie tylko wzrost liczby widzów i ludzi dopytujących o nowe premiery, o nowe plany teatralne, o przyszłość, ale także wzrost emocji związanych z teatrem i wieczorami w teatrze - podkreśla artystka.
Jak dodaje, "czar oglądania aktorów na żywo, na nowo jest sobie ceniony, o czym świadczy to, że wielu widzów ogląda spektakle wielokrotnie".
Maria Seweryn podkreśliła, że większa liczba nowych scen nie oznacza konkurencji zagrażającej istnieniu innych teatrów. - Im więcej dobrych teatrów, tym lepiej dla wszystkich. Jeżeli gdzieś do jakiegoś teatru ktoś pójdzie i mu się spodoba, to pójdzie do następnego teatru, bo będzie miał ochotę obejrzeć kolejne przedstawienia - powiedziała.
- Apetyt na teatr ciągle rośnie - podkreśla Marcin Kwaśny, aktor i dyrektor artystyczny Teatru Praskiego, dodając, że widzów nie zrażają nawet wysokie ceny biletów. - W Teatrze Kwadrat, w którym gram, bilety kosztują od 80 do 150 zł. Mimo to mamy zawsze pełną salę - zwrócił uwagę Kwaśny.
Kryzys nie dotknął, jego zdaniem, teatru nie tylko w wymiarze finansowym, ale też merytorycznym.
- Powstaje wiele nowych scen. Teatry muszą ze sobą konkurować, zabiegać o widza. Chodzę do różnych teatrów, na różne spektakle i widzę, że propozycje są bardzo ciekawe i różnorodne. Widz ma olbrzymi wybór. Taki, że nawet niekiedy ciężko się w tym wyborze odnaleźć - ocenił Kwaśny. Dodał, że widzowie, co prawda nadal najchętniej oglądają sztuki lekkie, łatwe i przyjemne, ale nie tylko. - Ciekawe jest to, że im bardziej konsumpcyjny tryb życia prowadzą ludzie, tym większa w nich narasta potrzeba, żeby w teatrze nie tylko się pośmiać, ale też przeżyć coś głębszego, znaleźć jakąś autentyczną wartość - powiedział Kwaśny.
Zdaniem dyrektora Instytutu Teatralnego Macieja Nowaka, teatr dla Polaków był i jest ważnym miejscem publicznym i ważnym miejscem wyrażania opinii.
- Obserwatorzy z zagranicy zwracają ponadto uwagę na to, że w Polsce teatr jest częścią głównego nurtu kultury. Premiery teatralne omawiane są przez mainstreamowe media - telewizję, na pierwszych stronach gazet. W wielu innych krajach teatr jest zjawiskiem niszowym - podkreślił. Według niego prywatne teatry, powstające głównie w Warszawie, nie są alternatywą dla teatrów publicznych, a raczej "wzbogacają pejzaż kulturalny" stolicy. - Dzięki temu prezentowany jest także repertuar bardziej rozrywkowy. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z odrodzeniem się teatru bulwarowego w Polsce - ocenił Nowak.
Emilian Kamiński, który założył w stolicy Teatr Kamienica, podkreśla jednak, że tak do końca nie jest, że ludzie nie chcą chodzić wyłącznie na farsy. W jego opinii sposobem na to, by publiczność szanowała dany teatr i stale przychodziła do niego, jest układanie repertuaru w taki sposób, by znalazły się w nim "sztuki z tezą".
Skomentuj artykuł